czwartek, 28 stycznia 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 7

Godziny następujące po trafieniu do szpitala były dla Hermiony kolejną z wielu prób psychicznej wytrzymałości i siły charakteru. Starała się za wszelką cenę zachować zimną krew i nie dać się pochłonąć, rosnącej w niej panice.

Po wyjściu z kominka przy izbie przyjęć, Ginny zaalarmowała cały znajdujący się w pobliżu personel magomedyczny. Już po chwili była transportowana w głąb oddziału na tradycyjnych lewitujących noszach. Wokół niej bez przerwy panował hałas. Ludzie tłoczyli się przy jej łóżku, przeprowadzając na niej coraz to dziwniejsze i bardziej skomplikowane badania. Masa osób przetaczała się przez jej pokój. Co chwila ktoś wchodził i wychodził, trzaskał drzwiami, stukał fiolkami i szeptał inkantacje.

Minęło dobrych kilka godzin, a ona nie dowiedziała się o swoim stanie niczego. Im dłużej tam leżała, tym bardziej ulatywała z niej nadzieja. Na tym etapie na wszystkie zadawane jej pytania, odpowiadała już tylko krótkimi sformułowaniami. Głos jej był słaby i beznamiętny, ogarnięty zmęczeniem i poczuciem klęski. Pozostawała milcząca i jedynie przypatrywała się temu, co dzieje się dookoła. Wydawało się, że nikt nie jest w stanie zdiagnozować tego, co tak naprawdę jej dolega. Chciała wierzyć, że ktokolwiek z zebranych tu ludzi, będzie w stanie postawić jej wiarygodną diagnozę, jednak z każdym upływającym kwadransem, ten scenariusz stawał się coraz mniej prawdopodobny.

W końcu zespół medyków, którzy zakończyli przeprowadzanie na niej rozmaitych badań, zaczął opuszczać salę. Udawali się zapewne do pokoju uzdrowicieli, by tam naradzić się i porównać wszystkie zebrane przez siebie dane.

Hermiona spojrzała na oddalające się sylwetki, lecz dostrzegła jedynie zmieszanie i rozczarowanie. Wyrazy ich twarzy utwierdziły ją jedynie w przekonaniu, że najpewniej wrócą do niej z pustymi rękami. 

Gdy cały personel wytoczył się w końcu z pomieszczenia, Hermiona została sam na sam z Ginny, która od samego początku ani na krok jej nie odstępowała. Teraz siedziały w ciszy. Żadna nie chciała rozpocząć rozmowy. Hermiona zdawała sobie jednak sprawę z tego, że przyszedł najwyższy czas i musi w końcu wszystko przyjaciółce wytłumaczyć.

Może nie wszystko, ale na pewno większość, która pozwoliłaby jej na zorientowanie się mniej więcej w całej jej sytuacji. Nie wyobrażam sobie nawet jak bardzo musi być zdezorientowana w obecnym momencie – pomyślała Granger

W końcu odezwała się młodsza dziewczyna.

- Czy wciąż zamierzasz trzymać to wszystko w sobie? – Zapytała spokojnym i jakby zrezygnowanym głosem.

Hermiona odwróciła się w jej kierunku i spojrzała jej w oczy.

- Nie, powinnam wytłumaczyć ci to wszystko już dawno temu. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i jestem ci to winna. Ufność i prawdomówność powinny być podstawą naszej relacji, a ja zawiodłam cię i naraziłam na niepotrzebne zmartwienia. Muszę teraz zepchnąć w tył moje obawy i przedstawić ci całą tę sytuację. Zrobisz z tym co zechcesz, jednak liczę, że dochowasz tajemnicy i nikomu nie wyjawisz tego, co ci teraz powiem – zaczęła mówić, z początku lekko niepewnie, ale z każdym zdaniem coraz bardziej otwierała się i zbierała na odwagę.

- Jak już pewnie zdążyłaś zauważyć, jestem w ciąży. Dowiedziałam się o tym dzień po moim wypadku na dyżurze. Profesor Merhover przeprowadzała na mnie standardowe zaklęcie sondujące i wtedy wszystko wyszło na jaw. Na dzień dzisiejszy wiedzą o tym tylko trzy osoby. Ty, pani profesor i doktor Frances, u której dziś rano byłam na badaniach – Hermiona widziała, że po tych słowach przez twarz Ginny przebiegł chwilowy wyraz zdziwienia. Niewątpliwie dostrzegła jakiej kluczowej postaci brakuje na tej krótkiej liście.

Hermiona postanowiła odnieść się do niemego pytanie przyjaciółki i kontynuowała swój monolog.

- Wszystko rozpoczęło się jeszcze podczas wojny. Zawarłam bliższą znajomość z pewnym mężczyzną. Spotykaliśmy się ze sobą przez dwa lata. Było cudownie i wyobrażałam sobie, że spędzimy razem resztę życia. Pierwszy raz czułam, że znalazłam tę jedyną osobę. Bardzo go kochałam… ale on… on – Tu głos zaczął jej się zacinać, a do oczu napłynęły łzy żalu i tęsknoty.

Ginny widząc to, że przyjaciółka jest na granicy rozpaczy, podniosła się z krzesła i usiadła bok niej na posłaniu. Otoczyła ją swoim ramieniem i zamknęła w uspokajających objęciach. Hermiona oparła o nią głowę i mocno przylgnęła do swojej pocieszycielki. Była spragniona czyjejś troski i ciepła.

- Co więc się stało? Czemu nigdy nic mi o nim nie opowiedziałaś? – zapytała po chwili ciszy Ginny.

Hermiona oddaliła się lekko od niej. Utkwiła wzrok w swoich, splecionych na kolanach rękach, unikając spojrzenia przyjaciółki. Chwilę trwała tak w ciszy, jednak zebrała się w sobie i kontynuowała swoją wypowiedź.

- Początkowo było to zbyt niebezpieczne. Trwała wojna i nie mogliśmy dopuścić, by ktoś dowiedział się o naszym związku. Obawialiśmy się, że gdyby ta informacja dostała się w niepowołane ręce, to mogłabym zostać użyta przeciwko niemu. On był… dość kluczową osobą w tej wojnie. Wtedy wyjawienie prawdy o naszym związku komukolwiek, mogłoby mieć dla nas tragiczne skutki – Hermiona na chwile przystanęła, zebrała myśli i przeszła swoją opowieścią do kolejnego etapu ich związku.

- Gdy wojna się zakończyła, teoretycznie wszystkie poprzednie zagrożenia zniknęły. Wciąż jednak nie odważyliśmy się nikomu o nas powiedzieć. Jego reputacja jest dosyć ciężka, mimo tego ile dobrego zrobił podczas wojny. Bał się, że ludzie mogą inaczej na mnie patrzeć, gdy dowiedzą się z kim jestem związana. A ja… ja bałam się tego, że on może mieć rację. Myśl o tym, że faktycznie mogłabyś odrzucić mnie… byłam przerażona… – Jej głos był smutny i cichy.

Ginny nie mogła już patrzeć na to jak Hermiona męczy się, więc przerwała jej wypowiedź i starała się uświadomić ją o tym, jak bardzo się myliła.

- Hermi, nigdy nie odrzuciłabym cię z powodu tego, z kim się spotykasz. To nie jest zależne od ciebie. Jeśli naprawdę go kochałaś, a on kochał ciebie, to mielibyście u mnie pełne wsparcie od samego początku – Uśmiechnęła się do przyjaciółki pocieszająco, jednak dostrzegła w jej wyrazie twarzy tylko grymas rozpaczy i napływające nowe łzy.

- Tylko, że on nigdy nie kochał mnie, Ginny! Przez dwa lata było tak pięknie, lecz pewnego dnia po prostu przyszedł do mnie i oświadczył, że znudziłam mu się. Stwierdził, że byłam dobrym zapełnieniem czasu, ale niczym więcej. Nie widział mnie w swoich planach na przyszłość, więc postanowił się mnie pozbyć. Przez cały ten czas łudziłam się, że jego piękne słowa są prawdą. Jaka ja byłam taka głupia i naiwna – Pochyliła się i ukryła twarz w dłoniach.

