czwartek, 6 maja 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 21

W pokoju robiło się coraz ciemniej. Mimo tego, że od momentu opuszczenia pokoju przez pozostałe kobiety, nie minęło wiele czasu, wcześniej górujące nad miastem słońce, zdążyło już schować się za elewacjami pobliskich kamienic. Nowo nastała ciemność została szybko zastąpiona przez delikatne blask świecy, którą zapaliła, znajdująca się w sali, dziewczyna. Blask niepozornego płomienia oświetlał wystarczająco dobrze jej najbliższe otoczenie, umożliwiając tym samym kontynuowanie wykonywanego przez nią zajęcia. 

Hermiona siedziała oparta o zagłówek szpitalnego łóżka. W dłoni wciąż trzymała pióro i wpatrywała się, w leżący na jej kolanach niedokończony list. Niegdyś delikatny i gładki pergamin, teraz przypominał bardziej krwawe pole bitwy. Skreślone tu i ówdzie słowa oraz obfite rozbryzgi atramentu, wydawały się patrzyć w jej kierunku z niemym wyrzutem. Dziewczyna westchnęła i rozejrzała się dookoła siebie. Stos zgniecionych kartek, który zalegał na stoliku nieopodal świecznika, był na jej nieszczęście najlepiej oświetlonym miejscem w całym pomieszczeniu. Jego zarys był wręcz zbyt wyraźny i co rusz wywoływał w niej kolejne fale irytacji.

Nie mogła zrozumieć, jak równie prosta czynność mogła sprawić jej tyle kłopotów. Samo pisanie listu nie powinno być dla niej niczym szczególnie trudnym zwłaszcza, gdy nie zamierzała poruszać w nim jeszcze żadnych konkretnych szczegółów. Jako, że planowała poruszyć ich temat dopiero podczas ich bezpośredniej rozmowy, list ten miał być jedynie zwykłą prośbą o spotkanie.

Mimo tego, że wiedziała mniej więcej jak chce, by ta wiadomość wyglądała, wciąż nie mogła się zdecydować na to, jak powinna się w niej do niego zwrócić. Nie widzieli się ze sobą już od wielu tygodni, a po tym wszystkim nie mogła wciąż odnosić się do niego tak, jakby nic się pomiędzy nimi się nie zmieniło. Nie chciała udawać, że zdołała zapomnieć o wszystkich krzywdach, które mężczyzna jej wyrządził.

Tym razem chciała jednak pozbyć się ciężaru kłamstw i wyjawić mu całą prawdę. Pragnęła uniknąć udziału jakiegokolwiek fałszu w całym tym procesie.

Kolejna ewentualność, która zakładała, że udawać będzie całkowitą obojętność i to, że nigdy nic ich nie łączyło, również nie wchodziła w grę. Nie potrafiła nawet wyobrazić sobie tego, że mogłaby wrócić teraz do tytułowania go profesorze. Z wielu powodów wydawało jej się to bardzo niewłaściwe i wręcz obraźliwe wobec uczucia, które kiedyś ich łączyło. Odrzuciwszy obydwie wcześniejsze ewentualności, zdecydowała się na możliwie jak najbardziej neutralne rozpoczęcie.

Odetchnęła ponownie i odłożyła sfatygowany pergamin na stolik. Sięgnęła po czystą kartkę i ponownie zanurzyła pióro w niebieskim tuszu. Otarła jego nadmiar o szyjkę kałamarza, po czym zbliżyła go do papieru uważając, by nie pozostawić na nim kolejnego soczystego kleksa.

Severusie

Po nakreśleniu z niebywałą ostrożnością jego imienia, zatrzymała się na moment. Potrzebowała chwili na to, by spojrzeć na widniejący przed nią napis i zdusić w sobie emocje i niepewność, które jego widok w niej wywołał. Po chwili uspokoiła się i zebrała myśli. Zacisnęła dłoń mocniej na piórze i przeszła do pisania dalszej części listu.

