W pokoju
robiło się coraz ciemniej. Mimo tego, że od momentu opuszczenia pokoju przez
pozostałe kobiety, nie minęło wiele czasu, wcześniej górujące nad miastem
słońce, zdążyło już schować się za elewacjami pobliskich kamienic. Nowo nastała
ciemność została szybko zastąpiona przez delikatne blask świecy, którą zapaliła, znajdująca się w sali, dziewczyna. Blask niepozornego płomienia oświetlał
wystarczająco dobrze jej najbliższe otoczenie, umożliwiając tym samym
kontynuowanie wykonywanego przez nią zajęcia.
Hermiona siedziała oparta o zagłówek szpitalnego łóżka. W dłoni wciąż trzymała pióro i wpatrywała się, w leżący na jej kolanach niedokończony list. Niegdyś delikatny i gładki pergamin, teraz przypominał bardziej krwawe pole bitwy. Skreślone tu i ówdzie słowa oraz obfite rozbryzgi atramentu, wydawały się patrzyć w jej kierunku z niemym wyrzutem. Dziewczyna westchnęła i rozejrzała się dookoła siebie. Stos zgniecionych kartek, który zalegał na stoliku nieopodal świecznika, był na jej nieszczęście najlepiej oświetlonym miejscem w całym pomieszczeniu. Jego zarys był wręcz zbyt wyraźny i co rusz wywoływał w niej kolejne fale irytacji.
Nie mogła
zrozumieć, jak równie prosta czynność mogła sprawić jej tyle kłopotów. Samo
pisanie listu nie powinno być dla niej niczym szczególnie trudnym zwłaszcza, gdy
nie zamierzała poruszać w nim jeszcze żadnych konkretnych szczegółów. Jako, że planowała
poruszyć ich temat dopiero podczas ich bezpośredniej rozmowy, list ten miał być
jedynie zwykłą prośbą o spotkanie.
Mimo
tego, że wiedziała mniej więcej jak chce, by ta wiadomość wyglądała, wciąż nie
mogła się zdecydować na to, jak powinna się w niej do niego zwrócić. Nie
widzieli się ze sobą już od wielu tygodni, a po tym wszystkim nie mogła wciąż
odnosić się do niego tak, jakby nic się pomiędzy nimi się nie zmieniło. Nie
chciała udawać, że zdołała zapomnieć o wszystkich krzywdach, które mężczyzna
jej wyrządził.
Tym razem
chciała jednak pozbyć się ciężaru kłamstw i wyjawić mu całą prawdę. Pragnęła
uniknąć udziału jakiegokolwiek fałszu w całym tym procesie.
Kolejna
ewentualność, która zakładała, że udawać będzie całkowitą obojętność i to, że
nigdy nic ich nie łączyło, również nie wchodziła w grę. Nie potrafiła nawet wyobrazić
sobie tego, że mogłaby wrócić teraz do tytułowania go profesorze. Z
wielu powodów wydawało jej się to bardzo niewłaściwe i wręcz obraźliwe wobec
uczucia, które kiedyś ich łączyło. Odrzuciwszy obydwie wcześniejsze
ewentualności, zdecydowała się na możliwie jak najbardziej neutralne
rozpoczęcie.
Odetchnęła
ponownie i odłożyła sfatygowany pergamin na stolik. Sięgnęła po czystą kartkę i
ponownie zanurzyła pióro w niebieskim tuszu. Otarła jego nadmiar o szyjkę
kałamarza, po czym zbliżyła go do papieru uważając, by nie pozostawić na nim
kolejnego soczystego kleksa.
Severusie
Po
nakreśleniu z niebywałą ostrożnością jego imienia, zatrzymała się na moment.
Potrzebowała chwili na to, by spojrzeć na widniejący przed nią napis i zdusić w
sobie emocje i niepewność, które jego widok w niej wywołał. Po chwili uspokoiła
się i zebrała myśli. Zacisnęła dłoń mocniej na piórze i przeszła do pisania
dalszej części listu.
