Dochodził wieczór. Ostatnie promienie zachodzącego słońca wkradały się do wnętrza budynku i oświetlały swoim ciepłym światłem mały zaciszny pokój. Był on schludny i urządzony w praktyczny sposób. Regały, obłożone po brzegi książkami, nadawały mu nieco uroku, jednak wciąż wydawał się on dość bezosobowy i ponury. Ściany były całkowicie puste, nie wisiały na nich żadne zdjęcia lub obrazy. W kątach wciąż zalegały nierozpakowane kartony, które świadczyły o tym, że zamieszkująca ów lokum osoba, wprowadziła się do niego całkiem niedawno.
Prawda
była taka, że Hermiona, mimo upływu miesięcy, wciąż nie potrafiła udomowić się
w tym miejscu. Czuła się w nim komfortowo, jednak ewidentnie brakowało w nim
czegoś, co dałoby jej poczucie, że to właśnie tu jest jej dom. Niezależnie od
tego, jak bardzo jej rozsądek próbował to wypierać, jej serce wciąż lgnęło do
starych zamkowych murów, które były jej domem przez ostatnie pół roku.
Odwróciła
się w kierunku drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła jej przyjaciółka. Westchnęła,
po czym rozejrzała się dookoła. Musiała przyznać, że obecność Ginny potrafiła odmienić
nawet najbardziej paskudną jamę w całkiem przyjemny zakątek. Zapachy, które
teraz dochodziły z kuchni, sprawiały, że gdy tylko zamknęła oczy, mogła
niemalże zobaczyć, wypełniony ludźmi salon w Norze i Molly Weasley, krzątającą
się po pomieszczeniu.
Ginny
zdecydowanie odziedziczyła po niej talent kulinarny i ciepłe towarzyskie
usposobienie. Podobnie jak jej matka potrafiła tworzyć wokół siebie pogodną
domową atmosferę. Granger musiała przyznać, że były to zalety, których sama
nierzadko jej zazdrościła.
Od
momentu, gdy panna Weasley dowiedziała się o najnowszej diagnozie profesor
Merhover i planowanym zabiegu swojej przyjaciółki, nie odstępowała jej niemalże
na krok. Była zdeterminowana, by pomóc jej najlepiej, jak tylko mogła. W tym
celu, jeszcze tego samego dnia, udała się do swojego przełożonego i poprosiła o
dwutygodniowy bezpłatny urlop. Mężczyzna nie był wprawdzie zachwycony tą
informacją, jednak nie był w stanie odwieść zdeterminowanej młodej kobiety od
podjęcia tej decyzji. Ostatecznie poddał się i zgodził na jej kilkunastodniową
nieobecność.
Teraz
wszystkie swoje umiejętności i sztuczki Ginewra wykorzystywała do tego, by
ulżyć nieco swojej chorej towarzyszce. Po całym dniu załatwiania obowiązków i
robieniu niezbędnych zakupów dla niej i dziecka, usadziła ją w fotelu i
przykryła ciepłym puchatym kocem. Przygotowała półmisek jej ulubionych
magicznych przekąsek i podsunęła go pod sam jej nos.
Po
zrobieniu tego wszystkiego, wyszła z powrotem do kuchni, chcąc dać Hermionie
moment na to, by mogła w samotności zebrać myśli. Obydwie zdawały sobie sprawę
z tego, że na liście rzeczy do wykonania nie zostało już wiele pozycji.
Prawda
była taka, że wciąż niewykreślona pozostawała tylko jedna z nich. Na ich
nieszczęście była to właśnie ta, której Granger obawiała się najbardziej.
Od
powrotu do mieszkania minęła już dobra godzina, lecz w powietrzu wciąż panowała
gęsta atmosfera. Hermiona wydawała się być pochłonięta przez swoje myśli, a na
pytania przyjaciółki odpowiadała jedynie krótkimi zdaniami lub niezadowolonym
mruknięciem. Każda próba rozmowy urywała się po chwili i szybko przeobrażała
się w niezręczną ciszę.