Ginny była zszokowana tym, co właśnie powiedziała Hermiona. Nie wierzyła, że ktoś mógłby tak bestialsko potraktować drugą osobą. Zastanawiała się kim jest tajemniczy ukochany Hermiony, jednak widziała po niej, że nie chce zdradzać jego tożsamości.

- Wszystko zakończyło się między nami zaledwie kilka tygodni temu, jeszcze zanim dowiedziałam się o dziecku. Nie wiem, jak mam teraz postąpić Ginny – Kontynuowała swoją wypowiedź.

- Z jednej strony wiem, że mimo wszystko on ma prawo wiedzieć. Jest to w końcu również jego dziecko. Ukrywanie tego faktu byłoby równie okrutne jak to, w jaki sposób on mnie potraktował. Z drugiej jednak strony obawiam się, że po tym wszystkim on nie będzie chciał mieć z nami nic do czynienia. Boję się, że gdy spróbuje się z nim skontaktować, to on nawet nie odpowie na mój list. Boję się, że gdy powiem mu prawdę, to on wykpi mnie i zgani za to, że próbuję złapać go na dziecko – Hermiona popatrzyła na nią tak, jakby chciała, by to Ginny podjęła za nią decyzję.

- Hermiono, w tej kwestii to ty musisz podjąć decyzję, jednak może to wszystko jest tylko nieporozumieniem. Może, gdy ten mężczyzna dowie się o dziecku, to wróci do ciebie… - Nie zdołała dokończyć swojej wypowiedzi, bo przyjaciółka przerwała jej stanowczym tonem.

- Nie Ginny. On dosadnie wytłumaczył mi, jaki ma teraz do mnie stosunek. Nie ma tu mowy o nieporozumieniu. Ja natomiast mam swój honor. Jeśli on postanowił, że nie chce mnie znać, to ja nie będę błagać go o litość. Nie chcę, by był ze mną tylko z powodu dziecka. Bycie uwięzionym w takim związku ze świadomością, że osoba którą kochasz gardzi tobą i waszym dzieckiem, byłaby dla mnie czymś, z czym nie mogłabym żyć. Jestem twarda i dam radę zapewnić mojemu dziecku wszystko, czego będzie potrzebować. Potrafię o siebie zadbać i postaram się jak najlepiej zaopiekować się także moim maleństwem. Będę mu matką i ojcem. Nie pozwolę, by kiedykolwiek myślało, że jest niechciane i niekochane – Jej glos był twardy, a cała jej wypowiedź zabrzmiała jak obietnica i zapieczętowanie ostatecznego postanowienia.

Tak, w tym właśnie momencie młoda matka podjęła decyzję. Jej poczucie krzywdy i żal wzięły górę nad sprawiedliwością i rozsądkiem. Ginny popatrzyła na Hermionę z lekką dezaprobatą, jednak nie potrafiła potępić jej postępowania. Widziała, że jest ona całkowicie zagubiona. Sama nie umiała postawić się na jej miejscu i spojrzeć na to z jej perspektywy. Nie miała również pełnej wiedzy na temat tego, kim tak właściwie jest ojciec dziecka i co dokładnie powiedział Hermionie tego niefortunnego dnia. Patrząc teraz na zapłakaną młodą kobietę , siedzącą obok niej, mogła jedynie wyobrażać sobie, jak mocnych słów użył.

Gdy Hermiona zakończyła swoją wypowiedź, w pokoju nastała cisza. Było słychać jedynie ciche odgłosy powstrzymywanego płaczu i dźwięk głośno tykającego zegara. Ginny przytuliła przyjaciółkę i delikatnie gładziła jej włosy, próbując uspokoić jej rozchwiane nerwy. Miała do niej jeszcze jedno pytanie, które bardzo ją nurtowało

- Hermiono, czy ty… to znaczy się… ty nadal kochasz tego człowieka, prawda? – Po tych słowach spojrzenie Granger spotkało się z jej i mogła dostrzec tam bardzo wyraźną odpowiedź na jej pytanie.

- Tak i dlatego nie mogę zmusić go do czegoś, czego on nie chce. Pragnę, by był szczęśliwy. W pełni na to szczęście zasłużył i chcę by zaznał go, niezależnie od tego czy byłoby ono u mojego boku, czy beze mnie. Miał wybór i wybrał to co uważał za lepsze dla niego. Jeśli teraz pójdę do niego i powiem mu o dziecku, to on będzie chciał zrobić honorową rzecz i zostanie ze mną z obowiązku. Będzie uwięziony w związku, od którego pragnął uciec, to byłoby straszne dla nas obojga – Mówiła Hermiona w nieco innym tonie. Teraz na jej twarzy widniał wyraz troski, jakby martwiła się w tym wszystkim o komfort osoby, która tak ją skrzywdziła.

Ginny wydało się to dziwne.  

- Twoje zdanie co do niego jest miejscami tak różne. Raz określasz go mianem honorowego i zasługującego na wszelkie szczęście, a raz mówisz o tym jak strasznie cię wtedy potraktował, jak potrafiłby gardzić własnym dzieckiem, wykpić cię i porzucić mimo wszystko. Nie rozumiem tego, jaki on był tak naprawdę – Zapytała po chwili namysłu.

- Przez całe dwa lata był kochany, dbał o mnie, troszczył się, nigdy nie powiedział złego słowa. Był czuły delikatny i dobry, jednak tego jednego dnia był zupełnie inny. Tamta twarz zniknęła a on był jakby zmieniony. Miałam wrażenie, że stoję przed zupełnie inna osobą. Był jakby zdeterminowany, zestresowany. Stwierdził, że ma mnie dosyć a to wszystko nie było prawdziwe. Gdy nie chciałam wierzyć, zdenerwował się i… - Głos załamał jej się.

Wzięła kilka uspokajających wdechów i kontynuowała, trochę z innej strony.

- Nawet po tym jak raz ujrzałam tę jego dziwną stronę, nie mogę usunąć sobie z przed oczu jego obrazu jako wspaniałego i dobrego człowieka. Tak myślę o nim przez większość czasu jednak, gdy dopada mnie poczucie niesprawiedliwości i żalu, przypominam sobie jego tamtego dnia, stojącego sztywno i zdeterminowanego, by pozbyć się mnie niezależnie od kosztów.

- Gdy przypominam sobie wszystkie chwile, w których byliśmy szczęśliwi, to mam wrażenie, że teraz wziąłby odpowiedzialność za swoje czyny i zaangażowałby się w opiekę nad naszym maleństwem. Kiedy jednak wrócę myślami do naszego ostatniego spotkania i znów zobaczę jego twarz i wyraz twarzy, wydaje mi się, że byłby zdolny do wyrzeczenia się nas i odejścia.

- Jak myślisz, która strona była jego prawdziwą? Nie możliwe, by osobowość ludzka była aż tak pełna sprzeczności – Zapytała ją Ginny

- Z pewnością. Spędziłam wiele godzin, próbując zrozumieć, która jego strona jest tą prawdziwą. Ja czuję jakby… jakby to wtedy nie był on. Nie chcę by to był on. On taki nie był. Nie mógłby przez całe dwa lata chować  się pod maską… - Nie zdołała nawet dokończyć, wypowiadanego zdania.

Szybko rozpoznała znajomą ścieżkę, po której jej myśli uwielbiały wędrować w kierunku nieuzasadnionej i żenującej nadziei.

- To tylko wymysły mojej naiwnej wyobraźni. Nie miałby po co ze mną zrywać, gdyby naprawdę chciał ze mną być. Gdyby mnie kochał, nie odszedłby. Stało się. Bezsensowne gdybanie nic tu nie zdziała. Jestem naiwna i nawet teraz nie umiem myśleć o nim źle – Było to stwierdzenie ostateczne i ucięło całkowicie dalsze dociekania.

