Po wyjściu
z budynku szpitala, Hermiona znalazła się w samym środku, spowitego śniegiem i
pełnego zgiełku, Londynu. Silne powiewy mroźnego wiatru wplątywały płatki
śniegu w jej nieokiełznane włosy, a chłód z każdą chwilą coraz bardziej
zabarwiał jej policzki na bladoczerwony kolor.
Biały
puch, który w czasach dzieciństwa kojarzył jej się z rodzinnymi świętami i wspaniałą
zabawą, teraz przywodził jedynie na myśl przykre wspomnienia. Przed oczami cały
czas tkwił jej obraz Hogwartu, uśpionego jakby w zimowym śnie, przykrytego
śnieżną pierzyną i odznaczającego się wyraźnie na tle wszechobecnej bieli.
Z racji
tego, że zima nie wydawała się szybko opuszczać miasta, podobne widoki stały
się dla Hermiony codziennością. Wszystko wskazywało na to, że będą one ją
prześladować jeszcze co najmniej do końca lutego.
Dwa
tygodnie
Postronnej
osobie, zapytanej losowo na ulicy, trudno byłoby jednoznacznie określić, czy jest
to okres długi czy krótki. Dla Hermiony jednak zawsze wydawał się on być bardzo
małą jednostką czasu. Podczas całego swojego życia do każdego ważniejszego
wydarzenia przygotowywała się już na długie miesiące przed jego terminem.
Materiał na każdy egzamin miała opracowany już wiele tygodni przed nim.
Wszystko dopinała na ostatni guzik maksymalnie miesiąc przed.
Co więc
teraz się stało, że od prawdopodobnie najtrudniejszego wyzwania w życiu
dzieliły ją zaledwie dwa tygodnie, a ona nie była na to przygotowana nawet w
najmniejszym stopniu?
Żeby tego
było mało, sama nie wiedziała nawet, jak właściwie powinna nazwać to, co
czekało ją za te kilkanaście dni. Pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy,
nazwała to po prostu końcem. Kobieta jednak szybko odgoniła ją, nie chcąc, by
negatywny wydźwięk tego słowa, przypominał jej o swoich największych obawach.
Magiczna
śpiączka
Był to
niewątpliwie koniec pewnego rozdziału w jej życiu, ale nie chciała tak na to
patrzeć. Wolała myśleć o tym, jako o ostatnim kroku potrzebnym do rozpoczęcia zupełnie
nowego życiowego etapu. Jak dotychczas, każdy koniec był dla niej zawsze jednocześnie
początkiem czegoś nowego. Jej największą obawą było jednak to, że w tym razem
koniec może okazać się definitywny.
Niezależnie
od tego, jak bardzo oddalała od siebie podobne myśli, rozsądek podpowiadał jej,
że nie powinna ignorować tej możliwości. Doktor Merhover dała jej jasno do
zrozumienia, że istnieje tylko jedna możliwość, która jest w stanie uwolnić ją
od choroby. Ona jednak odrzuciła ją i teraz musiała liczyć się z konsekwencjami
tej decyzji.
Gdy tylko
jej emocjonalnej części udawało się dojść do głosu, Hermiona chciała zamknąć
się w swoich czterech ścianach, dać upust rozpaczy i nie wychodzić z łóżka aż
do ostatniej chwili. Przez większość jednak czasu, pragmatyczny umył dawał radę
trzymać te myśli na bezpieczną odległość od podejmowania jakichkolwiek decyzji.
Wiedziała,
że jej czas może się zbliżać. Bolesnym tego przypomnieniem była każda nieudana
próba użycia magii lub ból, który z coraz większą częstotliwością, paraliżował
jej ciało. Nie miała już na to jednak
żadnego wpływu. Mimo, że serce chciało, by opłakiwała to, co nie jest on niej
zależne, Granger wiedziała, że w niczym jej to nie pomoże.
