niedziela, 27 czerwca 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 26

Był dwudziesty szósty grudnia 1999 roku…

Na korytarzu w zamkowych podziemiach panował przyjemny półmrok. Jedynymi źródłami światła były zawieszone co kilka metrów, magiczne pochodnie i pojawiające się gdzieniegdzie, przyozdobione kolorowymi lampkami, świąteczne drzewka. Święta trwały w Hogwarcie pełną parą. Z okazji drugiego dnia świąt odbywała się w Wielkiej Sali uroczysta uczta, na którą zaproszeni byli wszyscy nauczyciele i uczniowie, którzy zdecydowali się spędzić ferie świąteczne w szkole.

Była jednak w całym tym radosnym gronie osoba, której świąteczna atmosfera wydawała się zupełnie nie ruszać. Od tygodnia wysoki czarnooki mężczyzna włóczył się po zamku i w wielkim skupieniu nieustannie o czymś rozmyślał. Gdyby ktoś poświęcił czas na to, by przyjrzeć mu się dokładnie, mógłby dojść do wniosku, że Mistrz Eliksirów wydawał się nawet nie zauważać tego, jakie zmiany i magiczne celebracje rozgrywały się tuż pod jego nosem.

On jednak nie miał czasu na zajmowanie się podobnymi drobnostkami. Kilka dni wcześniej miała miejsce sytuacja, która całkowicie odmieniła to, jak patrzył na całą swoją przyszłość. Stanął oko w oko z problemem, który zdeterminowany był jak najprędzej rozwiązać. Wiedział, że dopóki nie podejmie w tym aspekcie zdecydowanych działań, nie będzie mógł zaznać ani chwili spokoju.

Wszystko to zaczęło się jednego chłodnego zimowego wieczoru. Nie był to jednak dzień zwyczajny. Była to rocznica wydarzenia, które prześladowało go przez wszystkie ostatnie miesiące i za które nie mógł choć przez moment przestać się obwiniać. Była to rocznica dnia, w którym zawiódł siebie, wszystkie swoje ideały i kobietę, z którą planował spędzić resztę swojego życia. To właśnie od tego wydarzenia wszystko się zaczęło. To właśnie wtedy przerwana została sielanka, którą wraz z Hermioną wiódł aż od zakończenia wojny.

Do tamtej chwili żył w przeświadczeniu, że w końcu dzierży całą swoją przyszłość i wszelkie decyzje w garści. Wierzył w to, że zdoła dotrzymać swojego postanowienia i dopilnować, by nikt więcej nie musiał już nigdy przez niego cierpieć. Przez kilka miesięcy udawało mu się to, jednak po czasie przekonał się, że tak naprawdę nic nie zmieniło się, a on wciąż ściąga ból i cierpienie na osoby, na których najbardziej mu zależy.

Tym razem było tak samo. Tego dnia to Hermiona dołączyła do niechlubnego grona osób, które cierpieć musiały ze względu na znajomość z nim i jego własne błędy. Stanęła obok osób takich jak jego matka, nad którą zaczął znęcać się jej własny mąż, gdy odkrył, że dziecko odziedziczyło po niej magię. Dla jego sumienia została naznaczona jako ofiara na równi z osobami, które zginąć musiały z jego ręki w imię podtrzymywania jego pozycji jako szpiega. Widniała w rejestrze pokrzywdzonych na równi z Lily Evans, która wraz z rodziną wydana została Czarnemu Panu za jego właśnie przyczyną.

Mimo tego, że kochał Granger i chciał za wszelką cenę chronić ją, nie zdołał obronić ostatnich, pozostających jej członków rodziny. Był tak zajęty nią i szczęściem, które wydawało się samo wpadać jego ręce, że rozleniwił się i nie przewidział konsekwencji, które spaść na nich mogły przez jego nieuwagę.

A przecież wystarczyłoby tak niewiele… Mógł przewidzieć, że nawet po zakończeniu wojny niedobitki Śmierciorzerców pragnąć będą zemsty na osobach, które najbardziej przyczyniły się do upadku Czarnego Pana. Rodzice Hermiony byli w tym wypadku celem tak oczywistym, że Severus wciąż pojąć nie mógł, jak zdołał zapomnieć o nich i pozostawić ich na pastwę losu.

A przecież wystarczyłoby chociażby nałożenie na ich dom bardziej dopracowanych i szczelnych barier ochronnych. Wystarczyłoby zamontować w ich mieszkaniu najprostszy magiczny alarm, który byłby w stanie w porę powiadomić go o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Choćby o kilka minut szybsza interwencja mogłaby uratować życie choć jednego z nich.

Severus nie mógł jednak cofnąć czasu. Niezależnie od tego, jak bardzo pragnąłby od nowa rozegrać tamten dzień, był teraz całkowicie bezsilny. Od tamtego dnia nieprzerwanie i ciągle w tyle jego świadomości unosiło się poczucie, że złamał swoją przysięgę i nie dopełnił obowiązku.

Przez pierwsze dni i następujące po nich tygodnie nie był niemalże w stanie spojrzeć swojej ukochanej w oczy. Czuł się zagubiony w tej nowej rzeczywistości. Potrzebował czasu, by móc pogodzić się z tym, jak szybko jego wielkie postanowienia i obietnice zdołały obrócić się przeciwko niemu. Hermiona od samego początku wiedziała o tych jego zmaganiach. Wielokrotnie tłumaczyła mu, że nie było to w żadnym wypadku jego winą i że nic nie mógł zrobić, by powstrzymać całą tę tragedię. On jednak nie chciał słuchać jej pocieszeń. Uważał, że kobieta sama nie wierzy w to, co mówi i jedynie nie chce żyć w przeświadczeniu, że partner jej ma na rękach krew ostatnich bliskich jej osób.

Przez wiele miesięcy Hermiona nie dawała jednak za wygraną. Przez długie godziny przekonywała go, że jest w błędzie i wynajduje swoją winę tam, gdzie jej nie ma. Miejscami była nader przekonująca i od czasu do czasu Severus chciał po prostu wchłonąć jej słowa do swojego sumienia i odczuć ulgę, którą chciały mu one ofiarować. Sumienie jednak niewzruszone było przez jej zapewnienia. Mimo że udawał, że przekonała go ona do swoich racji, były to jedynie pozory.

Życie toczyło się jednak dalej. Jego relacja z Hermioną rozwijała się coraz bardziej dynamicznie, a wizja bliskiej przeszłości zaczęła malować się przed nim w radosnych barwach. Po kilku miesiącach on sam zapomniał na jakiś czas o dawnych błędach i na nowo pozwolił sobie na cieszenie się z tego, co jest tu i teraz. Z każdym kolejnym miesiącem coraz dalej w przeszłości zostawiał tamtą tragedię i z coraz większą nadzieją patrzył na otwierające się przed nim nowe możliwości i perspektywy.

Gdy nastała jesień półtora roku po zakończeniu wojny, Severus postanowił, że chce rozpocząć z Hermioną zupełnie nowy rozdział. Nie miał wątpliwości co do tego, że była ona tą kobietą, u której boku chciał dożyć starości i z którą już w niedługim czasie chciałby założyć rodzinę. Nie wahał się długo. Po ułożeniu sobie tego wszystkiego w głowie, udał się do jubilera i kupił piękny srebrny pierścionek, ukoronowany z góry małym lecz efektownym diamentem.

Od tamtej pory nosił go codziennie w kieszeni swoich szat i z niecierpliwością czekał na moment, w którym klęknie przed nią i zada jej to jedno najważniejsze w jego życiu pytanie. Zaplanował sobie, że idealną do tego okazją będzie świąteczna kolacja, którą mieli wspólnie przygotować w jego kwaterach. Wszystko miał już w głowie dokładnie uszeregowane i jedyne co mu pozostało to czekanie, aż nadejdzie ów wybrany przez niego dzień.

Nim jednak zdążył on nadejść, wydarzyło się coś, co nie tylko powstrzymało go przed dopełnieniem swojego postanowienia, ale również postawiło pod wielkim znakiem zapytania całą istotą ich związku.

Na kilka dni przed wigilią Bożego Narodzenia Severus wrócił do domu wcześniej niż zazwyczaj. Pamiętał doskonale, że nadejście tego konkretnego dnia było wyjątkowo bolesnym wydarzeniem zarówno dla niego jak i jego partnerki. Chciał w pewien sposób być z nią w tym trudnym czasie. Pragnął nieco złagodzić jej ból i zmierzyć się z nim wspólnie z nią. Wiedział, że łatwiej będzie im skonfrontować się z ciężarem wspomnień wspólnie, niż zmagać się z demonami przeszłości w samotności. Gdy jednak wrócił do mieszkania, od razu po przejściu przez próg zrozumiał, że coś jest nie tak.

Hermiony nie było nigdzie w zasięgu jego wzroku. Nie zajmowała żadnego z miejsc, w których zwykła przesiadywać, czekając na jego powrót do domu. Nie znalazłszy jej w salonie i bibliotece, skierował się w głąb swoich kwatery i zajrzał do każdego z pozostałych pokoi. W końcu znalazł ją skuloną i zalaną łzami w kącie ich sypialni. Siedziała na ziemi, oparta o kant łóżka. Nogi miała podkurczone i przyciągnięte aż do samej klatki piersiowej, a głowa jej spoczywała bezwładnie na brzegu miękkiego materaca. Na twarzy jej, tak często roześmianej i pełnej radości, teraz malowała się cała gama negatywnych emocji. Spod jej zaciśniętych oczu wydobywały się ciurkiem łzy, a na ustach jej widniał grymas bólu i rozpaczy. Całe jej ciało co rusz było atakowane przez spazmy bólu, które wstrząsały nią i mimo jej widocznych starań, nie chciały ani na moment ustać.

