W szpitalnej sali czas wydawał się zastygnąć w
bezruchu. Od kilku minut panowała w nim niczym nieprzerwana cisza. Przy oknie
stała zdenerwowana kobieta. Długie kasztanowe włosy opadały na jej spięte
barki. Jej wzrok utkwiony był w nieruchomym punkcie za oknem. Wpatrywała się w
biały krajobraz i nerwowo przekładała w dłoniach swoją różdżkę. Gdyby ktoś
teraz spojrzał na nią zza szyby, mógłby dostrzec jej szeroko otwarte oczy i
smutny, jakby przestraszony wyraz twarzy.
Hermiona czuła się bardzo zagubiona. Została
postawiona przed faktem dokonanym, jej zdradliwa podświadomość podjęła decyzję
za nią i bez najmniejszego udziału jej logicznego umysłu. Była po raz kolejny
bezradna i nie wiedziała, jakie konsekwencje mogą wyniknąć z całego tego
zdarzenia.
Ginny, która siedziała bez ruchu na stojącej w rogu
pokoju leżance, patrzyła w jej kierunku ze smutną miną. Chciała dać jej chwilę
na pozbieranie się po tej, z jakiegoś powodu szokującej i bolesnej, informacji.
Po kilku minutach poczuła jednak, że nie wytrzyma, jeśli zaraz nie uzyska od
niej wyjaśnień. Wiedziała, że jeśli pozwoli jej na dłuższe gromadzenie tego
wszystkiego w sobie, to nigdy nie uda jej się na dobre powalić muru, który od
kilku tygodni nieustannie odbudowywał się wokół jej przyjaciółki.
Wstała i podeszła do okna. Stanęła za Hermioną i
położyła jej ostrożnie dłoń na ramieniu. W reakcji na ten niespodziewany dotyk,
dziewczyna wciągnęła gwałtownie powietrze i lekko podskoczyła.
- Hermiono? – Zapytała cicho, próbując przekonać ją
do obrócenia się w jej kierunku.
Nie zdążyła jednak nawet spojrzeć na jej twarz, tak
szybko starsza dziewczyna rzuciła się ku niej i z całej siły objęła, jakby
szukając w jej ramionach komfortu i pocieszenia. Ginny początkowo stała lekko
osłupiała, jednak już po chwili doszła do siebie i odwzajemniła ten
niespodziewany gest. Zaprowadziła ją do krzesła i usadziła niczym dziecko.
Hermiona położyła łokcie na kolanach i schowała w otwartych dłoniach swoją
twarz.
- Och Ginny… - Wymamrotała żałośnie.
Rudowłosa uklękła przed nią i delikatnie odciągnęła
ręce przyjaciółki od jej twarzy. Dopiero teraz mogła w pełni zobaczyć jej twarz
i konflikt sprzecznych emocji, który się na niej odbywał.
- Proszę Hermiono powiedz mi wszystko, zobaczysz,
że zrobi ci się lżej, jeśli wyrzucisz to z siebie. Chcę żebyś wiedziała, że nie
jesteś w tym całkiem sama. Pozwól, bym spojrzała na twoje problemy trzeźwym
okiem i pomogła ci je przezwyciężyć – Skończyła na jej skuloną sylwetkę, po
czym objęła jej dłonie i ścisnęła je lekko.
Hermiona uśmiechnęła się i popatrzyła na nią z
wdzięcznością. Wstała z krzesła i stanęła z powrotem przy oknie. Obróciła się
ku swojej towarzyszce i wskazała jej miejsce obok siebie.
- Jest tyle rzeczy, które winnam ci powiedzieć,
masz tutaj całkowitą rację. Chcę cię jednak o coś poprosić. Chciałabym, byś
przed wydaniem jakiejkolwiek opinii na temat całej tej sytuacji, najpierw
wysłuchała w całości mojej historii i proszę… proszę byś nie zaczęła myśleć o
mnie źle. Tak obawiam się, że mogłabyś mnie potępić – Powiedziała lekko
łamiącym się głosem.
- Hermiono, ja nigdy nie mogłabym cię potępić. Mogę
ci obiecać, że cokolwiek mi teraz powiesz, nie zmieni to w najmniejszym stopniu
sposobu w jaki na ciebie patrzę. Możesz mi zaufać – zapewniła ją.