Wysyłam do Ciebie tę wiadomość, ponieważ w ostatnim czasie dokonałam pewnego odkrycia. Dotyczy ono bezpośrednio również Ciebie i jako, że jest to sprawa wyjątkowej wagi, bardzo zależy mi na tym, by poinformować cię o niej osobiście. Proszę spotkaj się ze mną w przeciągu najbliższych dwóch dni. Czas jest tu bardzo ważny, więc proszę nie odpisuj na ten list, a gdy tylko będziesz mógł poświęcić mi kilka minut, odwiedź mnie w szpitalu Św. Munga. Przez większość czasu znaleźć mnie możesz w gabinecie 143 na czwartym piętrze.

Zapewniam, że nie zajmę Ci wiele czasu.

Hermiona Granger

Gdy tylko zakończyła pisanie, wzięła kartkę do ręki i przeczytała treść listu jeszcze raz. Nie mogła powiedzieć, że była zadowolona z jego końcowego efektu. Od razu dostrzegła w nim elementy, które sprawiły, że poczuła lekkie zażenowane.

Nie mogła uwierzyć, że naprawdę nazwała dowiedzenie się o ciąży ,,dokonaniem pewnego odkrycia”. Napisane przez nią końcowe zapewnienie wydało jej się aż przesiąkać desperacją i żałosnością. Również określenie jej szpitalnej celi gabinetem było sporym niedopowiedzeniem. Z jakiegoś jednak powodu próbowała celowo uniknąć pisania jakichkolwiek szczegółów, wskazujących na to, w jakim stanie się obecnie znajduje.

Miała cichą nadzieję na to, że początkowy szok związany z tym, że kieruje ona do niego jakiekolwiek słowa, odwróci jego uwagę od nieszczęsnego pergaminu i zachęci do jak najszybszego zjawienia się w szpitalu.

Liczyła również, że tajemniczy charakter całej tej wiadomości i zapewnienie o pilności sprawy skłoni go do jeszcze szybszego podjęcia decyzji. Była niemalże pewna, że nie będzie mógł zignorować jej słów i faktycznie pojawi się przed upływem dwóch dni choćby z czystej ciekawości. Chciała jednak, by jak najkrócej kazał jej czekać na swoją wizytę. Wiedziała, że od momentu wysłania listu, aż do chwili, gdy ujrzy Snape’a w progu, nie będzie w stanie zaznać ani chwili spokoju.

Jesteś hipokrytką, Granger – odezwał się cichy głosik w jej głowie.

Zdała sobie sprawę z tego, jak niesprawiedliwa jest wobec mężczyzny, oczekując od niego niemalże natychmiastowego zjawienie się przy niej po tym, jak sama przez pełny miesiąc nie potrafiła  zmusić się do wysłania mu jednego głupiego listu.

Pozostało jej jedynie wierzyć w to, że będzie on miał więcej rozsądku od niej samej.  Złożyła pergamin w pół i umieściła go w kremowej kopercie. Odłożyła go na talerzyk obok świecy wiedząc, że stamtąd niebawem zgarnie go Ginny i przekaże do wysłania.

Opadła słabo na poduszki. Poczuła ulgę i pozwoliła swoim zmęczonym plecom się zrelaksować. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich wdechów. Przez chwilę myślała o tym, jak szybko wszystko odtąd miało się potoczyć. Poświęciła kilka cichych minut na to, by w swojej głowie wyobrazić sobie, jak będzie mogło wyglądać ich zbliżające się spotkanie.

Jej przebiegły umysł starał się jednak podsuwać jej zgoła inne obrazy. Po kilku nieudanych próbach odwrócenia swojej uwagi od napływających natrętnych wizji, Hermiona otworzyła oczy z irytacją.

Gdy to uczyniła, ujrzała z powrotem swój ponury szpitalny pokój. Rozejrzała się dookoła, chcąc znaleźć w nim coś, na czym mogłaby zawiesić swój wzrok. Po chwili zwróciła się w kierunku ciemnych drzwi, które prowadziły z jej pokoju na korytarz. Była już tak pochłonięta przez otaczające ją wspomnienia, że patrząc na nie, nie mogła nie dostrzec ich zaskakującego podobieństwa do innych postawnych mahoniowych wrót, przez które w akompaniamencie rozpaczy i złości wymaszerowała kilka tygodni wcześniej.

