Błonia Hogwartu mimo upływu przeszło tygodnia wciąż
przykryte były białą pierzyną. Ze względu na popołudniową porę i piękną pogodę,
próżno było szukać uczniów w murach zamku. Cała zgraja młodych czarownic i
czarodziei wytoczyła się poza nie od razu po zakończeniu zajęć. Severus
obserwował całe to zamieszanie ze szczytu wieży astronomicznej, do której po
raz kolejny musiał uciekać w poszukiwaniu ciszy i miejsca do rozmyślań.
Dziś podczas śniadania w Wielkiej Sali dowiedział
się, że względu na tę niecodzienną sytuację i niemalże całkowity brak uczniów
na korytarzach, grafik stałych dyżurów jego i reszty kadry, ulegnie zmianie.
Początkowo miał co do tego wiele obiekcji, jednak ostatecznie udało mu się
wynegocjować, by to nie jemu przypadło obejmowanie pieczy nad uczniami na błoniach.
Taki przebieg wydarzeń pozwolił mu na uzyskanie
chwili czasu dla siebie. Zwolniony z niemalże wszystkich uciążliwych
obowiązków, mógł w końcu zrobić coś, na co nie miał czasu od kilku tygodni.
Marzyło mu się, by spędzić resztę tego dnia, siedząc w swoim wygodnym fotelu z
książką i rozgrzewającym napojem. Ostatnimi czasy bywał nieustannie
podenerwowany i rozkojarzony. Niepokój i poczucie, że coś złego dzieje się za
jego plecami, nie opuszczało go ani na krok. Mimo, że z każdym dniem coraz
bardziej przyzwyczajał się do jego obecności, z tyłu głowy wciąż wyczuwał
wiszącą w powietrzu groźbę.
Ciągłe życie z tym poczuciem nie pozwalało mu na
zaznanie ani chwili spokoju. Od rana do nocy chodził cały spięty. Co gorsza
nawet we śnie musiał zmagać się z koszmarami. Było w nich coś bardzo złego, coś
co sprawiało mu psychiczny i fizyczny ból. Codziennie rano starał się przypomnieć
sobie jakiekolwiek ich szczegóły, jednak one wydawały się ulatywać z jego głowy
już w moment po przebudzeniu. Czuł, że to właśnie w nich może tkwić jakaś
wskazówka i czuł się bezradny, nie mogąc jej dosięgnąć.
Jego rozmyślania zostały przerwane przez gwar, jaki
zaczął dobiegać z zewnątrz. Severus ani w najmniejszym stopniu nie
zainteresował się jednak tym, co mogło wywołać to nagłe podekscytowanie wśród
uczniów. Lekko poirytowany narastającym hałasem, odwrócił się na pięcie i
odszedł w kierunku krętych schodów.
Szybkim krokiem przemierzył wszystkie, dzielące go
od lochów, korytarze. Po kilku minutach znalazł się przed dobrze znanymi przez
siebie drzwiami. Szybkim ruchem różdżki otworzył je i wkroczył do swojego
gabinetu. Skierował się do ukrytego z boku pomieszczenia przejścia i wkroczył
do bardzo wąskiego korytarza, na którego końcu znajdowały się, zablokowane za
pomocą silnych zaklęć, ciemne drzwi. Zdjął wszystkie umieszczone na nich
bariery ochronne i z niekrytą ulgą przekroczył próg.
Jego prywatne pokoje nie były ani szczególnie
przestronne, ani ciasne. Kilkupokojowy apartament wychodził jednak naprzeciw
wszystkim jego wymaganiom i nie dawał mu żadnych powodów do narzekań. Wejście
do nich było pomysłowo ukryte poza zasięgiem wzroku uczniów i dawało mu pewność,
że w tej przestrzeni wolny był od wszelkich szkolnych bzdur i konfliktów.
