czwartek, 18 marca 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 14

Błonia Hogwartu mimo upływu przeszło tygodnia wciąż przykryte były białą pierzyną. Ze względu na popołudniową porę i piękną pogodę, próżno było szukać uczniów w murach zamku. Cała zgraja młodych czarownic i czarodziei wytoczyła się poza nie od razu po zakończeniu zajęć. Severus obserwował całe to zamieszanie ze szczytu wieży astronomicznej, do której po raz kolejny musiał uciekać w poszukiwaniu ciszy i miejsca do rozmyślań.

Dziś podczas śniadania w Wielkiej Sali dowiedział się, że względu na tę niecodzienną sytuację i niemalże całkowity brak uczniów na korytarzach, grafik stałych dyżurów jego i reszty kadry, ulegnie zmianie. Początkowo miał co do tego wiele obiekcji, jednak ostatecznie udało mu się wynegocjować, by to nie jemu przypadło obejmowanie pieczy nad uczniami na błoniach.

Taki przebieg wydarzeń pozwolił mu na uzyskanie chwili czasu dla siebie. Zwolniony z niemalże wszystkich uciążliwych obowiązków, mógł w końcu zrobić coś, na co nie miał czasu od kilku tygodni. Marzyło mu się, by spędzić resztę tego dnia, siedząc w swoim wygodnym fotelu z książką i rozgrzewającym napojem. Ostatnimi czasy bywał nieustannie podenerwowany i rozkojarzony. Niepokój i poczucie, że coś złego dzieje się za jego plecami, nie opuszczało go ani na krok. Mimo, że z każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajał się do jego obecności, z tyłu głowy wciąż wyczuwał wiszącą w powietrzu groźbę.

Ciągłe życie z tym poczuciem nie pozwalało mu na zaznanie ani chwili spokoju. Od rana do nocy chodził cały spięty. Co gorsza nawet we śnie musiał zmagać się z koszmarami. Było w nich coś bardzo złego, coś co sprawiało mu psychiczny i fizyczny ból. Codziennie rano starał się przypomnieć sobie jakiekolwiek ich szczegóły, jednak one wydawały się ulatywać z jego głowy już w moment po przebudzeniu. Czuł, że to właśnie w nich może tkwić jakaś wskazówka i czuł się bezradny, nie mogąc jej dosięgnąć.

Jego rozmyślania zostały przerwane przez gwar, jaki zaczął dobiegać z zewnątrz. Severus ani w najmniejszym stopniu nie zainteresował się jednak tym, co mogło wywołać to nagłe podekscytowanie wśród uczniów. Lekko poirytowany narastającym hałasem, odwrócił się na pięcie i odszedł w kierunku krętych schodów.

Szybkim krokiem przemierzył wszystkie, dzielące go od lochów, korytarze. Po kilku minutach znalazł się przed dobrze znanymi przez siebie drzwiami. Szybkim ruchem różdżki otworzył je i wkroczył do swojego gabinetu. Skierował się do ukrytego z boku pomieszczenia przejścia i wkroczył do bardzo wąskiego korytarza, na którego końcu znajdowały się, zablokowane za pomocą silnych zaklęć, ciemne drzwi. Zdjął wszystkie umieszczone na nich bariery ochronne i z niekrytą ulgą przekroczył próg.

Jego prywatne pokoje nie były ani szczególnie przestronne, ani ciasne. Kilkupokojowy apartament wychodził jednak naprzeciw wszystkim jego wymaganiom i nie dawał mu żadnych powodów do narzekań. Wejście do nich było pomysłowo ukryte poza zasięgiem wzroku uczniów i dawało mu pewność, że w tej przestrzeni wolny był od wszelkich szkolnych bzdur i konfliktów.