Hermiona poczuła, że wspomnienia zaczynają coraz mocniej dobijać się do bram jej świadomości. Ze złością stwierdziła, że choroba zaczęła osłabiać ją na tyle, że z trudem jest w stanie blokować im do siebie dostęp. Wiedziała, że jest kwestią czasu to, że uda im się pokonać siłę jej woli i zaczną po raz kolejny prześladować ją bolesnymi widmami przeszłości.

Wiedziała, że nie może już teraz zawrócić. Nie zależnie od tego, jaki maraton koszmarów i dawnych żali przygotowała dla niej jej zdradliwa podświadomość, musiała pozostać wierna swojemu postanowieniu.

Przygotowała się mentalnie na zbliżającą się falę, po czym opuściła wszystkie postawione bariery. Jej głowa zalana została obrazami, które przedstawiały te momenty jej krótkiej miłosnej historii, w których czuła się choć w najmniejszym stopniu smutna lub zraniona.

Na tle nic nieznaczących sprzeczek i kłótni wyraźnie odznaczało się jedno wspomnienie. Sam jego cień sprawiał, że mimowolnie ścisnęła mocniej dłonie i poczuła, jakby powiew chłodu spowolnił jej serce.

Nie był to pierwszy raz, gdy musiała przeżywać ataki podobnych koszmarów na jawie. Wiedziała, że od tego momentu wszystko potoczy się tak jak zawsze. Dalszy opór okazał się być daremny.

Gdy poczuła, że zatraca się w nawałnicy myśli, ostatni raz odetchnęła głęboko i zacisnęła powieki. W mgnieniu oka poczuła, jak feralne wspomnienie wciąga ją w swoje bezduszne sidła.

Był dwudziesty szósty grudnia 1999 roku…

W kominku w salonie żywo buzował ogień. Kolorowe ozdoby, na stojącym nieopodal niego niewielkim przystrojonym drzewku, połyskiwały w delikatnym ciepłym świetle.

W fotelu siedziała zadowolona młoda kobieta. Przypatrywała się niecodziennej dekoracji z przebiegłym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Była niewątpliwie dumna z tego, że to właśnie dzięki jej subtelnym namowom, w komnatach Hogwarckiego Mistrza Eliksirów po raz pierwszy zapanowała iście świąteczna i domowa atmosfera.

Rozejrzała się dookoła i zawiesiła oczy na ciemnych drewnianych drzwiach, których ruchu oczekiwała z niecierpliwością już od kilku minut. Był drugi dzień świąt i poza jednym popołudniowym spotkaniem kadry nauczycielskiej, Severus nie miał żadnych innych zaplanowanych zajęć. Z tej okazji kobieta przygotowała dla nich coś specjalnego.

Wygrzebała z jednego z przepastnych regałów starą książkę kucharską i wybrała z niej jeden z jego ulubionych przepisów. Mimo, że nie posiadała wybitnych umiejętności kucharskich, włożyła w przyrządzanie tej nietypowej niespodzianki całe swoje serce.

Chciała, by cały ten wieczór był skupiony tylko na nim. Pragnęła w jakiś sposób podziękować mu za to, jak bardzo pomógł jej w ostatnich dniach. Wszystkie jej dzisiejsze starania miały być okazaniem wdzięczności za to, jak zachował się kilka dni wcześniej. Była mu dozgonnie wdzięczna za to, że wtedy, gdy ogarnęła ją chwila słabości i lawina bolesnych wspomnień, związanych z rocznicą śmierci jej rodziców, on był przy niej i niestrudzenie dodawał jej otuchy. Jego cicha kojąca obecność znaczyła dla niej więcej niż mogła to słowami opisać.