Istniały
jednak sprawy i mniejsze problemy, które nadal mogła rozwiązać. Okres próby
zbliżał się nieubłaganie, a ona chciała podejść do niego tak, jakby jej
najgorsze obawy miały się spełnić. Wiedziała, że nie mogła pozostawić po sobie
żadnych niepokończonych spraw. Zamierzała przygotować się tak, jakby tego
dwudziestego czwartego lutego świat miał się dla niej skończyć.
W obawie
o to, by wszystko zostało zrobione na czas, Hermiona zamierzała dokładnie
zaplanować każdy dzień i każdą godzinę. Przyszedł dla niej czas dyscypliny i
wyrzeczeń. Niektóre wyzwania, z którymi będzie się musiała w najbliższym czasie
zmierzyć, od tygodni były przez nią przesuwane i omijane.
Teraz
przyszedł czas również na nie…
Niezależnie
od tego, jak nieprzyjemne by nie były, Hermiona
była zdecydowana.
***
Po
powrocie do mieszkania, Granger niemalże od razu zabrała się do pracy.
Wyciągnęła z szuflady czysty pergamin i sięgnęła po swoje ulubione pióro.
Wyraźnymi dużymi literami nakreśliła nagłówek i zabrała się do sporządzania listy.
Po
wypisaniu na niej kilku pozycji, odłożyła jednak pióro i oparła głowę na dłoni.
Zdała sobie sprawę, że po raz kolejny próbuje oszukiwać sama siebie. Pozycje wypunktowane
przez nią na kartce, były błahe i nieistotnie. Stanowiły jedynie objaw tego, że
jej uparta podświadomość wciąż starała się za wszelką cenę odwrócić jej uwagę
od rzeczy naprawdę ważnych.
Gryfońska
odwaga – pomyślała z małą nutą rozbawienia.
Zgniotła
kartkę i rzuciła ją w kąt pokoju. Sięgnęła po kolejną i powtórzyła na niej pierwsze
dwie czynności. Gdy jednak przyszło do spisywania samych zadań, zatrzymała się
na chwilę.
Musiała
poświęcić moment na to, by zdefiniować, co w obecnej chwili jest dla niej
najważniejsze.
Musisz w
końcu spotkać się z Severusem – podpowiedziały jej chórem wszystkie
części serca i umysłu.
Musisz
powiedzieć mu prawdę – dodał już sam głos zdrowego rozsądku.
Miło
wiedzieć, że choć w jednej sprawie wszystko we mnie jest zgodne – pomyślała.
A co
jeśli on znów potraktuje cię tak jak… - jej obawa przed odrzuceniem odezwała
się z lekkim opóźnieniem.
- Och,
zamknij się – Mruknęła zirytowana Hermiona, po czym zanurzyła pióro w
atramencie i zapisała pierwszy podpunkt na pergaminie.
Jej
skrzywdzonych uczuć nikt nie pytał tu o zdanie. One, wraz z dziecinnymi obawami
i naiwnymi nadziejami, powinny zostać na te dwa tygodnie całkowite pozbawione
głosu.
Gdy tylko
ta myśl przeleciała przez jej drogę, Hermionie wydawało się, że mogła niemalże
usłyszeć swoją oburzoną uczuciową stronę, zagłuszaną przez wiwaty i zadowolone
oklaski zdrowego rozsądku.
Dziewczyna
uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do pisania. Kolejne na liście znalazły się:
rozmowa z Ginny oraz przekazanie jej wszystkich swoich notatek, spakowanie
rzeczy, które będą jej niezbędne w szpitalu, kupienie ubrań ciążowych i rzeczy
dla dziecka, odwiedzenie grobu rodziców i zabezpieczenie mieszkania zaklęciami
przeciwwłamaniowymi.
Zastanawiała
się jeszcze nad innymi rzeczami, które mogą okazać się konieczne. Po chwili
namysłu dopisała do listy również sporządzenie testamentu. Nie chciała nawet o
tym myśleć, ale perspektywa tego, że w razie jej śmierci, pieniądze trafiłyby
do członków jej dalszej rodziny lub którejś z nieznośnych kuzynek, które już w
dzieciństwie okrzyknęły ją nienormalną, dała jej motywację do wpisania również
tego zadania na listę.