Granger nieco zmęczona długą rozmową, opadła na poduszki i przymknęła oczy. Ginny wstała z krzesła i udała się w kierunku drzwi.

- Pójdę wypytać o twoje wyniki i Hermiono… dziękuję, że powierzyłaś mi swoją tajemnicę. Jest u mnie bezpieczna. Zamknęła za sobą drzwi i odeszła, głośno stukając obcasami po parkiecie pustego korytarza.

Hermiona poczuła, że odpływa w krainę snów, w której jak co noc towarzyszył jej Severus. Tam zawsze był taki jak dawniej. Taki, jakim zapamiętała go z popołudni spędzonych przed kominkiem i wspólnego ważenia eliksirów.

W jej snach nigdy nie był zimny surowy i obojętny. Nigdy nie przypominał Severusa z tamtego nieszczęsnego popołudnia. Nie widniała na nim ani jedna rysa fałszu lub złości.

Czyżby jej podświadomość wiedziała, że to właśnie to jego oblicze jest prawdzie? 

Czyżby znała odpowiedzi na męczące ją pytania?

środa, 20 stycznia 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 6

W chwili, w której uchyliła drzwi do swojego mieszkania, zobaczyła swoją przyjaciółkę. Była jak zwykle pełna energii i gdy tylko ujrzała Hermionę, rzuciła się na nią i przytuliła na powitanie. Gdy weszły do przedpokoju, Ginny zlustrowała całą jej sylwetkę. Kąciki ust lekko podjechały jej do góry, a po chwili jej spostrzegawcze oczy natknęły się na nieco zdezorientowane spojrzenie starszej gryfonki.

- Wyglądasz znacznie lepiej, niż ostatnimi czasy. Doskonale się składa, bo to oznacza, że połowa sukcesu jest już za nami. Teraz ubieraj się szybko w coś cieplejszego i idziemy – Zarządziła entuzjastycznie panna Weasley i podała jej z wieszaka zimowy płaszcz.

- Nie zamierzasz mi powiedzieć gdzie mnie zabierasz, prawda? – Zapytała nieco przytłoczona i nienadążająca za tempem rozgrywania się całej sytuacji, Hermiona.

- To ma być niespodzianka! Jeśli udało ci się wytrzymać w niewiedzy aż do teraz, to na pewno poradzisz z tym sobie jeszcze przez kilkanaście minut – Odpowiedziała, po czym zaczęła ją pospieszać i poganiać.

- Koniec gderania, ubieraj się i wychodzimy. Nie masz się czego obawiać kochana, mogę ci zaręczyć, że spodoba ci się to co dla nas przygotowałam.

Hermiona nie miała ochoty na dalsze odwlekanie wyczekiwanego wyjścia. Mogła zobaczyć po podekscytowaniu Ginny, że ta nie mogła się już doczekać tego, by pokazać jej to co przygotowała. Z każdą chwilą rozpalała się w niej coraz intensywniejsza ciekawość. Rudowłosa była wyraźnie bardzo zadowolona ze swojego pomysłu. Szybko założyła zaoferowany jej płaszcz i owinęła się szalem. Na nogi ubrała ciepłe botki na drobnym obcasie. Wygładziła swoje ubranie i owinęła się szczelnie dodatkowym szalem.

- Jestem gotowa, możemy wychodzić – Powiedziała w końcu, zasuwając ostatni zamek przy lewym bucie.

- Potrzebuję jeszcze kilku rzeczy – Odpowiedziała Ginny i wyciągnęła z rękawa różdżkę.

Hermiona spojrzała na nią z zaciekawieniem, ale nie zdążyła nawet zapytać jej o jakie przedmioty dokładnie jej chodziło. Dziewczyna pewnym ruchem magicznego patyka przywołała do siebie dwa zawiniątka, które od razu znalazły się w jej torbie. Gdy Hermiona posłała jej kolejne pytające spojrzenie, ta tylko odpowiedziała jej krótko.

- Gdybyś wiedziała, co zabrałam to wszystko za szybko by się wydało. Mam nadzieję, że ufasz mi na tyle, by wiedzieć, że nie jest moim zamiarem podwędzenie ci czegoś cennego, nie martw się.

Pociągnęła ją w kierunku drzwi. Po wyjściu i dokładnym zamknięciu mieszkania, oddaliły się szybkim krokiem w kierunku, znajdującej się nieopodal ciemnej uliczki. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, Ginewra chwyciła mocno Granger i aportowała je. Starsza dziewczyna była zdecydowanie nieprzygotowana na taki nagły atak. Wiedziała, że z racji swojej ciąży, powinna za wszelką cenę unikać tego konkretnego środka transportu. Nie mogła jednak winić za nic biednej Ginny, która przecież nie miała najmniejszego pojęcia o jej stanie.

Gdy poczuła w końcu ziemię pod stopami, poczuła jak nogi się uginają się pod nią, czuła że nie uda jej się uniknąć upadku. Wszystko działo się tak nagle, że Weasley nie zorientowała się od razu w tym, co właśnie się stało i nie zdążyła w porę złapać przyjaciółki. Stała nad nią i przyglądała się jej z wyrazem głębokiego szoku na twarzy. Nie spodziewała się takiej reakcji ze strony Hermiony. Pomogła jej wstać i zapytała z troską i zmieszaniem w głosie.

- Hermi, co się stało. Nie rozumiem

- To… Ja… Wydaje mi się, że jestem jeszcze trochę osłabiona po moim wypadku na oddziale. Wiesz, tym ostatnim, w którym rozcięłam sobie głowę o ten nieszczęsny blat. Mogłam doznać trochę większych obrażeń, które jeszcze przez jakiś czas mogą utrudniać mi aportowanie się. Zwłaszcza, gdy byłam na to zupełnie nie przygotowana – Tu spojrzała na Ginny karcącym wzrokiem.

Mimo początkowego zacięcia i chwiejności w głosie, kłamstwo przyszło jej względnie łatwo. Młodsza dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby uwierzyła w takie wytłumaczenie całego incydentu. Zmieszała się i zaczęła przepraszać.

- To było bardzo nieprzemyślane z mojej strony, nie pomyślałam, że możesz tak zareagować. Powinnam ostrzec cię o tym, co zamierzam zrobić. – Speszyła się lekko i dodała po chwili.

- Nic ci nie jest?

- Wydaje mi się, że nic. Zaraz powinnam dojść do siebie.

Dopiero po tej dłuższej chwili Hermiona mogła zanotować to, że wie gdzie znajdowały się w obecnym momencie. Otaczały ich tłumy czarodziejów i czarownic, którzy przemierzali zatłoczoną ulicę, udając się w kierunku swoich domów po całym dniu pracy. W atmosferze pośpiechu i hałasu, drobny incydent panien Granger i Weasley przeszedł prawie niezauważony. Obie były temu niezmiernie rade. Gdyby tylko jakiś wścibski reporter z ramienia Proroka Codziennego uchwycił choć fragment z tego niefortunnego zdarzenia, to niewątpliwie nagłówek kolejnego wydania brzmiałby:

Tragiczny wypadek bohaterki wojennej Hermiony Granger, czy młoda gwiazda jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie!

Słynne panny Granger i Weasley zaatakowane na ulicy Pokątnej, kto przeprowadza zamachy na młode czarownice, czy mamy powody do strachu?

Hermiona rozejrzała się jeszcze raz, lecz nikt nie wzbudził jej podejrzeń.

Odetchnęła z ulgą.

- Szkoda czasu, niech to małe nieporozumienie nie popsuje nam dobrych humorów, wciąż czekam na mogą obiecaną niespodziankę – Ponagliła zafrasowaną przyjaciółkę, chcąc przemienić cały ten wypadek w nic nie znaczący mały incydent. Otrzepała płaszcz z brudu i wstała z ziemi.

- Chodźmy – Zgodziła się ruda.