Severus stał przez chwilę w progu pokoju i nie potrafił zrobić ani kroku w przód. Widok ten wywołał natychmiastową reakcję jego organizmu. Serce ścisnęło się w jego klatce piersiowej, a jego umysł wypełniony został pragnieniem otarcia łez z jej policzków. Widok jej cierpiącej był dla niego bardzo bolesny. Przypomniał mu on o wszystkich tych sytuacjach, w których sam patrzeć musiał na niezliczoną ilość bólu i rozpaczy ofiar wojny oraz nieludzkiego postępowania popleczników Voldemorta. Sytuacje takie jak ta wywoływały w nim uczucie deja vu, które przypominało mu o tym, że cienie jego przeszłości ciągnąć się za nim będą aż po grób.

Odgłos coraz głośniejszego szlochu wybudził go z tego chwilowego zawieszenia. Momentalnie wyrwał się z objęć wspomnień i ruszył w jej kierunku, chcąc uczynić wszystko, by móc choć na chwilę złagodzić jej ból. Po cichu podszedł do jej skulonej sylwetki i uklęknął tuż obok niej.

- Hermiono? – Zapytał bardzo cicho.

Ona jednak wydawała się nie słyszeć jego zmartwionego głosu. Była zbyt pochłonięta przez bolesne wspomnienia i zatracona w tym, co działo się teraz w jej głowie, by pozostać świadomą swojego położenia i tego, co działo się wokół niej. Severus nie poddał się jednak. Był zdeterminowany, by wyrwać ją z ów bolesnego transu i ofiarować jej wszelkie oparcie i opiekę, której musiała w tej sytuacji bardzo potrzebować. Przysunął się bliżej niej i położył jej lekko dłoń na ramieniu. Dotyk ten był delikatny i ledwie odczuwalny dla obojga z nich, jednak Hermiona natychmiast zareagowała na niego i gwałtownie podniosła oczy w jego kierunku.

To co stało się potem było istną karuzelą nastrojów i odczuć. Wpierw, gdy ich spojrzenia spotkały się, Severus wydawał się dostrzec w jej oczach strach i przerażenie. Kobieta wydawała się wciąż widzieć swoje otoczenie przez pryzmat wizji, rozgrywających się przed chwilą w jej głowie. Wydawała się nie dostrzegać przed sobą twarzy człowieka, którego kochała, lecz postać, którą jeszcze sekundę wcześniej nawiedzała ją w koszmarze.

Widok początkowego przerażenia, mieniącego się wyraźnie w jej oczach, sprawił, że Severus poczuł ponowne mocne ukłucie bólu w sercu. Był on kolejnym czynnikiem, który wzmocnił moc jego wcześniejszych bolesnych wspomnień i wyrzutów. Mimo tego, że emocje te były w jej oczach widoczne jedynie przez krótki ułamek sekundy, widok ten wyrył się w jego świadomości bardzo wyraźnie. W tamtej chwili nie był jednak jeszcze świadomy tego, jak wielkie piętno widok ten wywarł na jego duszy. Nie wiedział, przez jak długi czas oczy te miały prześladować go i pośrednio doprowadzić do podjęcia decyzji, której żałować miał do końca swoich dni. 

Severus, dostrzegłszy taką jej reakcję, począł odsuwać się od niej szybko. Oderwał dłoń, która przez moment spoczywała na jej ramieniu i zrobił jeden niepewny krok w tył. W tej chwili wyraz jej twarzy zmienił się jednak bardzo wyraźnie. Dawna niepewność i strach znikły z jej twarzy w chwili, gdy jej mózg zarejestrował fakt, kto tak naprawdę znajduje się tuż przed nią. W następnej sekundzie wszelka obawa przerodziła się w wielkie i obezwładniające uczucie ulgi. Teraz to właśnie ta ulga zaczęła mienić się w jej czekoladowych oczach, zastępując wszelki strach, kojącym poczuciem bezpieczeństwa i wewnętrznego spokoju.

Na jej usta wypłynął lekki, lecz bardzo ekspresyjny uśmiech. Nie zważając na to, że mężczyzna wydawał się być osłupiony i nieobecny, Hermiona rzuciła się w jego objęcia i niemalże przygniotła go swoim ciężarem. Wtuliła swoją zapłakaną twarz w jego klatkę piersiową i zacisnęła swoje dłonie na materiale jego szaty. Przywarła do niego i z całych sił przyciągnęła go do siebie. Po jej policzkach poczęły płynąć łzy ulgi. Poczuła się w tej ich bliskości bezpiecznie i wiedziała, że straszne wizje, które dręczyły ją od samego rana niczym koszmary na jawie, nie będą jej już mogły zagrozić.

Severus pod wpływem jej dotyku zesztywniał i spiął się jeszcze bardziej. Wciąż nie mógł pozbyć się z przed oczu widoku strachu i obawy, które jeszcze przed chwila gościły na jej obliczu. Nie mógł przestać myśleć o tych głębokich oczach, które zaledwie sekundę wcześniej wpatrywały się w niego z taką intensywnością. Po tym, jak je dostrzegł, świat wydał się stanąć w miejscu. Od chwili, gdy napotkał jej wzrok do chwili, gdy rzuciła się ona na niego z takim impetem i mocą, trwał on w swego rodzaju zawieszeniu. Dopiero dobrze mu znane uczucia miękkiego ciała wtulonego ufnie w jego tors, wybudziło go z tego chwilowego stanu. Mimo tego, że w pierwszym momencie sam nie wiedział, co powinien zrobić i jak się zachować, już po chwili zamknął jej drobną postać w swoich objęciach i jeszcze mocniej przyciągnął do siebie. 

Czuł jak jej łzy moczą jego szatę, ale nie dbał o to. Pragnął ofiarować jej wszelkie wsparcie i troskę, a w tym momencie wydawała się ona potrzebować właśnie kogoś, na kogo ramieniu mogłaby się oprzeć i z kim mogłaby podzielić się swoim bólem. Podczas, gdy całe jego serce włożone zostało w to ich desperackie objęcie, pozostawione na pastwę losu umysł i zdrowy rozsądek wypełniły się czarnymi myślami. Mimo tego, że całe jego ciało zatraciło się całkowicie w ich kojącej bliskości, jego oczy pozostały świadome. Były niczym wrota do jego wzburzonego umysłu. Wpatrywały się one intensywnie w przestrzeń, jakby chcąc wypatrzeć w niej zaprzeczenie dla oskarżeń, które wysuwać zaczął przeciwko sobie jego własny umysł.

- Severusie… Ja wiem, że ty uważasz inaczej, ale czuję to teraz wyraźnie… Ja myślałam dziś nad tym wszystkim… Wiem, że śmierć moich rodziców była tylko i wyłącznie moją winą… - Hermiona wypowiedziała słowa te tak cicho, że Severus przez moment myślał, że musiał się przesłyszeć.

Złapał ją za ramiona i odsunął od siebie. Utkwił swoje stanowcze spojrzenie w jej szklistych oczach i z nutą stali w głosie zaprzeczył jej słowom.

- Rozmawialiśmy już na ten temat wiele razy. Nie pozwolę ci się za to obwiniać! To ja obiecałem ci opiekę i ochronę, to ja odpowiadać miałem za wasze bezpieczeństwo. Jedynym błędem, jaki mogłaś w tej sytuacji popełnić, było zaufanie mi i powierzenie mi tak wielkiej odpowiedzialności…

- Severusie, proszę cię, przestań. Nie możesz myśleć o tym w taki sposób. Rani mnie, gdy osądzasz się tak bezpodstawnie. Niczego ci nie zawierzałam, a bezpieczeństwo moich rodziców było tylko i wyłącznie moją odpowiedzialnością…

Mężczyzna nie chciał dłużej słuchać, jak jego partnerka obwinia się za całą tę tragedię. W swoim sumieniu ugruntowany miał bardzo stanowczy pogląd co do tego, po czyjej stronie wina leżeć miała tak naprawdę. Chcąc przerwać jej spanikowany monolog, przyciągnął ją ponownie do siebie i złożył uspokajający pocałunek na jej czole.

- Hermiono, nie zmienisz mojego zdania. Chodź, pomogę ci wstać, przenieśmy się w bardziej wygodne miejsce.

Kobieta nie wyglądała na zadowoloną jego postawą wobec faktów jednak, gdy po chwili Severus podniósł się z ziemi i podał jej dłoń, przyjęła ją i pozwoliła mu prowadzić się w kierunku posłania, które znajdowało się tuż obok nich. Z ulgą opadła na nie i zagłębiła się w puchowej pościeli. Po chwili dołączył do niej również Severus. Wślizgnął się pod kołdrę obok niej i przyciągnął ją do siebie. Hermiona oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy. Nie minęło wiele czasu, nim poczuła, jak pochłaniać zaczyna ją sen i uczucie błogości. Pozwoliła swoim mięśniom się rozluźnić i już niebawem odpłynęła, wtuliwszy się jeszcze mocniej w jego bok.

