czwartek, 22 kwietnia 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 19

Za oknami Hogwartu dawno zaszło już słońce. Chłód zimowego popołudnia otulał zamek i próbował za wszelką cenę wedrzeć się do niego przez któreś z okien. W jego wnętrzu nie było jednak czuć zimna. Dziesiątki magicznych kominków napełniały go przyjemnym ciepłem i zalewały każdy jego kąt łagodnym światłem ognistych płomieni.

Wielka Sala wypełniona była aż po brzegi. Zgromadzeni przy długich drewnianych ławach uczniowie w najlepsze zajadali się przygotowaną dla nich kolacją. Przy każdym stole prowadzone były bardzo ożywione dyskusje. Z każdego krańca sali dobiegał gwar rozmów oraz stukot talerzy. Mimo tego, że w pomieszczeniu wrzało jak w ulu, nikt z obecnych w nim nauczycieli nie garnął się do tego, by przerwać całe to zamieszanie.

Severus Snape czuł jednak, że nie da rady wytrzymać w tym miejscu ani chwili dłużej. Od całego tego wrzasku i łomotu zbierało mu się na migrenę. Wszystkie odgłosy, które generowane były przez uczniów, zlewały się w jego głowie w jeden ciągły nieprzerwany huk, który utrudniał mu słyszenie własnych myśli.

W normalnych okolicznościach już dawno opuściłby podobne zbiegowiska. Tego jednak dnia nie mógł niestety tak po prostu ulotnić się do swoich spokojnych komnat. Miał bardzo ważną sprawę do załatwienia.

Wpierw musiał jednak zagryźć zęby i cierpliwie czekać na to, aż z sali wyjdzie jeszcze jedna konkretna osoba.

Jego wzrok powędrował w kierunku jak zawsze surowej i stanowczej postaci Minerwy McGonagall. Ona ku jego niezadowoleniu nie wydawała się jednak szczególnie skora do szybkiego opuszczenia sali. Już od kilkunastu minut odwrócona była w kierunku, siedzącego obok niej, profesora Longbottoma, z którym dyskutowała o czymś przyciszonym głosem.

Severus westchnął i ze zrezygnowaniem skierował swój wzrok, na leżącym przed nim, pusty talerz.

Powodem, dla którego tak wyczekiwał jej wyjścia, była sprawa, z którą, po dokonaniu szczegółowych przemyśleń i kalkulacji, zdecydował się do niej niezwłocznie zwrócić.

Decyzja o wykonaniu tego kroku nie była dla niego łatwa. Wiedział, że to, czego będzie mógł z jej pomocą dowiedzieć się ze szkolnych archiwów, będzie ostateczne i niepodważalne. Sam werdykt budził jego niepokój, lecz to czego innego obawiał się najbardziej. Największym wyzwaniem wydawał się być podjęcie decyzji o tym, jak zachowa się w zależności od scenariusza, jaki nakreślą przed nim fakty.

Severus długo zwlekał z odbyciem tego spotkania. Ostatnie dwa dni spędził na rozpatrywaniu wszystkich aspektów przemawiających za i przeciw tej decyzji. Cała ta sprawa - związany z nią ciężar podejrzeń i własnych tłumionych nadziei oraz czający się wciąż z tyłu głowy strach przed niewiedzą, skumulowały się w nim i zaczęły coraz bardziej utrudniać mu funkcjonowanie.

Wiążące się z tym wszystkim zmiany w jego zachowaniu, nie przeszły w żadnym wypadku niezauważone. Uczniowie nie byli niemalże w stanie go poznać. Zawsze skupiony i wyczulony na najmniejsze pomyłki z ich strony, Mistrz Eliksirów, wydawał się nagle znajdować myślami zupełnie gdzie indziej. Taki widok nie był zdecydowanie częsty, toteż plotki o jego dziwacznej przemianie, szybko rozpierzchły się po zamku.

Gdy tylko pogłoski o jego domniemanej utracie zmysłów oraz innych pomysłowych rozwiązaniach zagadki jego niecodziennego rozkojarzenia dotarły do jego uszu, postanowił jak najszybciej ukrócić cały ten proceder i w końcu ostatecznie stawić czoła demonom przeszłości.

