czwartek, 13 maja 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 22

Noc była to ciemna i niemalże bezgwiezdna. Zbliżająca się do pełni tarcza Księżyca, bardzo rzadko wyłaniała się zza gęstej mgły i chmur, które wisiały nisko nad miastem. Ulice Londynu z każdą godziną pustoszały coraz bardziej, pozostając w końcu całkowicie niemal wyludnione. Nieliczni ludzie przemykali jeszcze pomiędzy wąskimi uliczkami i alejkami, szybko jednak znikali z powrotem za barierą utkaną z mlecznych oparów.

Podczas, gdy panna Granger rzucała ostatnie spojrzenie w kierunku szpitalnego okna i udawała się na zasłużony spoczynek, w innej części miasta przy wejściu do kamienicy, w której mieszkała, pojawił się niespodziewany gość.

Nie odznaczał się zbytnio na tle otoczenia, szaty jego były bowiem tak ciemne, że trudno było dostrzec go przy ograniczonej ilości światła. Dopiero, gdy zbliżył się nieco do latarni, która znajdowała się przy samym wejściu do budynku, załamanie światła i wyraźny cień, rzucany na bruk, dały znać o jego obecności.

Gdy tylko zdał sobie jednak sprawę z tego, że jego pozorna nieuchwytność została zaburzona, szybko cofnął się z powrotem poza zasięg jasnej poświaty. Rozejrzał się uważnie i po minucie cierpliwego nasłuchiwania i skanowania terenu, sięgnął po przedmiot, który przez cały ten czas spokojnie spoczywał w jego kieszeni. Najciszej jak potrafił wyszeptał odpowiednią inkantację i już po chwili poczuł, jak chłodny promień, wyemitowany końca jego różdżki, uderza w jego ciało. Na moment nikły blask rozświetlił delikatnie najbliższe otoczenia czarodzieja, jednak już po chwili zgasł, pozostawiając po sobie jedynie kilka pojedynczych iskierek, które z wolna opadały na jego szatę i gasły.

Mężczyzna poczuł, jakby dziwny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Zamknął na moment oczy i pozwolił, by uczucie to rozlało się po całym jego organizmie. Stał tak przez chwile w ciszy i czekał, aż czar dopełni się. Gdy tylko ostatnie chłodne białe iskry wchłonęły się w jego ciało, jego postać znikła.

Nie stał się on rzecz jasna całkowicie niewidzialny, jednak w miarę tego, jak ostrożnie i powoli kroczył przed siebie, jego ubranie i skóra zdawały się płynnie wtapiać w otoczenie. Efekt ten byłby niewątpliwie możliwy do uchwycenia dla wprawionego i uważnego obserwatora, jednak nieuważni i niczego nie podejrzewający mugole, nie stanowili tu dla niego zagrożenia.

Gdy z powrotem wkroczył na krótki chodnik, prowadzący do wejścia, jedynie stopniowo pojawiające się na śniegu ślady butów, zdradzały jego obecne położenie. Po kilku krokach stanął w końcu przed drzwiami i przybliżył koniec różdżki do mosiężnej gałki, po czym wyszeptał:

- Alohomora

Stary zamek stuknął z cicha i przekręcił się. Mężczyzna chwycił za gałkę i przekręcił ją z łatwością, po czym jednym pewnym ruchem pchnął drzwi i wkroczył do środka.

Gdy znalazł się już na klatce schodowej, rozejrzał się po niej uważnie. Znał dobrze to miejsce, gdyż swego czasu bywał w nim dosyć często. Z tego właśnie powodu był w stanie dosyć pewnie poruszać się w nim nawet w całkowitej ciemności.

Wszedł po schodach na drugie piętro i zatrzymał się przed parą jasnych drzwi. Przystanął na moment. Tak jak się tego spodziewał, o krok od prawdy czekała na niego również chwila zwątpienia. Wiedział, że wszystko, co przywiodło go dziś do tego właśnie miejsca, było jedynie domysłem i obawą.

Mimo tego, że przez ostatnie dni próbował na wszelkie sposoby wmówić samemu sobie, że są one bezpodstawne i z całą pewnością mylne, jego starania okazały się być bezowocne. Wcześniej odsuwany w głąb świadomości niepokój o dawną ukochaną, urósł do rangi niemalże obezwładniającego, z chwilą, gdy w gabinecie Minerwy McGonagall poznał prawdę o tożsamości tajemniczego patronusa.

Od momentu, gdy zobaczył jej sygnaturę, połyskującą delikatnie na kartach archiwalnej księgi, nie potrafił pozbyć  się wrażenia, że sprawa jego złych przeczuć i niemego posłańca Hermiony muszą ściśle się ze sobą łączyć.