Obróciła się w kierunku nakrytego stołu w rogu pokoju i jeszcze raz sprawdziła, czy wszystko jest gotowe na jego nadejście. Spojrzała na zegarek i z lekkim zmieszaniem dostrzegła, że mężczyzna spóźnia się już kilkanaście minut. Było to do niego niepodobne, lecz Hermiona zdecydowała się przypisać ten chwilowy poślizg jakiejś tajemniczej i nagłej sprawie, która z pewnością nie zajmie mu dużo czasu. Chcąc czymś się zająć aż do czasu jego powrotu, podeszła do stołu i rzuciła na stygnące już potrawy kolejną porcję zaklęć podgrzewających.

Wnet usłyszała dźwięk kroków dochodzący z korytarza. Wyprostowała się i zbliżyła się do drzwi. Uśmiech mimowolnie wypełzł na jej usta, a w oczach rozjaśniły się drobne iskry podekscytowania i nerwowego oczekiwania.

Nie minęło wiele czasu, gdy do jej uszu dobiegł dźwięk otwierania magicznego zamka. Wkrótce bariery nałożone na solidne mahoniowe wrota rozpoznały swojego pana i ustąpiły, a do pomieszczenia wszedł pewnym krokiem czarnowłosy mężczyzna.

Hermiona posłała mu uśmiech na powitanie, jednak w zamian otrzymała jedynie zmęczone i lekko rozkojarzone spojrzenie, które zaledwie mignęło przed jej oczami. Nim zdążyła mu się przyjrzeć, ono już powędrowało w przeciwnym kierunku. Odwrócił się od niej i przybrał bardziej wyprostowaną i spiętą postawę. Kobieta nie przywykła była do takich powitań. Szybko podeszła do niego i położyła mu łagodnie dłoń na ramieniu.

On zesztywniał lekko, po czym odwrócił się trochę zbyt gwałtownie, a ona aż podskoczyła, nieprzygotowana na tak dynamiczny i niespodziewany ruch. Jej dłoń opadła bezwładnie wzdłuż jej ciała, a ona zamarła. Ich spojrzenia spotkały się przelotnie, a ona ponownie dojrzała ów dziwny wyraz w jego oczach. Nie miała jednak okazji dłużej się mu przyjrzeć. Snape wciąż unikał jej wzroku. Odsunął się od niej lekko i wziął jakby uspokajający wdech.

- Severusie? – Zapytała go niepewnym głosem.

Odpowiedziała jej jedynie cisza.

- Czy coś się stało? Proszę, spójrz na mnie – Dodała po chwili, nie uzyskawszy od niego żadnej odpowiedzi.

Minęła chwila, zanim mężczyzna zdecydował się na spełnienie jej prośby. Gdy jednak znów zwrócił się w jej kierunku, niepokój w jej sercu jedynie wzrósł. Znów dostrzegła w jego oczach coś dziwnego. Tym razem jednak mogła przyjrzeć się temu dokładniej. Jego oczy wydawały się mienić iskrami, które to jednak wydawały się być chłodne i całkowicie jej obce. Jego niedostępna obronna postawa i nieodgadniony wyraz twarzy spowodowały, że poczuła, iż jej serce przyspiesza, jakby napędzane trucizną, która zaczęła stopniowo wypełniać całe pomieszczenie.

Patrzyli tak na siebie przez dłuższą chwilę. Żadne z nich nie odezwało się więcej ani jednym słowem. Hermiona starała się stać jak najspokojniej i nie popędzać go. Lustrowała go swoim bacznym spojrzeniem, jakby chcąc wyłapać choć jedną wskazówkę, która doprowadziłaby ją do odgadnięcia powodu jego dziwnego zachowania.

Czas mijał, a z każdą kolejną minutą Severus wydawał się być coraz bardziej zdenerwowany. W końcu zagotowało się w nim tak, że nie mógł dłużej wytrzymać. Prędki potok słów wytoczył się z jego ust, pozbawiając równowagi ledwo trzymającą się na nogach dziewczynę.