Tego wieczoru mężczyzna czuwał przy niej i nie raz wyciągał z objęć bolesnych koszmarów. Oferował jej swoje nieme wsparcie i pozwalał, by wtulała się ona w niego w poszukiwaniu ciepła i otuchy. Sam jednak nie zmrużył oka ani na moment. Przez te powoli mijające długie godziny, intensywnie nad czymś rozmyślał. To właśnie w tych chwilach, tuż przy boku swojej ukochanej, rodziły się w nim pierwsze wątpliwości i zawahania. To właśnie wtedy kwestionować zaczął wszystko to, do czego w ostatnich miesiącach dążył. Około drugiej w nocy, gdy upewnił się, że Hermiona pogrążyła się już w najgłębszej fazie snu, opuścił jej bok i udał się na samotny spacer po spowitych w mroku błoniach Hogwartu.

Po powrocie z tej nocnej wyprawy nic nie było już takie same.

Przez następne kilka dni wydawał się on być nieco bardziej zdystansowany. Wiele razy w ciągu dnia Hermiona przyłapywała go na byciu rozkojarzonym i nieobecnym. Nie potrafiła zrozumieć jednak, skąd wzięła się w nim ta nagła zmiana. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek wcześniej mężczyzna w ten sposób się od niej odsuwał. Teraz jednak wydawał się być czymś notorycznie zajęty. Znikał na długie godziny poza ich kwaterami lub zaszywał się w swoim laboratorium. Wieczorami wracał do łóżka zmęczony, kładł się na skraju łóżka i wydawał się momentalnie zasypiać. Nie inicjował między nimi również żadnego bliższego kontaktu. Na jej pocałunki reagował tak namiętnie jak zazwyczaj, jednak sam wydawał się unikać inicjowania podobnych bliższych czułości.

Hermiona postanowiła jednak dać mu trochę czasu i swobody. Była pewna, że ich związek jest silny i nie obawiała się, że oznaki te mogłyby zwiastować nadejście najgorszego. Była przekonana, że mężczyzna jest po prostu zapracowany i zmęczony obowiązkami, które kumulowały się przed odjazdem uczniów na święta. Była pewna, że gdy całe to zamieszanie ucichnie i będzie mogła z powrotem odzyskać na własność swojego ukochanego Mistrza Eliksirów.

Gdy święta nadeszły i rozpoczęły się na dobre, Hermiona postanowiła przygotować dla mężczyzny niespodziankę. Chciała poprzez ów miły gest podziękować mu za to, jakim wsparciem był dla niej w rocznicę śmierci jej rodziców. Tęskniła również za wspólnie spędzonymi wieczorami i chwilami, w których w ciszy i ukontentowaniu czytali książki na ich ulubionej bibliotecznej kanapie. Postanowiła przygotować dla nich wyjątkowy wieczór, w którym będą mogli zatrzymać się nieco i odpocząć od ciągłych obowiązków i strapień. Liczyła na to, że będzie to dla nich okazja do powrotu do normalności i odcięcia się od poprzedzającego go okresu zmartwień i bólu.

Dziewczyna nie wiedziała jednak, że gdy pełna zapału i nadziei przygotowywała potrawy i dekoracje na ich wspólny wieczór, on podejmował już ostateczną decyzję, która już niebawem rozerwać miała niczym piorun wszystko, co tak skrupulatnie i stopniowo budowali przez ostatnie dwa lata.

***

Severus szybkim krokiem kierował się w stronę swoich kwater. Rozświetlone różnymi kolorami świąteczne lampki, posyłały na jego skrytą twarz, niedorzeczne kolorowe refleksy. Na twarzy tej malował się w tym momencie wyraz determinacji i zdecydowania.

Mężczyzna nie chciał już dłużej ulegać zwodniczym nadziejom. Wiedział, że im szybciej przejdzie do działania, tym mniej wątpliwości i myśli będzie go chciało przed tym powstrzymać. Jego decyzja była ostateczna. Po przemyśleniu całej tej sprawy i odrzuceniu wszystkich sentymentalnych przesłanek stwierdził, że jest to jedyny sposób, w jaki będzie mógł uchronić swoją ukochaną przed niechybną zgubę, która spadać na nią będzie z każdym kolejnym dniem, spędzonym w jego towarzystwie.

Nie mógł już dłużej łudzić się, że jego przeszłość zamknięta została w niepamięci. Ostatnie wydarzenia dały mu niezaprzeczalny dowód na to, że prześladować go ona będzie aż do ostatnich dni jego życia, przynosząc ból i cierpienie osobom, które odważyły się zbliżyć do niego i przywiązać. Nie potrafił skazać Hermiony na taki los. Zagrożenia były tu zbyt wielkie, a on nie zamierzał ciągnąć jej wraz ze sobą na dno.

Wydarzenia z ostatniego tygodnia dały mu pewność. Były ostatnim ogniwem, które pchnęło go do podjęcia decyzji. Z chwilą, gdy ujrzał ją zapłakaną i pogrążoną w rozpaczy, wiedział, że nie może dłużej żyć z nią wiedząc, że cierpienie to ściągnął na nią właśnie on. Nie potrafił również dłużej oszukiwać się, że jest to ostatnia taka sytuacja i że już nigdy więcej nie dopuści, by stało się w jej życiu coś podobnego. Był wręcz pewien, że jeśli rzeczywiście do skutku doprowadziłby on swoje postanowienie o poślubieniu Hermiony i założeniu z nią rodziny, stałaby się ona jedynie obiektem ataków i niechęci większej części magicznego społeczeństwa. Gdy tyko niedobitki popleczników Czarnego Pana dowiedziałyby się o tym, ile tak naprawdę ów młoda kobieta dla niego znaczy, stała by się automatycznie pierwszym celem, na którym mogliby oni mścić się za jego dawne błędy.

Mężczyzna wiedział, że nie może narażać jej w ten sposób. Wiedział jednak również, że ona nigdy nie zgodziłaby się z jego punktem widzenia. Pamiętał, jak przez tak długi czas próbowała wmówić mu, że zbyt wiele win bierze na siebie i za bardzo obwinia się za dawne grzechy. Miał przed oczami, jak jeszcze tydzień temu sama próbowała wziąć na siebie jego własne błędy, sobie przypisując winę za zaniedbanie i nie obronienie własnym rodziców.

Severus wiedział, jak wielkie serce miała Hermiona, ale dopiero te kilka dni wcześniej zrozumiał, jak odbijać się to mogło na niej samej. Zaczął podejrzewać, że im bardziej przywiązuje się ona do niego, tym więcej jego własnych win zaczyna przypisywać sobie. Nie mógł pogodzić się z tym, ile w jego opinii cierpienia przyniósł jej związek z nim. Przerażała go myśl, jak wielkie piętno musiało to wszystko na niej odciskać. Bał się, że w miarę zacieśniania się ich wzajemnych więzi, Hermiona utraci siebie i wszelką radość, którą od samego początku wnosiła do ich związku. Obawiał się, że zniszczy ją tak, jak jego samego ból i cierpienie zniszczyły jego samego w młodości.

Postanowił raz na zawsze uwolnić ją od całego tego ciężaru… Wiedział jednak, że gdyby tylko wyznał kobiecie prawdę, ta swoimi słodkimi i pełnymi nadziei słowami byłaby w stanie odwieść go od podjęcia tej, jego zdaniem jedynej słusznej, decyzji. Był pewien, że po skonfrontowaniu swoich obaw z nią, uzyskałby jedynie zaprzeczenia i zapewnienia o miłości oraz wierze w lepszą przyszłość.

Postanowił załatwić tę sprawę w inny sposób. Musiał uciec się do kłamstwa, które mimo jego dwudziestoletniego doświadczenia w służeniu dwóm panom, miało okazać się najtrudniejszym oszustwem w jego życiu.

Gdy doszedł do drzwi swoich kwater, przybrał na twarz tak dobrze wszystkim znaną maskę obojętności i niechęci. Wzdrygnął się nieco, czując obrzydzenie do siebie i tego, co zamierzał już za moment zrobić. Odrzucił jednak szybko wszystkie podobne myśli i przygotował się do swojego następnego kroku. Nie chcąc odwlekać tego ani chwili dłużej, chwycił za klamkę i pchnął wrota do wewnątrz.

Gdy tylko wszedł do pomieszczenia, poczuł zapach jego ulubionej potrawy. Na ten zapach, jego spięty żołądek ścisnął się jeszcze bardziej. Rozejrzał się po pomieszczeniu i już po chwili dostrzegł swoja partnerkę, która na dźwięk otwieranych drzwi odwróciła się w jego kierunku. Dostrzegłszy go w progu, posłała mu na powitanie ciepły uśmiech - Na widok tego i jej otwartej szczęśliwej postawy Severus poczuł, jak żal i tęsknota niczym strzała rozdziera jego serce. Chcąc zatrzymać resztki samozaparcia, spiął się jeszcze bardziej i przygotował na to, co miał zamiar zaraz zrobić.

Dziwiąc się jego dziwnemu zachowaniu, Hermiona podeszła do niego i położyła mu łagodnie dłoń na ramieniu - jej delikatny dotyk parzył go.

- Severusie? - Jej niepewny cichy głos sprawił, że mężczyźnie niemalże zakręciło się w głowie.