Skierowały się w głąb ulicy i po kilku minutach dotarły do mniejszej uliczki, w którą skręciły i dotarły do małego zakładu. Szyld nad drzwiami głosił:

Wszystko czego pragnie czarownica – Dom piękności Madame Brown

Otworzyły ciężkie drewniane drzwi i wkroczyły do eleganckiego hallu. Naprzeciwko wejścia znajdowała się recepcja, za której ladą stała niska, acz postawna czarownica.

- Dobry wieczór, mamy rezerwację na nazwisko Weasley – Przywitała się Ginny.

Recepcjonistka odhaczyła coś w swoim notatniku, wstała ze swojego miejsca i odprowadziła je do pomieszczenia, które znajdowało się po środku długiego wąskiego korytarza.

- Oddaje panie w dobre ręce – Pożegnała się z nimi i oddaliła z powrotem do hallu.

Po wejściu do wskazanego pokoju, Hermiona i Ginny zaniemówiły. Jego wnętrze skąpane było w ciepłych barwach, które nadane zostały przez dziesiątki unoszących się nad ziemią świec. W centrum pomieszczenia znajdował się sporej wielkości basen, a nieopodal niego znajdowały się dwa stoły do masażu. Dwie czarownice ubrane w jasne szaty, podały im szlafroki i wskazały przebieralnię.

- To miejsce jest niesamowite Gin – powiedziała zachwycona Hermiona do swojej przyjaciółki, która posłała jej pełny samozadowolenia uśmiech.

- Łap Granger – Powiedziała, po czym rzuciła w jej stronę strój kąpielowy, który wcześniej tego dnia przywołała z komody Hermiony.

Przeszły do osobnych kabin, by zmienić swoje szaty na bikini. Gdy jednak Hermiona spojrzała na siebie w lustrze, zorientowała się, że jej brzuch, odsłonięty przez mocno wycięty strój kąpielowy, jest zdecydowanie zbyt widoczny. Jego delikatna krzywizna wyraźnie odznaczała się na tle reszty jej ciała.

Jednak w końcu była ona czarownicą i z takimi problemami mogła poradzić sobie przy użyciu odrobiny magii. Wyciągnęła z płaszcza swoją różdżkę i naniosła drobne poprawki. Trzetransmutowała dwuczęściowy komplet w jeden, bardziej zakryty strój. Efekt jednak wciąż nie był dla niej zadowalający. Dodała dodatkową falbenę w okolicy brzucha, która sprawnie odwracała uwagę od dodatkowej porcji jej ciała.

Gdy w końcu skończyły przygotowania, wyszły z powrotem na salę i oddały się w sprawne ręce masażystek. Pozycja leżenia na brzuchu nie była dla Hermiony najwygodniejsza, jednak doświadczone dłonie pracownicy zakładu, pozwoliły jej na całkowite rozluźnienie się. Czuła, jakby cały ciężar ostatnich tygodni został zabrany z jej strudzonych barków.

Leżała z otwartymi oczami i wpatrywała się w lewitujące po pokoju świece. Ruchy kobiety co rusz wywoływały u niej odruch opuszczenia powiek z przyjemności, jednak Hermiona starała się za wszelką cenę do tego nie dopuścić. Gdy tylko zamykała oczy, miała przed oczami wyobrażenie tego, że to nie te drobne ręce gładzą skórę jej pleców. Wydawało jej się, że czuje zapach, który mógł należeć tylko do jednej osoby. Jedynym sposobem na to prześladowanie przez ciemności własnego umysłu, było trzymanie oczu szeroko otwartych. Była to jej ostatnią deską ratunku przed całkowitym wchłonięciem się do świata własnych fantazji i nie spełnionych marzeń.

Gdy zabieg dobiegł końca, była temu rada. Instynktu, który pragnął wciągnąć ją do świata jej bujnej wyobraźni, z każdą minutą zabiegu stawał się coraz trudniejszy do odpędzenia. Nie mogła mu się poddać. Nie przy Ginny. Odgoniła wszystkie zwodnicze myśli i powróciła do rzeczywistości, by jak najlepiej wykorzystać chwilę, zaoferowanego jej relaksu.

Po masażu razem z Ginny miały czas, by nacieszyć się ciepłą wodą, która wypełniała, znajdujący się w pomieszczeniu basen. Usadowiły się obok siebie na podwodnych siedzeniach i pozwoliły, by wypływające ze ścian basenu bąbelki powietrza, masowały ich plecy. Podano im na lewitującej tacy dwa kieliszki białego wina. Ginny chętnie się nim poczęstowała, ale Hermiona z wiadomych przyczyn nie mogła przyjąć tego alkoholowego trunku.

Jej przyjaciółka obserwowała ją zdziwionym wzrokiem.

- Od kiedy ty unikasz alkoholu Hermi? – Zapytała, wziąwszy kieliszek starszej dziewczyny dla siebie.

- Ja… To znaczy… Wiesz ten wypadek w Mungu… - Jej głos nie brzmiał tak pewnie jak wcześniej, gdy próbowała sprzedać rudowłosej podobne kłamstwo.

- Hermiono, czy my aby na pewno studiowałyśmy tę samą magomedycynę – Zapytała z powątpiewaniem, po czym dodała.

- Szczerze mówiąc, to miałam nadzieję, że z pomocą odrobiny alkoholu uda mi się wydobyć z ciebie prawdę na temat tego, co tak naprawdę cię trapi. Widzę to bardzo wyraźnie. Rozumiem, że chcesz mieć swoje tajemnice, ale już dawno dostrzegłam, że coś cię męczy i dusisz to w sobie. Chcę, żebyś wiedziała, że jestem tu dla ciebie i chcę ci pomóc. Mam wrażenie, że nie ufasz mi na tyle, by to coś mi wyjaśnić. Nie wiem już co mam zrobić, by przekonać cię o swojej przyjaźni… - Jej głos posmutniał, gdy dochodziła do zakończenia swojego monologu.

Hermionę bardzo dotknęły słowa przyjaciółki. Ginny robiła wszystko co mogła, by tylko pomóc jej i zdjąć z niej ten niewidzialny ciężar, a ona co rusz odtrącała ją i nie potrafiła wyjawić jej prawdy. Bała się, że przyjaciółka zacznie ją oceniać i potępiać z powodu tego, co zrobiła. W głębi serca wiedziała jednak, że Ginewra nie jest taką osobą i nie postąpi tak powierzchownie.

- To naprawdę nie chodzi o to, że nie wierzę w twoją lojalność i przyjaźń. Prawda jest taka, że boję się. Boję się tego, że gdy dowiesz się o całej sytuacji to odrzucisz mnie i zostanę całkowicie sama. W tej sprawie nie jestem w stanie zaufać nawet samej sobie. Wiem, że swoim postępowaniem ranię cię, ale nie potrafię załatwić tego inaczej – Z każdym kolejnym słowem głos Hermiony coraz bardziej się zacinał, aż w końcu przerodził się w cichy szloch.

- Przepraszam cię Ginny, zawsze byłaś dla mnie oparciem. Nigdy się na tobie nie zawiodłam, ale tak bardzo się boję – Wyszeptała.

Rudowłosa przybliżyła się do niej i objęła ją. Starała się uspokoić płaczącą przyjaciółkę. Nie tak wyobrażała sobie ich pierwsze od dawna babskie wyjście.

Granger nie mogła powstrzymać łez, które teraz były skumulowaniem wszystkich żalów, jakie miała do ludzi i świata. Spazmy płaczu trzęsły całym jej ciałem, jednak w pewnym momencie zupełnie przestała je odczuwać. Jej oczy pełne łez nagle szeroko się otwarty, a ona poczuła bardzo silny ból w podbrzuszu. Był podobny do tego, który dopadł ją rano po wypadku w Świętym Mungu. Tym jednak razem jego siła znacznie przewyższyła to, co odczuwała wtedy. Ból był dla niej takim zaskoczeniem, że przez moment zapomniała o tym, że musi oddychać. Jej płacz ustał, a ona siedziała nieruchomo, cała spięta i trzymała się za brzuch.

Stopniowo ból zaczął maleć, a ona usłyszała jak przez mgłę przerażony głos przyjaciółki.