- Nie potrafię tak dłużej żyć, Granger. To wszystko musi mieć tu swój koniec…

Kobieta popatrzyła na niego ze zdziwieniem, nie mogąc zrozumieć znaczenia jego słów. Poczuła się tak, jakby jej serce przestało bić. Nie mogła uwierzyć w to, że słowa, które właśnie usłyszała, rzeczywiście pochodziły z ust jej ukochanego. Jej świadomość starała się odrzucać od siebie wszystkie podobne myśli.  

- Jak to koniec? Nie wiem o czym mówisz, Severusie – Jej głos zadrżał lekko. Starała się jednak jak najlepiej ukryć strach, który zaczął formować się w jej sercu.

- Dobrze wiesz o czym mówię, Granger. Na pewno sama dostrzegłaś, że dla nas, dla całego tego związku, nie ma już przyszłości…

Mężczyzna miał coś jeszcze powiedzieć, jednak Hermiona nie dała mu dokończyć.

- To nie prawda, dobrze to wiesz! Kocham cię Severusie i czuję, że ty również odwzajemniasz moje uczucia. Jeśli mamy wracać do twoich dawnych obaw i tego, że jestem twoją byłą uczennicą i tego, że mogę znaleźć sobie kogoś młodszego, to nie ma sensu marnować cennego czasu. Myślałam, że zamknęliśmy ten rozdział naszego związku. Nie chcę się do niego cofać. Pragnę jedynie iść naprzód. Proszę nie strasz mnie w taki sposób…

Starała się mówić pewnie, lecz z każdym słowem w jej sercu wzrastał coraz to większy strach. Severus naprawdę nie wyglądał, jakby to co mówił miało rzeczywiście być jedynie cieniem dawnych obaw. Jego twarz była w pełni poważna. Nie potrafiła dojrzeć na niej ani śladu uczuć. Wydawał się być zdecydowany i zdeterminowany.

- Nie jestem w stanie zaprzeczyć, że był czas, w którym sam gotowy byłem uwierzyć, że nasz związek mógłby przerodzić się w coś więcej. Przemyślałem jednak wszystko i jestem pewien swojej decyzji. Nie widzę dla nas przyszłości i myślę, że najlepiej będzie, gdy skończymy to jeszcze teraz, gdy możemy jeszcze rozejść się bez niepotrzebnego szumu i szybko o wszystkim zapomnieć.

Hermiona nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Wytrzeszczyła oczy w jego kierunku. Była tak zaskoczona i skonsternowana, że nie kwapiła się nawet do tego, by próbować ukryć przed nim swoje uczucia. Stała tak przed nim, a wszystkie odczuwane przez nią emocje wymalowane były wyraźnie na jej twarzy.

Przez chwilę stała tak w milczeniu. Z całej siły próbowała przypomnieć sobie choć jeden moment, w którym uraziłaby go lub postąpiła niewłaściwie w jakikolwiek sposób. Starała się znaleźć w swojej głowie choć jedno wspomnienie, które byłoby w stanie wytłumaczyć to, co właśnie się pomiędzy nimi działo. Jej poszukiwania okazały się jednak bezowocne.

Nie zależnie od tego jak bardzo starała się coś z jego wypowiedzi zrozumieć, bez choć słowa wyjaśnienia nie była w stanie zaakceptować jego decyzji.

- Nie rozumiem tego, Severusie. Aż do dziś wszystko układało się pomiędzy nami tak dobrze, jak to tylko było możliwe. Nie rozumiem czemu akurat teraz miałbyś dojść do takich konkluzji – Skierowała na niego swoje szeroko otwarte czekoladowe tęczówki.

Gdy tylko odszukała wzrokiem jego twarz, wejrzała w głębię jego czarnych oczu. Tym razem nie była jednak w stanie nic z nich odczytać. Rozpoznała, że bariery jego umysły były aż do samego końca wzniesione i skutecznie blokują dostęp do jego umysłu.

Zmarszczyła lekko brwi. Nie mogła wyzbyć się uczucia, że jest coś, co mężczyzna próbuje przed nią ukryć. Postanowiła, że nie pocznie, puki nie wyciągnie z niego informacji o prawdziwej przyczynie całego tego zamieszania.