Miała
nadzieję, że Severus weźmie odpowiedzialność za swoje czyny i w razie
najgorszego zaopiekuje się ich dzieckiem. Nie mogła być jednak tego pewna, więc
ustawiła ten podpunkt na samym końcu listy.
Kolejną
rzeczą, która wciąż ją martwiła, była kwestia zachowania całej sprawy w
tajemnicy. Nie chciała, by przez gadulstwo kogoś ze szpitalnego personelu, jej
choroba znalazła się na pierwszych stronach Proroka Codziennego i innych
głodnych sensacji brukowców. Po zastanowieniu się nad tym zagadnieniem, doszła
jednak do wniosku, że dokonanie tego, byłoby równie trudne i graniczące z cudem
co to, że zdąży do końca tygodnia wytrzasnąć skądś gotowe i działające
antidotum.
Może to i
dobrze, że nie będę przynajmniej musiała tego wszystkiego oglądać? – pomyślała
i wróciła do pisania.
Uszeregowała
podpunkty tak, by ich kolejność była jak najbardziej logiczna. Zdawała sobie
sprawę z tego, że każdego dnia jej stan może pogorszyć się, a ona będzie mogła
zostać zmuszona, do wcześniejszego udania się do szpitala.
Już teraz
balansowała na krawędzi. Profesor Merhover chciała wprowadzić ją w śpiączkę
najlepiej już następnego dnia. To, że udało jej się wynegocjować aż dwa
tygodnie przesunięcia, było niemalże cudem. Szły za tym jednak spore zagrożenia
i stara magomedyczka ostrzegła ją, że może nie dać rady, nawet z pomocą drugiej
osoby.
Wszystko
wskazywało na to, że staruszka wciąż nie była świadoma sytuacji, jaka panowała
w życiu Hermiony, ale za względu na to, że fakt ten działał na jej korzyść,
dziewczyna po raz kolejny nie raczyła wyprowadzić ją z błędu.
Ustawiła dalsze
pozycje tak, by wszystkie obowiązki, które musiała wykonać osobiście poza
szpitalem, znalazły się na samym początku.
Zakupy na
pokątnej i pakowanie wylądowały na samym szczycie listy, a na końcu…
No tak,
najlepsze musi zawsze zostać na koniec – pomyślała i pokiwała z
niedowierzaniem i lekkim rozbawieniem, pomieszanym z dezaprobatą dla samej
siebie.
Po
skończonej pracy, popatrzyła na listę z zadowoleniem. Wszystko wydawało się
łączyć w spójną całość. Hermiona nabrała nadzieję na to, że uda jej się zdążyć
w terminie. Odłożyła pióro i wygładziła pergamin. Utkwiła w nim ostatnie
krótkie spojrzenie, po czym odeszła w kierunku wyjścia.
***
Ciężkie
mahoniowe drzwi trzasnęły z hukiem o ścianę. W ciemnym pomieszczeniu jeszcze
przez chwilę odbijał się głośny dźwięk drewna, uderzającego o ścianę. Zza drzwi
wyłonił się ciemny, odziany w czerń, kształt.
Severus
Snape wkroczył do swojego gabinetu i bystrym spojrzeniem objął całe jego
wnętrze. Od ostatniego incydentu z nieznajomym patronusem, który dwa dni
wcześniej wtargnął do jego prywatnych kwater, mężczyzna wrócił do dawnych
nawyków i dobrze sobie znanej szpiegowskiej ostrożności.
Mimo
tego, że wciąż rozważał zwykły uczniowski wybryk za jedną z możliwych powodów
całego tego zamieszania, podświadomie czuł, że może mieć to coś wspólnego z
prześladującym go nieustannie od tygodni przeczuciem, że za jego plecami dzieje
się coś bardzo złego. Po dokładnym przeanalizowaniu całej sprawy i pozbyciu się
idiotycznych sentymentów doszedł do wniosku, że sprawa może być poważniejsza,
niż mu się wcześniej zdawało.