- Hermiono, co się dzieje, powiedz coś błagam – Mówiła, lekko potrząsając jej ramionami.

Ich wzrok się spotkał, a otumaniona starsza dziewczyna mogła dostrzec strach i wielkie zaniepokojenie w oczach drugiej.

- Powiedz mi co się stało – Głos Ginny wydał jej się bardziej stanowczy, jednak wciąż przepełniały go uczucia troski o przyjaciółkę.

- Nie wiem co to było – Odpowiedziała cicho. Cały ten incydent bardzo ją zaniepokoił. Bała się, że mogło to być poronienie, ale ewidentnie nie czuła, by żadna krew opuszczała jej ciało.

- Idziemy do Munga – Powiedziała Ginewra i pomogła Hermionie opuścić basen.

- Ubierz się. Ja szybko się uwinę i poproszę o pozwolenie na użycie najbliższego kominka – Zadecydowała i weszła do przebieralni.

Gdy Hermiona stanęła przed lustrem, dostrzegła strach w swoich oczach. Bała się, że coś mogło stać się dziecku. Była tak sparaliżowana z obawy, że ledwo dała radę przebrać się w normalne szaty. Ból dawno minął, jednak zaniepokojenie pozostało i nie mogła wyzbyć się złych przeczuć.

Taki atak nie był pierwszym, którego doświadczyła. Nie dalej niż kilka dni temu sparaliżował ją w podobny sposób. Jednak teraz, mimo podobnego czasu trwania, był znacznie mocniejszy. 

Gdy dokończyła ubieranie się, wyszła z kabiny i dała się Ginny prowadzić w kierunku kominka, który miał ją zabrać po odpowiedzi na wszystkie jej pytania i obawy.

czwartek, 14 stycznia 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 5

Po wkroczeniu do gabinetu, szybko rozejrzała się po jego wnętrzu. Pomieszczenie było dość przestronne, a ściany pokryte były jasnoszarą farbą. Wisiały na nich liczne plakaty z ruszającymi się fotografiami szczęśliwych kobiet w ciąży. Jeden z nich szczególnie przykuł uwagę Hermiony. Przedstawione zostały na nim zdjęcia czarownicy, które miesiąc po miesiącu ukazywały powiększanie się jej ciążowego brzuszka. Nie potrafiła sobie jeszcze wyobrazić tego, że najprawdopodobniej za jakiś czas będzie wyglądać bardzo podobnie.

Skierowała się do biurka uzdrowicielki i usiadła na przygotowanym dla pacjentów krześle. Przywitała się z siedzącą naprzeciwko niej doktor Elizabeth Frances. Ta od razu rozpoznała ją i uśmiechnęła się w jej kierunku. Mimo, że kobiety nigdy nie miały okazji na zamienienie choćby jednego zdania, to dobra opinia Hermiony, jako bohaterki wojennej i podziwianej młodej lekarki, zjednywała jej co rusz sympatię praktycznie nieznajomych ludzi.

Po krótkiej rozmowie o zaobserwowanych objawach i symptomach, przeniosły się w róg pokoju, by przeprowadzić badanie USG. W świecie magii było ono znacznie dokładniejsze niż u mugoli i pozwalało na zobaczenie o wiele bardziej wyraźnego obrazu dziecka w łonie matki.

Gdy lekarka poprosiła ją o położenie się na łóżku, dziewczyna poczuła, jak formuje jej się gula w przełyku. Ze zdenerwowania ręce zaczęły jej się pocić i trząść. Usiadła i powoli opuściła się do pozycji leżącej. Uzdrowicielka podwinęła jej szatę i nałożyła na jej brzuch zimny lepki płyn. Hermiona odetchnęła głęboko i starała się ze wszystkich sił rozluźnić swoje ciało. Zamknęła oczy i po chwili poczuła, że jakiś metalowy obiekt dotyka jej skóry. Nie było to jednak nieprzyjemne uczucie. Uzdrowicielka wprawną ręką zataczała kręgi na jej brzuchu. W pewnym momencie zatrzymała się i odezwała.

- Niech pani spojrzy, panno Granger

Hermiona niepewnie uchyliła powiekę i dostrzegła, że na monitorze, znajdującym się obok łóżka, widoczny był obraz małej fasolki.

Wpatrywała się w ekran ze wstrzymanym tchem.

To musi być ono! To moje dziecko!

Doktor Frances przesunęła głowicę lekko w prawo, a obraz wyostrzył się. Hermiona mogła zaobserwować delikatne ruchy dziecka. Na ten widok łzy napłynęły jej do oczu. Jej serce powiększyło się i zalała je matczyna miłość dla tej małej istotki, która była tak mała i bezbronna.

Ludzie twierdzą, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, lecz jak inaczej opisać to, co czuje matka, gdy pierwszy raz spojrzy na swoje maleństwo? - pomyślała

W końcu odwróciła się w kierunku lekarki i spojrzała na nią wielkimi oczami. W ich kącikach czaiły się łzy wzruszenia. Kobieta uśmiechnęła się do niej i podała Hermionie chusteczkę do otarcia ich.

- Moje gratulacje panno Granger, wygląda na to, że maleństwo prawidłowo się rozwija – powiedziała, po czym wskazała ręką z powrotem na ekran.

- Tutaj widać główkę, dziecko jest jeszcze bardzo małe, ma wielkość najmniejszego palca u dłoni. Nie jestem jeszcze w stanie określić jego płci, ale wszystko wygląda całkowicie normalnie. Zaraz wydrukuję zdjęcie z USG, żeby mogła je pani pokazać najbliższym – powiedziała, po czym z maszyny wyciągnęła 3 ruszające się czarno-białe fotografie.

Hermiona wzięła je i owinęła w chusteczkę, po czym delikatnie schowała je do kieszeni uważając, by ich nie uszkodzić.

- Na tym etapie najlepiej będzie jeśli zgłosi się pani do mnie za miesiąc. Wciąż będzie to zbyt wcześnie, by dojrzeć jakiej płci jest dziecko, ale warto na bieżąco sprawdzać, czy nie dzieje się nic niepokojącego.

Hermiona podziękowała uzdrowicielce i pożegnała się, po czym opuściła gabinet i skierowała się w stronę wyjścia ze szpitala. Ostatnie kilkadziesiąt minut bardzo ją poruszyło. Gdy tylko zobaczyła swoje dziecko, poczuła, że jest jej lżej na sercu. Wiedziała, że momentalnie zmienił się sposób, w jaki podchodziła do całej sytuacji. Zdała sobie sprawę z tego, że od teraz nie jest już odpowiedzialna tylko za siebie. Pod jej sercem rosła mała kruszynka, która od pierwszych chwil życia będzie rozjaśniać każdy jej dzień.

Postanowiła, że bez względu na wszystko, da jej tak szczęśliwe życie, jak to tylko możliwe. Zdecydowała, że dokona tego niezależnie od tego, czy będzie miała w tym wsparcie Severusa, czy też nie. Jeśli on nie chce mieć z nią nic do czynienia, to ona postara się odegrać w życiu swojego maleństwa rolę obydwojga rodziców. Nie pozwoli, by czegokolwiek mu zabrakło.

Szybkim krokiem przemierzyła drogę do kominków w hallu głównym i za pomocą sieci fiu udała się do swojego mieszkania. Do umówionego spotkania z przyjaciółką zostały jej dokładnie dwie godziny. Postanowiła wziąć ciepłą i odprężającą kąpiel. Nalała do wanny wody i zanurzyła się w niej. Jej kasztanowe gęste włosy falowały pod powierzchnią wody. Krople ześlizgiwały się po powierzchni jej twarzy i delikatnie drażniły wrażliwą skórę na jej szyi. Nałożyła na dłoń swój ulubiony cytrusowy szampon i dokładnie rozprowadziła go po całej powierzchni włosów.