Naprzeciwko głównego wejścia, znajdował się średniej wielkości pokój, który mimo odgrywania roli salonu, przypominać mógł bardziej małą bibliotekę. Wszelkie zgromadzone przez Severusa teksty i dzieła, piętrzyły się dumnie w każdym jego kącie. Niemalże wszystkie ściany od podłogi do sufitu zapełnione były regałami z książkami.

Podszedł do jednego z nich i sięgnął po niedawno nabyty tom swojego ulubionego alchemicznego czasopisma. Była to jak dla niego stosunkowo lekka lektura, więc uznał, że będzie ona idealna na popołudnie takie jak to. Wyciągnął z barku flakon z Ognistą Whisky i nalał sobie odrobinę na dno szklanki. Wzniecił w kominku ogień i odłożył wszystkie, trzymane w dłoniach, przedmioty na stojący przed nim stolik. Rozpiął jednym ruchem różdżki cały rządek małych guzików przy swojej nieśmiertelnej czarnej szacie i pozostał w znacznie wygodniejszej, noszonej pod spodem, białej koszuli.

W końcu, gotowy na odrobinę odpoczynku, z cichym pomrukiem zadowolenia opadł, na znajdujący się przed kominkiem ciemny szmaragdowy fotel. Sięgnął po gazetę i zagłębił się w pierwszym artykule.

Ciepłe światło, które padało od buchających w palenisku płomieni, tańczyło pomiędzy linijkami i tworzyło na kartkach ledwie dostrzegalne łuny i świetlne refleksy. Cała ta aura spokoju i harmonii uspokoiła go nieco. Jego oddech wyrównał się, a jego mięśnie lekko się rozluźniły. Taki stan był zdecydowanie czymś, czego od dłuższego czasu potrzebował.

Po kilku minutach delektowania się lekturą, dobrnął do końca pierwszego artykułu. Sięgnął po łyk trunku i przymknął lekko oczy. Usadowił się wygodniej w fotelu i przewrócił stronę. Ze zdziwieniem dostrzegł jednak, że była ona jakby inaczej oświetlona. Wydawać się mogło, iż całe ciepło, które emanowało od ognia, nagle przerodziło się w jaśniejszy zimny blask. Severus zerknął na stolik, jakby chcąc tam znaleźć przyczynę owej zmiany, lecz nie udało mu się zanotować żadnego odstępstwa od normy. Coś jednak ewidentnie się zmieniło. Pomieszczenie wydało mu się nagle jakby jaśniejsze i bardziej surowe, a cała flegmatyczna aura tego miejsca zdawała się ulecieć, będąc zastąpiona przez nieprzyjemny chłodny klimat. 

Rozejrzał się dookoła siebie i wywnioskował, na podstawie rzucanych na ściany cieni, że źródło owego blasku musiało znajdować się tuż za jego plecami. Jego serce przyspieszyło gwałtownie. Zacisnął dłoń wokół różdżki i jednym błyskawicznym ruchem wyskoczył z fotela. Odwrócił się w stronę blasku i instynktownie skierował w jego stronę koniec swojego magicznego patyka.

Spodziewał się dostrzec przed sobą uzbrojonego napastnika. Był pewien, że ktokolwiek podołał mocy jego zaklęć obronnych, musiał być bardzo potężnym czarodziejem. Był przekonany, że taka osoba, wchodząca do jego prywatnych komnat bez żadnego uprzedzenia, nie mogła mieć żadnych dobrych zamiarów.

Gdy jednak jego spojrzenie skrzyżowało się z intensywnym wzrokiem przybysza, poczucie zagrożenia i zdenerwowanie Severusa, przerodziło się w zdziwienie i dezorientację.

Przed nim unosił się mglisty obłok. Po chwili z całego tego jaśniejącego kłębu, zaczął formować się wyraźny kształt. Severus mógł być prawie pewny, że niebawem przyjmie on, dobrze mu znaną formę bystrego kocura, należącego do profesor McGonagall. Swoje podejrzenia bazował na fakcie, że była ona jedyną osobą, która na porządku dziennym kontaktowała się z nim w ten sposób.