- Ufam ci Ginny i jesteś jedyną osobą, której mogę
to wszystko wyznać. Myślę, że najlepiej będzie jeśli zacznę w tym przypadku od
końca. Myślę, że będzie on dobrym wprowadzeniem do całej tej zagmatwanej
sprawy.
- Pewnie zastanawia cię, co stało się z moim
patronusem. Musiałaś zauważyć, że jego forma uległa ostatnio zmianie. Zapewne
pamiętasz, ze takie metamorfozy nigdy nie są przypadkowe i kryją za sobą bardzo
poważne uczucia i emocje. Tak jest również w moim przypadku, a nowy kształt
mojego magicznego posłańca, jest ściśle związana z osobą, która jest
bezpośrednio odpowiedzialna za mój obecny stan – Tu zrobiła krótką pauzę i
położyła otwartą dłoń na swoim zaokrąglonym brzuchu.
- Mogę się założyć, że gdy tylko wyjawię ci
tożsamość ojca mojego dziecka, forma mojego patronusa wyda ci się nagle aż zbyt
oczywista i wręcz komiczna – Dodała po czym uśmiechnęła się lekko pod nosem.
- Jak mam być szczera Hermi, to nietoperz kojarzy
mi się jedynie z jedną osobą, jaką obie znamy. Czy może być ktoś, kto
przypomina to zwierzę bardziej, niż nasz dobrze znany i ulubiony Mistrz
Eliksirów? – Wtrąciła humorystycznie Ginny, chcąc nieco rozładować atmosferę
tym lekkim i jak jej się wydawało zabawnym przerywnikiem.
W pokoju zapanowała cisza, a po chwili ich
spojrzenia spotkały się.
- Sądzę, że masz rację Ginny. Myślę że w tym
porównaniu Severus Snape nie ma sobie równych – Powiedziała, po czym odwróciła
głowę w kierunku okna, jakby chcąc uniknąć zszokowanego wyrazu na twarzy
przyjaciółki.
- Ty chyba nie mówisz, że… Czy to znaczy, to co
myślę, że to znaczy? Hermiono? – Wydusiła z siebie wciąż nie mogąc zbytnio
dojść do siebie.
- Tak Ginny. To prawda, Severus jest ojcem tego
dziecka – Potwierdziła jej podejrzenia, wciąż unikając spojrzenia przyjaciółki.
- Merlinie, a więc to prawda… Wy pracowaliście
razem podczas wojny, tak? Kiedy to się stało? Czemu nigdy nic mi nie powiedziałaś?
Nadal nie rozumiem, Hermiono. Proszę wytłumacz mi to wszystko – Poprosiła,
czując ogarniającą ją bezradność i zszokowanie.
Granger wzięła uspokajający wdech i otarła rękawem
szaty łzy, które zaczęły zbierać się w kącikach jej oczu. Wbiła wzrok w fasadę
kamienicy naprzeciwko i zaczęła swoją opowieść.
- Mogę sobie tylko wyobrażać, co musisz w tej
chwili czuć. Teraz, gdy wiesz kim jest ów tajemniczy mężczyzna, na pewno
zrozumiesz powód, dla którego nigdy wcześniej ty ani nikt inny nie
dowiedzieliście się o naszym związku. Wszystko zaczęło się niewinnie. Pod
koniec wojny Dumbledore wyznaczył mnie i Severusa, abyśmy wspólnie opracowali
przeciwzaklęcie na klątwę cruciatus. Wszystko działo się powoli i
stopniowo. Minęły długie miesiące, zanim byliśmy w stanie zmusić się do
najprostszej nawet rozmowy, jednak gdy tylko opuściliśmy trzymane przeciwko
sobie uprzedzenia i niechęć, wszystko zaczęło iść gładko. Zrzuciliśmy w swoim
towarzystwie wszystkie ciążące na nas maski i przykrywki. Podczas naszej
współpracy zobaczyliśmy siebie takimi, jakimi naprawdę byliśmy. On poznał moje
niedoskonałości i to, że pod fasadą wszystko wiedzącej przemądrzałej dziewuchy,
kryje się wrażliwa osoba, która za wszelką cenę chce udowodnić, że jest
wystarczająco dobra, by być częścią tego świata. Z czasem i ja poznałam
prawdziwe jego oblicze – Tu zrobiła krótką przerwę i otarła łzy, które
zaczynały stawać się coraz bardziej uciążliwe.
