Nazajutrz Hermiona miała dzień wolny od pracy. Po
przebudzeniu, spojrzała na zegar. Szybko wstała i wykonała w pośpiechu całą
swoją poranną rutynę. Po dwudziestu minutach siedziała już naprzeciwko kominka
i wpatrywała się w roztańczone płomienie. Miała jeszcze półtora godziny do
wizyty u uzdrowicielki ginekologicznej. Miała otrzymać od niej ostateczne
potwierdzenie lub odrzucenie diagnozy o ciąży.
Prześladowało ją powracające poczucie tego, że
wszystko dzieje się zbyt szybko. Nie była w stanie podjąć decyzji, dotyczących
swojego dalszego postępowania, jeśli jej ciąża okaże się faktem. Wiele aspektów
tej sytuacji pozostawało nierozstrzygniętych. Nie była nadal pewna czy
zdecyduje się na urodzenie dziecka. Skłaniała się bardziej w kierunku podjęcia
tej odpowiedzialności, jednak nie było to jeszcze jej ostateczne stanowisko.
Nie wiedziała również jak postąpić w stosunku do Severusa, czy powiedzieć mu o
dziecku i dać mu wybór, czy też założyć z góry, iż nie będzie chciał mieć z
nimi nic wspólnego i zataić tę wiadomość. W jej głowie rodziło się wiele pytań
Może jednak powinnam usunąć ciążę? Co jeśli będę
straszną matką i nie poradzę sobie?
Jak mam sprostać temu wszystkiemu? Nie mam nikogo
kto mógłby mi w tym pomóc. Mama nie żyje, pani Weasley?... Nie, ona nie spocznie
dopóki nie dowie się kto jest ojcem, lepiej nie ryzykować...
Co z Severusem? Jak mam mu powiedzieć o dziecku,
czy w ogóle powinnam? On nie chce mieć ze mną nic wspólnego, czy zaakceptowałby
moje dziecko? Po tym wszystkim co zrobił, czy w ogóle potrafiłabym na niego
spojrzeć?
Nie znała odpowiedzi na żadne z tych pytań, ale
podświadomie czuła, że nie potrafiłaby pozbyć się dziecka. Oczywiście, była
przerażona, zupełnie nie gotowa na taką zmianę w życiu, jednak przecież zawsze
chciała zostać matką.
Przez ostatnie dwa lata, gdy myślała o sobie w tej
roli, miała przed oczami obraz siebie z wysokim czarnowłosym mężczyzną, jej
mężem, u boku. Mieszkaliby w małym domku z ogrodem, gdzieś daleko od zgiełku i
hałasu. W ogródku bawiłaby się gromadka dzieci z czarnymi kręconymi włoskami…
Gdy patrzyła na sytuację, w której obecnie się
znajdowała, nic nie zgadzało się z jej wcześniejszymi wyobrażeniami. Teraz u
jej boku nie stał nikt. Będzie mieszkała sama z dzieckiem w małym mieszkanku w
centrum Londynu. Czy jeśli tak ma to wyglądać, to da radę zapewnić dziecku
szczęśliwe dzieciństwo?
Była zła i smutna. Przez tyle czasu żyła jak w
bańce, perfekcyjnej kuli, która była tylko iluzją. Dopiero po dwóch latach
wyszło na jaw, że jej marzenia nie mają żadnego odzwierciedlenia w jego planach
i pragnieniach na przyszłość.
Żałowała, że nie dowiedziała się o jego obojętności
wcześniej. Gdyby tylko wiedziała, że jej uczucia nie otrzymają nigdy
odwzajemnienia, mogłaby odejść bez złamanego serca i żyć dalej.
Gdy poczuła wilgoć pod powiekami, wstała
gwałtownie. Nie mogła dopuścić do tego, by znowu się rozkleić. Chwyciła leżącą
na podłodze torebkę, schowała różdżkę do rękawa i nabrała ręką garść proszku
Fiuu.
- Szpital Świętego Munga – Powiedziała i zniknęła w
blasku zielonych płomieni.
Wyszła
z kominka po drugiej stronie i otrzepała swoją szatę z popiołu. Jako że dzisiaj
miała dzień wolny od dyżuru, nie musiała ubierać się w strój magomedyczny. Miała
cichą nadzieję, że to pozwoli jej wtopić się w tło i uniknąć kłopotliwych pytań
Ginny i doktor Merhover. Od kominków w holu głównym do bloku ginekologiczno –
położniczego dzieliły ją niestety aż trzy korytarze.