Wysyłam
do Ciebie tę wiadomość, ponieważ w ostatnim czasie dokonałam pewnego odkrycia. Dotyczy
ono bezpośrednio również Ciebie i jako, że jest to sprawa wyjątkowej wagi,
bardzo zależy mi na tym, by poinformować cię o niej osobiście. Proszę spotkaj
się ze mną w przeciągu najbliższych dwóch dni. Czas jest tu bardzo ważny, więc
proszę nie odpisuj na ten list, a gdy tylko będziesz mógł poświęcić mi kilka
minut, odwiedź mnie w szpitalu Św. Munga. Przez większość czasu znaleźć mnie
możesz w gabinecie 143 na czwartym piętrze.
Zapewniam,
że nie zajmę Ci wiele czasu.
Hermiona
Granger
Gdy tylko
zakończyła pisanie, wzięła kartkę do ręki i przeczytała treść listu jeszcze
raz. Nie mogła powiedzieć, że była zadowolona z jego końcowego efektu. Od razu
dostrzegła w nim elementy, które sprawiły, że poczuła lekkie zażenowane.
Nie mogła
uwierzyć, że naprawdę nazwała dowiedzenie się o ciąży ,,dokonaniem pewnego
odkrycia”. Napisane przez nią końcowe zapewnienie wydało jej się aż przesiąkać
desperacją i żałosnością. Również określenie jej szpitalnej celi gabinetem
było sporym niedopowiedzeniem. Z jakiegoś jednak powodu próbowała celowo uniknąć
pisania jakichkolwiek szczegółów, wskazujących na to, w jakim stanie się
obecnie znajduje.
Miała
cichą nadzieję na to, że początkowy szok związany z tym, że kieruje ona do
niego jakiekolwiek słowa, odwróci jego uwagę od nieszczęsnego pergaminu i
zachęci do jak najszybszego zjawienia się w szpitalu.
Liczyła
również, że tajemniczy charakter całej tej wiadomości i zapewnienie o pilności
sprawy skłoni go do jeszcze szybszego podjęcia decyzji. Była niemalże pewna, że
nie będzie mógł zignorować jej słów i faktycznie pojawi się przed upływem dwóch
dni choćby z czystej ciekawości. Chciała jednak, by jak najkrócej kazał jej
czekać na swoją wizytę. Wiedziała, że od momentu wysłania listu, aż do chwili,
gdy ujrzy Snape’a w progu, nie będzie w stanie zaznać ani chwili spokoju.
Jesteś
hipokrytką, Granger – odezwał się cichy głosik w jej głowie.
Zdała
sobie sprawę z tego, jak niesprawiedliwa jest wobec mężczyzny, oczekując od
niego niemalże natychmiastowego zjawienie się przy niej po tym, jak sama przez
pełny miesiąc nie potrafiła zmusić się
do wysłania mu jednego głupiego listu.
Pozostało
jej jedynie wierzyć w to, że będzie on miał więcej rozsądku od niej samej. Złożyła pergamin w pół i umieściła go w
kremowej kopercie. Odłożyła go na talerzyk obok świecy wiedząc, że stamtąd
niebawem zgarnie go Ginny i przekaże do wysłania.
Opadła
słabo na poduszki. Poczuła ulgę i pozwoliła swoim zmęczonym plecom się
zrelaksować. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich wdechów. Przez chwilę
myślała o tym, jak szybko wszystko odtąd miało się potoczyć. Poświęciła kilka
cichych minut na to, by w swojej głowie wyobrazić sobie, jak będzie mogło
wyglądać ich zbliżające się spotkanie.
Jej
przebiegły umysł starał się jednak podsuwać jej zgoła inne obrazy. Po kilku
nieudanych próbach odwrócenia swojej uwagi od napływających natrętnych wizji,
Hermiona otworzyła oczy z irytacją.
Gdy to
uczyniła, ujrzała z powrotem swój ponury szpitalny pokój. Rozejrzała się
dookoła, chcąc znaleźć w nim coś, na czym mogłaby zawiesić swój wzrok. Po
chwili zwróciła się w kierunku ciemnych drzwi, które prowadziły z jej pokoju na
korytarz. Była już tak pochłonięta przez otaczające ją wspomnienia, że patrząc
na nie, nie mogła nie dostrzec ich zaskakującego podobieństwa do innych
postawnych mahoniowych wrót, przez które w akompaniamencie rozpaczy i złości
wymaszerowała kilka tygodni wcześniej.