 Z każdym jej gestem wysoki mur, którym szczelnie się otoczył, zaczynał coraz bardziej chwiać się i pękać. On jednak zdeterminowany był, by doprowadzić swój plan do skutku. Złapał się kurczowo przekonania, że wszystko to dla jej dobra tylko czyni i właśnie w ten sposób ochrania ją przed znacznie większym bólem, który niewątpliwie przyszedłby i tak wkrótce i zniszczyłby ją stukrotnie bardziej niż ten, który mogła czuć teraz. Od tej chwili kierować nim zaczęła niby bezduszna postać. Wszelkie emocje i uczucia zdusił w sobie i zamknął szczelnie w ruinach, swojego roztrzaskanego serca.

Z każdą chwilą, z każdym jej uśmiechem, przeradzającym się w grymas zdezorientowania i bólu, jego serce zapadało się coraz głębiej. On mimo wszystko ciągnął dalej całą tę farsę, nawet na chwilę nie zatrzymując się i nie dając po sobie poznać, jakie emocje kierują nim tam naprawdę. Gdy poprosiła go, by spojrzał jej w oczy, na początku nie był w stanie tego zrobić. Bał się, że gdy tylko ich spojrzenia się spotkają, wyczyta z jego oczu całą prawdę i udaremni wszystkie jego starania. Po chwili jednak zebrał się w sobie i skierował swój wzrok w jej kierunku, z całej siły starając się zachować na twarzy chłód i wypracowaną maskę.

Wpatrywali się w siebie tak przez chwilę w całkowitej ciszy. W końcu Severus zadecydował, że przyszedł czas na ostateczną próbę. Wiedział, że uda mu się teraz, albo nigdy. Wziął głęboki oddech i wypowiedział słowa, które zapoczątkować miały ciąg zdarzeń, który później określać musiał mianem najgorszego błędu w swoim życiu. Wypowiadając je, Severus sam nie mógł uwierzyć, że faktycznie wypłynęły one z jego ust. Wzdrygał się mówiąc je i pragnął, by mógł od razu cofnąć je i wymazać z jej pamięci.

Gdy skończył, jej twarz wyrażała zdziwienie i niezrozumienie. Już po chwili zaczęła jednak wypierać jego słowa i podważać je. Kobieta wydawała się podejrzewać, że nie były one szczere i wynikały z jednego z wielu natrętnych napadów wyrzutów sumienia. Severus spanikował lekko bojąc się, by prawda nie wyszła teraz na jaw. Chcąc ukryć to, że w swoich podejrzeniach Hermiona ma całkowitą rację, postanowił spróbować przekonać ją kolejny raz.

Chcąc wmówić ją, że naprawdę wierzy w słowa, które wypowiada, Severus zaczął brnąć w swoich kłamstwach jeszcze głębiej. Z każda kolejną chwilą czuł coraz większą desperację i determinację, by jak najszybciej skończyć całą tę szopkę. Ta panika doprowadziła do tego, że z jego ust zaczęły płynąć coraz to mocniejsze słowa i fałszywe zapewnienia.

Ona jednak była uparta i nie dawała za wygraną. Severus wiedział, że nie odejdzie, puki nie poda jej wystarczającego powodu. Coraz większe obawy i strach przed wykryciem zachwiały jego samokontrolą.

- Czy ty nie rozumiesz Granger, że nie mam ci już nic do zaoferowania?!

Nim zdołał z powrotem opanować swoje emocje, było już za późno. Hermiona dostrzegła w jego oczach cierpienie i odłamki prawdy. Severus wiedział, że jeśli nie powie teraz czegoś naprawdę przekonującego, kobieta rozgryzie jego plan i powstrzyma go przed wywalczeniem dla niej samej lepszej przyszłości. Severus wiedział, co musiał powiedzieć. Brzydził się słowami, które zaraz miały wypłynąć z jego ust, ale ów silne poczucie, że walczy za jedyną słuszną sprawę, popchnęła go do działania.

I stało się. Nie zdążył nawet zakończyć swojej wypowiedzi, gdy Hermiona przerwała mu pełnym bólu głosem. Gdy jej słowa doszły do jego uszu, Severus wiedział, że z tym właśnie momentem nadszedł ich definitywny koniec. W tej właśnie chwili odstraszył ją na dobre.

Jej krzyk miał być ostatnim słowem, jakie usłyszeć miał przez bardzo wiele miesięcy. 

Tak właśnie zakończyć się miały te cudowne dwa lata. Wychodząc z ich komnat, Hermiona nawet na niego nie spojrzała. Odwróciła się na pięcie i wyszła z podniesioną głową. Podczas, gdy ona zbliżała się do drzwi, nie mogła nawet podejrzewać, jaki widok rozciągał się tuż za jej plecami. Wbrew temu, czego mogłaby się spodziewać, mężczyzna, znajdujący się za nią, wpatrywał się  w nią w sposób, który zdradziłby w mgnieniu oka, jak naprawdę czuł się w tym momencie.

Gdy dotarło do niego, że jest to naprawdę definitywny i ostateczny koniec, nie mógł dłużej utrzymać pozorów obojętności. Na jego twarzy wyraźnie wymalowane były rozpacz i ból. Wcześniej utrzymywana maska opadła i ukazała, skryte pod nią rozszalałe emocje.

Ona jednak nie odwróciła się. Odeszła i zatrzasnęła za sobą drzwi, pozostawiając go w pomieszczeniu całkowicie samego. 


-----------------------------------------

Hejka

Rozdział pojawił się niestety później, niż to planowałam, ale i tak cieszę się, że udało mi się zdążyć z dostarczeniem go przed końcem tygodnia. Na swoje usprawiedliwinie mogę powiedzieć, że jest on najdłuższym rozdziałem, jaki kiedykolwiek stworzyłam i jest ponad dwukrotnie dłuższy od rozdziału standardowego🤩 Jest to druga z trzech najważniejszych części i chciałam tu jak najlepiej zamknąć cały aspekt przeszłości Severusa i Hermiony. Myślę, że warto przypomnieć sobie podczas jego czytania również rozstanie z perspektywy Hermiony, które jest bardziej szczegółowe i do którego ten fragment jest jedynie uzupełnieniem. Link podam 👉tutaj👈.

Ważna informacja - Podczas wakacji nie jestem w stanie trzymać się swojego pisarskiego grafiku i nie jestem w stanie obiecać wam, że rozdziały pojawiać się będą co tydzień. Będę oczywiście starała się publikować jak najczęściej, ale nie będzie to na pewno równie regularne. Mogę obiecać, że gdy tylko będę wiedziała mniej więcej kiedy rozdział będzie gotowy, umieszcze o tym informację w zakładce z boku💗

czwartek, 17 czerwca 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 25

Następny dzień przywitał świat w wyjątkowo chłodny i szorstki sposób. Nim słońce zdołało choćby do połowy wychylić się zza horyzontu, nisko zawieszone nad ziemią chmury, już zasłoniły jego jasną poświatę, zatrzymując tym samym miejski krajobraz w nieprzyjemnym półmroku.

Mimo, że z początku mogłoby wydawać się to dziwne i niedorzeczne, pogoda ta zdawała się w pewien sposób zapowiadać dalsze wydarzenia i nastrajać atmosferę pod zbliżające się wielkie konfrontacje i kolejne porcje ludzkich tragedii. Promienie jasnego światła, które nikły za poranną mgłą i chmurami, przypominały iskry nadziei, które już niebawem po raz kolejny zgaszone być miały w duszy pewnego mrocznego czarnowłosego mężczyzny. Krople deszczu, spływające z wolna po szybie magicznego szpitalnego okna, toczyły się w dół niczym łzy, które już niebawem zagościć miały na twarzy kobiety, leżącej spokojnie na posłaniu zaledwie kilka kroków dalej.

Postronny obserwator mógłby zapytać: Czy jednak to wszystko musiało się tak potoczyć? Czy porażka ta przesądzona była z góry? Czy nie dało się rozegrać całej tej sytuacji inaczej?

Osoby, które znały jednak wszystkie aspekty tej sprawy, zapytać powinny raczej: Czy choć przez chwilę wizja tak szybkiego szczęśliwego zakończenia mogła być brana pod uwagę? Czy było w ogóle możliwym, by za sprawą jednego tylko spotkanie wszystkie bariery, stopniowo budowane pomiędzy nimi od wielu miesięcy, mogły zostać zniesione i puszczone w niepamięć?

Odpowiedzi na te pytania Severus i Hermiona mieli nigdy już nie poznać. Dzień ten do końca ich żyć pozostać miał zarówno czymś, o czym najchętniej woleliby zapomnieć, jak również tym, co później okazać się miało pierwszym krokiem na długiej i trudnej drodze do lepszego jutra.

***

Hermiona nie spała tej nocy niemalże wcale. Od chwili, gdy w środku nocy obudził ją odgłos zatrzaskiwanych drzwi, nie była już w stanie ponownie zasnąć. Niezależnie od tego, jak bardzo starała się wyciszyć i uspokoić, jej umysł co chwila zalewał ją falami coraz to nowszych wspomnień myśli i obaw. Będąc pod takim nieustannym ostrzałem, dziewczyna nie miała szans na zaznanie upragnionego wypoczynku. Po jakimś czasie pogodziła się z tym, że jest za słaba, by dalej walczyć i całkowicie przestała się opierać.