Co
prawda, ów dziwny magiczny posłaniec nie przyszedł, by przekazać mu groźby lub
słowa szantażu. Mimo to sama jego obecność była na tyle niepokojąca, że Severus
nie mógł tak po prostu jej zignorować. Zdawał sobie sprawę z tego, że przez
bariery zamku nie był w stanie przedrzeć się z poza niego żaden patronus, o ile
jego nie właściciel wpisany nie był do ich zabezpieczeń.
O ile
uczeń mógł być pierwszą logiczną odpowiedzią na to pytanie, prawda była taka,
że mało który z nich był na tyle silny, by samodzielnie wykonać tak złożone i
skomplikowane zaklęcie. Jeśli chodzi o listę osób na stałe wpisanych w szkolne
zaklęcia ochronne, nie była długa, a żadna z osób, która się tam znajdowała,
nie była mu obca.
Formy ich
magicznych posłańców w sporej części znał. Niemalże każdy z nich brał udział w
wojnie, gdzie były one częstymi nośnikami informacji między członkami Zakonu
Feniksa. W powietrzu wciąż wisiało pytanie - Jeśli nie był to uczeń, ani ktoś z
zaufanego kręgu członków Zakonu, to kto?
Do głowy
przychodziły mu jedynie najgorsze z odpowiedzi. Wiedział o wielu osobach, które
mogły życzyć mu śmierci. Pomimo tego, że wszyscy śmierciożercy pozamykani
zostali w Azkabanie półtora roku wcześniej, ich dzieci lub członkowie dalszej rodziny
mogli wciąż obrać go na celownik. Do listy potencjalnych podejrzanych dochodziły
również wszystkie osoby, które za śmierć swoich bliskich, obwiniać mogły
właśnie jego.
Nie chcąc
niepokoić profesor McGonagall, wstrzymał się z informowaniem jej o swoich
przypuszczeniach. Od dwóch dni prowadził ciche dochodzenie. Sprawdzał wszystkie
szkolne zabezpieczenia i zaklęcia ochronne, chcąc wykluczyć ewidentny udział
osób trzecich. Bariery Hogwartu pozostawały nienaruszone, co jednak nie
wykluczało do końca tego, że komuś nie udało się przez nie przedostać.
Ten
tajemniczy patronus mógł być niemą groźbą. Jeśli ktoś był w stanie pokonać te
bariery bez uszkadzania ich, mógł równie dobrze sam się przez nie przedostać,
wtargnąć niezauważenie na teren szkoły i wyrządzić krzywdę ludziom, którzy się
w nim znajdują.
Na
samą tę myśl Severus poczuł, że dreszcz przeszedł przez jego ciało.
Coś
takiego mogłoby być naprawdę tragiczne w skutkach.
Im
głębiej szedł tym tokiem myślenia, tym więcej luk widział jednak w tej teorii.
Kim musiałby być ów czarodziej, jeśli był w stanie pokonać jedne z
najpotężniejszych zaklęć obronnych w całym czarodziejskim świecie? Kim musiała
być ta osoba, skoro udało jej się coś, czego nie potrafił dokonać sam Czarny
Pan?
Jeśli
rzeczywiście był tak potężny i zdeterminowany, by wedrzeć się do szkoły, to
czemu wciąż się w niej nie pojawił. Co najmniej jeden element tej układanki
musiał nie pasować do reszty...
Skoro
miałby tak mściwe zamiary, to czemu jego patronus przybrałby formę tak… łagodną
i spokojną…
Wrócił
pamięcią do tamtej chwili. Przed oczami wyobraźni stanął mu znów ten sam
lśniący nietoperz. Gdy wspomnienie wyostrzyło się nieco, Severus spojrzał
prosto w duże i głębokie oczy zwierzęcia. Mimo chłodnej barwy, którą emanowało
całe jego ciało, oczy wydawały się być niemalże… ciepłe?
Ich
kształt i ekspresywność wydawały mu się znajome. Było w nich coś takiego, co
sprawiło, że jego serce mimowolnie przyspieszyło.