Hermiona
poczuła, że wspomnienia zaczynają coraz mocniej dobijać się do bram jej
świadomości. Ze złością stwierdziła, że choroba zaczęła osłabiać ją na tyle, że
z trudem jest w stanie blokować im do siebie dostęp. Wiedziała, że jest kwestią
czasu to, że uda im się pokonać siłę jej woli i zaczną po raz kolejny
prześladować ją bolesnymi widmami przeszłości.
Wiedziała,
że nie może już teraz zawrócić. Nie zależnie od tego, jaki maraton koszmarów i
dawnych żali przygotowała dla niej jej zdradliwa podświadomość, musiała pozostać
wierna swojemu postanowieniu.
Przygotowała
się mentalnie na zbliżającą się falę, po czym opuściła wszystkie postawione
bariery. Jej głowa zalana została obrazami, które przedstawiały te momenty jej
krótkiej miłosnej historii, w których czuła się choć w najmniejszym stopniu smutna
lub zraniona.
Na tle
nic nieznaczących sprzeczek i kłótni wyraźnie odznaczało się jedno wspomnienie.
Sam jego cień sprawiał, że mimowolnie ścisnęła mocniej dłonie i poczuła, jakby
powiew chłodu spowolnił jej serce.
Nie był
to pierwszy raz, gdy musiała przeżywać ataki podobnych koszmarów na jawie. Wiedziała,
że od tego momentu wszystko potoczy się tak jak zawsze. Dalszy opór okazał się
być daremny.
Gdy
poczuła, że zatraca się w nawałnicy myśli, ostatni raz odetchnęła głęboko i
zacisnęła powieki. W mgnieniu oka poczuła, jak feralne wspomnienie wciąga ją w
swoje bezduszne sidła.
…
Był
dwudziesty szósty grudnia 1999 roku…
W kominku
w salonie żywo buzował ogień. Kolorowe ozdoby, na stojącym nieopodal niego niewielkim
przystrojonym drzewku, połyskiwały w delikatnym ciepłym świetle.
W fotelu
siedziała zadowolona młoda kobieta. Przypatrywała się niecodziennej dekoracji z
przebiegłym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Była niewątpliwie dumna z tego,
że to właśnie dzięki jej subtelnym namowom, w komnatach Hogwarckiego
Mistrza Eliksirów po raz pierwszy zapanowała iście świąteczna i domowa
atmosfera.
Rozejrzała
się dookoła i zawiesiła oczy na ciemnych drewnianych drzwiach, których ruchu oczekiwała
z niecierpliwością już od kilku minut. Był drugi dzień świąt i poza jednym popołudniowym
spotkaniem kadry nauczycielskiej, Severus nie miał żadnych innych zaplanowanych
zajęć. Z tej okazji kobieta przygotowała dla nich coś specjalnego.
Wygrzebała
z jednego z przepastnych regałów starą książkę kucharską i wybrała z niej jeden
z jego ulubionych przepisów. Mimo, że nie posiadała wybitnych umiejętności
kucharskich, włożyła w przyrządzanie tej nietypowej niespodzianki całe swoje
serce.
Chciała,
by cały ten wieczór był skupiony tylko na nim. Pragnęła w jakiś sposób
podziękować mu za to, jak bardzo pomógł jej w ostatnich dniach. Wszystkie jej
dzisiejsze starania miały być okazaniem wdzięczności za to, jak zachował się
kilka dni wcześniej. Była mu dozgonnie wdzięczna za to, że wtedy, gdy ogarnęła
ją chwila słabości i lawina bolesnych wspomnień, związanych z rocznicą śmierci
jej rodziców, on był przy niej i niestrudzenie dodawał jej otuchy. Jego cicha
kojąca obecność znaczyła dla niej więcej niż mogła to słowami opisać.