Zebrała resztki swojej wątłej siły i podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się po pokoju i zauważyła, że tym razem znajdowała się w nim całkiem sama. Szybko doszła do wniosku, że przyjaciółka musiała wcześniej opuścić jej bok i udać się na spoczynek do własnego mieszkania. Na tą myśl odetchnęła, czując lekką ulgę z powodu tego, że będzie mogła jeszcze przez jakiś czas pobyć w samotności i zastanowić się nad paroma sprawami.

Chciała ostatni raz przemyśleć to, jak zamierza zachować się podczas rozmowy ze swoim dawnym ukochanym. Chciała zastanowić się nad tym jeszcze raz i rada była z tego, że i tym razem nikt nie będzie mógł jej w tym przeszkodzić. Poprawiła sobie poduszkę pod plecami i oparła się o nią. Wzięła głęboki, uspokajający wdech i powoli przymknęła powieki.

Gdy jej wzrok został już na dobre uśpiony, uaktywniły się jej pozostałe zmysły. Przed oczami wyobraźni stanęła jej postać Severusa. Mężczyzna stał przed nią i wpatrywał się w nią swoim nieprzeniknionym ciemnym spojrzeniem. Jego piękne czarne oczy utkwione były w niej i uważnie ją obserwowały.

Było to doświadczenie tak dziwne i emocjonalne, że dziewczyna poczuła, jak lekki dreszcz przebiegł po całym jej ciele. Mimo, że dobrze wiedziała, że jest on jedynie wytworem jej wyobraźni, poczuła się tak, jakby rzeczywiście znajdował się on kilka kroków od niej i obserwował bacznie, nie zdradzając swoją postawą żadnych emocji lub zamiarów. Poczuła bardzo silne uczucie deja vu, gdy dostrzegła, jak pozbawione wyrazu były w tej chwili jego oczy. Miała wrażenie, że i tym razem odbija się od muru, który mężczyzna wybudował wokół siebie tamtego feralnego dnia.

Hermiona zaczęła lekko panikować. Nawet we własnej głowie nie była w stanie znieść tego widoku. Patrzenie w te skryte oczy, napawało ją bólem i poczuciem bezsilności. Chciała rzucić się na niego i krzyczeć tak głośno, by i jego, zabarykadowane za maską obojętności, serce, usłyszało jej wołanie. Chciała, by choć raz naprawdę spojrzał na nią i wyjaśnił jej, dlaczego to wszystko musiało się tak skończyć.

Nie minęło wiele czasu, nim poczuła, jak zaczyna kręcić jej się w głowie i ogarnia ją słabość. Otworzyła oczy i poczęła oddychać głębiej, chcąc zaczerpnąć nieco więcej tlenu i uspokoić się. Obsunęła się mimowolnie po swojej poduszce i poczuła, jak ogarnia ją nieprzejednana fizyczna niemoc. Miała wrażenie, że każdy nawet najmniejszy ruch kosztuje ją ogromne pokłady wysiłku i siły. Czuła się tak, jakby zakleszczone wokół niej niewidzialne sidła, stopniowo zaciskały się wokół jej ciała i po trochu wysysały z niej wszelką moc oraz chęć do dalszej walki. Zdrowy rozsądek zbeształ ją za to, że pozwoliła swojej nieokiełznanej wyobraźni na rozgrywanie w głowie podobnych sentymentalnych scenek. Praktyczny umysł mówił jej, że w ten sposób traci jedynie cenny czas i oddala się od sedna sprawy.

Przez długi czas nie była jednak w stanie skierować swoich myśli w innym kierunku. Jego postać, pozostająca nieustannie gdzieś w tyle jej podświadomości, prześladowała ją i rozpraszała. Gdyby wciąż było tego mało, Hermiona mogła wręcz przysiąc, że w tym momencie poczuła, jakby lekki zapach pergaminu i eliksirowych oparów, zaczął unosić się w powietrzu. Woń, którą tak dobrze znała i kochała, zdawała się cisnąć do jej nosa i zwodzić niczym narkotyk wszystkie jej zmysły.

Obserwacja ta była dla niej niezmiernie frustrująca. Dodała jej jedynie kolejnego dowodu na to, że przez chorobę i psychiczne zmęczenie zaczynała całkowicie tracić kontrolę nad swoim ciałem i umysłem. Miała tego wszystkiego dość i chwilami marzyła, by to wszystko już się skończyło, by doktor Merhover po prostu uśpiła ją jeszcze tej nocy i oszczędziła jej kolejnych godzin, które przynieść jej miały jedynie dalsze wyczerpanie i ból.

To jednak nie wchodziło w grę. Była już o krok od wypełnienia swojego ostatniego, a zarazem najważniejszego zadania. Wiedziała, że jest już za późno, by mogła się z niego wycofać. Nie mogła i mimo wszystko nie chciała się teraz poddawać. Wiedziała, że jest to jedyne dobre rozwiązanie i możliwe, że ostatnia szansa na to, by przyznać się do krzywdy, jaką bez jego wiedzy, zadawała swojemu dawnemu partnerowi od wielu tygodni.

Ponad wszystkim tym miała również świadomość tego, że na szali, którą dzierży w dłoniach, ważą się teraz losy nie tylko jej, ale również dwóch innych osób. Wiedziała, że to właśnie od jej decyzji i słów zależeć będzie to, jaki kierunek obiorą dalej życia każdego z nich.

Podczas ostatniej ich rozmowy profesor Merhover była z nią całkowicie szczera. Hermiona nie miała od tamtej chwili już żadnych złudzeń co do tego, na co tak właściwie się porwała. Szanse na to, że przeżyje były zdecydowanie niższe, niżby mogła sobie tego życzyć. Wiedziała, że gdyby jej najgorsze obawy się spełniły, zostawiłaby tu na ziemi bezbronną małą kruszynkę, która pozostałaby sama, skazana na niepewną dobroć ludzką i łaskawość losu. Kobieta nie mogła do tego dopuścić. Jej priorytetem ponad wszystkimi własnymi celami i nadziejami było teraz zapewnienie swojemu dziecku bezpieczeństwa i upewnienie się, że nawet, jeśli jej samej zabraknie, jej maleństwo dorastać będzie w szczęściu i otoczeniu ludzi, którzy kochać je będą równie mocno co ona.  

Jako, że Severus był ojcem dziecka, Hermiona właśnie do niego pierwszego musiała i chciała się zwrócić. Podczas ich nadchodzącej rozmowy to właśnie na tę sprawę chciała położyć szczególny nacisk. Wszystko, co chciała mu powiedzieć, miało dotyczyć ściśle tego tematu. Taktyka ta obrana została przez nią całkowicie umyślnie. Nie chciała już na pierwszym spotkaniu obrzucać go swoimi wyrzutami i uczuciami, które nadal do niego żywiła. Nie chciała przestraszyć go i wpędzić w błędne przekonanie, że jest on jej coś winien i że mogłaby oczekiwać od niego, by w związku z całą tą sprawą wrócił do niej i obiecał coś, czego potem po czasie mógłby żałować.

Nie chciała wpędzać go w poczucie winy i niepotrzebnie wyolbrzymiać swoje cierpienie. Nie zamierzała robić z siebie męczennicy i wzdrygała się na myśl o tym, że mogłaby jedynie wzbudzić tym jego litość. Zamierzała przedstawić mu wszystko czarno na białym tak, jak było naprawdę. Planowała bacznie obserwować, jak zareaguje on na jej słowa. To właśnie od jego reakcji zależeć miało to, jaki temat będzie mogła poruszyć w następnej kolejności.

Zamierzała za wszelką cenę unikać jednak wracania do przeszłości. Chciała omijać również z daleka tematy, które mogłyby skutkować składaniem przez mężczyznę nieprzemyślanych i sprowadzających płochą nadzieję, obietnic. Nie potrzebowała ich teraz i nie chciała. Tylko jedne słowa pragnęła usłyszeć z jego ust. Chciała otrzymać od niego zapewnienie, że niezależnie od tego, co ich samych podzieliło, nie wyrzeknie się ich dziecka i zgodzi się ofiarować mu dom, w którym będzie ono mogło rozwijać się i dorastać. Chciała, by obiecał jej, że będzie kochał ich maleństwo i nie pozwoli, by stała się mu jakakolwiek krzywda.

Jej macierzyński instynkt ukontentowany był takim planem działania, w głębi jej wrażliwego i wciąż kochającego go serca, Hermiona wiedziała, że skrycie nadal liczyła na to, że Severus naprawdę przejmie się stanem jej samej i odnajdzie w głębi duszy resztki dawnego przywiązania lub nawet uczucia. Mimo tego, że rozsądek starał się odciągać ją od podobnych myśli, w chwilach, w których wyobrażała sobie ich nadchodzące spotkanie, przed oczami wciąż mimowolnie pojawiał jej się obraz ich dwojga, zamkniętych w swoich objęciach i wyznających sobie, wciąż żywą w ich sercach, miłość.

Były to jednak fantazje. Fantazje, do których spełnienia jej rozsądek i sceptyczny umysł nie miał zamiaru tego dnia dopuścić.

***

Panna Granger nie była jedyną osobą, która noc tę spędziła na walce z wewnętrznymi demonami i cieniami przeszłości. Podczas gdy zamknięta w swoim małego pokoiku, opracowywała szczegółowy plan, ich zbliżającego się spotkania, kilka metrów dalej na ciemnym szpitalnym korytarzu, pogrążony w zamyśleniu, siedział jej dawny ukochany. 