Po tym, jak myśl ta pojawiła się w jego umyśle, w żaden sposób nie był w stanie się jej z niego pozbyć. Uciszane i tłumione przez wiele tygodni uczucia, zaczęły burzyć się w nim i domagać jak najszybszego zajęcia się tą sprawą.

Nie mógł długo opierać się tym wewnętrznym ponagleniom. Po dwóch długich i nieprzespanych nocach zrozumiał, że nie ma innej możliwości, jak tylko przekonać się na własne oczy, że jest ona cała i zdrowa oraz, że jej życiu nic nie zagraża. Wiedział doskonale, że puki nie będzie tego całkowicie pewny, nie uda mu się zaznać ani chwili spokoju.

Teraz stał tutaj, był o krok od poznania prawdy. Jeśli teraz ona choćby wychyliłaby się za próg, mógłby w ułamku sekundy skonfrontować swoje obawy z rzeczywistością.

Potrzebował jednak dodatkowej chwili na to, by oswoić się nieco bardziej z samym faktem, że mógł lada moment ujrzeć , oddaloną od niego jedynie na odległość wyciągniętej ręki…

Gdy uznał, że już bardziej gotowy nie będzie, zabrał się do działania.

Spojrzał ostatni raz na swoje ledwie dostrzegalne dłonie, po czym podniósł jedną z nich i zapukał lekko w drewniane drzwi. Gdy tylko na korytarzu rozległ się dźwięk rytmicznego pukania, Severus szybko cofnął się w najciemniejszy kąt i zastygł w niemym oczekiwaniu. Jego serce zaczęło bić równie mocno, jak gdyby chciało żywcem wyrwać się z jego piersi.

Czas jednak mijał, a żaden dźwięk nie dobiegał z wnętrza mieszkania. Severus był pewien, że do jego uszu nie dobiegł ani odgłosu kroków, ani dźwięk przekręcania klapki wizjera. W małej szczelinie pod drzwiami nie pojawił się również żaden nawet najmniejszy błysk światła, który mógłby zdradzać czyjąś obecność w przedpokoju.

Nie stało się nic.

Snape zdziwił się nieco i spojrzał na zegarek. Dochodziła godzina dziesiąta, mógł więc być pewien, że kobieta już kilka godzin temu zakończyła swój standardowy dyżur na oddziale. Za dobrze ją również znał, by móc podejrzewać, że o tak młodej godzinie mogłaby już spać.

Gdy z miejsca odrzucił obie te opcje, doszedł do bardzo nieprzyjemnych wniosków. Mogło to oznaczać bowiem jedynie to, że musiała się ona znajdować o tak później godzinie poza domem w miejscu innym niż praca…

Severus poczuł uczucie zazdrości na myśl o tym, z kim i gdzie mogłaby teraz znajdować się Hermiona. Szybko jednak zdusił w zarodku wszystkie te wyrzuty. Przypomniał sobie, że mimo tego, jak stosunkowo niewiele czasu minęło od ich rozstania, kobieta mogła robić wszystko to, co uważała za słuszne, a on byłby hipokrytą, roszcząc sobie prawa do niej po tym, jak sam zostawił ją i odszedł.

Postanowił więc, że ignorował będzie podobne myśli i tak szybko, jak tylko dowie się o tym, że jest ona cała i zdrowa, usunie się w cień i postara się zapomnieć o tym, że cała ta sprawa kiedykolwiek miała miejsce.

Gdy w końcu udało mu się wyrwać z tego chwilowego zamyślenia, wyszedł ze swojej bezpiecznej kryjówki i zapukał ponownie. Sygnał ten pozostał jednak po raz kolejny bez odpowiedzi. Już miał odejść, gdy pewna myśl zamajaczyła mu z tyłu głowy.

Co jeśli coś stało jej się w mieszkaniu, może jest tam po drugiej stronie i potrzebuje pomocy?

Severus zatrzymał się w pół kroku i odwrócił w kierunku drzwi. Zrobił w głowie szybką kalkulację wszystkich aspektów przemawiających za i przeciw tego ryzykownego przedsięwzięcia. Ostatecznie doszedł jednak do wniosku, że jeśli uda mu się dobrze to rozegrać, nic na tym pomyśle nie straci. Pokładał pełna wiarę w swoje, zdobyte podczas wojny, umiejętności szpiegowskie i wiedział, że nawet jeśli Granger znajdowała się w środku, będzie mógł umknąć przed jej spojrzeniem i zniknąć z mieszkania równie szybko jak się tam pojawił.