Ginny
wiedziała jednak, że czas gra tu kluczową role. Niezależnie od tego, jak bardzo
perspektywa tego spotkania przerażała Granger, nie mogły dopuścić do tego, by
jej obawy i uprzedzenia hamowały ją w nieskończoność. Sama była zdania, że
Hermiona powinna mieć to za sobą dawno temu. Wiedziała, że stres z tym związany
nie opuści jej aż do chwili, gdy w końcu spotka się ze Snape’m i wyjaśni z nim
wszystko, co między nimi zaszło. Do tego czasu towarzyszące jej nerwy mogły
tylko zaszkodzić dziecku i pogorszyć stan samej Hermiony.
Ginny
miała już dość czekania. Chciała zmusić Granger do podjęcia stanowczych działań
jeszcze tego dnia.
Gdy tylko
młodsza kobieta weszła z powrotem do pokoju, Hermiona wydała się wyczuć jej
obecność. Mimo, że brązowowłosa była odwrócona do niej plecami, Weasley
dostrzegła, jak jej ciało zesztywniało, a ona wyprostowała się nieznacznie.
Cały
dzień Ginewra starała się wynagrodzić jej to, co zamierzała zrobić właśnie w
tej chwili. Nie chciała dokładać jej cierpienia i zmartwień, ale wiedziała, że
dla jej dobra nie może dłużej patrzeć obojętnie na to, jak Hermiona oszukuje
sama siebie.
Podeszła
do niej bliżej i usiadła obok niej na kanapie. Popatrzyła na nią spokojnym
wzrokiem i chwyciła jej dłoń w geście cichego wsparcia. Starsza dziewczyna
zrobiła delikatny ruch w stronę uwolnienia się z jej stanowczego uścisku,
jednak po drugiej nieudanej próbie zrezygnowała i podniosła na nią wzrok.
Chwilę
trwały tak w ciszy, patrząc sobie w oczy i szukając słów, którymi mogłyby
najlepiej wyrazić to, co chciały sobie nawzajem przekazać. Pierwsza odezwała
się Ginny.
- Hermiono,
wiem, że mówiłam ci to już zbyt wiele razy, ale uważam, że nie powinnaś dłużej
zwlekać z napisaniem do profesora Snape’a. Widzę, że z dnia na dzień jesteś
coraz słabsza i boję się, że jeśli się nie pośpieszymy, będziesz tej decyzji
żałować do końca życia.
Granger
zmieszała się. Sama nie widziała, co powinna jej odpowiedzieć. Nie zamierzała
zaprzeczać, bo wiedziała, że ma ona całkowita rację. Nie chciała również
usprawiedliwiać swojego postępowania, bo zdawała sobie sprawę z tego, że nic
nie jest w stanie wytłumaczyć jej zachowania.
Z
etycznego punktu widzenia jedynym dobrym rozwiązaniem w takiej sytuacji było
poinformowanie ojca dziecka od razu po tym, jak sama dowiedziała się o ciąży.
Ona jednak zaprzepaściła szansę na postąpienie godnie i z każdym kolejnym dniem
zbliżała się coraz bardziej do zachowania się w najgorszy możliwy sposób. Czuła
się ze sobą bardzo źle i żałowała, że właśnie tak rozegrała całą tę sytuację.
Gdyby te
kilka tygodni temu skonfrontowała się z Severusem, mogłaby z czystym sercem
powiedzieć, że to ona jest ofiarą w całej tej sprawie. Teraz jednak była równie
winna co on. Ba, to właśnie na niej spoczywała większość odpowiedzialności za
to, w jakiej sytuacji się teraz znajdowali. Faktem jest, że Severus potraktował
ją okropnie, ale było to nic w porównaniu z tym, że to ona już od miesiąca ukrywała
przed nim prawdę o ciąży i dziecku.
Jeśli
wtedy bała się tego spotkania ze względu na własne poczucie niesprawiedliwości
i naruszonej dumy, teraz obawiała się tego, że jej dawny ukochany spojrzy na
nią i dostrzeże nieczułą uprzedzoną wiedźmę, która zamierzała odebrać mu prawo
do własnego dziecka.
Hermiona
wciąż milczała, pochłonięta swoimi rozmyślaniami. Ginny postanowiła, że
spróbuje pokazać jej całą tej sprawę z innej perspektywy. Źle zrozumiała jednak
powód, dla którego dziewczynę tak przerażała perspektywa rozmowy ze Snapem.