Podobnie jak ona, nie mógł on zaznać tej nocy ani chwili odpoczynku. On również próbował jak najlepiej przygotować się do rozmowy, którą już z samego rana miał z nią przeprowadzić. Był jednak nieco zdezorientowany. Nie wiedział dokładnie, co kobieta chciała mu przekazać i jakiego postępowania od niego oczekiwała. W głowie jego co chwila pojawiały się nowe pytania i niewiadome, bez których znajomości, mógł jedynie błądzić wśród domysłów i przypuszczeń.

Siedząc tak bezczynnie i czekając na to, co przyniesie mu poranek, nie mógł pozbyć się niepokoju i obaw, które zagnieździły się w jego sercu. Zachodził w głowę, co mogło być przyczyną tego, że Hermiona trafiła do szpitala. Nie mógł wręcz usiedzieć w miejscu. Miał trudności ze zniesieniem podobnej bierności, ale wiedział, że o takiej godzinie nie będzie mógł nic już wskórać. Zdrowy rozsadek trzymał go w ryzach i starał się powstrzymywać go przed podejmowaniem jakimkolwiek impulsywnych decyzji.

Jego serce żądało jednak odpowiedzi i domagało się jak najszybszych wyjaśnień. Nie chciało słuchać praktycznych mądrości umysłu i całe wręcz rwało się do działania. Kusiło go, by choć raz porzucił te chłodne i rzeczowe podejście, ruszył do niej i pokazał jej, jak bardzo wciąż mu na niej zależy. Ta drobna emocjonalna część jego duszy zmęczona była dawnymi kłamstwami i pragnęła pozbyć się ich raz na zawsze. Chciała, by Hermiona zrozumiała, co tak naprawdę skłoniło go do odrzucenia jej i podjęcia tak bolesnej dla nich obojga decyzji.

Gdy tylko myśli Severusa skierowały się na ten tor, mężczyzna spiął się i jeszcze bardziej sposępniał. Wspomnienia z dnia, w którym w tak bolesny sposób doprowadził do rozpadu ich związku, nie były zdecydowania tymi, na których oglądanie pozwalał sobie często. Za każdym razem, gdy wracał myślami do tamtego feralnego dnia, rodził się w nim ogromny żal i złość. Przy każdej takiej okazji zalewały go wątpliwości i wyrzuty sumienia. Zaczynał kwestionować słuszność swoich wcześniejszych osądów i dostrzegać to, jak bardzo mylić się mógł w ocenie całej tej sytuacji.

To, że teraz znajdował się tutaj pod szpitalną salą, w której o odzyskanie zdrowia walczyła jego niedoszła narzeczona, jedynie potwierdzało słuszność tych wątpliwości i to, jak wielki błąd tamtego dnia popełnił.

To wszystko nie miało się tak potoczyć. Byłem pewien, że tylko w ten sposób będę w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo…

Czy możliwym jest by to, co miało chronić ją i osłaniać, ściągnęło na nią jedynie więcej krzywd i bólu?

Severus pochylił się lekko na swoim krześle i ukrył twarz w dłoniach. Czuł się przytłoczony całą tą sytuacją. Miał wrażenie, że ciężar odpowiedzialności za krzywdę Hermiony zaczyna przygniatać go i dusić. Przed oczami wyobraźni stanęła mu znów jej postać. Była jednak inna niż ta, którą zazwyczaj z tęsknotą wyobrażał sobie w samotności. Tym razem widział ją taką, jaką była wtedy. Po raz kolejny patrzył w te piękne oczy i dostrzegał, jak z każdym jego słowem nadzieja ulatuje z nich i znika.  

Severus wiedział, co nastąpi dalej. Odetchnął głębiej i pozwolił, by jego umysł pogrążył się w seansie, który zaczął po raz kolejny rozgrywać się w jego wyobraźni.

Był dwudziesty szósty grudnia 1999 roku…



..............................................

Drobna informacja na koniec tego rozdziału:

W tym momencie dochodzimy do momentu, na który wszyscy tak niecierpliwie tu czekamy. Rozdział 25 jest pierwszym z trzech części, które składać się będa na cały ten właściwy element. Na początku chciałam, by wszystko to znalazło się tutaj za jednym razem, jednak wyszła mi zdecydowanie za duża ilość słów i nie byłam w stanie poradzić sobie z takim wielkim smokiem w jeden tydzień. Po przemyśleniu tego stwierdziłam, że jest to jedyny logiczny sposób na podzielenie tego wszystkiego i nie jestem w stanie przekazać tu tego inaczej. 

Wstęp na początku rozdziału jest zapowiedzią, odnoszącą się do wszystkich trzech części i zacznie mieć on sens dopiero, gdy na bloga trafią pozostałe dwie. Może on jednak dać nieco większy wgląd w to, jak wyglądać będzie najbliższa przyszłość naszych bohaterów.

Ostatnia notka, specjalnie do osoby, której obiecałam poprawę i mniej zakończeń w stylu przerywanych filmów z polsatu - wiem że poległam, ale postaram się popracować nad tym, gdy akcja nieco się uspokoi i ten trzyczęściowy główny wątek zostanie zakończony🤦🏻‍♀️😂

czwartek, 10 czerwca 2021

✨Pół - Urodziny Niewidzialnych Barier✨

Hejka

Witam was dziś tutaj i chcę podzielić się bardzo szczęśliwą dla mnie nowiną🤩

Dzisiejszego dnia (10.06.2021) minęło dokładnie 6 miesięcy od dnia, w którym wrzuciłam tu pierwszy rozdział swojego opowiadania😉. Wszystkie te miesiące upłynęły mi tak szybko, że nawet nie zauważyłam, jak szybko to wszystko zleciało. 

Podczas, gdy w niemalże w każdy czwartek wypuszczałam tu po kawałku dalsze części opowiadania, sama jeszcze bardziej zżywam się z moimi bohaterami i historią, którą tu tworzę. Z każdym kolejnym rozdziałem dzieliłam się z wami również cząstką siebie i stopniowo otwierałam się na nowe doznania i możliwości. Wszystkie doświadczenia, związane z pisaniem i dzieleniem się swoimi pracami, bardzo dużo mnie nauczyły i pozwoliły jeszcze lepiej poznać samą siebie.

Z tej okazji tego osobliwego jubileuszu chciałabym gorąco podziękować każdej osobie, które zajrzała tu do mnie i poświęciła czas na zapoznanie się z moim opowiadaniem. Jestem wdzięczna za każdy jeden komentarz i każde motywujące słowa. Znaczą one dla mnie więcej niż jestem to w stanie opisać słowami💕. Ogromnie cieszę się, gdy widzę, że wyświetleń strony przybywają i coraz to nowe osoby zaczynają śledzić przebieg mojego opowiadania. Cieszę się, że jesteście tu ze mną i motywujecie mnie do dalszego działania. Wiem, że bez was nie byłoby tu nic, bo to właśnie dla was i dzięki wam mam co tydzień motywację, by siąść na kilka godzin i przygotować na kolejny czwartek kontynuację.



Zapewne czytając to zastanawiacie się jednak czemu nie pojawił się dziś rozdział 25. Mam obecnie zakończenie roku i cały swój wolny czas spędzam zawalona książkami. Ten tydzień był wyjątkowo trudny i mnie samej przykro jest, że przychodzę tu dziś do was jedynie z tym krótkim postem. Chciałam, by dzień ten był wyjątkowy. Pragnęłam, by z okazji tego mojego małego święta zdarzyło się na blogu coś nadzwyczajnego. Poległam jednak i nie dałam rady pogodzić wszystkich tych planów ze sobą. Jest mi z tego powodu mega przykro, ale nic już nie mogę z tym niestety zrobić😥 Jest to już jednak koniec tego chwilowego zamieszania, więc jestem pewna, że uda mi się wstawić 25 rozdział już za tydzień.

Stało się tu mimo wszystko coś wyjątkowego. Właśnie dzisiaj wybiło na liczniku 3000 wyświetleń na blogu. Jestem wam mega wdzięczna i dziękuję za ten wspaniały prezent z okazji mojego małego święta💗. 

Ściskam was wszystkich i do zobaczenie za tydzień pod następnym postem💕

czwartek, 3 czerwca 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 24

tej porze nikt nie odwiedzał już szpitala. Światła na korytarzach zostały już dawno pogaszone i tylko w nielicznych miejscach, ledwie dostrzegalny blask księżyca, wpadał do wnętrza budynku, oświetlając swoim delikatnym światłem rozmaite jego zakamarki. Jedynym miejscem, w którym co jakiś czas dał się słyszeć cichy odgłos kroków i przyciszonych rozmów, był mały pokoik dla personelu, który zajmowali dyżurni magomedycy podczas swojego nocnego dyżuru. Czas mijał im powoli na wypełnianiu zalegających raportów i magicznych dokumentacji oraz doglądaniu od czasu do czasu stanu bardziej problematycznych pacjentów.

Godzina była to jednak bardzo późna, a sen wydawał się kusić ich i wabić w swoje kojące ramiona. Byli nieco osowiali i zdekoncentrowani. Unikając rozmów i konfrontacji ze współpracownikami, zaszywali się w rozmaitych kątach niepozornego  pomieszczenia i znikali z nosem wetkniętym w stosy pergaminów.

Noce takie jak ta, były w szpitalu Św. Munga zazwyczaj spokojne. Po zmierzchu czas wydawał się tu zwalniać i gdzieniegdzie rozmywać. Gdy tylko Słońce poczynało chować się za horyzontem, odwiedzające swoich bliskich rodziny, powoli opuszczały budynek i udawały się do własnych domów, pozostawiając tym samym szpitalne korytarze niemalże całkowicie opustoszałymi.