Pierwszy raz od kilku tygodni postanowiła zrobić coś tylko dla siebie. Bardzo dawno nie poświęciła czasu na własne przyjemności. Natłok problemów nie pozostawiał jej nawet chwili na odprężenie się, zadbanie o wygląd i zrobienie czegoś, by poczuć się dobrze i zrelaksować. Cały pozostały jej przed spotkaniem z przyjaciółką czas planowała poświęcić na jak najlepsze przygotowanie się do pierwszej od dawna wizyty na ulicach centrum magicznego świata. Niewątpliwie będzie się tam kręcić masa reporterów łasych na nowe plotki i zdjęcia związane z jej osobą.

Po zakończeniu kąpieli i wyjściu z wanny, Hermiona rozczesała włosy i pozwoliła im na naturalne wyschnięcie. Mimo tego, że istniały zaklęcia, które mogłyby wysuszyć jej włosy w ułamku sekundy, to za sprawa mugolskiego wychowania nie mogła odmówić sobie przyjemności, jaką sprawiało jej uczucie mokrych  kosmków włosów, które delikatnie chłodziły skórę jej pleców. Wytarła całe ciało puchatym ręcznikiem i założyła na siebie swoją ulubioną bordową szatę.

Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i uznała, że prezentuje się zaskakująco dobrze. Podobało jej się, że ubranie opina jej ciało we wszystkich właściwych miejscach, lecz nie sprawia, że delikatne zaokrąglenie jej brzucha jest widoczne.

Na twarz nałożyła nawilżający krem, a później zrobiła sobie delikatny makijaż. Zakryła zaczerwienienie pod oczami i wszystkie ślady tego, że ostatnio nie sypiała dobrze. Po zakończeniu uznała, że podoba jej się to, co widzi w lustrze, więc zajęła się włosami, które zdążyły już lekko podeschnąć. Sięgnęła po dawno nie używaną maskę do włosów, która z racji tego, że Hermiona ostatnimi czasy nie zwracała większej uwagi na swój wygląd, leżała z tyłu szafki. Nałożyła drobną ilość produktu na palce i przyłożyła je do skóry głowy.

Gdy tylko poczuła przyjemnie chłodny olejek na skórze głowy, dłonie zaczęły jej się trząść. Słoiczek, który trzymała w ręce upadł na podłogę, w akompaniamencie dźwięku tłuczonego szkła. Do oczu znów napłynęły niepożądane łzy, a Hermiona poczuła, że odpływa w kierunku wspomnienia z przed kilku miesięcy.

Był dzień jej dwudziestych urodzin. Siedziała zawinięta w koc przed kominkiem. W jego wnętrzu wesoło trzaskały płomienie. Zalewały pokój swoją ciepłą barwą. Na jej kolanach spoczywała gruba książka, która bez reszty ją pochłonęła. Hermiona była tak skupiona na lekturze, że nie usłyszała, jak z cichym pyknięciem pojawił się w jej mieszkaniu pewien mężczyzna. Po wejściu do pokoju zatrzymał swój wzrok na jej postaci i delikatnie się uśmiechnął. Podszedł najciszej jak umiał do fotela, w którym siedziała i położył jej dłoń na ramieniu

Kobieta przestraszyła się, gdyż nie spodziewała się niczyjej obecności w swoim domu, jednak gdy obróciła głowę i dostrzegła kim jest ów tajemnicza postać, zerwała się na równe nogi i rzuciła się w jej ramiona

Severus zamknął ją w swoim uścisku i wyszeptał w jej włosy.

- Witaj najdroższa, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin

Hermiona pocałowała go i uśmiechnęła się czule w jego stronę.

- Nie spodziewałam się, że uda ci się dzisiaj wrócić z Hogwartu. Wiem, że jest dopiero początek roku szkolnego i masz wiele obowiązków. Tak się cieszę Severusie – powiedziała i wzięła go za rękę

Zauważyła że trzymał w niej średniej wielkości zawiniątko. Popatrzyła na niego pytającym wzrokiem.

- Choć mam coś dla ciebie – odpadł i pociągnął ją w stronę lustra w jej sypialni.

Usadził ją na krześle i zdjął spinkę, która trzymała jej włosy w wysokim koku. Stanął za nią i delikatnym ruchem przejechał po całej długości jej włosów. Kasztanowe kosmyki opadły na jej ramiona, a ona dostrzegła jak Severus odwinął z papieru mały słoiczek i odkręcił go. Nabrał na czubki palców trochę znajdującej się w nim chłodnej kremowej maski i nałożył delikatnie na jej loki. Momentalnie poczuła przyjemną ulgę i zamknęła oczy, by wyostrzyć pozostałe zmysły, które rozkoszowały się uczuciem jego palców, przesuwających się pomiędzy jej włosami.

- Otwórz oczy Hermiono – usłyszała jego miękki głos zaraz obok swojego ucha.

Zrobiła to o co ją poprosił i spojrzała w swoje odbicie. Gdy dostrzegła swoje włosy zaniemówiła. Nie było na nich ani śladu napuszenia i zniszczenia. Wcześniej matowe i chaotyczne, stały się nieskazitelnie miękkimi i lśniącymi lokami. Wyglądały świeżo i zdrowo.

- Co sądzisz? – zapytał ją Severus

- Wyglądają pięknie, jak udało ci się to zrobić? – zapytała go wciąż nie odrywając wzroku od swojej fryzury

- To moja autorska mieszanka, widziałem jak męczyłaś się z ujarzmianiem ich i postanowiłem zobaczyć co da się zrobić – odparł

Hermiona była pod wielkim wrażeniem. Odwróciła się do niego i przytuliła się do jego torsu.

- Dziękuje, po raz kolejny dokonałeś dla mnie czegoś niemożliwego

Trwali tak w uścisku przez dłuższą chwilę. Granger rozkoszowała się uczuciem bycia trzymaną w ramionach przez miłość swojego życia, a on przygotowywał się do zadania swojej ukochanej pewnego ważnego pytania. W końcu kobieta spojrzała na niego pytającym wzrokiem widząc, że ten zastanawia się nad czymś.

- Hermiono, od kiedy kilka tygodni temu rozpoczął się rok szkolny, bardzo mi ciebie brakuje. Niestety nie mogę teleportować się do ciebie tak często, jakbym chciał. Chodzi mi o to, że w Hogwarcie tak jak tutaj są kominki, podpięte do sieci fiu. Mogłabyś równie dobrze zamiast mieszkać tutaj sama, przenieść się do moich komnat w… - jego wypowiedź została przerwana przez pocałunek

- Naprawdę mogłabym z tobą zamieszkać? – zapytała z niedowierzaniem, była taka szczęśliwa

On tylko pokiwał niepewnie głową, lecz nie spuścił z niej swojego intensywnego wzroku.

- Byłoby cudownie – powiedziała z uśmiechem na twarzy

Severus przyciągnął ją mocniej do siebie i razem przeteleportowali się pod bramę Hogwartu.

Gdy teraz wpatrywała się w swoje odbicie, miała przed oczami widok, jaki tamtego dnia odbijał się w lustrze. W tym momencie jej włosy wyglądały równie pięknie jak wtedy, ale czegoś ewidentnie brakowało w tym obrazie. Prawdę mówiąc dziś w ogóle nie dbała o to jak się one prezentowały. Od kilku tygodni nie miała się już dla kogo się stroić. To tylko dla niego chciała wyglądać pięknie, jemu chciała się podobać.

Westchnęła i schyliła się po słoiczek, leżący na podłodze. Jego ścianki były potłuczone, ale jednym sprawnym ruchem różdżki przywróciła je do wcześniejszego stanu. Zakręciła nakrętkę i odłożyła go z powrotem do szafki.

Jeszcze raz zwróciła się w kierunku swojego odbicia i otarła łzy, których nie dała rady powstrzymać. Czuła że za chwilę po raz kolejny zacznie rozpaczanie nad utratą dawnego życia i doszukiwanie się dowodów tego, że wszystko jest tu jednym wielkim nieporozumieniem. Nie chciała po raz kolejny w to brnąć. To niewątpliwie w niczym by nie pomogło, a ona miała już zdecydowanie dosyć.