Tym
razem szczęście nie uśmiechnęło się do niej. Od razu po wyjściu z windy na
drugim piętrze, dostrzegła burzę rudych włosów. Przyjaciółka od razu ją
dostrzegła. Podbiegła i objęła na powitanie. Szeroki uśmiech rozjaśniał jej
twarz. Granger spojrzała na nią pytająco.
-
Wiesz co wymyśliłam Hermi? Ha! Wszystko ci zaraz wyjaśnię
Patrząc
na podekscytowanie wymalowane na twarzy przyjaciółki Hermiona wiedziała, że
prędko się od niej nie uwolni. Do umówionej wizyty miała jeszcze pół godziny,
więc mogła pozwolić sobie na krótką pogawędkę.
No cóż im szybciej przekaże mi tę niewątpliwie
ekscytującą wiadomość, tym prędziej będę mogła wrócić do użalania się nad
swoimi problemami. – Pomyślała z nutką
humoru, po czym spojrzała na .
I pomyśleć, że to o mnie piszą jako o symbolu
szczęścia i idealnego życia. Czy nie widzą tego rudego kłębu radości i
pozytywnej energii, jakim jest i zawsze była Ginny?
Podczas, gdy Hermiona skupiała się na pięciu się po
szczeblach nauki i poszukiwania innowacyjnych rozwiązań leczenia czarodziejów i
czarownic, panna Weasley podbijała po kolei każdy oddział w Świętym Mungu. Od
magopediatrii po blok chirurgii magicznej jej imię i nazwisko rozbrzmiewało w
samych superlatywach. Była młoda, piękna, pogodna i zawsze pozytywnie
nastawiona. Zawróciła w głowie niejednemu uzdrowicielowi. Co prawda Granger nie
widziała ani razu, by z którymś z nich się umawiała, ale z drugiej strony kto
ją tam wie. Gdyby chciała mogłaby przecież trzymać wszystkie swoje romanse poza
zasięgiem jej wzroku.
To nie tak, że Hermiona jej nie ufała. Wiedziała po
prostu jak to jest, gdy nawet swojej najbliższej przyjaciółce nie możesz
wyjawić prawdy o swoim związku. Miała wrażenie, że życie jest tak skomplikowane
i nieprzewidywalne, że już nic w nim nie można brać za pewnik.
Wyrwała się ze swojego chwilowego zamyślenia i
wsłuchała w wypowiedź Ginny
- Plan jest taki, dziś po pracy o piętnastej
przychodzę po ciebie i idziemy zrobić z tobą porządek. Wyglądasz jak
przemęczone straszydło, a ja chcę ujrzeć z powrotem moją pełną życia i
wypoczętą Hermionę. Kolejna sprawa jest taka, że nie masz tu nic do gadania.
Zorganizowałam wszystko i jedyne co musisz zrobić, to zjawić się i zrelaksować
– Wyjaśniła po krótce.
Mimo że Granger nie miała w obecnej chwili ochoty
na nic poza powrotem do domu i zaszyciem się pod kocem z jakąś książką,
postanowiła zobaczyć, co przygotowała dla niej na dzisiejszy wieczór Ginny.
Pomimo tego, że ostatnio miała ochotę przekląć jej radosne usposobienie, to
zrobiło jej się trochę cieplej na sercu widząc, że jest jednak ktoś, kto nawet
w najgorszych chwilach martwi się o nią i chcę jej pomóc. Nagle pomysł
przyjaciółki wydał się jej nie tak straszny jak chwilę wcześniej. Myśl o
zasmakowaniu odrobiny utraconej normalności wydała jej się nader kusząca.
Uśmiechnęła się lekko.
- Dobrze Gin będę gotowa o piętnastej i… dziękuję…
naprawdę dziękuję że tu dla mnie jesteś i… - Jej głos zaczął się zacinać, gdy
poczuła falę zalewającego ją smutku.
Czyżby to byłe te słynne hormony ciążowe? – Pomyślała i otarła rękawem szaty łezkę.
- Boże Ginny przepraszam – Powiedziała widząc
skonsternowane spojrzenie drugiej kobiety.
- Wow, nie wiem co jest grane ale w przeciągu
minuty miałaś chyba trzy różne nastroje – Zaśmiała się z lekkim
niedowierzaniem.