Tej jednak nocy wraz z wybiciem godziny trzeciej nad ranem, u bram kliniki pojawił się niespodziewany gość. Mimo tego, że z punktu widzenia regulaminu szpitala, jego obecność była tu o tej porze bardzo niemile widziana, nie zniechęciło go to w najmniejszym stopniu i nie odwiodło od powziętego zamiaru. Nim stary zegar, wiszący w szpitalnym hallu, zakończyć wygrywanie swojej krótkiej monotonnej melodii, dźwięk otwieranych drzwi i zdecydowanych raźnych kroków w jednej chwili przecięły, panujące wkoło, spokój i ciszę.

Gdy młoda czarownica, pełniąca dyżur na recepcji, podniosła wzrok i skierowała go na nowo przybyłą osobę, ujrzała ciemną smukłą i wysoką sylwetkę, zbliżającą się do niej prędkimi krokami. Kobieta przetarła niezdarnie swoje zaspane oczy i wyprostowała się nieco bardziej na krześle. Gdy tylko nieznajomy znalazł się nieco bliżej niej, rysy jego twarzy oświetlone zostały przez ciepły strumień światła, emitowanego przez małą biurkową lampkę.

Dziewczyna poznała go w mgnieniu oka i mimowolnie potarła powieki jeszcze jeden raz, chcąc jakby upewnić się, że wszystko to nie jest jedynie marą i przywidzeniem. Gdy jednak okazało się, że stający przed nią były nauczyciel i postrach jej dziecinnych lat, jest w pełni rzeczywisty i na dodatek wyraźnie poddenerwowany jej lekko otępiałym wyrazem twarzy, szybko zebrała się w sobie i zaoferowała mu jak najbardziej neutralnie przywitanie.

- Profesorze Snape, witam, czy mogę panu w czymś pomóc?

Mężczyzna odpowiedział jej lekkim skinieniem głowy, jednak sam nie tracił czasu na żadne podobne grzeczności.

- Muszę pilnie zobaczyć się z doktor Hermioną Granger. Została ona uprzedzona o mojej wizycie i oczekuje mnie w gabinecie numer 143. Czy może mi pani wskazać drogę do klatki schodowej, która prowadzi na wyższe piętra? – Zapytał pospiesznie, a w głosie jego wybrzmiewała taka pewność, że młoda recepcjonistka zmieszała się nieco.

Po jego pytaniu zapadła na moment cisza, a młoda kobieta widziała wyraźnie, jak z każdą sekundą oczekiwania na jej odpowiedź, jego cierpliwość zmniejszała się nieubłaganie. Ona jednak nie wiedziała co ma odpowiedzieć na jego prośbę.

- Panno Spencer? – Ponaglił ją z widoczną irytację.

Dziewczyna zmieszała się jeszcze bardziej, lecz nie śmiała dłużej ignorować, zadanej przez niego, prośby. Poruszyła się niepewnie za swoim biurkiem, po czym niezbyt przemyślany słowotok wytoczył się z jej ust.

- Profesorze, panny Granger nie było na dyżurze już od ponad tygodnia. Nawet jeśli byłaby tu teraz w szpitalu, nie mogłaby czekać na pana w gabinecie 143… W tym szpitalu nie ma żadnego podobnego gabinetu, a nawet jakby był…

Snape’a rozzłościła jej paplanina. Wiedział doskonale, co napisane było w liście. Po przeczytaniu go tyle razy, znał niemalże na pamięć całą jego treść. Wiedział, że nie mogło tu być mowy o pomyłce. Wszystko wskazywało na to, że jego dawna uczennica starała się, z jakiegoś nieznanego mu powodu, celowo wprowadzić go w błąd. Był pewien, że Hermiona nie wysłałaby do niego owej wiadomości, gdyby rzeczywiście nie wydarzyło się coś naprawdę poważnego. Słowa, które napisała do niego w liście, uważał niemalże za świętość i nic nie mogło powstrzymać go przed postąpieniem zgodnie z przekazanymi mu w nich instrukcjami. Czuł, że z każdą chwilą zwłoki, coraz bardziej zawodzi resztki jej ufności. Chciał jak najprędzej udać się do niej. Nie zamierzał pozwolić, by ta nieodpowiedzialna i niedoinformowana dziewczyna opóźniła choć o minutę jego misję.

Zdecydował, że nie warto  dłużej użerać się z jej nieracjonalnym oporem. Odwrócił się na pięcie, po czym odmaszerował z powrotem w kierunku wyjścia. Tam jednak nie zabawił długo. Gdy tylko po kilku minutach kobieta widocznie ochłonęła i wróciła do wcześniej wykonywanej czynności, Severus wyszedł ze swojej kryjówki i udał się po cichu w kierunku korytarza, znajdującego się na prawo od recepcji.

Wykorzystując, zdobyte podczas wojny umiejętności, mógł poruszać się niemalże bezszelestnie i doskonale orientować nawet w całkowitej ciemności. Niczym niewidzialny duch, przeszedł cicho przez hall i wyminął czarownicę, która ledwie chwilę wcześniej starała się stanąć na jego drodze. Mrok, częściowo panujący w pomieszczeniu, był tu jego sprzymierzeńcem i sprawił, że czerń jego szat całkowicie zlała się z otoczeniem. Niczym cień, przemknął obok jej stanowiska i po chwili z zadowoleniem i nutką rozbawienia dostrzegł, jak ta została już prawie całkowicie pochłonięta, przez otaczającą ją senność.

Jego dalsza podróż przebiegła już o wiele spokojniej. Udało mu się szybko zlokalizować schody, po czym wszedł po nich aż na czwarte piętro. Gdy wyszedł z klatki schodowej, zanotował, że znalazł się na oddziale opieki długoterminowej. Dostrzegł przed sobą długi korytarz, po którego obu stronach znajdowały się szeregi ciemnych drewnianych drzwi, wyraźnie odznaczających się na tle jasnych ścian i ceramicznych posadzek.

Severus począł rozglądać się bacznie na obie strony, szukając znaków lub numerów, które mogłyby wskazać mu drogę do poszukiwanego gabinetu. Gdy znalazł je i spostrzegł, w jakiej kolejności zwiększały się oznaczenia na drzwiach, pewnym krokiem udał się przed siebie. Już po kilkunastu krokach dostrzegł na swojej drodze mały korytarzyk, odchodzący nieco od głównego przejścia. Kierowany przeczuciem, zwrócił się w jego stronę i po cichu wkroczył do małego przedsionka, od którego odchodziły kolejne trzy pary drzwi.

Jednymi z nich okazały się rzeczywiście być wrota do poszukiwanego przez niego gabinetu. Gdy tylko Severus ujrzał wyraźną liczbę, która zdobiła ich gładką powierzchnię, przełknął nerwowo ślinę i poczuł, jak jego serce przyspiesza. Świadomość tego, że Hermiona, jego dawna ukochana, kobieta, którą kochał i z którą do niedawna dzielił każdy aspekt swojego życia, znajdowała się za tymi właśnie drzwiami, powodowała u niego napływ skrajnych uczuć. Smutek niepewność i tęsknota zagościły od tego momentu w jego sercu i przez długi czas czaiły się gdzieś na skraju jego świadomości.

Czuł również, że bolesne wspomnienia zaczynają formować się i przygotowywać, by już za moment uczynić go świadkiem kolejnego ponurego seansu. Nie chciał do tego jednak dopuścić. Miał misję do wykonania i nie mógł pozwolić sobie na to, by mogła być ona opóźniona tylko ze względu na jego dawne żale i wyrzuty sumienia. Tak myśląc, zebrał się w sobie i podszedł bliżej do drzwi. Uniósł rękę i zapukał lekko.

Na pustym korytarzu dźwięk tego cichego stukania wydawał się być o wiele głośniejszy. Severus zatrzymał się na chwilę jakby w obawie, że podobny hałas może zwrócić uwagę, dotychczas nic nie podejrzewającego personelu szpitala. Chcąc wsłuchać się w otoczenie, odczekał dłuższą chwilę, po czum zapukał ponownie. I na ten sygnał nie otrzymał jednak z wnętrza gabinetu żadnej odpowiedzi.

W końcu, po kilku chwilach czekania, położył dłoń na klamce i delikatnie ją nacisnął. Gdy tylko poczuł, jak zamek z łatwością ustępuje pod jego dotykiem, nacisnął ją jeszcze mocniej, po czym popchnął drzwi lekko do wewnątrz. Już w pierwszym momencie zaskoczyło go to, że po otwarciu drzwi, ujrzał on przed sobą jedynie ciemność. Zdziwił się tym nieco, gdyż myślał, że skoro Hermiona rzeczywiście oczekiwała jego błyskawicznego przybycia, powinna oczekiwać go tutaj tak, jak pisała to w liście.

Poczuł falę bólu w sercu, gdy jego podświadomość zaczęła podpowiadać mu, że kobieta mogła mimo wszystko wątpić w to, że on rzeczywiście wysłucha jej prośby i przybędzie na spotkanie. Ukuło go w tej chwili poczucie żalu i smutku na myśl, że najwidoczniej jej zaufanie i ufność zostały przez niego całkowicie utracone.