Naprzeciwko głównego wejścia, znajdował się średniej
wielkości pokój, który mimo odgrywania roli salonu, przypominać mógł bardziej
małą bibliotekę. Wszelkie zgromadzone przez Severusa teksty i dzieła, piętrzyły
się dumnie w każdym jego kącie. Niemalże wszystkie ściany od podłogi do sufitu
zapełnione były regałami z książkami.
Podszedł do jednego z nich i sięgnął po niedawno
nabyty tom swojego ulubionego alchemicznego czasopisma. Była to jak dla niego
stosunkowo lekka lektura, więc uznał, że będzie ona idealna na popołudnie takie
jak to. Wyciągnął z barku flakon z Ognistą Whisky i nalał sobie odrobinę na dno
szklanki. Wzniecił w kominku ogień i odłożył wszystkie, trzymane w dłoniach,
przedmioty na stojący przed nim stolik. Rozpiął jednym ruchem różdżki cały
rządek małych guzików przy swojej nieśmiertelnej czarnej szacie i pozostał w
znacznie wygodniejszej, noszonej pod spodem, białej koszuli.
W końcu, gotowy na odrobinę odpoczynku, z cichym
pomrukiem zadowolenia opadł, na znajdujący się przed kominkiem ciemny
szmaragdowy fotel. Sięgnął po gazetę i zagłębił się w pierwszym artykule.
Ciepłe światło, które padało od buchających w
palenisku płomieni, tańczyło pomiędzy linijkami i tworzyło na kartkach ledwie
dostrzegalne łuny i świetlne refleksy. Cała ta aura spokoju i harmonii
uspokoiła go nieco. Jego oddech wyrównał się, a jego mięśnie lekko się
rozluźniły. Taki stan był zdecydowanie czymś, czego od dłuższego czasu
potrzebował.
Po kilku minutach delektowania się lekturą, dobrnął
do końca pierwszego artykułu. Sięgnął po łyk trunku i przymknął lekko oczy.
Usadowił się wygodniej w fotelu i przewrócił stronę. Ze zdziwieniem dostrzegł
jednak, że była ona jakby inaczej oświetlona. Wydawać się mogło, iż całe
ciepło, które emanowało od ognia, nagle przerodziło się w jaśniejszy zimny
blask. Severus zerknął na stolik, jakby chcąc tam znaleźć przyczynę owej
zmiany, lecz nie udało mu się zanotować żadnego odstępstwa od normy. Coś jednak
ewidentnie się zmieniło. Pomieszczenie wydało mu się nagle jakby jaśniejsze i
bardziej surowe, a cała flegmatyczna aura tego miejsca zdawała się ulecieć,
będąc zastąpiona przez nieprzyjemny chłodny klimat.
Rozejrzał się dookoła siebie i wywnioskował, na
podstawie rzucanych na ściany cieni, że źródło owego blasku musiało znajdować
się tuż za jego plecami. Jego serce przyspieszyło gwałtownie. Zacisnął dłoń
wokół różdżki i jednym błyskawicznym ruchem wyskoczył z fotela. Odwrócił się w
stronę blasku i instynktownie skierował w jego stronę koniec swojego magicznego
patyka.
Spodziewał się dostrzec przed sobą uzbrojonego
napastnika. Był pewien, że ktokolwiek podołał mocy jego zaklęć obronnych,
musiał być bardzo potężnym czarodziejem. Był przekonany, że taka osoba, wchodząca
do jego prywatnych komnat bez żadnego uprzedzenia, nie mogła mieć żadnych
dobrych zamiarów.
Gdy jednak jego spojrzenie skrzyżowało się z
intensywnym wzrokiem przybysza, poczucie zagrożenia i zdenerwowanie Severusa,
przerodziło się w zdziwienie i dezorientację.
Przed nim unosił się mglisty obłok. Po chwili z
całego tego jaśniejącego kłębu, zaczął formować się wyraźny kształt. Severus
mógł być prawie pewny, że niebawem przyjmie on, dobrze mu znaną formę bystrego
kocura, należącego do profesor McGonagall. Swoje podejrzenia bazował na fakcie,
że była ona jedyną osobą, która na porządku dziennym kontaktowała się z nim w
ten sposób.