Na tę myśl przybrał niezadowoloną minę. Odwrócił się w stronę stołu i westchnął. Podejrzewał, że już za moment zostanie wezwany do kolejnego uczniowskiego sporu i rozwiązywania bezsensownych przepychanek między uczniami z różnych domów. Zdjął z wieszaka nauczycielskie szaty i narzucił je na siebie.

Gdy zwrócił się ponownie w kierunku patronusa, ogarnęła go jednak kolejna fala zdziwienia. Zamiast dobrze mu znanego kociego posłańca, wpatrywał się w niego mglisty lśniący nietoperz. Zwierzę machnęło skrzydłami i utkwiło w nim swój przenikliwy wzrok. Był on tak intensywny, że mężczyzna poczuł się trochę nieswojo. Przełknął ślinę i skierował w jego kierunku różdżkę.

Nie był ufny w stosunku do obcych patronusów. Jeśli ktoś kiedykolwiek potrzebował się z nim kontaktować, to bardziej formalną i popularną opcją, było wysłanie sowy z listem. W magicznym świecie powszechnie przyjęło się, że informacje przekazywane w ten właśnie sposób, wymieniane były prawie wyłącznie przez dobrze znającymi się czarodziejów. Obca osoba, która próbowała w ten sposób wysyłać wiadomość, mogła chcieć, by jej treść zaraz po odczytaniu zniknęła na zawsze. Słowa mówione były trudniejsze do uchwycenia, niż słowa pisane, toteż Severus nie mógł być pewny co do zamiarów, jakie mógł mieć wobec niego tajemniczy nadawca.

Nietoperz

Nigdy nie spotkał się jeszcze z taką formą patronusa. Zastanawiał się kim może być jego właściciel. Postać magicznego posłańca zawsze w jakiś sposób odwzorowywała cechy jego właściciela lub nawiązywać do ważnych wydarzeń z jego życia. Nietoperz nie kojarzył mu się z żadnym znanym mu czarodziejem ani czarownicą.

Owszem, było to jedno z kretyńskich przezwisk, jakie wymyślili dla niego uczniowie Hogwartu, ale poza tym skojarzeniem nic nie przychodziło mu do głowy.

W końcu podszedł do mglistego obłoku i wskazał na niego różdżką.

- Od kogo przychodzisz i jaką wiadomość niesiesz? – Zapytał ostrym tonem.

Zwierzę nie wydało jednak z siebie żadnego dźwięku. Stało jedynie w milczeniu i wpatrywało się w niego swoimi przenikliwymi ślepiami.

Severus podszedł do niego nieco bliżej i powtórzył swoje pytanie z coraz bardziej widocznym poirytowaniem.

- Powiedz czego chcesz lub odejdź – W jego głosie słychać było stalową nutę, która zazwyczaj przywoływała do porządku nawet najbardziej zuchwałych i nieposłusznych uczniów.

Nietoperz jednak wydawał się nic sobie z tego nie robić. Przybliżył się jedynie do niego i zatoczył okrąg wokół jego osoby, po czym powrócił na swoje poprzednie miejsce i na powrót utkwił w nim wzrok.

Severus omiótł go swoim uważnym spojrzeniem, jakby chcąc odszukać w nim jakiś podstęp lub podejrzany element. W końcu po kilku chwilach takiego uważnego analizowania, w jego głowie pojawiła się pewna myśl. Im dłużej się nad nią zastanawiał, tym bardziej upewniał się w słuszności swoich podejrzeń. Wydawało mu się, iż zrozumiał, kto musiał stać za tym nagłym wtargnięciem.

Nie byłby to pierwszy raz, gdy któryś z miernych naśladowców bliźniaków Weasley, postanowił zażartować sobie ze swojego znienawidzonego profesora. Któryś z uczniów odkrył zapewne, że z jakiegoś powodu jego patronus zdecydował się przybrać właśnie taką postać i postanowił trochę podręczyć wrednego Mistrza Eliksirów. 