Obróciła
się w kierunku nakrytego stołu w rogu pokoju i jeszcze raz sprawdziła, czy
wszystko jest gotowe na jego nadejście. Spojrzała na zegarek i z lekkim
zmieszaniem dostrzegła, że mężczyzna spóźnia się już kilkanaście minut. Było to
do niego niepodobne, lecz Hermiona zdecydowała się przypisać ten chwilowy
poślizg jakiejś tajemniczej i nagłej sprawie, która z pewnością nie zajmie mu
dużo czasu. Chcąc czymś się zająć aż do czasu jego powrotu, podeszła do stołu i
rzuciła na stygnące już potrawy kolejną porcję zaklęć podgrzewających.
Wnet
usłyszała dźwięk kroków dochodzący z korytarza. Wyprostowała się i zbliżyła się
do drzwi. Uśmiech mimowolnie wypełzł na jej usta, a w oczach rozjaśniły się
drobne iskry podekscytowania i nerwowego oczekiwania.
Nie
minęło wiele czasu, gdy do jej uszu dobiegł dźwięk otwierania magicznego zamka.
Wkrótce bariery nałożone na solidne mahoniowe wrota rozpoznały swojego pana i ustąpiły,
a do pomieszczenia wszedł pewnym krokiem czarnowłosy mężczyzna.
Hermiona
posłała mu uśmiech na powitanie, jednak w zamian otrzymała jedynie zmęczone i
lekko rozkojarzone spojrzenie, które zaledwie mignęło przed jej oczami. Nim
zdążyła mu się przyjrzeć, ono już powędrowało w przeciwnym kierunku. Odwrócił
się od niej i przybrał bardziej wyprostowaną i spiętą postawę. Kobieta nie
przywykła była do takich powitań. Szybko podeszła do niego i położyła mu łagodnie
dłoń na ramieniu.
On zesztywniał
lekko, po czym odwrócił się trochę zbyt gwałtownie, a ona aż podskoczyła,
nieprzygotowana na tak dynamiczny i niespodziewany ruch. Jej dłoń opadła
bezwładnie wzdłuż jej ciała, a ona zamarła. Ich spojrzenia spotkały się
przelotnie, a ona ponownie dojrzała ów dziwny wyraz w jego oczach. Nie miała
jednak okazji dłużej się mu przyjrzeć. Snape wciąż unikał jej wzroku. Odsunął
się od niej lekko i wziął jakby uspokajający wdech.
-
Severusie? – Zapytała go niepewnym głosem.
Odpowiedziała
jej jedynie cisza.
- Czy coś
się stało? Proszę, spójrz na mnie – Dodała po chwili, nie uzyskawszy od niego
żadnej odpowiedzi.
Minęła
chwila, zanim mężczyzna zdecydował się na spełnienie jej prośby. Gdy jednak
znów zwrócił się w jej kierunku, niepokój w jej sercu jedynie wzrósł. Znów dostrzegła
w jego oczach coś dziwnego. Tym razem jednak mogła przyjrzeć się temu dokładniej.
Jego oczy wydawały się mienić iskrami, które to jednak wydawały się być chłodne
i całkowicie jej obce. Jego niedostępna obronna postawa i nieodgadniony wyraz
twarzy spowodowały, że poczuła, iż jej serce przyspiesza, jakby napędzane
trucizną, która zaczęła stopniowo wypełniać całe pomieszczenie.
Patrzyli
tak na siebie przez dłuższą chwilę. Żadne z nich nie odezwało się więcej ani jednym
słowem. Hermiona starała się stać jak najspokojniej i nie popędzać go.
Lustrowała go swoim bacznym spojrzeniem, jakby chcąc wyłapać choć jedną
wskazówkę, która doprowadziłaby ją do odgadnięcia powodu jego dziwnego
zachowania.
Czas
mijał, a z każdą kolejną minutą Severus wydawał się być coraz bardziej
zdenerwowany. W końcu zagotowało się w nim tak, że nie mógł dłużej wytrzymać. Prędki
potok słów wytoczył się z jego ust, pozbawiając równowagi ledwo trzymającą się
na nogach dziewczynę.