Lada moment miała się tu zjawić Ginny, a ona obecnie wyglądała jak rozhisteryzowana wariatka. Szybko poprawiła rozmazany makijaż i usunęła wszystkie ślady swojej chwilowej słabości. Spojrzała na zegarek. Było za pięć piętnasta, a do jej uszu dobiegł dźwięk pukania do drzwi.

- To musi być Ginny – pomyślała i udała się do hallu, by otworzyć przyjaciółce.


czwartek, 7 stycznia 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 4

Nazajutrz Hermiona miała dzień wolny od pracy. Po przebudzeniu, spojrzała na zegar. Szybko wstała i wykonała w pośpiechu całą swoją poranną rutynę. Po dwudziestu minutach siedziała już naprzeciwko kominka i wpatrywała się w roztańczone płomienie. Miała jeszcze półtora godziny do wizyty u uzdrowicielki ginekologicznej. Miała otrzymać od niej ostateczne potwierdzenie lub odrzucenie diagnozy o ciąży.

Prześladowało ją powracające poczucie tego, że wszystko dzieje się zbyt szybko. Nie była w stanie podjąć decyzji, dotyczących swojego dalszego postępowania, jeśli jej ciąża okaże się faktem. Wiele aspektów tej sytuacji pozostawało nierozstrzygniętych. Nie była nadal pewna czy zdecyduje się na urodzenie dziecka. Skłaniała się bardziej w kierunku podjęcia tej odpowiedzialności, jednak nie było to jeszcze jej ostateczne stanowisko. Nie wiedziała również jak postąpić w stosunku do Severusa, czy powiedzieć mu o dziecku i dać mu wybór, czy też założyć z góry, iż nie będzie chciał mieć z nimi nic wspólnego i zataić tę wiadomość. W jej głowie rodziło się wiele pytań

Może jednak powinnam usunąć ciążę? Co jeśli będę straszną matką i nie poradzę sobie?

Jak mam sprostać temu wszystkiemu? Nie mam nikogo kto mógłby mi w tym pomóc. Mama nie żyje, pani Weasley?... Nie, ona nie spocznie dopóki nie dowie się kto jest ojcem, lepiej nie ryzykować...

Co z Severusem? Jak mam mu powiedzieć o dziecku, czy w ogóle powinnam? On nie chce mieć ze mną nic wspólnego, czy zaakceptowałby moje dziecko? Po tym wszystkim co zrobił, czy w ogóle potrafiłabym na niego spojrzeć?

Nie znała odpowiedzi na żadne z tych pytań, ale podświadomie czuła, że nie potrafiłaby pozbyć się dziecka. Oczywiście, była przerażona, zupełnie nie gotowa na taką zmianę w życiu, jednak przecież zawsze chciała zostać matką.

Przez ostatnie dwa lata, gdy myślała o sobie w tej roli, miała przed oczami obraz siebie z wysokim czarnowłosym mężczyzną, jej mężem, u boku. Mieszkaliby w małym domku z ogrodem, gdzieś daleko od zgiełku i hałasu. W ogródku bawiłaby się gromadka dzieci z czarnymi kręconymi włoskami…

Gdy patrzyła na sytuację, w której obecnie się znajdowała, nic nie zgadzało się z jej wcześniejszymi wyobrażeniami. Teraz u jej boku nie stał nikt. Będzie mieszkała sama z dzieckiem w małym mieszkanku w centrum Londynu. Czy jeśli tak ma to wyglądać, to da radę zapewnić dziecku szczęśliwe dzieciństwo?

Była zła i smutna. Przez tyle czasu żyła jak w bańce, perfekcyjnej kuli, która była tylko iluzją. Dopiero po dwóch latach wyszło na jaw, że jej marzenia nie mają żadnego odzwierciedlenia w jego planach i pragnieniach na przyszłość.

Żałowała, że nie dowiedziała się o jego obojętności wcześniej. Gdyby tylko wiedziała, że jej uczucia nie otrzymają nigdy odwzajemnienia, mogłaby odejść bez złamanego serca i żyć dalej.

Gdy poczuła wilgoć pod powiekami, wstała gwałtownie. Nie mogła dopuścić do tego, by znowu się rozkleić. Chwyciła leżącą na podłodze torebkę, schowała różdżkę do rękawa i nabrała ręką garść proszku Fiuu.

- Szpital Świętego Munga – Powiedziała i zniknęła w blasku zielonych płomieni.

Wyszła z kominka po drugiej stronie i otrzepała swoją szatę z popiołu. Jako że dzisiaj miała dzień wolny od dyżuru, nie musiała ubierać się w strój magomedyczny. Miała cichą nadzieję, że to pozwoli jej wtopić się w tło i uniknąć kłopotliwych pytań Ginny i doktor Merhover. Od kominków w holu głównym do bloku ginekologiczno – położniczego dzieliły ją niestety aż trzy korytarze.

Tym razem szczęście nie uśmiechnęło się do niej. Od razu po wyjściu z windy na drugim piętrze, dostrzegła burzę rudych włosów. Przyjaciółka od razu ją dostrzegła. Podbiegła i objęła na powitanie. Szeroki uśmiech rozjaśniał jej twarz. Granger spojrzała na nią pytająco.

- Wiesz co wymyśliłam Hermi? Ha! Wszystko ci zaraz wyjaśnię

Patrząc na podekscytowanie wymalowane na twarzy przyjaciółki Hermiona wiedziała, że prędko się od niej nie uwolni. Do umówionej wizyty miała jeszcze pół godziny, więc mogła pozwolić sobie na krótką pogawędkę.

No cóż im szybciej przekaże mi tę niewątpliwie ekscytującą wiadomość, tym prędziej będę mogła wrócić do użalania się nad swoimi problemami. – Pomyślała z nutką humoru, po czym spojrzała na .

I pomyśleć, że to o mnie piszą jako o symbolu szczęścia i idealnego życia. Czy nie widzą tego rudego kłębu radości i pozytywnej energii, jakim jest i zawsze była Ginny?

Podczas, gdy Hermiona skupiała się na pięciu się po szczeblach nauki i poszukiwania innowacyjnych rozwiązań leczenia czarodziejów i czarownic, panna Weasley podbijała po kolei każdy oddział w Świętym Mungu. Od magopediatrii po blok chirurgii magicznej jej imię i nazwisko rozbrzmiewało w samych superlatywach. Była młoda, piękna, pogodna i zawsze pozytywnie nastawiona. Zawróciła w głowie niejednemu uzdrowicielowi. Co prawda Granger nie widziała ani razu, by z którymś z nich się umawiała, ale z drugiej strony kto ją tam wie. Gdyby chciała mogłaby przecież trzymać wszystkie swoje romanse poza zasięgiem jej wzroku.

To nie tak, że Hermiona jej nie ufała. Wiedziała po prostu jak to jest, gdy nawet swojej najbliższej przyjaciółce nie możesz wyjawić prawdy o swoim związku. Miała wrażenie, że życie jest tak skomplikowane i nieprzewidywalne, że już nic w nim nie można brać za pewnik.

Wyrwała się ze swojego chwilowego zamyślenia i wsłuchała w wypowiedź Ginny

- Plan jest taki, dziś po pracy o piętnastej przychodzę po ciebie i idziemy zrobić z tobą porządek. Wyglądasz jak przemęczone straszydło, a ja chcę ujrzeć z powrotem moją pełną życia i wypoczętą Hermionę. Kolejna sprawa jest taka, że nie masz tu nic do gadania. Zorganizowałam wszystko i jedyne co musisz zrobić, to zjawić się i zrelaksować – Wyjaśniła po krótce.

Mimo że Granger nie miała w obecnej chwili ochoty na nic poza powrotem do domu i zaszyciem się pod kocem z jakąś książką, postanowiła zobaczyć, co przygotowała dla niej na dzisiejszy wieczór Ginny. Pomimo tego, że ostatnio miała ochotę przekląć jej radosne usposobienie, to zrobiło jej się trochę cieplej na sercu widząc, że jest jednak ktoś, kto nawet w najgorszych chwilach martwi się o nią i chcę jej pomóc. Nagle pomysł przyjaciółki wydał się jej nie tak straszny jak chwilę wcześniej. Myśl o zasmakowaniu odrobiny utraconej normalności wydała jej się nader kusząca.