Z każdą chwilą niemego oczekiwania na zakończenie posiłku przez starszą nauczycielkę, jego wątpliwości zaczęły jednak znów dochodzić do głosu. Nie przyszło mu na szczęście długo się z nimi mierzyć. Po chwili McGonagall pożegnała się ze swoim rozmówcą, wstała i skierowała swoje kroki w stronę wyjścia.

Gdy tylko jej sylwetka zniknęła za drzwiami, Severus odczekał minutę i sam poszedł w jej ślady.

***

Profesor McGonagall nie kryła zdziwienia, gdy u progu swojego gabinetu ujrzała postać Snape’a. Dopiero po chwili otrząsnęła się nieco i zaprosiła go do środka. Zaoferowała mu herbatę, nie wiedząc zbytnio jak powinna ugościć mężczyznę. Gdy ten odmówił, posłała mu pytające spojrzenie.

Mistrz Eliksirów nie był częstym bywalcem w jej komnatach. Poza służbowymi tematami rozmawiali ze sobą raczej rzadko. Mimo iż kobieta zawsze trzymała w sobie pewną ciekawość co do jego osoby, ten nigdy nie pozwolił jej się do siebie zbliżyć. Wiedziała, że był bardzo prywatną osobą i szanowała to, jednak nie mogła nic poradzić na to, że im bardziej on próbował ukryć przed nią swoją prawdziwą twarz, tym bardziej jej ciekawość rozpalała się i domagała zaspokojenia.

Wskazała mu jeden z foteli, stojących w rogu pokoju, po czym sama zasiadła na znajdującej się obok sofie. Snape nie bawił się w zbędne grzeczności i ceremoniały, od razu przeszedł do sedna problemu i przedstawił jej całą sprawę czarno na białym.

Opowiedział jej dokładnie, jak od wtargnięcia nieznajomego patronusa do jego prywatnych komnat, zaczęło się całe to zamieszanie. Przedstawił jej wszystkie swoje hipotezy na temat tego, kto jego zdaniem mógłby być właścicielem tego magicznego posłańca. Nie omieszkał również wspomnieć jej o tym, jakie zagrożenia mogą czaić się za tym tak błahym na pierwszy rzut oka zdarzeniem.

Gdy tylko zakończył swój krótki monolog, zamilkł, czekając na poznanie jej opinii na ten temat. McGonagall spojrzała na niego uważnie. Mimo tego, że całą sytuację opisał bardzo dokładnie i szczegółowo, wciąż wydawał się coś przed nią ukrywać.

Severus najwidoczniej dostrzegł jej zawahanie. Przełknął ślinę, jakby szykując się do wyrzucenia z siebie czegoś, co bardzo ciążyło mu na sercu.

- Jest jeszcze jedna możliwość, którą biorę pod uwagę – Powiedział nieco ściszonym tonem. Jego ramiona wyraźnie się spięły.

Po wypowiedzeniu tego zdanie zrobił krótką pauzę, po czym kontynuował.

- Nie jest ona co prawda zbyt prawdopodobna, aczkolwiek mogłaby wyjaśnić całe to zdarzenie dość dokładnie i wiarygodnie – Minerwa patrzyła uważnie na jego zmagania. Podejrzewała, że szykuje się on na to, by ujawnić jej najgorszy możliwy scenariusz, którym z początku nie chciał jej martwić.

- By ją sprawdzić, potrzebuję dostępu do spisu osób, które wpisane są na stałe w bariery ochronne szkoły – Zakończył, po czym zwrócił wzrok w jej stronę.

Na twarzy kobiety ujrzał niedowierzanie.

- Chyba nie uważasz, że ktoś mógłby wedrzeć się do szkolnych zabezpieczeń i samodzielnie dopisać się do rejestru… – Zareagowała niedowierzaniem i obawą, wypisaną na twarzy.

Snape szybko uciął tę jej konkluzję. Uniósł dłoń i przerwał jej.