-  Nie, Severusie. Nie wierzę ci. Widzę, że nie mówisz mi całej prawdy. Puki nie dasz mi prawdziwego powodu tego, że chcesz zakończyć nasz związek, nie odejdę – powiedziała tak spokojnie, jak tylko potrafiła w tych okolicznościach.

W pomieszczeniu znów zapanowała cisza. Po chwili Hermiona przywdziała na twarz delikatny uśmiech, który skrywał w sobie ostatnie iskry nadziei i optymizmu. Zrobiła krok w jego stronę i ujęła jego dłoń w swoją. Spojrzała w jego chłodne oczy, jakby chcąc ocieplić ich wyraz ogniem, który wciąż tlił się w jej sercu.

- Widzę, że coś cię trapi. Cokolwiek to jest wiec, że jestem tu dla ciebie i chcę ci pomóc. Proszę, nie odrzucaj mnie… Daj mi szansę. Jestem pewna, że cokolwiek się dzieje, będziemy w stanie razem sobie z tym poradzić…

Mężczyzna nie chciał jej jednak słuchać. Szybkim ruchem uwolnił swoją dłoń z jej uścisku i cofnął się. Hermiona była pewna, że dostrzegła, jak na ułamek sekundy wyraz jego twarzy zmienił się, a on posłał jej podobne do skatowanego zwierzęcia spojrzenie. Przez moment była w stanie dostrzec coś na kształt smutku połyskującego w jego dotąd niedostępnych oczach.

- Czy ty nie rozumiesz Granger, że nie mam ci już nic do zaoferowania?! - Severus wybuchnął, lecz szybko pozbierał się i odwrócił.

Dziewczyna stała jak wryta i wpatrywała się w jego spięte ramiona. Nic już nie rozumiała. Nie umiała odgadnąć czym był krzyk, który przed chwilą wyrwał się z jego ust. Nie wiedziała, czy powinna traktować go jak wyraz żalu, czy może był to jedynie wyraz poirytowania i ponaglenia jej do wyjścia.

Wróciła wspomnieniem do przebłysku smutku, który jeszcze chwilę temu gościł na jego twarzy. Nie zamierzała dać za wygraną, jednak gdy tylko mężczyzna odwrócił się, słowa zastygły jej w gardle.

Zanim choć jeden dźwięk dobiegł z jego ust, Hermiona już zdążyła zauważyć pewną zmianę w jego wyglądzie. Gdy tylko odwrócił się w jej stronę, mogła niemalże poczuć chłód jego pustego spojrzenia na sobie.

To nie był ten sam mężczyzna. To nie był ten Severus, który jeszcze kilka dni wcześniej czule zajmował się nią podczas napadów smutku i melancholii. Ten człowiek był jej obcy. Hermiona poczuła się z razu nieswojo. Mimowolnie odsunęła się parę kroków w tył.

- Chcesz wiedzieć czemu nie chcę dłużej z tobą być? Proszę bardzo, powiem ci! Chciałem ci tego oszczędzić, ale skoro sama się o  to prosisz… Jesteś nieznośna. Tak jak dawniej próbujesz zagarnąć całą uwagę swojego otoczenia na siebie… Jesteś mecząca i mimo tego, że wspólnie spędzony czas czasem był miły, nie jestem w stanie dłużej zmuszać się do wysłuchiwania twojego mądrzenia się i…

Hermiona nie chciała słyszeć ani słowa więcej. Posłała mu ostatnie pełne wyrzutu spojrzenie. Poczuła, jak łzy zaczynają napływać jej do oczu. Chciała za wszelką cenę uniknąć dalszego upokorzenia, toteż starała się jak najdłużej hamować ich bieg.

- Wystarczy! – Krzyknęła po czym odwróciła się do niego plecami.