- Nie
potrafię tak dłużej żyć, Granger. To wszystko musi mieć tu swój koniec…
Kobieta
popatrzyła na niego ze zdziwieniem, nie mogąc zrozumieć znaczenia jego słów. Poczuła
się tak, jakby jej serce przestało bić. Nie mogła uwierzyć w to, że słowa,
które właśnie usłyszała, rzeczywiście pochodziły z ust jej ukochanego. Jej
świadomość starała się odrzucać od siebie wszystkie podobne myśli.
- Jak to
koniec? Nie wiem o czym mówisz, Severusie – Jej głos zadrżał lekko. Starała się
jednak jak najlepiej ukryć strach, który zaczął formować się w jej sercu.
- Dobrze
wiesz o czym mówię, Granger. Na pewno sama dostrzegłaś, że dla nas, dla całego
tego związku, nie ma już przyszłości…
Mężczyzna
miał coś jeszcze powiedzieć, jednak Hermiona nie dała mu dokończyć.
- To nie
prawda, dobrze to wiesz! Kocham cię Severusie i czuję, że ty również
odwzajemniasz moje uczucia. Jeśli mamy wracać do twoich dawnych obaw i tego, że
jestem twoją byłą uczennicą i tego, że mogę znaleźć sobie kogoś młodszego, to
nie ma sensu marnować cennego czasu. Myślałam, że zamknęliśmy ten rozdział
naszego związku. Nie chcę się do niego cofać. Pragnę jedynie iść naprzód.
Proszę nie strasz mnie w taki sposób…
Starała
się mówić pewnie, lecz z każdym słowem w jej sercu wzrastał coraz to większy strach.
Severus naprawdę nie wyglądał, jakby to co mówił miało rzeczywiście być jedynie
cieniem dawnych obaw. Jego twarz była w pełni poważna. Nie potrafiła dojrzeć na
niej ani śladu uczuć. Wydawał się być zdecydowany i zdeterminowany.
- Nie
jestem w stanie zaprzeczyć, że był czas, w którym sam gotowy byłem uwierzyć, że
nasz związek mógłby przerodzić się w coś więcej. Przemyślałem jednak wszystko i
jestem pewien swojej decyzji. Nie widzę dla nas przyszłości i myślę, że
najlepiej będzie, gdy skończymy to jeszcze teraz, gdy możemy jeszcze rozejść
się bez niepotrzebnego szumu i szybko o wszystkim zapomnieć.
Hermiona
nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Wytrzeszczyła oczy w jego
kierunku. Była tak zaskoczona i skonsternowana, że nie kwapiła się nawet do
tego, by próbować ukryć przed nim swoje uczucia. Stała tak przed nim, a
wszystkie odczuwane przez nią emocje wymalowane były wyraźnie na jej twarzy.
Przez
chwilę stała tak w milczeniu. Z całej siły próbowała przypomnieć sobie choć
jeden moment, w którym uraziłaby go lub postąpiła niewłaściwie w jakikolwiek
sposób. Starała się znaleźć w swojej głowie choć jedno wspomnienie, które
byłoby w stanie wytłumaczyć to, co właśnie się pomiędzy nimi działo. Jej
poszukiwania okazały się jednak bezowocne.
Nie
zależnie od tego jak bardzo starała się coś z jego wypowiedzi zrozumieć, bez
choć słowa wyjaśnienia nie była w stanie zaakceptować jego decyzji.
- Nie
rozumiem tego, Severusie. Aż do dziś wszystko układało się pomiędzy nami tak
dobrze, jak to tylko było możliwe. Nie rozumiem czemu akurat teraz miałbyś
dojść do takich konkluzji – Skierowała na niego swoje szeroko otwarte
czekoladowe tęczówki.
Gdy tylko
odszukała wzrokiem jego twarz, wejrzała w głębię jego czarnych oczu. Tym razem
nie była jednak w stanie nic z nich odczytać. Rozpoznała, że bariery jego
umysły były aż do samego końca wzniesione i skutecznie blokują dostęp do jego
umysłu.