Wysyłanie do kogoś milczących patronusów było całkowicie bezcelowe chyba, że samą jego formą ktoś chciał zadrwić sobie z odbiorcy. Domyślił się co teraz mówią między sobą uczniowie. Będą wysyłać za nim nietoperzowe patronusy po to, by wiedział, kim tak naprawdę jest – Przerośniętym nietoperzem z hogwarckich lochów.

Severus zdenerwował się na tę myśl. W całej jego karierze tylko jednej upartej gryfonce udało się podpalić jego szaty, ukraść składniki z jego prywatnych zasobów i na dodatek nie ponieść za to żadnej kary. Nikt inny nie był w stanie ukryć się przed jego czujnym wzrokiem. Postanowił, że nie pozostanie bierny w całej tej sytuacji.

Dorwę gamonia, który postanowił tak sobie ze mnie zadrwić. Bezczelne zgrywusy nie wiedzą nawet jak łatwe to dla mnie będzie – Pomyślał, a na jego usta wypełzł szyderczy uśmieszek.

Poczuł, że z całego tego zdarzenia przyjdzie mu jednak coś dobrego. Wiedział, że coś co będzie w stanie odwrócić choć na chwilę jego uwagę od wyrzutów i prześladującego go niepokoju, podziałazdecydowanie na jego korzyść.

Uśmiechnął się pod nosem.

Niefortunny uczeń nawet nie wie w co się właśnie wpakował – Przeleciało mu przez myśl.

Dobrze wiedział, że tym razem z łatwością złapie osobę, która odważyła się zaburzyć jego spokojne popołudnie. W przeciwieństwie do uczniów, zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele danych o nich samych przechowywane było w szkolnych archiwach. Każdy zaobserwowany przez szkolne bariery patronus, był następnie przypisywany do danego ucznia. W gabinecie profesor McGonagall znajdowało się mnóstwo różnych takich spisów. Snape już nie mógł się doczekać zaskoczonej miny ucznia na wieść o tym, że jego profesor jakimś cudem zdołał poznać jego tożsamość.

Severus zdecydował, że przy pierwszej okazji odwiedzi Minerwę i zdobędzie interesujące go informacje. Na tę myśl mężczyzna przybrał zadowolony wyraz twarzy. Odwrócił się w stronę, nadal stojącego pośrodku pokoju, patronusa i rzucił mu tryumfalne spojrzenie.

Jego zapał zmalał jednak nieco, gdy zamiast przestrachu i obawy, ujrzał zawód w oczach zwierzęcia. Jego mgliste ślepia wydawały się wyrażać smutek i rozczarowanie, którego z całą pewnością nie spodziewał się w nich dostrzec.

Severus poczuł dziwne uczucie skręcania w żołądku. Coś przestało pasować w całym jego genialnym planie. To spojrzenie wydawało się generować lukę w całym jego logicznym rozumowaniu.

Gdy teraz przypatrzył mu się uważniej, nie mógł wyzbyć się myśli o tym, że nie wygląda on jak zwykłe dziecięce patronusy. Stojący przed nim nietoperz nie był tak jak one wesoły pełen energii. Zwierzę stało przed nim z dumą, emanowała od niego powaga i gracja, której nie posiadały wciąż kształtujące się patronusy jego uczniów.

Poczuł dziwne ukłucie w piersi, którego nie był w stanie w żaden sposób wytłumaczyć. Przez głowę przeszła mu pewna szalona myśl, jednak w porę odgonił ją, nim uczucie niepotrzebnej nadziei i nieuzasadnionego strachu, zdążyło dotrzeć do jego serca.