Hermiona spojrzała na zegarek i zorientowała się,
że jeśli się nie pospieszy, to może spóźnić się na wizytę. Gdy ruda zauważyła
jej zdenerwowanie, uściskała ją tylko i
powiedziała, żeby leciała tam gdzie musi. Dodała jeszcze przypomnienie, by nie
zapomniała o ich wieczornym spotkaniu, po czym posłała jej ostatni szeroki
uśmiech.
Granger pożegnała się z nią szybko i ruszyła we
wcześniej obranym przez siebie kierunku. Przemierzyła pozostałe dwa korytarze i
dotarła do celu. Usiadła na jednym z krzeseł w poczekalni. Oprócz niej w
pomieszczeniu znajdowały się jeszcze tylko dwie czarownice. Jedna z nich miała
wyraźnie zaokrąglony brzuch, a druga, na pierwszy rzut oka matka tamtej
pierwszej, krzątała się koło niej, czym doprowadzała ją do szału.
- Uspokój się mamo, błagam cię. Tak, jestem w ciąży
ale nie jestem kaleką. Dam radę wszystko zrobić sama, usiądź tu i przestań mnie
rozpraszać – Zganiła ją przyciszonym głosem.
Jakie to smutne, że doceniamy tych, których mamy
blisko nas dopiero wtedy, gdy odejdą i zostaniemy sami. – pomyślała i odwróciła wzrok od kobiet. Spojrzała w
kierunku okna.
Poczuła że jest w stanie nawet zbyt dobrze
utożsamić siebie z przed roku z młodą kobietą, siedzącą kilka siedzeń dalej.
Miała wtedy wszystko, kochających rodziców, oddanych przyjaciół i ukochanego
czarodzieja, z którym planowała spędzić resztę życia. Wtedy nie doceniała tego
wszystkiego. Owszem była wdzięczna za to co ma, ale jej zdaniem nie dbała o to
wystarczająco dobrze. Miała przeświadczenie, że jest tyle rzeczy, których nie
zdążyła powiedzieć swojej matce. Miała przed oczami tyle gestów swojego ojca,
za które nie zdążyła mu podziękować. Wtedy myślała, że taka jest kolej rzeczy,
że podczas wojny wycierpiała już swoje i teraz mogła w końcu zaznać w życiu
szczęścia.
Tymczasem po pół roku sielanki i beztroski, jej
rodzice zostali zamordowani, przyjaciele przerzedzili się, a mężczyzna, którego
kochała wyrzekł się jej. Gdzie była teraz? Samotna kobieta, która oczekuje
przed gabinetem magi-ginekologicznym na badanie, które przypieczętuje wyrok na
resztę jej życia.
Czekanie przedłużało jej się w nieskończoność. Minuty
wydawały się przeciągać w kwadranse, a
chwilami miała wrażenie, że jeden moment jest niczym cała godzina. Wbrew
pozorom nie przyjęła jednak tego spowolnienia z podenerwowaniem. Krzesło, na
którym siedziała, było dosyć wygodne, w pokoju, poza cichą rozmową dwóch
kobiet, panowała cisza. Hermiona poczuła, że w końcu miała czas, by zastanowić
się nad swoimi dalszymi krokami
Wynik badania jest już chyba przesądzony. Czuje to
w sobie, oprócz tego wszystkie symptomy wyraźnie wskazują na ciążę. Są tak
wyraziste, że nie jestem w stanie pojąć, jak mogłam je wcześniej przeoczyć.
Faktem jest, że ostatnio zaniedbałam się. Przestałam jeść i wysypiać się,
jednak jeśli potwierdzą się wyniki zaklęcia sondującego, to musze się za siebie
poważnie wziąć. Nie mogę swoich problemów przelewać na dziecko, Mój stres może
źle wpłynąć na jego rozwój. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby przez moje
zamartwianie się mogło mu się cokolwiek stać.
Spojrzała w dół, a jej wzrok zatrzymał się na
lekkim zaokrągleniu jej brzucha. Jej myśli pognały w kierunku przyszłości.
Zastanawiała się nad tym, co teraz na nią czeka, jakie zmiany zajdą w jej życiu
i jak da radę stawić im czoła.
Położyła rękę ostrożnie na swoim brzuchu. Zdała
sobie sprawę z tego, że ma pod palcami jedyne potwierdzenie tego, że coś kiedyś
łączyło ją z Severusem Snapem. Mimo tego, że on twierdził, iż nigdy jej nie
kochał i nic dla niego nie znaczyła, to właśnie tutaj, pod własnym sercem
nosiła żywy dowód tego, że jego słowa nie mogły być prawdą.