Chciał choć przez chwilę zobaczyć ją i udowodnić swojej upartej podświadomości, że wbrew jej obawom, Hermiona ma się równie dobrze jak zawsze i wcale nie potrzebuje jego pomocy.

W ten właśnie sposób ostateczna decyzja została w jego głowie podjęta. Teraz przyszedł na niego czas na poczynienie ostatnich przygotowań. Sprawdził trwałość, działającego na niego, zaklęcia kameleona i upewnił się, że utrzyma się ono w swojej najlepszej formie przez najbliższe kilkanaście minut.

Niezależnie od tego, czy Hermiona była tam w środku czy nie, pragnął poczynić wszelkie starania ku temu, by ewentualna konfrontacja okazała się być jak najmniej prawdopodobna. Nie chodziło mu tu już o samą rozmowę lecz o to, w jakim położeniu sam się w tym momencie znajdował.

Nie chciał sobie nawet wyobrażać zszokowania i przerażenia, które niewątpliwie powitałyby go, jeśli nie zachowałby wystarczającej ostrożności i zwrócił na siebie jej uwagę w niewłaściwym momencie. Bał się tego, że gdyby ujrzała go o tak późnej godzinie, próbującego po kryjomu włamać się do jej mieszkania, mogłaby dojść do bardzo jednoznacznych i dalekich od prawdy wniosków.  

Obiecał sobie w myślach, że wyjątek od tego postanowienia poczyni jedynie wtedy, gdy okaże się, że Hermiona rzeczywiście jest tam i potrzebuje jego pomocy. Tylko wtedy gotów był zapomnieć o wszelkich konsekwencjach i dać się ponieść dynamice sytuacji.

Tak myśląc przybliżył się cicho do drzwi. Uniósł w ich kierunku różdżkę i skupił się. Przekręcił nią lekko, jakby chcąc wwiercić się nią w niewidzialne bariery, które nałożone zostały na mieszkanie. Każdą zaporę i zaklęcie badał z osobna. Delikatnie manewrował swoją magią pomiędzy nimi i torował sobie przez nie przejście.

Cała ta praca kosztowała go niemało wysiłku i skupienia, jednak musiał przyznać, że nie była ona ani trochę nieprzyjemna. Błądząc pomiędzy magicznymi barierami, mógł co rusz odczuć podmuch dobrze mu znanych czarów Hermiony. Jego niezwykle wyczulone zmyły w mig rozpoznały jej magię i poczęły napawać się nią. Było to bardzo trudne do opisania uczucie. Mimo, że magia nie była z natury bytem materialnym, w tej chwili Severus gotów był przysiąc, że jest w stanie poczuć na własnej skórze jej delikatny powiew.

Musiał przyznać, że był pełen podziwu wobec złożoności i siły, jaką miały w sobie, nałożone na to miejsce, zaklęcia. Czuł lekki przypływ dumy za każdym razem, gdy napotykał na swojej drodze jedno z jej wyjątkowo pomysłowych autorskich pułapek i z uznaniem patrzył na nie, jako na niewidoczne, lecz na swój sposób piękne dzieło, które wyszło z pod różdżki jego dawnej ukochanej.

Po upływie kilku minut udało mu się unieszkodliwić ostatnią przeszkodę. Uniósł dłoń i ostrożnie umieścił ją na klamce. Tak jak się tego spodziewał, nie napotkał z jej strony na żaden opór. Najciszej jak tylko potrafił, pociągnął uchwyt ku dołowi i uchylił drzwi.

W pierwszej chwili mieszkanie wydawało mu się być zupełnie opustoszałe. Wieszak nieopodal wejścia był pusty, a w zasięgu wzroku nie było widać żadnych okryć wierzchnich lub butów, które świadczyłyby o obecności lokatorów w domu. Severus posunął się dalej i wetknął głowę do małego saloniku. W nim również nie było śladu żywej duszy, ale tym razem było w pustce coś, co sprawiło, że dreszcz przebiegł przez jego ciało.

Z początku sam nie potrafił powiedzieć, co wywołało w nim taką reakcję. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się znajdować na swoim miejscu. Ciemność jednak okazała się nie być tym razem jego sprzymierzeńcem. Jedynym źródłem światła w całym tym pomieszczeniu był Księżyc, którego jasna tarcza z wolna wyłaniała się zza chmury. Przy pomocy jego delikatnej łuny był w stanie dostrzec jedynie słaby zarys mebli i przedmiotów, znajdujących się w centralnej części pokoju.