- Nie to miałem na myśli, Minerwo. Jest jedna osoba, której patronus mógł ulec zmianie. Nie jest to raczej prawdopodobne, jednak nie mogę powziąć żadnych dalszych działań, nim nie upewnię się co do tego – Powiedział po czym odwrócił wzrok od kobiety.

Minerwa niezbyt zrozumiała, skąd mogły się pojawić się u niego takie podejrzenia, nie śmiała jednak odmówić mu dostępu do archiwum. Wstała z krzesła i podeszła, do stojącego za kotarą, starego zakurzonego regału. Gdy znalazła interesujący ją dokument, wyjęła go z segregatora, po czym obróciła się, chcąc powrócić do swojego towarzysza.

Gdy tylko jej wzrok dosięgnął sylwetki Severusa, przystanęła na moment. Mężczyzna nie patrzył akurat w jej stronę. Jego wzrok utkwiony był w jednym ze ruchomych zdjęć, które zdobiły kamienne obramowanie jej kominka. Gdy jej spojrzenie powędrowało w ich kierunku, nie dostrzegła na nich jednak niczego, co mogłoby tak przykuć uwagę jej gościa.

Nie mogła jednak zaprzeczyć temu, że siedzący w fotelu Mistrz Eliksirów, był ewidentnie wyjątkowo spięty i niespokojny. Przyjrzała mu się niego uważniej i dostrzegała, jak gorączkowo zaciska swoje dłonie na oparciu fotela. Jego ciało wydawało się sygnalizować światu, że pod osłoną maski obojętności na jego twarzy, kryje się więcej zmartwień i problemów, niż można by na pierwszy rzut oka sądzić.

Gdy w końcu mężczyzna odwrócił się do niej, jej spojrzenie napotkało głębię jego czarnych oczu. Przez moment wydawało jej się, że błysnęło w nich coś, co trudno było jej nazwać. Była to jakby mieszanka żalu i tęsknoty, o które nigdy nie posądziłaby właśnie jego osoby. W ułamku sekundy cały ten wyraz znikł jednak z jego oczu, a na jego miejsce powrócił dobrze jej znany lekko drwiący wyraz twarzy. Mężczyzna wydawał się zadawać jej nieme pytanie, czemu stoi tam i tak mu się przygląda.

McGonagall zmieszała się nieco i odwróciła wzrok. W milczeniu podeszła do biurka i rozłożyła na nim pokaźnej wielkości księgę. Strząsnęła kurz z jej okładki i zabrała się do usuwania, nałożonych na nią, zaklęć ochronnych. Niebawem za jej plecami zjawił się również Snape, który swoją cichą, lecz absorbującą obecnością, spowodował pojawienie się lekkich ciarek na jej plecach.

Gdy tylko magiczne bariery zostały zniesione, ich oczom ukazały się setki stronic, po brzegi zapisanych drobnym eleganckim pismem. Severus przybliżył się do otwartej księgi i uniósł nad nią różdżkę. Wypowiedział ciche zaklęcie, które sprawiło, że już po chwili pojawiła się przed nimi dokładnie ta strona, którą był w tym momencie zainteresowany.

Minerwa ustąpiła mu miejsca, lecz cały czas stała tuż za nim i starała się jak najlepiej uchwycić każdy jego ruch. Sugestia mężczyzny na temat tego, że patronus kogoś z Zakonu mógł nagle całkowicie zmienić swoją formę, wydała jej się raczej dziwna. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie było to zjawisko częste i wiązało się z bardzo dynamicznymi zmianami w czyimś życiu.

Oczywiście, nie utrzymywała kontaktu z dużą częścią wypisanych tam osób, jednak przez ostatnie miesiące nie obiła jej się o uszy żadna wiadomość o jakimś bardziej znaczącym wydarzeniu w życiach jej współpracowników lub któryś z częstych gości szkoły. Severus wydawał się jednak wiedzieć coś więcej. Nie mogła go rozszyfrować, lecz starała się dojrzeć swoim uważnym spojrzeniem każdy szczegół, który mógłby podpowiedzieć jej, co tak naprawdę ukrywa przed nią Snape.