Czuła się tak, jakby została zamknięta w klatce, która nie była w stanie pomieścić wszystkich emocji, które nagle zaczęły zalewać cały jej umysł. Nie miała pojęcia co powinna teraz zrobić. Wiedziała jednak, że za żadne skarby nie będzie potrafiła po raz kolejny spojrzeć w te zimne czarne oczy.

Nie obróciła się już więcej w jego kierunku. Czuła, że gdyby to zrobiła nie mogłaby powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś naprawdę nieprzemyślanego. Wiedziała, że Snape gardzi niepotrzebnym melodramatyzmem, toteż nie chciała jeszcze bardziej kompromitować się w jego oczach. Próbowała zachować swoją godność i odejść z podniesioną głową, bez odwracania się i ociągania.

Bez kolejnego słowa odeszła szybkim krokiem w stronę drzwi. Otworzyła je i wyszła, zatrzaskując je za sobą. Gdy odeszła na kilkanaście kroków od jego komnat, zatrzymała się jednak.

Dotychczas odczuwana przez nią złość i duma, szybko przerodziły się w rozpacz. Przystanęła na środku szerokiego korytarza i starała się zebrać myśli. Nie mogła uwierzyć, że wszystko, co łączyło ich przez te dwa lata zakończyło się tak błyskawicznie. Jej umysł nie potrafił przyswoić tego, że tak mało było potrzeba, by zniszczyć wszystko, co budowali razem przez wiele miesięcy.   

Głosik w jej głowie, który wciąż jeszcze cicho podpowiadał jej, że wszystko może być jednym wielkim nieporozumieniem, wydawał się coraz bardziej cichnąć na tle ciągłych oskarżeń umysłu i rozpaczy serca. Dziewczyna zacisnęła pięści. Jej duma ozwała się w niej, gratulując jej odejścia bez słowa i choćby jednego ostatniego spojrzenia.

Ani Hermiona ani żadne elementy jej podświadomości nie mogły nawet podejrzewać tego, że gdyby tylko dziewczyna rzeczywiście odwróciła się w tamtym momencie, jej oczy napotkałyby widok znacznie odmienny od tego, który mogły by się spodziewać ujrzeć…

Hermiona zbudziła się ze swojej wizji tak, jakby była ona snem. Otarła oczy od pojedynczych łez, które zdołała ona wywołać. Wyprostowała się i usiadła na posłaniu. Rozejrzała się dookoła siebie i dostrzegła, że pokój spowity jest w niemalże całkowitej ciemności. Mała świeca dopalała się leniwie, ledwo muskając swoim wątłym światłem najbliższe swoje otoczenie.

Wystarczyło ono jednak na to, by dostrzegła, że wcześniej umieszczony obok niej list zniknął bez śladu. Gdy dziewczyna zmrużyła oczy, dostrzegła również postać siedzącą nieopodal łóżka na krześle.

Osoba, zauważywszy lekki ruch po drugiej stronie pokoju, wstała i podeszła do chorej. Blade światło odbiło się od jej jasnej piegowatej twarzy i pozwoliło Hermionie na rozpoznanie swojej towarzyszki.

- Nie martw się, gdy spałaś wzięłam twój list i wysłałam sowę do profesora. Spróbuj jednak o tym nie myśleć. Potrzebujesz wypoczynku. Musisz mieć siłę na jutrzejszy dzień.

Granger nic jej nie odpowiedziała, lecz ujęła jej dłoń w geście niemego podziękowania. Ginny uśmiechnęła się i odeszła z powrotem, na zajmowane przez siebie wcześniej siedzisko. Po jej słowach Hermiona spodziewała się znów poczuć strach, lecz zamiast tego ogarnęło ją jedynie uczucie wielkiej ulgi.

Była zmęczona. Tak bardzo zmęczona…

2 komentarze:

  1. Hej! 💕

    Z delikatnym poślizgiem melduje się u Ciebie. Muszę przyznać, że rozdział pod względem długości przypomina poprzedni, oraz jeszcze wcześniejszy, co bardzo mi się podoba 😇

    Biedna Hermiona, tyle listów napisała, tyle wyrzuciła, ale cieszę się, że udało się jej zebrać siły i napisać ten jeden, już konkretny list. Miała rację, że nie ma co się rozwodzić, zważając, jak ich ostatnie spotkanie się zakończyło.