Spiął się nieco i zmrużył oczy, chcąc dokładniej uchwycić kształty, wyłaniające się z mroku. Gdy jednak doszedł do wniosku, że wciąż nie jest w stanie dostrzec wszystkiego wystarczająco wyraźnie, sięgnął do kieszeni po swoją różdżkę i wyszeptał pod nosem zaklęcie lumos. Gdy tylko jasne rażące światło wystrzeliło z jej końca, Severus skupił się na chwilę na tym, by wygasić je niego i przyciemnić.

Gdy udało mu się w końcu uzyskać oczekiwany efekt, podniósł głowę i począł dokładniej rozglądać się po pomieszczeniu. Przystanął na moment i objął swoim czujnym spojrzeniem cały pokój. To, co ujrzał dookoła siebie sprawiło, że poczuł jakby kolejna fala zimnych ciarek przeszła przez jego organizm.

Czas wydawał się zatrzymać w tym miejscu. Wszystko wyglądało tak, jakby mieszkańcy tego domu po prostu zniknęli nagle i niespodziewanie, zostawiwszy wszelkie przedmioty, których używali tak, jakby spodziewali się zaraz znów po nie sięgnąć.

Na ławie, stojącej przed kanapą, wciąż leżały półmiski z przekąskami, a obok nich wciąż otwarta była gruba księga. Jego wzrok powędrował nieco w bok i to właśnie tam ujrzał scenę, która najbardziej przykuła jego uwagę. Przy starym drewnianym biurku leżało przewrócone krzesło, a na jego blat powoli sączył się ciemnoniebieski atrament. Nieopodal niego na podłodze walała się sterta papierów, które wyglądały tak, jakby ktoś nagle w przypływie złości lub bólu zrzucił je na podłogę.

Mężczyzna zaniepokoił się tym widokiem. Dobrze znał Hermionę i wiedział, że świadomie nigdy nie pozostawiłaby po sobie takiego bałaganu. Przed oczami zaczęły przelatywać mu coraz to nowsze i straszniejsze obrazy, które poczęła podsuwać mu podświadomość.  Tym razem jednak nie oddalił ich i nie zignorował. Nie mógł nie przyznać przed sobą samym, że bałagan w tym kącie pokoju wyglądał tak, jakby rozegrała się w nim jakaś scena walki lub bardzo zacięta przepychanka.

Zesztywniał i zacieśnił ucisk, na trzymanej przez siebie, różdżce. Obrócił się w kierunku korytarza i podążył w jego kierunku. Dokładnie sprawdził każde z pomieszczeń i dopiero, gdy upewnił się, że rzeczywiście nikogo poza nim nie ma w mieszkaniu, powrócił do biurka. Nie wiedział, co powinien w takiej sytuacji zrobić. Jego serce bębniło jak oszalałe w jego piersi. Obawa o Hermionę i jej bezpieczeństwo rosła w nim z każdą chwilą i stopniowo doprowadzała go do szaleństwa.

Utkwił jeszcze raz wzrok w nieszczęsnym meblu, jakby chcąc wyczytać z niego odpowiedź na wszystkie swoje nieme pytania. On jednak był jedynie tłem zdarzeń, które mimo tego, że było świadkiem wszystkich scen, które się tu rozegrały, nie mogło podzielić się z nim żadną informację.

Przeklął pod nosem i już miał odwracać się, gdy jego wzrok przykuty został do jednego kawałka pergaminu, na którym to wyraźnie odznaczały się świeżo nakreślone słowa. Gdy schylił się, by podnieść go z ziemi dostrzegł, że obok niego wciąż spoczywało pióro, ze stalówką ociekającą od atramentu.

Severus podniósł oba przedmioty i położył je na blacie. Zanim jeszcze zbliżył końcówkę różdżki do kartki i zobaczył, zapisaną na niej wiadomość, był pewien, że znajdzie w niej jakieś wskazówki co do tego, co tak właściwie wydarzyło się w tym miejscu.

Był jednak w błędzie. Gdy tylko jasny promień światła opadł na powierzchnię pergaminu, mężczyzna zrozumiał, że było to coś zupełnie innego.

Zupełnie niespodziewanego…

Tak dalekiego od wszelkich jego przypuszczeń…

Nie mógł wręcz uwierzyć, gdy wzrok jego padł na pierwszy wyraz, zapisany na górze strony dobrze znanym mu pismem.

Severusie

Jego imię, nakreślone granatowym atramentem, wyraźnie odznaczało się na tle bladego papieru. Mimo tego, że było ono zapisane niezbyt czytelnie, nie było wątpliwości co do tego, że było to właśnie ono…

Nie było wątpliwości, że to właśnie do niego adresowany miał być jej list…

Chciwie przeleciał wzrokiem po całej pozostałej treści wiadomości, jednak ze złością i irytacją zdał sobie sprawę z tego, że większość wyrazów była albo zaplamiona albo zbyt niewyraźna, by można było odszyfrować z nich jakąkolwiek treść.