Zmarszczyła
lekko brwi. Nie mogła wyzbyć się uczucia, że jest coś, co mężczyzna próbuje
przed nią ukryć. Postanowiła, że nie pocznie, puki nie wyciągnie z niego
informacji o prawdziwej przyczynie całego tego zamieszania.
- Nie, Severusie. Nie wierzę ci. Widzę, że nie
mówisz mi całej prawdy. Puki nie dasz mi prawdziwego powodu tego, że chcesz
zakończyć nasz związek, nie odejdę – powiedziała tak spokojnie, jak tylko
potrafiła w tych okolicznościach.
W
pomieszczeniu znów zapanowała cisza. Po chwili Hermiona przywdziała na twarz
delikatny uśmiech, który skrywał w sobie ostatnie iskry nadziei i optymizmu.
Zrobiła krok w jego stronę i ujęła jego dłoń w swoją. Spojrzała w jego chłodne
oczy, jakby chcąc ocieplić ich wyraz ogniem, który wciąż tlił się w jej sercu.
- Widzę,
że coś cię trapi. Cokolwiek to jest wiec, że jestem tu dla ciebie i chcę ci
pomóc. Proszę, nie odrzucaj mnie… Daj mi szansę. Jestem pewna, że cokolwiek się
dzieje, będziemy w stanie razem sobie z tym poradzić…
Mężczyzna
nie chciał jej jednak słuchać. Szybkim ruchem uwolnił swoją dłoń z jej uścisku
i cofnął się. Hermiona była pewna, że dostrzegła, jak na ułamek sekundy wyraz
jego twarzy zmienił się, a on posłał jej podobne do skatowanego zwierzęcia
spojrzenie. Przez moment była w stanie dostrzec coś na kształt smutku połyskującego
w jego dotąd niedostępnych oczach.
- Czy ty
nie rozumiesz Granger, że nie mam ci już nic do zaoferowania?! - Severus
wybuchnął, lecz szybko pozbierał się i odwrócił.
Dziewczyna
stała jak wryta i wpatrywała się w jego spięte ramiona. Nic już nie rozumiała.
Nie umiała odgadnąć czym był krzyk, który przed chwilą wyrwał się z jego ust.
Nie wiedziała, czy powinna traktować go jak wyraz żalu, czy może był to jedynie
wyraz poirytowania i ponaglenia jej do wyjścia.
Wróciła
wspomnieniem do przebłysku smutku, który jeszcze chwilę temu gościł na jego
twarzy. Nie zamierzała dać za wygraną, jednak gdy tylko mężczyzna odwrócił się,
słowa zastygły jej w gardle.
Zanim choć
jeden dźwięk dobiegł z jego ust, Hermiona już zdążyła zauważyć pewną zmianę w
jego wyglądzie. Gdy tylko odwrócił się w jej stronę, mogła niemalże poczuć
chłód jego pustego spojrzenia na sobie.
To nie
był ten sam mężczyzna. To nie był ten Severus, który jeszcze kilka dni
wcześniej czule zajmował się nią podczas napadów smutku i melancholii. Ten
człowiek był jej obcy. Hermiona poczuła się z razu nieswojo. Mimowolnie
odsunęła się parę kroków w tył.
- Chcesz
wiedzieć czemu nie chcę dłużej z tobą być? Proszę bardzo, powiem ci! Chciałem
ci tego oszczędzić, ale skoro sama się o
to prosisz… Jesteś nieznośna. Tak jak dawniej próbujesz zagarnąć całą
uwagę swojego otoczenia na siebie… Jesteś mecząca i mimo tego, że wspólnie
spędzony czas czasem był miły, nie jestem w stanie dłużej zmuszać się do
wysłuchiwania twojego mądrzenia się i…
Hermiona
nie chciała słyszeć ani słowa więcej. Posłała mu ostatnie pełne wyrzutu
spojrzenie. Poczuła, jak łzy zaczynają napływać jej do oczu. Chciała za wszelką
cenę uniknąć dalszego upokorzenia, toteż starała się jak najdłużej hamować ich
bieg.
-
Wystarczy! – Krzyknęła po czym odwróciła się do niego plecami.