    Trzymałaś mnie nieźle w napięciu podczas tego wspomnienia. Próbowałam wyłapać gdzieś odpowiedź, która pomoże mi zrozumieć, dlaczego Severus zachował się tak, a nie inaczej, dlaczego zakończył ich relację, jednak nie znalazłam tego (na razie). Świetnie opisałaś emocje Hermiony, które nie były takie proste do ubrania w słowa. Czułam się tak, jakbym była z nią w tym pokoju i próbowała dostrzec coś w spojrzeniu Severusa 🥺

    Ostatni fragment, który wspomniał, że Severus patrzył na nią, jak odchodził, sprawił, że się rozczuliłam. Dlaczego tylko nie próbował jej zatrzymać, miał przecież taką okazję... 🥺

    Liczę na to, że Severus zjawi się z jej prośbą, ale nie przybędzie na ostatnią chwilę, że zjawi się na tyle wcześnie, że będą mogli jeszcze spokojnie porozmawiać.

    Literówek nie wiedziałam, ale zauważyłam, że czasami pogubiłaś kropki na końcu zdań, ale było ich tak niewiele, że prawie nie idzie tego zauważyć 😘

    Chyba mamy synchronizację 🙈 mój następny rozdział będzie głównie cofnięciem się do przeszłości i również zanurzeniu się w nich, przypomnieniem sobie o nich. Jak fajnie nam się złożyło 🙈💕 Co prawda nie mogę Cię jeszcze na niego zaprosić, jest co prawda gotowy, czeka jeszcze na ostatnie poprawki kosmetyczne, korekty, ale wstawię go dopiero, jak uporam się z rozdziałem na Narkotyka (gdzie publikuję rozdziały w tym samym czasie). A niestety maj i czerwiec chyba będą najbardziej stresującymi miesiącami w moim życiu, więc mam nadzieję, że uda mi się spiąć i już niedługo zaprosić Cię na nowy rozdział 😊

    Życzę Ci dużo weny i czasu na pisanie. Cieszę się strasznie, że udało Ci się wpleść do tego rozdziału wspomnienie, gdzie mogliśmy, chociaż na moment ujrzeć ich relację. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny rozdział 🙈

    Ściskam ciepło,
    Jazz ♥

    P.S. To już 21 rozdział! Jak ten czas pędzi! 🥳

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka🧡
      Cieszę się, że nowa długość rozdziałów Ci się spodobała. Ten rozdział był dla mnie niestety nie lada wyzwaniem i do ostatniej chwili poprawiałam go i zmieniałam😣. O samym ich rozstaniu długo myślałam, ale cały czas nie wiedziałam jak ubrać moje wyobrażenia w słowa.
      Trafnie zauważyłaś, że wciąż brakuje w całym tym wspomnieniu wyjaśnienia do tego, co było powodem decyzji Severusa. Jest to w całości perspektywa Hermiony i zawiera tylko to, co ona sama zdołała z tego dnia zapamiętać. Nie zamierzam jednak tak tego zostawić. Planuję w nadchodzących rozdziałach przydstawić całą tę sytuacje z również persnektywy Snape'a, bo to dopiero ona rozjaśni nieco cała tę tajemnicę...
      Proces pisania tego był tak chaotycznie i faktycznie kropki mogły pogubić w całym tym chaosie Dziękuję ci za zwrócenie uwagi, postaram się jak najszybciej to poprawić.😁🥰
      Mega się cieszę, że niedługo bedę mogła przeczytać kolejny rozdział twojego opowiadania, coś czuję, że będę często teraz do ciebie zaglądać i sprawdzać, czy przypadkiem już nie wleciał.
      Życzę Ci również dużo weny i tego, by wśród obowiązków i stresu znalazł się również czas na relaks i pisanie😘
      Do zobaczenia niebawem na twoim blogu😍
      Ściskam

      Usuń