Na tę myśl przybrał niezadowoloną minę. Odwrócił
się w stronę stołu i westchnął. Podejrzewał, że już za moment zostanie wezwany
do kolejnego uczniowskiego sporu i rozwiązywania bezsensownych przepychanek
między uczniami z różnych domów. Zdjął z wieszaka nauczycielskie szaty i
narzucił je na siebie.
Gdy zwrócił się ponownie w kierunku patronusa,
ogarnęła go jednak kolejna fala zdziwienia. Zamiast dobrze mu znanego kociego
posłańca, wpatrywał się w niego mglisty lśniący nietoperz. Zwierzę machnęło
skrzydłami i utkwiło w nim swój przenikliwy wzrok. Był on tak intensywny, że
mężczyzna poczuł się trochę nieswojo. Przełknął ślinę i skierował w jego
kierunku różdżkę.
Nie był ufny w stosunku do obcych patronusów. Jeśli
ktoś kiedykolwiek potrzebował się z nim kontaktować, to bardziej formalną i
popularną opcją, było wysłanie sowy z listem. W magicznym świecie powszechnie
przyjęło się, że informacje przekazywane w ten właśnie sposób, wymieniane były
prawie wyłącznie przez dobrze znającymi się czarodziejów. Obca osoba, która
próbowała w ten sposób wysyłać wiadomość, mogła chcieć, by jej treść zaraz po
odczytaniu zniknęła na zawsze. Słowa mówione były trudniejsze do uchwycenia,
niż słowa pisane, toteż Severus nie mógł być pewny co do zamiarów, jakie mógł
mieć wobec niego tajemniczy nadawca.
Nietoperz
Nigdy nie spotkał się jeszcze z taką formą
patronusa. Zastanawiał się kim może być jego właściciel. Postać magicznego
posłańca zawsze w jakiś sposób odwzorowywała cechy jego właściciela lub
nawiązywać do ważnych wydarzeń z jego życia. Nietoperz nie kojarzył mu się z
żadnym znanym mu czarodziejem ani czarownicą.
Owszem, było to jedno z kretyńskich przezwisk,
jakie wymyślili dla niego uczniowie Hogwartu, ale poza tym skojarzeniem nic nie
przychodziło mu do głowy.
W końcu podszedł do mglistego obłoku i wskazał na
niego różdżką.
- Od kogo przychodzisz i jaką wiadomość niesiesz? –
Zapytał ostrym tonem.
Zwierzę nie wydało jednak z siebie żadnego dźwięku.
Stało jedynie w milczeniu i wpatrywało się w niego swoimi przenikliwymi ślepiami.
Severus podszedł do niego nieco bliżej i powtórzył
swoje pytanie z coraz bardziej widocznym poirytowaniem.
- Powiedz czego chcesz lub odejdź – W jego głosie
słychać było stalową nutę, która zazwyczaj przywoływała do porządku nawet
najbardziej zuchwałych i nieposłusznych uczniów.
Nietoperz jednak wydawał się nic sobie z tego nie
robić. Przybliżył się jedynie do niego i zatoczył okrąg wokół jego osoby, po
czym powrócił na swoje poprzednie miejsce i na powrót utkwił w nim wzrok.
Severus omiótł go swoim uważnym spojrzeniem, jakby
chcąc odszukać w nim jakiś podstęp lub podejrzany element. W końcu po kilku
chwilach takiego uważnego analizowania, w jego głowie pojawiła się pewna myśl.
Im dłużej się nad nią zastanawiał, tym bardziej upewniał się w słuszności
swoich podejrzeń. Wydawało mu się, iż zrozumiał, kto musiał stać za tym nagłym
wtargnięciem.