- Zobaczyłam tę jego stronę, której nie widział
wcześniej nikt inny. Z czasem dostrzegłam, że pod jego codzienną chłodną fasadą
i jadowitym obejściem, kryje się człowiek z krwi i kości. Poznałam prawdę o
tym, jak bardzo odbijała się na nim każda misja, na którą wysyłał go
Dumbledore. Zrozumiałam, że jego surowość i sztywność nie były składowymi
częściami jego osobowości, a były jedynie efektem ubocznym życia pod ciągłą
groźbą śmierci, przymusem zachowywania podwójnej tożsamości i obezwładniającym
strachem przed tym, że jeden jego zły ruch może kosztować życie niewinnych
ludzi – Trudno jej było tak to wszystko wspominać, nie dając przy tym upustu
swoim, przez długie tygodnie uciszanym, emocjom.
Zdawała sobie sprawę z tego, jak ważne jest, by
przedstawić przyjaciółce jak najdokładniejszego opisu ich relacji. Nie chciała,
by Ginny patrzyła na ich związek jak na przygodny romans pomiędzy nauczycielem
i jego byłą uczennicą . Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, jak krzywdzące byłoby
to określenie w odniesieniu do czegoś tak pięknego, jak to co tworzyła wraz z
Severusem.
- Gdy w końcu otworzył się przede mną, poznałam
wspaniałego człowieka, który pomimo całego swojego trudnego położenia, wciąż
znajdował radość w czytaniu książek i zdobywaniu wiedzy. Poznałam, z jaką pasją
potrafił dyskutować o warzelnictwie i alchemii, gdy tylko znalazł we mnie
godnego partnera do rozmowy. Po wielu wspólnie spędzonych tygodniach, zaczęłam
rozumieć, jak moje uczucia względem niego zmieniły się i przeobraziły w coś
znacznie silniejszego.
- Początkowo dusiłam to wszystko w sobie. Obiecałam
sobie, że nie naruszę naszej delikatnej przyjaźni. Podejrzewałam, że on nie
mógłby spojrzeć na mnie jak na kobietę. Bałam się, że odrzuci mnie i powie, że
zawsze będzie widział we mnie jedynie natrętną małą Wiem-To-Wszystko. Pewnego
jednak dnia, gdy siedzieliśmy razem i czytaliśmy książki w jego komnatach, to
on zrobił pierwszy krok. Wiem, że nie było to dla niego łatwe, jednak udało mu
się przezwyciężyć dumę i wyznać, jakie uczucia co do mnie, zagościły w jego
sercu. Zdradził, jak podziwia moją inteligencję, miłość do książek i pasję, z
jaką podchodzę do eliksirów. Wyznał, że nigdy nie czuł z nikim takiej więzi –
Gdy wspomnienia z tamtego dnia zalały jej głowę, poczuła, jakby lekko zagojone
już rany otwarły się na nowo.
- Trwała wojna i nie było czasu na żadne gierki.
Zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Od początku był to dość poważny związek.
Byliśmy ze sobą szczerzy i zapewnialiśmy się nawzajem, że chcemy razem przetrwać
to wszystko i nawet po wojnie kontynuować naszą relację. Tak też się stało. Po
ostatniej bitwie, odnaleźliśmy się i wkroczyliśmy razem w nowy rozdział naszych
żyć. Ja wspierałam go podczas wszystkich rozpraw w Wizengamocie, a on służył mi
wsparciem i pomocą podczas mojego kursu magomedycznego.
- Później zamieszkaliśmy ze sobą. Severus zabrał
mnie do Hogwartu i tam mieszkałam przez kilka miesięcy w jego prywatnych
komnatach. Podczas, gdy wszyscy myśleli, że dostaje się do pracy poprzez
kominek w moim mieszkaniu, tak naprawdę co dnia używałam sieci Fiuu pomiędzy
Św. Mungiem, a szkołą. Nasz związek wydawał się być stabilny i rozwijać się naprawdę
obiecująco. Przeszliśmy razem przez wiele trudnych zdarzeń i mieliśmy okazję,
by widzieć siebie w każdej sytuacji. To sprawiło, że nasza więź była jeszcze
silniejsza. Ufałam mu bezgranicznie. Wiedziałam, że znalazłam mężczyznę, z
którym chciałabym spędzić resztę życia – Po tych słowach Hermiona zrobiła
dłuższą pauzę, jakby potrzebując czasu na zastanowienie się, jak powinna
przejść do następnej części tej opowieści.