Weasley była przekonana, że główną przeszkodą, która stałą na jej drodze, były
wciąż żywione do mężczyzny uczucia. Postanowiła pokazać jej, że wszystko nie
jest jeszcze dla niej stracone. Nie wiedziała jednak, że porusza właśnie bardzo
drażliwy punkt i z góry skazuje się na porażkę.
-
Hermiono, spójrz na to z tej strony, jestem pewna, że sytuacja wcale nie jest
aż tak beznadziejna, jak by się to mogło wydawać. Jeśli Snape faktycznie jest
honorowym czarodziejem, to z pewnością zaopiekuje się tobą i dzieckiem. Spróbuj
popatrzeć na to jako na szansę. Jeśli naprawdę wciąż go kochasz, to jest to
sytuacja, która pomoże ci znów znaleźć się blisko niego. Czy to nie jest świetna
możliwość do tego, by odnowić waszą znajomość. Może, jeśli zobaczy co stracił i
zda sobie sprawę z tego, że może to wszystko jeszcze naprawić, wróci do ciebie
i wszystko będzie jak dawniej.
Gdy tylko
po skończeniu swojego monologu, spojrzała z powrotem na przyjaciółkę, jej
entuzjazm nieco zelżał. Wyraz jej twarzy wyrażał złość i rozczarowanie. To
zdecydowanie nie była odpowiedź, której spodziewałaby się uzyskać rudowłosa.
- Czy nie
tego chcesz, Hermino? – Zapytała z lekkim zmieszaniem.
- A więc
tak mnie widzisz? Myślisz, że mogłabym traktować chorobę i niebezpieczeństwo,
wiszące nade mną i nad moim maleństwem, jako doskonałą sposobność do tego, by wymusić
na Severusie poczucie winy i zdobyć własne korzyści? Nigdy nie byłabym w stanie
zrobić czegoś takiego. Nic nie wiesz o naszej relacji i jeśli naprawdę tak mnie
widzisz, nic nie wiesz także o mnie
Panna
Weasley była zszokowana i nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Słowa Hermiony
były wobec niej bardzo krzywdzące. Dziewczyna poczuła ukłucie w sercu. Była
pewna, że Granger wie, że nie to miała na myśli, mówiąc jej wszystkie te
rzeczy. Nie mogła zrozumieć, jak po wszystkim co dla niej robiła, ona mogła tak
po prostu zmieszać ją z błotem. Popatrzyła na nią z mieszanką bólu i
niedowierzania.
Hermiona
nie zamierzała jednak kończyć. Wzięła uspokajający wdech i kontynuowała
rzucanie oskarżeń, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak rani ostatnią
wierną jej osobę.
- Ginewra
Weasley, piękność z oddziału urazów pozaklęciowych, miss szpitala, łamaczka
czarodziejskich serc… Czy to aby na pewno tylko nic nieznaczące domysły Proroka
Codziennego? Czyż nie ma tam przypadkiem odrobiny prawdy? Zawsze entuzjastyczna
i wesoła, przyciągająca uwagę każdego w pobliżu… Co ty Ginny możesz wiedzieć o
problemach w związkach? Do ciebie co rusz ustawia się kolejka kretynów, którzy
byliby w stanie zrobić dla ciebie wszystko. By kogoś zdobyć nie musisz nawet kiwnąć
palcem. Osoby takie jak ty nie potrafią zrozumieć jak to jest kochać osobę,
która nie jest w stanie odwzajemnić twojego uczucia…
Ginny
wstała gwałtownie i oddaliła się od Hermiony. Stanęła tyłem do niej otarła
dłonią łzę, która skapnęła na jej piegowaty policzek. Po chwili odwróciła się i
spojrzała na Granger. Dopiero wtedy starsza dziewczyna zobaczyła smutek w jej
oczach i to, jak mocno dotknęły ją jej oskarżenia. Momentalnie zaczęła żałować,
że dała się ponieść emocjom.
- Dobrze
wiesz, że nigdy nie posądziłabym cię o coś takiego. Chcę, byś mi powiedziała,
czym zasłużyłam sobie na to, byś zarzucała mi takie rzeczy. Czy tym, że
niezależnie od wszystkich przeciwności, cały czas starałam się cię wspierać.