Nie byłby to pierwszy raz, gdy któryś z miernych
naśladowców bliźniaków Weasley, postanowił zażartować sobie ze swojego
znienawidzonego profesora. Któryś z uczniów odkrył zapewne, że z jakiegoś
powodu jego patronus zdecydował się przybrać właśnie taką postać i postanowił
trochę podręczyć wrednego Mistrza Eliksirów.
Wysyłanie do kogoś milczących patronusów było
całkowicie bezcelowe chyba, że samą jego formą ktoś chciał zadrwić sobie z
odbiorcy. Domyślił się co teraz mówią między sobą uczniowie. Będą wysyłać za
nim nietoperzowe patronusy po to, by wiedział, kim tak naprawdę jest –
Przerośniętym nietoperzem z hogwarckich lochów.
Severus zdenerwował się na tę myśl. W całej jego
karierze tylko jednej upartej gryfonce udało się podpalić jego szaty, ukraść
składniki z jego prywatnych zasobów i na dodatek nie ponieść za to żadnej kary.
Nikt inny nie był w stanie ukryć się przed jego czujnym wzrokiem. Postanowił,
że nie pozostanie bierny w całej tej sytuacji.
Dorwę gamonia, który postanowił tak sobie ze mnie
zadrwić. Bezczelne zgrywusy nie wiedzą nawet jak łatwe to dla mnie będzie – Pomyślał, a na jego usta wypełzł szyderczy
uśmieszek.
Poczuł, że z całego tego zdarzenia przyjdzie mu
jednak coś dobrego. Wiedział, że coś co będzie w stanie odwrócić choć na chwilę
jego uwagę od wyrzutów i prześladującego go niepokoju, podziałazdecydowanie na
jego korzyść.
Uśmiechnął się pod nosem.
Niefortunny uczeń nawet nie wie w co się właśnie
wpakował – Przeleciało mu przez
myśl.
Dobrze wiedział, że tym razem z łatwością złapie
osobę, która odważyła się zaburzyć jego spokojne popołudnie. W przeciwieństwie
do uczniów, zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele danych o nich samych
przechowywane było w szkolnych archiwach. Każdy zaobserwowany przez szkolne
bariery patronus, był następnie przypisywany do danego ucznia. W gabinecie
profesor McGonagall znajdowało się mnóstwo różnych takich spisów. Snape już nie
mógł się doczekać zaskoczonej miny ucznia na wieść o tym, że jego profesor
jakimś cudem zdołał poznać jego tożsamość.
Severus zdecydował, że przy pierwszej okazji odwiedzi
Minerwę i zdobędzie interesujące go informacje. Na tę myśl mężczyzna przybrał
zadowolony wyraz twarzy. Odwrócił się w stronę, nadal stojącego pośrodku
pokoju, patronusa i rzucił mu tryumfalne spojrzenie.
Jego zapał zmalał jednak nieco, gdy zamiast przestrachu
i obawy, ujrzał zawód w oczach zwierzęcia. Jego mgliste ślepia wydawały się
wyrażać smutek i rozczarowanie, którego z całą pewnością nie spodziewał się w
nich dostrzec.
Severus poczuł dziwne uczucie skręcania w żołądku.
Coś przestało pasować w całym jego genialnym planie. To spojrzenie wydawało się
generować lukę w całym jego logicznym rozumowaniu.
Gdy teraz przypatrzył mu się uważniej, nie mógł
wyzbyć się myśli o tym, że nie wygląda on jak zwykłe dziecięce patronusy.
Stojący przed nim nietoperz nie był tak jak one wesoły pełen energii. Zwierzę
stało przed nim z dumą, emanowała od niego powaga i gracja, której nie posiadały
wciąż kształtujące się patronusy jego uczniów.
Poczuł dziwne ukłucie w piersi, którego nie był w
stanie w żaden sposób wytłumaczyć. Przez głowę przeszła mu pewna szalona myśl,
jednak w porę odgonił ją, nim uczucie niepotrzebnej nadziei i nieuzasadnionego
strachu, zdążyło dotrzeć do jego serca.