Sama lista nie była długa. Stały dostęp do szkoły zagwarantowany został zaufanym osobom, które często musiały odwiedzać mury zamku. Podczas wojny dopisani zostali do niego również niektórzy członkowie Zakonu, dla których Hogwart mógł okazać się ostatnią szansą na ukrycie się przed prześladującymi ich Śmierciożercami. Po ostatecznym starciu na szkolnych błoniach i wyłapaniu resztek naśladowców Voldemorta, lista ta została jednak nieco uszczuplona tak, by pozostało tam jedynie kilkanaście osób.

Severus przeleciał wzrokiem przez cały spis, jednak nie analizował danych każdej osoby. Wyraźnie szukał wśród nich kogoś konkretnego. Przejechał palcem po nazwiskach i zatrzymał pod koniec listy.

Minerwa wyostrzyła wzrok, jednak nie była w stanie dostrzec, kto stał się obiektem podejrzeń Mistrza Eliksirów. Rozmiar czcionki, której użyto do spisywania tego dokumentu, uniemożliwił jej odczytanie treści strony z takiej odległości

W tamtym momencie pozostało jej jedynie snucie podejrzeń na temat tego, kim mogła być ów osoba. Jak miałaby być ze sobą szczera, to porównanie do nietoperza wydawało się przemawiać do niej tylko i wyłącznie w odniesieniu do jednej osoby…

Spojrzała na Snape’a i uniosła lekko brew, widząc jak materiał jego czarnych szat chroni go przed światem zewnętrznym niczym skrzydła. Mimo, że początkowo traktowała to zestawienie jedynie jeden ze złośliwych żartów uczniów, musiała teraz przyznać, że był on w tym przypadku zaskakująco trafny.

- Nie chciałabym ci przerywać, Severusie, ale nie sądzisz chyba, że właścicielem takiego patronusa mogła stać się jedna z wypisanych tam osób. Wiem, że masz na pewno pewne powody na to, by podejrzewać kogoś z nich, ale nie wydaje mi się, by nietoperz odwzorowywał charakter którejkolwiek z wypisanych tam postaci. Jedyny człowiek, który ma w sobie podobne do tego zwierzęcia cechy to… - Tu zatrzymała się i skierowała w jego stronę swoje przepraszające spojrzenie.

Severus posłał jej jedne ze swoich firmowych morderczych spojrzeń, po czym odwrócił się i wrócił do przeglądania księgi. Wydawało jej się, że jeszcze mocniej pochylił się nad woluminem, tym samym całkowicie blokując jej do niego dostęp.

Severus celowo zasłonił widok kobiecie. Był pewien, że inaczej nie byłaby się w stanie powstrzymać od podglądania uważnie każdego jego ruchu. Po chwili odetchnął, po czym położył swój palec na jednym z nazwisk. Wymamrotał pod nosem cichą inkantację, po czym zawiesił swój wzrok na nieruchomej sygnaturze.

Po chwili czarny atrament zmienił swój kolor na złoty i zaczął emanować delikatnym jasnym światłem. Severus odsunął się nieco, tym samym dając Minerwie większy dostęp do księgi. Z każdą chwilą robiło się ono coraz bardziej wyraziste, aż w końcu zaczęło niemalże oślepiać, pochylone nad księgą, osoby.

Minerwa zasłoniła oczy dłonią i tylko z pomiędzy palców obserwowała formujący się powoli kształt. Severus natomiast nie poruszył się ani o milimetr. Nie próbował ukryć się przed promieniami intensywnego światła. Mogłoby się nawet wydawać, że nie mógł wręcz oderwać oczu, od wytrącającego się z blasku, bladego obłoku. Stał tak, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że przez cały ten czas wstrzymywał z całej siły oddech.

Jego cierpliwość i siła woli były z każdą sekundą coraz bardziej wystawiane na próbę. Jego starania zostały jednak wkrótce nagrodzone. Już po chwili wszystko uspokoiło się, a przed nim stanęła wyraźna miniaturową postać. Mglista imitacja patronusa odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego dobrze mu znanym ciepłym spojrzeniem.