- Po usłyszeniu całej tej historii jesteś na pewno
ciekawa jak to się stało, że po tym wszystkim jestem tutaj. Jak w obliczu całej
tej przesłodzonej opowieści, mogę stać teraz w tym pokoju i przygotowywać się
do roli samotnej matki. Prawda jest taka, że wszystko co dobre, szybko się
kończy. Zapewne w magicznych bajkach dla dzieci takie historię zawszę kończą
się życiem długo i szczęśliwie, jednak nam nie dane było takie szczęśliwe
zakończenie. Pewnego dnia on wrócił do swoich komnat i oświadczył mi, że ma
dość tego wszystkiego, że nie może już dłużej dusić tego w sobie. Powiedział,
że już od dłuższego czasu zastanawiał się nad zakończeniem naszego związku.
Powiedział, że był zmęczony moją przytłaczającą obecnością. Stwierdził, że
tęskni za czasami, w których po wejściu po pracy do salonu, nie czekała tam na
niego przemądrzała gryfonka z tysiącem pytań.
Tu Hermiona zakończyła swój monolog. Niepewnie
odwróciła się w stronę przyjaciółki. Jej wyraz twarzy wyrażał szok, jednak
wbrew temu, czego obawiała się starsza dziewczyna, nie był on spowodowany samą
tożsamością jej ukochanego. Ginny była bardziej zaskoczona samym zakończeniem i
tonem, jaki przyjęło pod koniec wyznanie Hermiony. Wydawało jej się, że
ostatnia część tej historii nie pasowała do całej reszty.
- Powiedz coś, Ginny. Czy faktycznie nie zmieniłaś
nawet odrobinę zdania na mój temat? – Zapytała ją brązowowłosa, w jej głosie
obawa i ból ukryte były pod fasadą szyderstwa i obojętności.
- Czy naprawdę go kochałaś? – Odpowiedziała jej
pytaniem na pytanie.
- Tak – Reakcja Hermiony była natychmiastowa i
stanowcza, co utwierdziło tylko pannę Weasley w swoich podejrzeniach.
- Zatem ja
nie jestem w stanie powiedzieć przeciwko tobie żadnego złego słowa. Nie zależnie
od tego, kim byłaby osoba, z którą postanowiłabyś się związać, jeśli ją
naprawdę kochasz, to nie pozostałoby mi nic innego jak wspierać cię i postarać
się jak najlepsze zdanie wyrobić sobie o twoim wybranku – Powiedziała, w jej
głosie słychać było stanowczość i pewność, które utwierdziły Hermionę w
przekonaniu, że nie były to jedynie puste słowa.
- To nie zmienia jednak faktu, że nie jestem w
stanie zrozumieć waszego rozstania. Czy przed jego ostatnimi słowami
wyczuwałaś, że w waszym związku działo się coś złego, czy spodziewałaś się, że
profesor zdecyduje się na taki krok? – Zapytała Ginny, nie mogąc powstrzymać
swojej ciekawości.
- Prawdę mówiąc nie. Jak mam być z tobą szczera…
Ja… Wtedy ja byłam prawie pewna, że on zamierzał mi się oświadczyć. Wszystko
wydawało mi się wskazywać na to, że planuje to i chce, byśmy wkroczyli z naszym
związkiem na kolejny poziom – Tu coś w dziewczynie pękło, a łzy polały się z
niej niemalże strumieniami.
- Jestem beznadziejna. Jak mogłam to wszystko
zrozumieć aż tak źle? – Wyszlochała.
Ginny objęła ją ramieniem, próbując dodać jej
otuchy.
- Hermiono, proszę spróbuj się uspokoić, to nie
jest dobre dla dziecka – Powiedziała do niej cicho.