Uśmiechnęła się lekko.

- Dobrze Gin będę gotowa o piętnastej i… dziękuję… naprawdę dziękuję że tu dla mnie jesteś i… - Jej głos zaczął się zacinać, gdy poczuła falę zalewającego ją smutku.

Czyżby to byłe te słynne hormony ciążowe? – Pomyślała i otarła rękawem szaty łezkę.

- Boże Ginny przepraszam – Powiedziała widząc skonsternowane spojrzenie drugiej kobiety.

- Wow, nie wiem co jest grane ale w przeciągu minuty miałaś chyba trzy różne nastroje – Zaśmiała się z lekkim niedowierzaniem.

Hermiona spojrzała na zegarek i zorientowała się, że jeśli się nie pospieszy, to może spóźnić się na wizytę. Gdy ruda zauważyła jej zdenerwowanie, uściskała ją  tylko i powiedziała, żeby leciała tam gdzie musi. Dodała jeszcze przypomnienie, by nie zapomniała o ich wieczornym spotkaniu, po czym posłała jej ostatni szeroki uśmiech.

Granger pożegnała się z nią szybko i ruszyła we wcześniej obranym przez siebie kierunku. Przemierzyła pozostałe dwa korytarze i dotarła do celu. Usiadła na jednym z krzeseł w poczekalni. Oprócz niej w pomieszczeniu znajdowały się jeszcze tylko dwie czarownice. Jedna z nich miała wyraźnie zaokrąglony brzuch, a druga, na pierwszy rzut oka matka tamtej pierwszej, krzątała się koło niej, czym doprowadzała ją do szału.

- Uspokój się mamo, błagam cię. Tak, jestem w ciąży ale nie jestem kaleką. Dam radę wszystko zrobić sama, usiądź tu i przestań mnie rozpraszać – Zganiła ją przyciszonym głosem.

Jakie to smutne, że doceniamy tych, których mamy blisko nas dopiero wtedy, gdy odejdą i zostaniemy sami. – pomyślała i odwróciła wzrok od kobiet. Spojrzała w kierunku okna.

Poczuła że jest w stanie nawet zbyt dobrze utożsamić siebie z przed roku z młodą kobietą, siedzącą kilka siedzeń dalej. Miała wtedy wszystko, kochających rodziców, oddanych przyjaciół i ukochanego czarodzieja, z którym planowała spędzić resztę życia. Wtedy nie doceniała tego wszystkiego. Owszem była wdzięczna za to co ma, ale jej zdaniem nie dbała o to wystarczająco dobrze. Miała przeświadczenie, że jest tyle rzeczy, których nie zdążyła powiedzieć swojej matce. Miała przed oczami tyle gestów swojego ojca, za które nie zdążyła mu podziękować. Wtedy myślała, że taka jest kolej rzeczy, że podczas wojny wycierpiała już swoje i teraz mogła w końcu zaznać w życiu szczęścia.

Tymczasem po pół roku sielanki i beztroski, jej rodzice zostali zamordowani, przyjaciele przerzedzili się, a mężczyzna, którego kochała wyrzekł się jej. Gdzie była teraz? Samotna kobieta, która oczekuje przed gabinetem magi-ginekologicznym na badanie, które przypieczętuje wyrok na resztę jej życia. 

Czekanie przedłużało jej się w nieskończoność. Minuty wydawały się przeciągać w  kwadranse, a chwilami miała wrażenie, że jeden moment jest niczym cała godzina. Wbrew pozorom nie przyjęła jednak tego spowolnienia z podenerwowaniem. Krzesło, na którym siedziała, było dosyć wygodne, w pokoju, poza cichą rozmową dwóch kobiet, panowała cisza. Hermiona poczuła, że w końcu miała czas, by zastanowić się nad swoimi dalszymi krokami

Wynik badania jest już chyba przesądzony. Czuje to w sobie, oprócz tego wszystkie symptomy wyraźnie wskazują na ciążę. Są tak wyraziste, że nie jestem w stanie pojąć, jak mogłam je wcześniej przeoczyć. Faktem jest, że ostatnio zaniedbałam się. Przestałam jeść i wysypiać się, jednak jeśli potwierdzą się wyniki zaklęcia sondującego, to musze się za siebie poważnie wziąć. Nie mogę swoich problemów przelewać na dziecko, Mój stres może źle wpłynąć na jego rozwój. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przez moje zamartwianie się mogło mu się cokolwiek stać.

Spojrzała w dół, a jej wzrok zatrzymał się na lekkim zaokrągleniu jej brzucha. Jej myśli pognały w kierunku przyszłości. Zastanawiała się nad tym, co teraz na nią czeka, jakie zmiany zajdą w jej życiu i jak da radę stawić im czoła.

Położyła rękę ostrożnie na swoim brzuchu. Zdała sobie sprawę z tego, że ma pod palcami jedyne potwierdzenie tego, że coś kiedyś łączyło ją z Severusem Snapem. Mimo tego, że on twierdził, iż nigdy jej nie kochał i nic dla niego nie znaczyła, to właśnie tutaj, pod własnym sercem nosiła żywy dowód tego, że jego słowa nie mogły być prawdą.

Nie chciała, by były one prawdą. Wciąż mimo czasu, jaki upłynął od ich rozstania, nie mogła poukładać sobie tego wszystkiego w głowie. Jego ostateczne wyznanie zupełnie nie pasowało do tego, jak zachowywał się przez cały okres trwania ich związku. Zarówno wtedy jak i po trzech tygodniach wydawało jej się, że jego decyzja, o wyrzuceniu jej ze swojego życia, wzięła się znikąd i nie pasowała do tego, jak dobrze było im ze sobą. Dziwił ją sam fakt, że nie była ona poprzedzona żadną kłótnią, ani nawet nieporozumieniem. Jednego dnia było jak w bajce, a następnego wszystko zamieniło się w istny koszmar. Nic nie zapowiadało tego co miał wtedy powiedzieć. Przecież jeszcze w dniu poprzedzającym całą tragedię, wszystko było w najlepszym porządku. Coś ewidentnie nie pasowało jej w całej tej układance.

Takie gdybanie jest bezcelowe, tego co się wtedy stało nie da się już w żaden sposób cofnąć. Prawda jest taka, że po prostu mu się znudziłam i zostawił mnie, bo tego chciał. Nie ma tu nic do rozumienia. Miał pełne prawo do rezygnacji z nas i nie mogę go za to winić. Muszę w końcu zamknąć za sobą ten rozdział i skupić się na tym co najlepsze dla mnie i mojego dziecka. – Mimo że te myśli  kotłowały się w jej głowie, to sama nie mogła uwierzyć w to, że będzie mogła kiedykolwiek zapomnieć o swoim ukochanym i tym, co razem tworzyli.

Była świadoma, że właśnie za moment, po otrzymaniu ostatecznego wyniku testu ciążowego, zacznie się w jej życiu zupełnie nowy etap. Nie była jednak w stanie zamknąć za sobą drzwi tego rozdziału, z którego zakończeniem powinna się już pogodzić. Wiedziała, że zawsze będzie je pamiętać i wspominać jako najlepszy okres swojego życia, ale teraz musiała skorygować nieco swoje priorytety. Od tego momentu już nigdy nie będzie sama. Odtąd zawsze będzie towarzyszyć jej mała osóbka, której dobro zawsze będzie stało na pierwszym miejscu.

Jej rozmyślania zostały przerwane przez dźwięk jej imienia, które zostało wyczytane przez uzdrowicielkę. Podniosła się z krzesła i skierowała swoje kroki do gabinetu. Po przekroczeniu progu tych właśnie drzwi, zaczynało się jej nowe życie. Uniosła głowę i wkroczyła w nie z nowo zdobytą determinacją.