Jedynie niektóre słowa były wyraźne. Były to jednak przypadki tak rzadkie, że nie sposób było domyśleć się z nich, czego tak naprawdę dotyczyć miała ów wiadomość.

Severus jednak nie potrzebował wiedzieć niczego więcej. Sam fakt, że po tym wszystkim chciała porozumieć się z nim w jakikolwiek sposób. wystarczyła mu do tego, by zaniepokoić się i jeszcze bardziej rozbudzić swoje obawy. Wiedział, że cokolwiek skłoniło ją do tego ruchu, wiązało się z ostateczną desperacją i sprawą tak ważną, że przekraczała ona wszystkie bariery, które od miesięcy wznosiły się pomiędzy nimi.

Severus postanowił, że nie będzie zwlekać ani minuty dłużej. Schował list do kieszeni i obrócił się na pięcie. W głowie począł obmyślać plan swoich dalszych działań i tego, gdzie rozpoczną się jego poszukiwania.

Wiedział, że nie spocznie, puki nie odnajdzie jej i nie upewni się, że nic więcej jej nie zagraża.

Teraz, wciąż stojąc w progu mieszkania Hermiony, nie wiedział nawet, że żaden z tych misternie obmyślanych planów nigdy nie dojdzie do skutku. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że odpowiedź na jego pytanie znajdowała się przez cały ten czas na wyciągnięcie jego ręki, w miejscu, które nigdy by o to nie posądził.

Nie wiedział, że nowy i w pełni czytelny list oczekuje już na niego w jego własnym domu. Nie wiedział, że przez cały ten czas cierpliwa śnieżna sowa czeka, aż wpuści ją do środka i odbierze od niej to, czego z tak wielką zawziętością poszukuje.  


2 komentarze:

  1. Hej! ❤

    Po wielkich trudach egzaminów w końcu mogę wrócić na bloggera i nadrobić Twoje opowiadanie. Nie byłabym sobą, gdybym chociaż troszkę nie skomentowała rozdziałów, które swoją premierę miały podczas mojej nieobecności 🙈
    Jak ostatnio zauważyłam, rozdziały wychodzą Ci coraz dłuższe. Tutaj również to widzę i bardzo mi się to podoba hihi 🤩

    Na początku rozdziału myślałam, że właśnie Hermiona go obserwuje 🤔 Cała treść, którą dzisiaj przeczytałam idealnie podkreśliła naturę Severusa. Wyszło Ci to bardzo zgrabnie, a cały opis trzymał mnie w niepewności co będzie dalej. Naprawdę nieźle trzymałaś w napięciu! 😟

    Stęskniłam się za czytaniem i już pędzę na kolejny rozdział, bo mam ich jeszcze sporo do nadrobienia ❤ Mam tylko nadzieję, że w następnym rozdziale Severus już przeczyta ten właściwy list 🤔

    Ściskam,
    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka❤️
      Mega się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że udało Ci się znowu do mnie zajrzeć❤️ Bez ciebie było tu czasem strasznie pusto i czasem brakowało mi motywacji😔 Jestem jednak musze przyznać lekko dumna z siebie, że nie zniechęciłam się tak jak mam to w zwyczaju i kontynuowałam pisanie w miarę systematycznie.
      Cieszę się, że nowa długość rozdziałów dobrze się spisuję. Muszę przyznać, że sama coraz bardziej się do niej przywiązuję. Myślę, że w każdym z kolejnych rozdziałów będę się starać pisać podobną liczbę wyrazów i stron. Mega się cieszę, że rozdział Ci się podobał. Zawsze tak mega mnie to motywuje, gdy widzę, jak pozytywnie oceniasz moje starania🥰 Dostałam takiego kopa motywacji, że jestem pewna, że gdybym tylko mogła, chwyciłabym teraz za komputer i zaczęła pisać kolejne rozdziały. Teraz niestety nie mogę tego zrobić i niemalże do końca tego tygodnia jedyne co będę robić to nauka☹️ Ale cóż, tłumaczyć się będę pod ostatnim postem❤️
      Teraz jeszcze raz dziękuję Ci za ten komantarz i całe wsparcie, na jakie zawsze mogę pod moimi postami liczyć. Teraz lecę do obowiązków, ale po połudiu wrócę tu i zajrzę pod wszystkie pozostałe posty.🥰
      Ściskam❤️

      Usuń