Severus zaniemówił. Nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć w takiej sytuacji. Czuł na sobie zdezorientowane spojrzenie profesor McGonagall oraz pełen dezaprobaty wzrok mglistego zwierzęcia.

Poczuł, że w przełyku tworzy mu się gula, która zaczyna utrudniać mu oddychanie. W przypływie gwałtownych emocji złapał za okładkę i jednym sprawnym ruchem zatrzasnął ją. Magiczny wytwór księgi został zatrzaśnięty razem z nią i momentalnie znikł mu z oczu. Severus odsunął się nieco i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że w jego płucach zaczęło brakować już tlenu. Wziął kilka przyspieszonych oddechów i włożył całe pokłady swojej silnej woli w to, by jak najszybciej doprowadzić się do porządku.

Po chwili, gdy poczuł, że jest już w stanie sformułować sensowną odpowiedź na nieme pytanie, obecnej w pomieszczeniu kobiety, otworzył usta i zmusił się do wyrzucenia z siebie kilku słów.

- Moje podejrzenia sprawdziły się, na całe szczęście oznacza to to, że szkole nie grozi jednak żadne niebezpieczeństwo

McGonagall popatrzyła na niego swoimi bystrymi oczami. Na wszelki wypadek podniósł szybko bariery swojego umysłu, chcąc za wszelką cenę bronić go przed ewentualną niechcianą inwazją.

- Skąd wiedziałeś, kogo dotyczyła cała ta metamorfoza. Wytłumacz mi, jak do tego doszedłeś. Chcę wiedzieć, co próbujesz przede mną ukryć – Prócz zdziwienia można było w jej głosie usłyszeć również stalowe nuty, sygnalizujące jej podejrzliwość wobec całej tej sprawy.

Snape nie odpowiedział jej od razu. Wiedział, że nie będzie w stanie zadowolić jej żadnym, na szybko zmyślonym, kłamstwem. Po kilkudziesięciu latach nauczania w szkole, McGonagall wyczulona już była na każdy nawet najmniejszy fałsz. Niełatwo było oszukać jej doświadczone instynkty.

Zamiast wdawać się z nią w niepotrzebne dyskusje, zaoferował jej jedynie krótką wymijającą odpowiedź.

- Wiele miesięcy pracowałem z nią i dostrzegłem, jak zmieniła ją wojna. Do ostatniej chwili nie mogłem być niczego pewien, była ona jednak pierwszą osobą, którą mogłem o taką przemianę posądzić

Po wypowiedzeniu tych słów szybko wycofał się i odsunął w ciemniejszy kąt. Gdy tylko Minerwa odwróciła się na chwilę, by spojrzeć na małe zdjęcie, stojące na kominku, Severus wykorzystał moment jej nieuwagi i odszedł cicho w kierunku drzwi. Dopiero w progu pożegnał się z kobietą i nie dając jej czasu na odpowiedź, wyszedł z pomieszczenia.

Gdy tylko zorientowała się, że została w pokoju zupełnie sama, podeszła znów do biurka i otworzyła ponownie księgę. Utkwiła swój wzrok w imieniu, które nadal wydawało się mienić delikatnym światłem.

Hermiona Granger – przeczytała jej wyraźnie nakreśloną sygnaturę.

Była pewna, że nigdy sama nie domyśliłaby się, że to właśnie ją Snape podejrzewał o posiadanie nietoperzowej formy patronusa. Była to zdecydowanie ostatnia osoba, którą mogłaby porównać do tego właśnie zwierzęcia. Ta młoda gryfonka o nieujarzmionych kasztanowych lokach kojarzyła jej się raczej z lwicą lub innymi, utożsamianymi z odwagą i poświęceniem, stworzeniami.

Spojrzała znów na zdjęcie i dostrzegła, jak w tłumie uczniów Granger macha z uśmiechem do aparatu. Magiczna klisza uchwyciła idealnie całą jej sylwetkę oraz otaczającą ją pozytywną aurę. Nie mogła zrozumieć, jakim cudem jej patronus zdecydował się na przybranie takiej mrocznej i poważnej formy.