Czuła się
tak, jakby została zamknięta w klatce, która nie była w stanie pomieścić
wszystkich emocji, które nagle zaczęły zalewać cały jej umysł. Nie miała
pojęcia co powinna teraz zrobić. Wiedziała jednak, że za żadne skarby nie
będzie potrafiła po raz kolejny spojrzeć w te zimne czarne oczy.
Nie
obróciła się już więcej w jego kierunku. Czuła, że gdyby to zrobiła nie mogłaby
powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś naprawdę nieprzemyślanego. Wiedziała,
że Snape gardzi niepotrzebnym melodramatyzmem, toteż nie chciała jeszcze
bardziej kompromitować się w jego oczach. Próbowała zachować swoją godność i
odejść z podniesioną głową, bez odwracania się i ociągania.
Bez
kolejnego słowa odeszła szybkim krokiem w stronę drzwi. Otworzyła je i wyszła, zatrzaskując
je za sobą. Gdy odeszła na kilkanaście kroków od jego komnat, zatrzymała się
jednak.
Dotychczas
odczuwana przez nią złość i duma, szybko przerodziły się w rozpacz. Przystanęła
na środku szerokiego korytarza i starała się zebrać myśli. Nie mogła uwierzyć,
że wszystko, co łączyło ich przez te dwa lata zakończyło się tak błyskawicznie.
Jej umysł nie potrafił przyswoić tego, że tak mało było potrzeba, by zniszczyć
wszystko, co budowali razem przez wiele miesięcy.
Głosik w
jej głowie, który wciąż jeszcze cicho podpowiadał jej, że wszystko może być
jednym wielkim nieporozumieniem, wydawał się coraz bardziej cichnąć na tle
ciągłych oskarżeń umysłu i rozpaczy serca. Dziewczyna zacisnęła pięści. Jej
duma ozwała się w niej, gratulując jej odejścia bez słowa i choćby jednego
ostatniego spojrzenia.
Ani Hermiona
ani żadne elementy jej podświadomości nie mogły nawet podejrzewać tego, że
gdyby tylko dziewczyna rzeczywiście odwróciła się w tamtym momencie, jej oczy
napotkałyby widok znacznie odmienny od tego, który mogły by się spodziewać
ujrzeć…
…
Hermiona
zbudziła się ze swojej wizji tak, jakby była ona snem. Otarła oczy od
pojedynczych łez, które zdołała ona wywołać. Wyprostowała się i usiadła na
posłaniu. Rozejrzała się dookoła siebie i dostrzegła, że pokój spowity jest w
niemalże całkowitej ciemności. Mała świeca dopalała się leniwie, ledwo muskając swoim wątłym światłem najbliższe swoje otoczenie.
Wystarczyło
ono jednak na to, by dostrzegła, że wcześniej umieszczony obok niej list
zniknął bez śladu. Gdy dziewczyna zmrużyła oczy, dostrzegła również postać
siedzącą nieopodal łóżka na krześle.
Osoba,
zauważywszy lekki ruch po drugiej stronie pokoju, wstała i podeszła do chorej.
Blade światło odbiło się od jej jasnej piegowatej twarzy i pozwoliło Hermionie
na rozpoznanie swojej towarzyszki.
- Nie
martw się, gdy spałaś wzięłam twój list i wysłałam sowę do profesora. Spróbuj
jednak o tym nie myśleć. Potrzebujesz wypoczynku. Musisz mieć siłę na
jutrzejszy dzień.
Granger
nic jej nie odpowiedziała, lecz ujęła jej dłoń w geście niemego podziękowania.
Ginny uśmiechnęła się i odeszła z powrotem, na zajmowane przez siebie wcześniej
siedzisko. Po jej słowach Hermiona spodziewała się znów poczuć strach, lecz
zamiast tego ogarnęło ją jedynie uczucie wielkiej ulgi.
Była
zmęczona. Tak bardzo zmęczona…
Hej! 💕
OdpowiedzUsuńZ delikatnym poślizgiem melduje się u Ciebie. Muszę przyznać, że rozdział pod względem długości przypomina poprzedni, oraz jeszcze wcześniejszy, co bardzo mi się podoba 😇
Biedna Hermiona, tyle listów napisała, tyle wyrzuciła, ale cieszę się, że udało się jej zebrać siły i napisać ten jeden, już konkretny list. Miała rację, że nie ma co się rozwodzić, zważając, jak ich ostatnie spotkanie się zakończyło.