To tylko twoja naiwna podświadomość podsuwa ci te obrazy. Pójdziesz jutro do McGonagall i zobaczysz, że nie jest to prawdą. Ukarzesz bezczelnego ucznia, a cała sprawa się zakończy – Jego racjonalna strona próbowała odciągnąć go od tych myśli.

- Skoro nie masz mi nic do przekazania, rozkazuje ci odejść – Warknął w kierunku mglistej figury.

Nietoperz rzucił mu ostatnie surowe spojrzenie i oddalił się posłusznie w kierunku drzwi. Po tym, jak jego sylwetka całkowicie zniknęła za ścianą, Severus opadł ciężko na swój fotel.

Jego racjonalna świadomość zdołała jedynie częściowo zwalczyć jego wątpliwości. Z jedną rzeczą nie była jednak w stanie sobie poradzić. Nie potrafiła wyplenić jednego pytania, które odbijało się jak echo w jego głowie.

Czy to możliwe, bym wszystko zrozumiał źle?


3 komentarze:

  1. Dzień dooobry! 😌

    Takie pytanie na początku, czy zmieniałaś coś w układzie bloga? Cały panel, który był zawsze po prawej stronie, teraz u mnie jest na samym dole ekranu (czytam na laptopie). Nie wiem czy masz jakieś problemy, czy samo tak się zrobiło? 🤔

    Oczywiście Severusie, że zrozumiałeś wszystko źle. Powinieneś posłuchać tego głosiku w swojej głowie i zaakceptować go. Już byś miał odpowiedź. A Ty jak zawsze uparty i pewny siebie 😏 Przyznajmy się otwarcie, który z uczniów mógłby bez problemu wyczarować patronusa? Zapewne garstka 😏

    Absolutnie skradł moje serce opis przybycia patronusa. Samo oznaczenie tej "chłodnej aury", bardzo mi się spodobał. Wyczuwam, że dużo pracy włożyłaś w ten rozdział, widać po nim 💕

    Z każdym rozdziałem karzesz nam czekać i czekać na ich spotkanie, a ja powoli się już niecierpliwię haha 😂💕

    Jednak wszystko co ma przyjść, będzie w swoim czasie.
    Życzę Ci dużo wytrwałości, weny i czasu na pisanie. Widzimy się za tydzień! 😌😘

    Całuję,
    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj teraz patrzę, że po opublikowaniu komentarza "wszystko" wróciło na swoje miejsce i panel boczny, jest po swojej stronie. Wybacz za alarm, widocznie wszystko jest już w porządku 😌

      Usuń
    2. Cieszę się, że znów mogę cię tutaj gościć💖 Nie wiem co stało się ze stroną, może jakiś błąd się wkradł ale nie kojarzę, bym coś zmieniała w ustawieniach bloga🙄
      Ogromnie dziękuję ci za słowa wsparcia i cieszę się, że wciąż wiernie do mnie zaglądasz. Jak chodzi o rozdział 14, to nie jestem go aż tak pewna jak poprzednich. Czuję jakbym ostatnim rozdziałem 13 zapędziła się nieco w ślepą uliczkę. Sama byłam na siebie zła, że nie mogłam dopuścić jeszcze do ich spotkania, ale wiem, że wtedy już całkiem zboczyłabym z zaplanowanego toru 🤔😝
      Ale jakieś plusy jednak tu widzę, tutaj skończyłam budowanie filarów od strony Severusa, teraz muszę popracować trochę nad sytuacją Hermiony. Czuję, że on jest już gotowy do ich ponownego spotkania, jednak u niej musi jeszcze parę rzeczy się wydarzyć😋
      Sama nie mogę uwierzyć w to, jak wystawiam na próbę cierpliwość moich czytelników, sama będąc wyjątkowo niecierpliwą osobą podczas czytania prac innych😂
      Dziękuję ogromnie za to że jesteś i wspierasz mnie. Życzę ci również dużo weny, wytrwałości i czasu na pisanie 😍
      Ściskam

      Usuń