Mężczyzna
wiedział co było powodem tego odruchu. Podobieństwo oczu mglistego nietoperza i
pewnej brązowowłosej czarownicy, było aż nazbyt wyraźnie. To jednak nie mogła
być prawda. Patronus Hermiony nigdy nie przybierał takiej formy...
Czy
magiczny świat nie znał jednak przypadków, w których dochodziło do zmian
postaci patronusów? - odezwał
się cichy głos w jego głowie.
Teoretycznie
do zajścia takiej metamorfozy potrzeba tak niewiele...
Gdy
jego myśli zaczęły zmierzać dalej w tym kierunku, Severus poczul, że coś
odciąga go z powrotem do rzeczywistości. Poczuł uczucie mocnego deja
vu. Przed oczami stanął mu po raz widok, który nieustannie
prześladował go już od ponad roku... Widok, od którego rozpoczął się powolny
upadek wszystkiego, co udało mu się zbudować u boku Hermiony Granger.
Jak
mógł podejrzewać coś takiego w obliczu tego, co właśnie miał przed oczami. Po
raz kolejny poczuł, że gdy wtedy poległ i zawiódł jedyną osobę, której na nim
na prawdę zależało, stracił prawo do snucia takich domysłów. Czuł, że nie miał
prawa podejrzewać tego, co podpowiadało mu po cichu serce.
Wiedział
jednak, że nie spocznie, nim nie skonfrontuje swoich podejrzeń z prawdą. Prawda ta wbrew
pozorom cały czas była na wyciągnięcie jego ręki. Pytanie brzmiało jednak, czy
zdecyduje się po nią sięgnąć?
Hejka! 💕
OdpowiedzUsuńTo się teraz narobiło w tym rozdziale 😟 Dwa tygodnie, niby tak dużo czasu, a jednak wydaje się, jakby to był ułamek sekundy, gdy ma się do zrealizowania tyle celów. Dlaczego ten najważniejszy cel, został ulokowany na samym końcu? Oh Granger, toż to rozmowa z Severusem powinna znaleźć się na samym początku. Obie wiemy, że to jest nieuniknione 😔
No i Severus, który wciąż kombinuje, który wciąż się zastanawia nad patronusem. Powiedz mi, dlaczego on musi być tak oparty? 😂 Próbuje zgłuszyć głos serca, który dobrze wiemy podpowiada mu jedną osobę
Mam cichutką nadzieję, że w następnym rozdziale się spotkają 🤭 a co jeśli nie? Jeśli Hermiona nie zdąży i będzie za późno? Autorko kochana wnoszę wniosek o ich spotkanie, czekam na nie już 18 rozdziałów, toż to brutalne jest 😔
Rozdział wyszedł Ci świetny! Podobała mi się rozmowa Hermiony z nią samą, z rozumem, sercem, wyszło to bardzo fajnie 😄 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, co dalej się wydarzy 🙈 Wciąż uważam, że powinnaś spróbować swoich sił, aby publikować dodatkowo na wattpadzie, zyskałabyś więcej nowych czytelników. Uważam, że Twoje opowiadanie zasługuje, aby spotkało się ono z szerszą publicznością 😊 Taka mała dygresja z mojej strony, może zdecydujesz się któregoś dnia. Ja ze swojej strony mogę Ci obiecać, że i tak będziesz mnie mogła znaleźć właśnie tutaj, na bloggerze pod Twoim opowiadaniem 💕Życzę Ci weny i czasu na pisanie 😊
Całuję ciepło,
Jazz ♥
Hejka💖
UsuńCieszę się, że udało ci się tak szybko do mnie wpaść. Szczerze mówiąc, pisanie tego rozdziału było totalną pomyłką. Ukończyłam go w poniedziałek w nocy i dziś chciałam tylko ostatni raz je przeczytać i sprawdzić. Załamałam się jak zobaczyłam zakończenie, które powstało w wyniku tej dziwnej nocnej ekstrawagancji. Powiem tylko tyle, Severus pod koniec obiecywał sobie, że nigdy więcej nie chce widzieć Hermiony... Jednym słowem całe dwie strony do poprawki na ostatnią chwilę😂🤦🏻♀️
Jak chodzi o to, że jest już rozdział 18, a te uparte osły wciąż omijają się i unikają to mamy w tym przypadku dwie sytuacje. Jednak polega na tym, że ja sama nie wiem jak to jest w ogóle możliwe że jest to już rozdział 18. Come on całe to opowiadanie miało mieć 20 rozdziałów, nie mam bladego pojęcia, jak to mogło się stać, naprawdę... Jak chodzi o ciągły brak spotkaniu to w mojej głowie toczy sie mniej więcej taka sama kłótnia między sercem a rozsądkiem, co u Hermiony podczas pisania listy. Serce chce ich razem już tu i teraz, a rozsądek karze trzymac się planu🤦🏻♀️ Nie mogę zdradzić, czy spotkają się przed upływem dwóch tygodni, ale w następnych rozdziałach może nieco się ta kwestia rozjaśni.