To tylko twoja naiwna podświadomość podsuwa ci te
obrazy. Pójdziesz jutro do McGonagall i zobaczysz, że nie jest to prawdą.
Ukarzesz bezczelnego ucznia, a cała sprawa się zakończy – Jego racjonalna strona próbowała odciągnąć go od
tych myśli.
- Skoro nie masz mi nic do przekazania, rozkazuje
ci odejść – Warknął w kierunku mglistej figury.
Nietoperz rzucił mu ostatnie surowe spojrzenie i
oddalił się posłusznie w kierunku drzwi. Po tym, jak jego sylwetka całkowicie zniknęła
za ścianą, Severus opadł ciężko na swój fotel.
Jego racjonalna świadomość zdołała jedynie
częściowo zwalczyć jego wątpliwości. Z jedną rzeczą nie była jednak w stanie
sobie poradzić. Nie potrafiła wyplenić jednego pytania, które odbijało się jak
echo w jego głowie.
Czy to możliwe, bym wszystko zrozumiał źle?
Dzień dooobry! 😌
OdpowiedzUsuńTakie pytanie na początku, czy zmieniałaś coś w układzie bloga? Cały panel, który był zawsze po prawej stronie, teraz u mnie jest na samym dole ekranu (czytam na laptopie). Nie wiem czy masz jakieś problemy, czy samo tak się zrobiło? 🤔
Oczywiście Severusie, że zrozumiałeś wszystko źle. Powinieneś posłuchać tego głosiku w swojej głowie i zaakceptować go. Już byś miał odpowiedź. A Ty jak zawsze uparty i pewny siebie 😏 Przyznajmy się otwarcie, który z uczniów mógłby bez problemu wyczarować patronusa? Zapewne garstka 😏
Absolutnie skradł moje serce opis przybycia patronusa. Samo oznaczenie tej "chłodnej aury", bardzo mi się spodobał. Wyczuwam, że dużo pracy włożyłaś w ten rozdział, widać po nim 💕
Z każdym rozdziałem karzesz nam czekać i czekać na ich spotkanie, a ja powoli się już niecierpliwię haha 😂💕
Jednak wszystko co ma przyjść, będzie w swoim czasie.
Życzę Ci dużo wytrwałości, weny i czasu na pisanie. Widzimy się za tydzień! 😌😘
Całuję,
Jazz ♥
Oj teraz patrzę, że po opublikowaniu komentarza "wszystko" wróciło na swoje miejsce i panel boczny, jest po swojej stronie. Wybacz za alarm, widocznie wszystko jest już w porządku 😌
UsuńCieszę się, że znów mogę cię tutaj gościć💖 Nie wiem co stało się ze stroną, może jakiś błąd się wkradł ale nie kojarzę, bym coś zmieniała w ustawieniach bloga🙄
UsuńOgromnie dziękuję ci za słowa wsparcia i cieszę się, że wciąż wiernie do mnie zaglądasz. Jak chodzi o rozdział 14, to nie jestem go aż tak pewna jak poprzednich. Czuję jakbym ostatnim rozdziałem 13 zapędziła się nieco w ślepą uliczkę. Sama byłam na siebie zła, że nie mogłam dopuścić jeszcze do ich spotkania, ale wiem, że wtedy już całkiem zboczyłabym z zaplanowanego toru 🤔😝
Ale jakieś plusy jednak tu widzę, tutaj skończyłam budowanie filarów od strony Severusa, teraz muszę popracować trochę nad sytuacją Hermiony. Czuję, że on jest już gotowy do ich ponownego spotkania, jednak u niej musi jeszcze parę rzeczy się wydarzyć😋
Sama nie mogę uwierzyć w to, jak wystawiam na próbę cierpliwość moich czytelników, sama będąc wyjątkowo niecierpliwą osobą podczas czytania prac innych😂
Dziękuję ogromnie za to że jesteś i wspierasz mnie. Życzę ci również dużo weny, wytrwałości i czasu na pisanie 😍
Ściskam