Postanowił jednak nie poddawać się. Wiedział, że niezależnie od tego, gdzie udałby się teraz na spoczynek i tak nie zdołałby zaznać ani chwili spokoju i snu. Pomyślał, że jeśli już tyle poświęcił i dotarł do jej gabinetu, może równie dobrze zaczekać w nim do momentu, gdy rano Hermiona pojawi się z powrotem na swoim standardowym dyżurze. Tak myśląc, wszedł do ciemnego pomieszczenia i jak najciszej umiał zamknął za sobą drzwi. Gdy miał już pewność, że nikt z zewnątrz nie zobaczy śladów jego obecności w pokoju, wydobył z kieszeni szaty różdżkę i rzucił za jej pomocą zaklęcie lumos.

Już po chwili wrota ciemności rozstąpiły się, a jego oczom ukazał się widok, którego z całą pewnością nie mógł się spodziewać. Gdy tylko kształty mebli zarysowały się delikatnie przed jego oczami, zdał sobie sprawę z tego, że z całą pewnością nie mógł znajdować się teraz w gabinecie.

Pokój był mały i minimalistycznie urządzony. Na jego środku znajdowało się wąskie szpitalne łóżko, obok którego ustawione były przeróżne aparaty medyczne i urządzenia. Magiczna aparatura pracowała po cichu, wyraźnie badając i nieustannie skanując stan, podpiętego do niej pacjenta. Severus wyostrzył swój wzrok i wszystkie pozostałe zmysły, chcąc jak najdokładniej zbadać swoje nowe otoczenie. Mimo tego, że na pierwszy rzut oka wydawało się, że pomieszczenie to było całkowicie puste, już po chwili mężczyzna wyczuł podświadomie obecność cudzej magii, stabilnie spoczywającej i formującej się w bliskiej odległości do niego.

Gdy Severus zdał sobie sprawę z tego, że nieświadomie wtargnął do szpitalnej sali jednego z podopiecznych kliniki, wyraźnie zdziwił się i zmieszał. Coś jednak było w tym obrazie takiego, że Severus poczuł również niepewność i obawę, czające się z tyłu jego podświadomości.

Jego wzrok powędrował z powrotem w kierunku posłania i dopiero teraz dostrzegł, że rzeczywiście jakaś podłużna sylwetka zarysowywała się pod cienką warstwą szpitalnej pierzyny. Gdy był już pewny, że musiała zajść jakaś wielka pomyłka, zrobił kilka kroków w tył, po czym odwrócił się i chwycił dłonią za klamkę.

Coś jednak powstrzymało go przed zrobieniem następnego ruchu. Umysł podpowiadał mu, że musi być jakaś luka w całym tym nieporozumienie, że musi być coś, co przeoczył i co stanowi kluczową wskazówkę dla rozwiązania całej tej zagmatwanej sytuacji. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że słowa Hermiony mogłyby okazać się nieprawdę i zwykłym wybrykiem, który miał na celu wyprowadzenie go z równowagi. Był w stanie przysiąc, że słowa zapisane w jej liście były prawdziwe. Obecne jego położenie mówiło jednak znacznie co innego. Wszystko wskazywało na to, że został przez kobietę oszukany. Severus poczuł gniew budzący się w jego duszy. Czuł, że całym tym występkiem Granger jedynie wydrwiła jego troskę i niepokój.

Jakby próbując dać ustęp gromadzącym się w nim negatywnym emocjom, chwycił mocniej za klamkę i zacisnął na niej swój żelazny uścisk. Coś jednak wciąż hamowało go przed pociągnięciem jej w dół. Cichy głos w jego sercu mówił mu, że z pewnością jest inne rozwiązanie, że prawdopodobnie jest ono tu na wyciągnięcie ręki i czeka tylko na to, by wyszedł ze swojego zaślepienia i sięgnął po nie.

Postanowił ofiarować tej możliwości ostatnią szansę. Poluzował chwyt na klamce i odetchnął głęboko. Gdy ochłonął nieco, dał się prowadzić cichemu głosowi swojego w głębi ufnego serca. Podpowiedział mu on, że szczegół, który ominął tym razem, znajdował się wciąż w tym pokoju i czekał tylko na to, by odkryć się przed nim i wskazać mu drogę do podjęcia dalszych działań. Z wolna obrócił się i ponownie objął swoim wzrokiem ciemne pomieszczenie. Tym razem jego uważny wzrok momentalnie przykuty został do kosmyka kasztanowych włosów, który wystawał częściowo spod puchatej kołdry.

Widok ten sprawił, że coś w nim pękło. Podejrzenie co do tego, kto tak na prawdę mógł znajdować się na szpitalnym łóżku zaledwie kilka kroków od niego, natychmiast pojawiło się w jego głowie. Czuł, że nie wytrzyma w podobnej niepewności ani sekundy dłużej. Chciał jak najszybciej, jednym gwałtownym ruchem dłoni zrzucić z leżącej tu postaci kołdrę i przekonać się na własne oczy o słuszności swoich podejrzeń.

Zachowując jednak ostatki ostrożności i chwytając się resztek chłodnego zdrowego rozsądku, szybko zrezygnował z podjęcia podobnej nieprzemyślanej decyzji. Uspokoił się i przyciemnił nieco blask, wydobywający się z końca jego różdżki. Przygotował się mentalnie na swój następny ruch, po czym podszedł powoli bliżej. Obszedł łóżko dokoła i skierował delikatne światło na twarz osoby, która wciąż niczego nie świadoma, spała głębokim snem tak blisko niego.

Twarz jej nie była jednak widoczna, gdyż kobieta wtulała ją w poduszkę i szczelnie zasłaniała się rąbkiem pościeli. Severus nie mógł mieć jednak najmniejszych wątpliwości. Wielokrotnie widział Hermionę w dokładnie takim stanie i pewien był, że nie pomyliłby jej teraz z żadną inną kobietą. Po tylu miesiącach dzielenia z nią swojej sypialni, znał doskonale manierę jej snu i to, jak wyglądała, balansując na granicy snu i jawy, rozrzucając burzę swoich kasztanowych loków dookoła na wszystkie strony.

Severus przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać od niej oczu. Stał tak nieruchomo i wlepiał w nią swoje zamglone czarne oczy w jej śpiącą sylwetkę. Po jakimś czasie otrząsnął się jednak i zdał sobie sprawę z tego, co tak właściwie robi. Poczuł się jak podglądacz i włamywacz, który wtargnął do jej prywatnej przestrzeni, gdy jest ona zupełnie bezbronna i nieświadoma jego obecności. Czuł, że nie ma teraz prawa patrzeć na nią w takim stanie. Wiedział, że utracił ten przywilej, gdy odepchnął ją od siebie i odrzucił jej miłość na rzecz własnego spaczonego poczucia tego, co właśnie dla niej miało być najlepsze.

Gdy te myśli zaczęły napływać do jego głowy, zrobił kilka gwałtownych kroków w tył i niczym oparzony odszedł na jak najdalszą od niej odległość. Cofnął się aż pod same drzwi i niewiele myśląc, wypadł z pomieszczenia z powrotem na korytarz. W jego głowie zaczęła rozgrywać się bitwa między dziesiątkami nienazwanych emocji i pragnień.

Ciężko opadł na jedno z krzeseł, stojących pod przeciwległą ścianą. Chwile trwał tak. Przez moment jego emocje przyćmiewały głos zdrowego rozsądku i ścisłego trzeźwo myślącego umysłu. Taki stan rzeczy nie mógł utrzymywać się jednak wiecznie. Jako, że Severus nie był z natury osobą, która pozwalałaby sobie na podobne utraty kontroli, gdy tylko zdał sobie sprawę z tego, że po raz kolejny dał się wyprowadzić z równowagi, skupił pokłady swojej silnej woli i oczyścił swoją głowę z wszelkich natrętnych emocji i obrazów. Gdy tylko odzyskał jasność umysłu, udało mu się spojrzeć na całą tę sprawę z zupełnie nowej perspektywy. Udało mu się dostrzec coś, na co wcześniej pozostawał ślepy.

Gdy jeszcze raz pomyślał o tym, co stało się zaledwie kilka minut temu, pewna myśl huknęła w jego głowie i niemalże zwaliła go z nóg. Gdy dodał do siebie wszystkie fakty, jakie zdobył po ujrzeniu wnętrza pokoju, zdał sobie sprawę z jednej rzeczy.

To po to Hermiona wezwała mnie tu dziś. To ona leżała teraz podłączona do magicznej aparatury… Musiało jej się stać coś bardzo złego… To o tym chciała ze mną dziś mówić…

Wszystkie najgorsze scenariusze zaczęły rozgrywać się przed oczami jego wyobraźni. Czując napływ strachu i bezradności, opadł swoje łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach. Wraz z napływem kolejnych fal myśli i obaw, przyobiecał sobie coś w duszy. Złożył obietnicę i przysiągł na wszystkie wartości, które kiedykolwiek wyznawał.

Cokolwiek Hermiona mi dziś powie, tym razem zrobię naprawdę wszystko co w mojej nocy, by pomóc jej i ochronić ją przed dalszymi niebezpieczeństwami. Niezależnie od wszystkich dawnych krzywd i nieporozumień, nie zostawię jej w potrzebie. Tym razem naprawdę zrobię to, co będzie dla niej najlepsze.

- Obiecuję Ci to, Granger – Powiedział cicho i zamilkł, pogrążywszy się w dalszych rozmyślania.