Może uraziłam cię wtedy, gdy ryzykowałam swoje stanowisko w szpitalu po to, by
móc teraz ci pomagać. Nie chcę wierzyć w to, że naprawdę tak mnie widzisz. Po
wszystkim, co razem przeszłyśmy, byłam pewna, że jesteś jedną z niewielu osób,
które widzą mnie taką, jaką jestem naprawdę na nie taką, jaką malują mnie te
marne ministerialne czasopisma.
- Jestem
tylko zwykłą czarownicą, która żyje w cieniu własnej, wykreowanej przez media, postaci.
Może nie wiem, jak to jest być w ciąży z kimś, z kim urwało się kontakt, ale
nie oskarżaj mnie o to, że nic nie wiem o nieszczęściu w miłości. Myślisz, że
dlaczego z nikim nie umawiałam się przez wszystkie te lata? Prawda jest taka,
że nikt nie chce umawiać się z prawdziwą Ginny Weasley. Wszyscy ci ludzi pragną
jedynie zaliczyć popularną bohaterkę wojenną. Nikt w tym wszystkim nie dba o
moje uczucia. Widzą we mnie rzecz, którą można posiąść i z której można czerpać
korzyści. Mylisz się również, jeśli twierdzisz, że mogę mieć każdego. Jedyna
osoba, którą naprawdę kochałam, nie chce mnie znać.
- Obydwie
popełniłyśmy błędy, ale różni nas to, że ty możesz jeszcze swój naprawić. Ja
zachłysnęłam się sławą i odrzuciłam prawdziwą miłość dla nietrwałej fascynacji.
Gdy zrozumiałam, co straciłam, było już za późno. Nawet nie wiesz ile bym dała
za to, by cofnąć czas. Nie mogą patrzeć na to, jak ty na moich oczach
zaprzepaszczasz swoje szanse na szczęście. Nie mogę i nie chcę dłużej tego
robić. Chcę, byś wiedziała, że przyjdzie moment, gdy będziesz jeszcze błagać
los o szansę taką jak ta. Błagam cię, nie rób tego sobie i dziecku…
- Ginny…
- Hermiona zaczęła, jednak nie była w stanie wydusić z siebie nic więcej.
Ginewra
otarła rękawem łzy, które znów zaczęły napływać do jej oczu. Odwróciła się na
pięcie i pomaszerowała w kierunku drzwi wyjściowych. Założyła buty i zarzuciła
na siebie płaszcz. Nim Hermiona zdołała wydobyć z siebie choć słowo więcej,
dziewczyny już nie było.
Granger
jeszcze przez dłuższą chwilę po jej wyjściu siedziała nieruchomo, z wyrazem
zdziwienia, wymalowanym na twarzy. Słowa przyjaciółki zszokowały ją. Zdała
sobie sprawę z tego, że nie tylko ona skrywała w ich relacji tajemnice. Poczuła
ogromne wyrzuty sumienia i zbeształa się wewnętrznie za swoją niedelikatność i
samolubność. Jej słowa bardzo ją poruszyły. Była zła na siebie, że nie zdążyła
nawet jej przeprosić. Ginny wyszła tak szybko, że nie była nawet w stanie
sformułować sensownej reakcji na jej słowa.
Po chwili
strach zaczął formować się w je głowie. Zaczęła się zastanawiać, czy aby na
pewno właśnie nie straciła przyjaciółki na zawsze. Zdawała sobie sprawę z tego,
że nie powinna być zdziwiona, jeśli po tym wszystkim dziewczyna nie będzie
chciała więcej jej widzieć. Myśl o tym, że swoim nierozważnym zachowaniem mogła
odtrącić od siebie kolejną droga jej osobę, przeraziła ją. Czyż nie
wystarczająco dużo ludzi opuściło ją od końca wojny? Dotychczas musiała radzić
sobie z odejściem dawnych przyjaciół, śmiercią rodziców i stratą Severusa, czy
jeszcze ją powinna dopisać do tej listy?
Do oczu
napłynęły jej łzy. Nie wiedziała jak miałaby poradzić sobie z jej brakiem.