Trzymałaś mnie nieźle w napięciu podczas tego wspomnienia. Próbowałam wyłapać gdzieś odpowiedź, która pomoże mi zrozumieć, dlaczego Severus zachował się tak, a nie inaczej, dlaczego zakończył ich relację, jednak nie znalazłam tego (na razie). Świetnie opisałaś emocje Hermiony, które nie były takie proste do ubrania w słowa. Czułam się tak, jakbym była z nią w tym pokoju i próbowała dostrzec coś w spojrzeniu Severusa 🥺
Ostatni fragment, który wspomniał, że Severus patrzył na nią, jak odchodził, sprawił, że się rozczuliłam. Dlaczego tylko nie próbował jej zatrzymać, miał przecież taką okazję... 🥺
Liczę na to, że Severus zjawi się z jej prośbą, ale nie przybędzie na ostatnią chwilę, że zjawi się na tyle wcześnie, że będą mogli jeszcze spokojnie porozmawiać.
Literówek nie wiedziałam, ale zauważyłam, że czasami pogubiłaś kropki na końcu zdań, ale było ich tak niewiele, że prawie nie idzie tego zauważyć 😘
Chyba mamy synchronizację 🙈 mój następny rozdział będzie głównie cofnięciem się do przeszłości i również zanurzeniu się w nich, przypomnieniem sobie o nich. Jak fajnie nam się złożyło 🙈💕 Co prawda nie mogę Cię jeszcze na niego zaprosić, jest co prawda gotowy, czeka jeszcze na ostatnie poprawki kosmetyczne, korekty, ale wstawię go dopiero, jak uporam się z rozdziałem na Narkotyka (gdzie publikuję rozdziały w tym samym czasie). A niestety maj i czerwiec chyba będą najbardziej stresującymi miesiącami w moim życiu, więc mam nadzieję, że uda mi się spiąć i już niedługo zaprosić Cię na nowy rozdział 😊
Życzę Ci dużo weny i czasu na pisanie. Cieszę się strasznie, że udało Ci się wpleść do tego rozdziału wspomnienie, gdzie mogliśmy, chociaż na moment ujrzeć ich relację. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny rozdział 🙈
Ściskam ciepło,
Jazz ♥
P.S. To już 21 rozdział! Jak ten czas pędzi! 🥳
Hejka🧡
UsuńCieszę się, że nowa długość rozdziałów Ci się spodobała. Ten rozdział był dla mnie niestety nie lada wyzwaniem i do ostatniej chwili poprawiałam go i zmieniałam😣. O samym ich rozstaniu długo myślałam, ale cały czas nie wiedziałam jak ubrać moje wyobrażenia w słowa.
Trafnie zauważyłaś, że wciąż brakuje w całym tym wspomnieniu wyjaśnienia do tego, co było powodem decyzji Severusa. Jest to w całości perspektywa Hermiony i zawiera tylko to, co ona sama zdołała z tego dnia zapamiętać. Nie zamierzam jednak tak tego zostawić. Planuję w nadchodzących rozdziałach przydstawić całą tę sytuacje z również persnektywy Snape'a, bo to dopiero ona rozjaśni nieco cała tę tajemnicę...
Proces pisania tego był tak chaotycznie i faktycznie kropki mogły pogubić w całym tym chaosie Dziękuję ci za zwrócenie uwagi, postaram się jak najszybciej to poprawić.😁🥰
Mega się cieszę, że niedługo bedę mogła przeczytać kolejny rozdział twojego opowiadania, coś czuję, że będę często teraz do ciebie zaglądać i sprawdzać, czy przypadkiem już nie wleciał.
Życzę Ci również dużo weny i tego, by wśród obowiązków i stresu znalazł się również czas na relaks i pisanie😘
Do zobaczenia niebawem na twoim blogu😍
Ściskam