Nie chciała, by były one prawdą. Wciąż mimo czasu,
jaki upłynął od ich rozstania, nie mogła poukładać sobie tego wszystkiego w
głowie. Jego ostateczne wyznanie zupełnie nie pasowało do tego, jak zachowywał
się przez cały okres trwania ich związku. Zarówno wtedy jak i po trzech
tygodniach wydawało jej się, że jego decyzja, o wyrzuceniu jej ze swojego
życia, wzięła się znikąd i nie pasowała do tego, jak dobrze było im ze sobą.
Dziwił ją sam fakt, że nie była ona poprzedzona żadną kłótnią, ani nawet
nieporozumieniem. Jednego dnia było jak w bajce, a następnego wszystko
zamieniło się w istny koszmar. Nic nie zapowiadało tego co miał wtedy
powiedzieć. Przecież jeszcze w dniu poprzedzającym całą tragedię, wszystko było
w najlepszym porządku. Coś ewidentnie nie pasowało jej w całej tej układance.
Takie gdybanie jest bezcelowe, tego co się wtedy
stało nie da się już w żaden sposób cofnąć. Prawda jest taka, że po prostu mu
się znudziłam i zostawił mnie, bo tego chciał. Nie ma tu nic do rozumienia.
Miał pełne prawo do rezygnacji z nas i nie mogę go za to winić. Muszę w końcu
zamknąć za sobą ten rozdział i skupić się na tym co najlepsze dla mnie i mojego
dziecka. – Mimo że te myśli kotłowały się w jej głowie, to sama nie mogła
uwierzyć w to, że będzie mogła kiedykolwiek zapomnieć o swoim ukochanym i tym,
co razem tworzyli.
Była świadoma, że właśnie za moment, po otrzymaniu
ostatecznego wyniku testu ciążowego, zacznie się w jej życiu zupełnie nowy
etap. Nie była jednak w stanie zamknąć za sobą drzwi tego rozdziału, z którego
zakończeniem powinna się już pogodzić. Wiedziała, że zawsze będzie je pamiętać
i wspominać jako najlepszy okres swojego życia, ale teraz musiała skorygować
nieco swoje priorytety. Od tego momentu już nigdy nie będzie sama. Odtąd zawsze
będzie towarzyszyć jej mała osóbka, której dobro zawsze będzie stało na
pierwszym miejscu.
Jej rozmyślania zostały przerwane przez dźwięk jej
imienia, które zostało wyczytane przez uzdrowicielkę. Podniosła się z krzesła i
skierowała swoje kroki do gabinetu. Po przekroczeniu progu tych właśnie drzwi,
zaczynało się jej nowe życie. Uniosła głowę i wkroczyła w nie z nowo zdobytą
determinacją.
Czekałam cały dzień na nowy rozdział, bo wiedziałam, że pojawi się dziś, w czwartek 😊
OdpowiedzUsuńCzytało się bardzo przyjemnie, nie wiem czy wybaczę Ci urwanie w takim momencie 😁 zdecydowanie powinno być to karalne! 😂💕 niby Hermiona czuje, że może być w ciąży, to mimo wszystko czuje ten dreszczyk, co powie jej uzdrowicielka, mimo wszystko 😊 również nie mogę się doczekać tej niespodzianki, którą przygotowała dla niej Ginny na wieczór. Wiesz co... fajnie, że nie Ginny przy sobie, widać, że wprowadza w jej życie mały promyk!
W takim razie nie pozostaje mi nie innego jak czekać do przyszłego tygodnia! Do usłyszenia kochana, życzę Ci dużo weny 😇
Ściskam,
Jazz ❤
Dziėki💕 Urwanie w takim momencie jest straszne, zgadzam się z toba, ale staram sie nie wyłazić z długościa rozdziałów ponad 2000 wyrazów. Nie wiem czy taki smok byłby lepszy do czytania ale bałabym sie czy nadarze z pisaniem rozdziału raz w tygodniu, a nie zamierzam sie spóźniać, bo wtedy cała dyscyina się sypnie i będzie kaplica.
UsuńTakże no za tydzień ciag dalszy z małym bonusem w postaci fleshbacku z wspólnej przeszłości Hermiony i Severusa🧡
Ściskam cie kochana i jeszcze raz dziękuję za wsparcie🔥