Kolejną rzeczą, która zaczęła ją zastanawiać jest to, skąd Severus ze wszystkich ludzi mógł wiedzieć o takiej przemianie. Owszem, pamiętała doskonale, że pracowali ze sobą zarówno podczas wojny, jak i po niej, ale nie słyszała, by utrzymywali oni jakieś prywatne stosunki poza wspólną pracą.

Jeśli rzeczywiście ów patronus należał do Hermiony, czemu zdecydowała się na wysłanie go bez żadnej wiadomości akurat do profesora Snape’a?

Pomyślała, że mogła być to swego rodzaju aluzja do przezwiska, jakim obdarzali go jego uczniowie…

Gdy tylko ta myśl pojawiła się w jej głowie, wszystko zaczęło nagle łączyć się w  bardziej logiczną całość. Przypomniała sobie, jak z dnia na dzień Hermiona przestała pojawiać się w murach zamku. Wróciła wspomnieniami do dnia, gdy po wiadomości o jej ponownym przybyciu, Severus zniknął nagle na kilka dni ze szkoły. Cała scena, która odegrała się kilka minut temu przed jej oczami – jego zdenerwowane, wymijające odpowiedzi i zmieszanie – wszystko zdawało się prowadzić ją w jednym kierunku.  

Co tak naprawdę wydarzyło się pomiędzy tą dwójką? – pomyślała, patrząc w kierunku drzwi, za którymi przed chwilą zniknął Mistrz Eliksirów.

***

Jego kroki dudniły głucho na pustym korytarzu. Szedł zdecydowanym szybkim krokiem. Cały był spięty. Jego wyprostowane ciało wydawało się z całej siły bronić przed tym, by ciężar właśnie zdobytej wiedzy całkowicie go nie przygniótł.

Wciąż nie mógł do końca zrozumieć tego, czego właśnie się dowiedział.

Forma patronusa Hermiony zmieniała się dla niego. Wiedział doskonale, że nie było innej osoby, do której mogło nawiązywać to zwierzę. Nie mógł zrozumieć, jak po całym tym czasie, po wszystkim co zaszło między nimi tamtego dnia, ona nadal mogła przechowywać go jako swoje najszczęśliwsze wspomnienie.

Poczuł ciepło w sercu i przypływ podświadomej nadziei.

Czy to oznacza… czy ona wciąż jest w stanie mnie kochać?

Jego praktyczny umysł i zdrowy rozsądek starały się na próżno walczyć z podpowiedziami serca. Gdy jednak po kilku próbach zdały sobie sprawę z tego, że zaprzeczaniem oczywistych faktów nie będą w stanie niczego wskórać, zaczęły podsuwać mu myśli, które z zupełnie innej strony spoglądały na całą tę sytuację.

Dlaczego Hermiona miałaby wysyłać do mnie milczącego patronusa, wiedziała przecież, że nie znam nowej jego formy?

Zaczął poważnie zastanawiać się nad tym, jakie mogły być powody takiego niespodziewanego kontaktu. Po chwili rozmyślań nasunęła mu się jedna myśl, która szczególnie odbiła się na jego wyobraźni.

A jeśli coś jej się stało? Co jeśli wtedy potrzebowała mojej pomocy? – Zaniepokoił się nieco, gdy przypomniał sobie, że od całego tego zdarzenia minęło już dobrych kilka dni.

Zdał sobie sprawę z tego, że z czymkolwiek mogłaby chcieć się do niego zwrócić, było już pewnie zbyt późno, by oferować jej swoją pomoc. Starał się odrzucić wszystkie czarne scenariusze, które uparcie zaczynały formować się w jego głowie.

Przyspieszył kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się z daleka od otwartych przestrzeni, w których śledzić go mogły ciekawskie spojrzenia uczniów. Czuł, że tylko w zaciszu swojego cichego gabinetu, będzie mógł przemyśleć na spokojnie plan swoich dalszych działań.