Jak chodzi o Wattpada, to nie mówię mu jeszcze ostatecznego nie, ale prawda jest taka, że tak naprawdę to trochę mnie on przeraża😂 Słyszałam o przypadkach, gdzie tamtejsi administratorzy usuwają nagle opowiadania bez poinformowania o tym nawet autora. Tak stało się z tego co wiem z Bez Cukru i innymi. Sama pamiętam jak rozpaczałam po stracie niektórych z nich. Wydaje mi się, że mam przez to do Wattpada jakiś uraz i przez to go unikam. Tu na blogu czuję się jakoś tak bezpieczniej🥰 Mam wrażenie, że docierają tu jedynie osoby, które są zainteresowane opowiadaniami o takiej tematyce. Boje się, że gdybym pojawiła się na tak dużej platformie nie uniknęłabym hejtu, który tutaj jest raczej znikomy. Muszę się nad tym zastanowić, ale nie wiem czy to na moje nerwy😂
UsuńDziękuję ci za jak zawsze najlepszy i podnoszący na duchu komentarz. Życzę ci również dużo weny i czasu na pisanie swoich opowiadań🥰
Ściskam💖
Hej,
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, przeczytałam wszystkie rozdziały na raz już wczoraj ( nie miałam czasu zostawić komentarza �� ) iii... czuję niedosyt �� Bardzo zaciekawiła mnie fabuła i mimo że siedzę w Sevmione już parę lat, to na taki pomysł jeszcze nie trafiłam.
Ciekawi mnie to, czy Hermiona zdąży w tym czasie załatwić wszystko i powiadomić Severusa. Żeby to nie było tak, że Severus dowie się, kiedy Hermiona będzie na łożu śmierci, bo nie wiem co wtedy zrobię! Do tego czasu nie doczekam się nigdy! ��
No i przyszłam tutaj z Wattpada od kochanej Jazz ( do Jazz: Przepraszam, że prawie nigdy nie komentuję twoich rozdziałów, zwykle nie mam czasu, ale wiedz, że czekam na nie z niecierpliwością i czekam na Twój każdy rozdział ), która tak ja Ty też ma świetną twórczość.
Cóż, zostało mi czekać dalej. Wpadnę jutro, jestem bardzo ciekawa jak akcja się rozwinie.
Powodzenia, weny twórczej i dużo zapału.
LN
Hejka
UsuńBardzo dziękuję za komentarz😘 Cieszę się, że podoba ci się opowiadanie i że mimo tego, że masz duże doświadczenia z Sevmione, wciąż byłam w stanie czymś Cię zaskoczyć😁 Jest to dla mnie mega motywacja i zachęta do dalszej pracy. Tak się składa, że właśnie jestem w trakcie ostatnich poprawek do najnowszego rozdziału, a podczas krótkiej przerwy na zerknięcie na bloga, otrzymałam dzięki tobie dodatkowy zastrzyk endorfin i dobrego humoru, które niewątpliwie umilą mi dalszą robotę. Dziękuję jeszcze raz. Mam nadzieję, że i jutrzejszy rozdział przypadnie ci do gustu😄