Starsza gryfonka wzięła kilka uspokajających
oddechów i włożyła całe swoje siły w odzyskiwanie kontroli nad swoim ciałem. Po
kilku minutach udało jej się powstrzymać drżenie cała, jednak na horyzoncie
pojawił się kolejny problem. Nagły płacz wydawał się pobudzić znacznie groźniejszy
atak bólu w podbrzuszu. Hermiona starała się jednak całkowicie go zignorować.
Zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest to zbyt mądre, jednak wiedziała
również, że jej rozmowa z przyjaciółką nie jest jeszcze zakończona.
- Muszę ci zadać jeszcze kilka pytań Hermi –
Powiedziała ostrożnie Ginny, gdy zobaczyła, że dziewczyna zebrała się w sobie i
opanowała płacz.
Brązowowłosa tylko pokiwała głową i zachęciła ją
ruchem ręki, by kontynuowała.
- Czy profesor wie o dziecku? – Zapytała niepewnie,
nie wiedząc dokładnie jak kobieta może zareagować na to pytanie.
- Nie, ja… ja chcę mu powiedzieć, ale boję się…
boję się, że odrzuci mnie tak jak wtedy. Wiem, że muszę to zrobić, ale nie
jestem jeszcze gotowa. Nie wiem co zrobić… och Ginny, ja kompletnie nie wiem co
robię! Wiem, że on ma prawo wiedzieć, ale z drugiej strony nie jestem w stanie
się na ten krok odważyć – Odpowiedziała niepewnie, jej głos załamywał się pod
wpływem emocji.
- Może jeśli powiesz mu o dziecku, zdecyduje się
wrócić do ciebie. Mógłby ci pomagać przejść przez to wszystko. Jeśli jest taki
wspaniały jak mężczyzna, o którym opowiadałaś mi na samym początku swojej
historii, to na pewno weźmie odpowiedzialność za swoje czyny – Próbowała jakoś
w ten sposób przywrócić jej nadzieję, jednak po dostrzeżeniu wyrazu twarzy
dziewczyny zrozumiała, że nie był to dobry pomyśl.
- Nie rozumiesz tego Ginny. Nie mam wątpliwości, że
zajął by się mną, może nawet zdobył by się na to, by udawać przede mną, że
dalej mnie kocha i cieszy się z takiego przebiegu wydarzeń. Wyobraź sobie
jednak siebie na moim miejscu. Wyobraź sobie, że żyjesz z mężczyzną, którego
kochasz, ale który jest z tobą tylko z obowiązku i w głębi serca nienawidzi
każdej minuty spędzonej w twoim towarzystwie. To właśnie byłby mój największy
koszmar. Nie wytrzymałabym długo w takim związku. Nie dałabym rady powstrzymać
wzrastającej we mnie nadziei, że wszystko co by dla mnie robił, podyktowane
jest miłością, a nie powinnością i poczuciem obowiązku – fala emocji, jaka
uderzyła w nią po tej wypowiedzi była zbyt duża. Hermiona poczuła, że traci
kontrolę. Ból w podbrzuszu nasilił się.
Opadła na stojące niedaleko krzesło
Ginny popatrzyła ze smutkiem na swoją przyjaciółkę.
Musiała przyznać sama przed sobą, że nie wie co w tej sytuacji jej doradzić.
Martwiła się o nią i czuła bezsilność w obliczu jej cierpienia.
W czasie, gdy Ginny zamilkła i zamyśliła się,
Hermiona starała choć trochę się uspokoić. Nerwy i natłok emocji sprzyjały
jedynie nasilaniu się bólu i pogarszaniu się jej stanu. Zrozumiała, że nadszedł
czas na kolejny krok. Z każdym pulsującym ukłuciem bólu, coraz bardziej
niepokoiła się o zdrowie swoje i swojej kruszynki. Doszło do niej, że nie jest
już w stanie radzić sobie z tym wszystkim sama.
Popatrzyła ze smutkiem na przyjaciółkę. Mimo
wszystkich jej dobrych chęci, w tej sprawie nie była jej już w stanie pomóc.
Przyszedł czas, by prawdę o swojej chorobie wyjawiła także innym uzdrowicielom.
Czuła, że w tym stanie nie będzie już mogła długo myśleć trzeźwo. Potrzebowała
pomocy i musiała to w końcu sama przed sobą przyznać.