Weasley była dla niej jak siostra. To tylko dzięki jej obecności potrafiła
znaleźć siłę do dalszego walczenia z kolejnymi przeszkodami.
Serce
Hermiony zaczęło bić szybciej, a jej ręce zaczęły się lekko trząść. Gdy tylko
dziewczyna to dostrzegła, przestraszyła się jeszcze bardziej. Złapała się za
brzuch i poczuła, jak buduje się w nim dobrze znane nieprzyjemne uczucie.
Błagam
tylko nie to, nie teraz!
Kobieta
zaczęła naprawdę obawiać się o swój stan. Ostatnimi czasy każdy atak pomagała
jej zwalczyć przyjaciółka, teraz jednak znajdowała się w mieszkaniu całkowicie
sama. Gdy jej różdżka okazała się po raz kolejny odmawiać jej posłuszeństwa,
Hermiona zaczęła naprawdę panikować.
W jej
głowie zaczęły odbijać się słowa przyjaciółki.
przyjdzie
moment, gdy będziesz jeszcze błagać los o szansę taką jak ta…
Gdy
zrozumiałam, co straciłam, było już za późno…
Hermiona
rzuciła się w stronę biurka, dobyła kawałek pergaminu i atrament. Zamoczyła w
nim pióro i zaczęła kreślić na papierze chaotyczną wiadomość. Nie zdążyła
jednak jej ukończyć. Przed oczami zaczęły pojawiać jej się czarne plamy, a
pióro wkrótce wyślizgnęło jej się z dłoni.
Ostatkami
sił zsunęła się z krzesła i położyła na ziemi, chcąc zapobiec upadkowi w
przypadku, zbliżającego się omdlenia. W dłoni wciąż ściskała kawałek koślawo
zapisanego pergaminu.
- Proszę,
jeszcze nie teraz! Nie jestem na to gotowa… Błagam, ktokolwiek mnie teraz
słyszy! Proszę o jedną ostatnią szansę. Obiecuje, że jeśli tylko ją otrzymam,
wszystko zrobię tak jak należy… Proszę…
***
Po
wyjściu z mieszkania Hermiony, Ginny skierowała się do położonego niedaleko
parku. Usiadła na jednej z ławek i starała się ze wszystkich sił uspokoić swoje
rozchwiane nerwy. Od momentu, gdy trzasnęła drzwiami do mieszkanie
przyjaciółki, zaczęła czuć, że po raz kolejny podjęła złą decyzję. Nie zależnie
od tego, co Granger jej powiedziała, nie powinna pod żadnym względem zostawiać
jej samej w tym stanie. Duma jednak nie pozwoliła jej na natychmiastowy powrót.
Siedząc
na ławce, rozegrała wewnętrzną walkę, w której ostatecznie zdrowy rozsądek
pokonał wszystkich swoich przeciwników i zmobilizował ją do powrotu. Podczas
drogi powrotnej zastanawiała się nad tym, jak powinna zachować się, gdy znów ją
ujrzy. Wszystkie jej wątpliwości zostały jednak rozwiane wtedy, gdy po
przejściu przez próg, dostrzegła ją leżącą na podłodze.
Jak
najszybciej przystąpiła do działania, uniosła lekko jej nogi, by pobudzić
dopływ krwi do mózgu. Obawiała się używać na niej zaklęć cucących, w obawie o
kondycję jej magicznej odporności. Uchyliła okno, by zapewnić jej dopływ
świeżego powietrza.
Po chwili
udało jej się nawiązać z nią kontakt. Starsza dziewczyna była lekko otępiała po
całym tym incydencie, ale w miarę rzeczowo odpowiadała, na zadawane jej pytania,
sprawiała wrażenie świadomej położenia, w którym się właśnie znalazła.
-
Hermiono, myślę że nadszedł już czas… Nie mogę pozwolić ci na takie narażanie
się. Przykro mi, ale muszę zabrać cię do szpitala – Powiedziała spokojnie lecz
stanowczo.
Granger
otworzyła szerzej oczy i otworzyła usta, chcąc zaprotestować. Ginny była jednak
nieugięta.
- Dłuższe
przebywanie z dala od szpitala może wyrządzić ci więcej szkód niż pożytku.