W głębi serca czuł jednak, że i jego zaciszne komnaty nie będą w stanie przywrócić mu spokoju ducha. Podświadomie wiedział, że prawdziwy spokój będzie mógł zaznać dopiero wtedy, gdy ujrzy ją całą i zdrową na własne oczy.

2 komentarze:

  1. Hej! ♥

    Rzadko kiedy zdarza mi się zaglądać do Ciebie taki okres po publikacji rozdziału. Nałożyło mi się kilka spraw na głowę, a chciałam usiąść na spokojnie, żeby tylko zapoznać się z rozdziałem, aby nic mnie nie rozpraszało. I udało się 😇

    Wydaje mi się, że rozdział jest odrobinę dłuższy niż standardowo. Bardzo mi się to podoba 🤩 Muszę się przyznać, że świetnie wyszedł Ci opis uczuć Severusa i walki, którą podejmował sam ze sobą. Widać, jaki był zagubiony i zmęczony tym wszystkim. Sam pomysł na tę księgę był świetny, super Ci to wyszło 😊

    Jak przeczytałam ostatnie zdanie tego rozdziału, to zareagowałam tak: "o jeju..." 🤭🙈 I się zarumieniłam. Jakie to było urocze. Niby podświadomie wypiera się jej, nie chce się nią interesować, a tutaj no proszę, widać czarno na białym, jak się o nią martwi. Sev, już znasz odpowiedź, teraz leć do Granger, a nie analizujesz jakieś sceny w swojej głowie. Ona Cię potrzebuje, a my potrzebujemy Was. Ileż można czekać na Wasze spotkanie, toż to tortury są 😔

    Rozdział wyszedł Ci świetny. Tak po cichutku liczę, że w następnym rozdziale odbędzie się ich długo wyczekiwane spotkanie hihi 🤭🤔

    Widziałam, że przybyli Ci nowi czytelnicy i obserwatorzy, super! Bardzo się cieszę 🤩🙈

    Życzę Ci dużo weny i czasu na pisanie. Do następnego!

    Ściskam ciepło,
    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka💙
      Bardzo się cieszę, że udało ci się dziś wpaść. Masz rację, rozdział 19 jest prawie o połowę dłuższy niż te, które wstawiam zazwyczaj. Myślę jednak, że jest to raczej jednorazowa sytuacja. Pisanie go zajęło mi zdecydowanie za dużo czasu i wiem, że nie byłabym w stanie na dłuższą metę wyrabiać się z wstawianiem rozdziałów o takiej właśnie długości😥
      Mega się cieszę, że sam rozdział Ci się podobał. Był dla mnie dość ważny i muszę przyznać, że mam do niego słabość. Widać, że spotkanie jest już nieuniknione i obie połówki całego tego zamieszanie są na nie gotowe. Myślę, że niewiele już brakuje, by doszło ono do skutku😍 Ktoś jednak musi zrobić ten pierwszy wielki krok, nie mogę jeszcze zdradzić kto wykaże się tym razem odwagą. Zanim jednak to się stanie myślę, że wyjawię to, co pewnie również was intryguje. Myślę, że by dobrze zrozumieć ich spotkanie trzeba najpierw zrozumieć powód, przez który w ogóle doszło do ich rozstania...
      Przepraszam strasznie ciebie i wszystkie osoby, które śledzą opowiadanie za to, że wszystko jest tu tak wolne. Nic nie mogę poradzić na to, że nie potrafię budować ich relacji inaczej. Myślę, że taki jest już urok tego bloga i trzeba się przyzwyczaić żeby nie zwariować😂
      Faktycznie pojawiło się to ostatnio całkiem sporo nowych czytelników, nie mogłam wręcz uwierzyć, gdy kilka dni temu spojrzałam na licznik wyświetleń. Bardzo miło mi się zrobiło🥰 Jeszcze raz dziękuję ci za wsparcie i również życzę dużo weny czasu na pisanie i cierpliwości do mnie i moich literackich popisów😂
      Ściskam😘

      Usuń