Proszę, nie próbuj się temu sprzeciwiać
- Nie ma
innej możliwości, niż dostanie się tam siecią Fiuu. Wiem, jakie chwilowe
nieprzyjemnie skutki uboczne może to za sobą nieść, ale w tej sytuacji jest to
wciąż najszybsza i najmniej ryzykowna droga do szpitala. Postaraj się uspokoić
i zamknąć oczy. Mam nadzieję, że zniweluje to nudności i ułatwi mi
przeniesienie nas obu jednocześnie. Hermiona pokiwała tylko głową i już po
chwili wraz z Ginny znalazła się w szpitalnym hallu.
Mimo
wszystkich powziętych środków zapobiegawczych, nie udało jej się uniknąć
nudności. W pomieszczeniu nie było jednak wielu ludzi i nikt nie zauważył jej
chwili słabości. Ginny pomogła jej dojść do siebie, a następnie wezwała pomoc.
Hermiona
została przetransportowana, na tradycyjnych lewitujących noszach, do jednej z
małych salek. Niebawem zjawiły się wokół niej również profesor Merhover oraz
doktor Frances. Staruszka nie kryła złości i zawodu, gdy zobaczyła do jakiego
stanu doprowadziła się dziewczyna.
- Panno
Granger, czy tak według pani wygląda spokojny wypoczynek. Czy tak wywiązuje się
pani z danej mi obietnicy nie obciążania się i unikania stresu? Czy mam
rozumieć, że zaufanie pani zdrowemu rozsądkowi było błędem? – W tym momencie
staruszka przywiodła jej na pamięć obraz pani Weasley, prawiącej kazania swoim
dzieciom. Jej brew podjechała groźnie do góry, a oparte na biodrach ręce
wydawały się dodawać jej siły i dominacji nad sytuacją.
Hermiona
spuściła wzrok i oblała się rumieńcem. Było jej głupio, że zawiodła kobietę,
która od pierwszych momentów jej pracy na oddziale, pokładała w niej swoje
nadzieje i zaufanie.
- Ta
samowola musi się tutaj skończyć! Ma pani godzinę na przygotowanie się do
zabiegu. Byłam przeciwna temu, by w ogóle wydłużać okres oczekiwania. Nie mam
zamiaru drugi raz popełnić tego błędu. Zabieg odbędzie się jeszcze dziś!
Hermiona
i Ginny otworzyły szeroko oczy. Starsza dziewczyna otworzyła usta, chcąc
sprzeciwić się temu werdyktowi. Mimo karcącego spojrzenia przełożonej, w tej
kwestii nie dała jej się uciszyć. Czuła, że dostała od losu kolejną szansę i za
nic w świecie nie da jej sobie odebrać.
- Pani
profesor, nie mogę się na to zgodzić. Na przeszkodzie stoi jeszcze jedna bardzo
ważna dla mnie rzecz. Dopóki jej nie załatwię, nie zgodzę się na wykonanie
zabiegu…
Popatrzyła
błagalnie na kobietę, prosząc ją o odrobinę zrozumienia.
- Proszę
o dwa dni. Pojutrze wieczorem poddam się zabiegowi. Jest to moja ostatnia
prośba i obiecuję, że nie wydłużę tego okresu ani o godzinę.
Przez
moment starsza kobieta bardzo intensywnie zastanawiała się nad jej słowami. W
końcu pokiwała jej na przyzwolenie głową i bez kolejnego słowa wyszła z gabinetu.
Wkrótce pokój opuściły również pozostałe kobiety. Ginny wróciła do swojego
mieszkania, by zabrać ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy, a ona została w
pokoju sama.
Opadła
ciężko na poduszki. Sięgnęła do swojej małej torebki i dobyła z niej podręczny
zestaw piśmienniczy. Ustawiła kałamarz na stoliku nocnym i zanurzyła w nim
pióro. To właśnie w tej chwili powstać miał list, który mógł okazać się
najważniejszym w całym jej życiu. Mógł odmienić jej los – umożliwić odzyskanie utraconego
szczęścia lub pociągnąć ją jeszcze głębiej na dno. Nie mogła być pewna tego,
jak od tej pory potoczą się sprawy, ale nie zamierzała zmarnować podarowanej
jej drugiej szansy.