O tej porze nikt nie odwiedzał już szpitala. Światła na korytarzach zostały już dawno pogaszone i tylko w nielicznych miejscach, ledwie dostrzegalny blask księżyca, wpadał do wnętrza budynku, oświetlając swoim delikatnym światłem rozmaite jego zakamarki. Jedynym miejscem, w którym co jakiś czas dał się słyszeć cichy odgłos kroków i przyciszonych rozmów, był mały pokoik dla personelu, który zajmowali dyżurni magomedycy podczas swojego nocnego dyżuru. Czas mijał im powoli na wypełnianiu zalegających raportów i magicznych dokumentacji oraz doglądaniu od czasu do czasu stanu bardziej problematycznych pacjentów.
Godzina była to jednak bardzo
późna, a sen wydawał się kusić ich i wabić w swoje kojące ramiona. Byli nieco
osowiali i zdekoncentrowani. Unikając rozmów i konfrontacji ze
współpracownikami, zaszywali się w rozmaitych kątach niepozornego pomieszczenia i znikali z nosem wetkniętym w
stosy pergaminów.
Noce takie jak ta, były w
szpitalu Św. Munga zazwyczaj spokojne. Po zmierzchu czas wydawał się tu zwalniać
i gdzieniegdzie rozmywać. Gdy tylko Słońce poczynało chować się za horyzontem,
odwiedzające swoich bliskich rodziny, powoli opuszczały budynek i udawały się
do własnych domów, pozostawiając tym samym szpitalne korytarze niemalże
całkowicie opustoszałymi.
Tej jednak nocy wraz z wybiciem
godziny trzeciej nad ranem, u bram kliniki pojawił się niespodziewany gość.
Mimo tego, że z punktu widzenia regulaminu szpitala, jego obecność była tu o
tej porze bardzo niemile widziana, nie zniechęciło go to w najmniejszym stopniu
i nie odwiodło od powziętego zamiaru. Nim stary zegar, wiszący w szpitalnym
hallu, zakończyć wygrywanie swojej krótkiej monotonnej melodii, dźwięk
otwieranych drzwi i zdecydowanych raźnych kroków w jednej chwili przecięły,
panujące wkoło, spokój i ciszę.
Gdy młoda czarownica, pełniąca
dyżur na recepcji, podniosła wzrok i skierowała go na nowo przybyłą osobę,
ujrzała ciemną smukłą i wysoką sylwetkę, zbliżającą się do niej prędkimi
krokami. Kobieta przetarła niezdarnie swoje zaspane oczy i wyprostowała się
nieco bardziej na krześle. Gdy tylko nieznajomy znalazł się nieco bliżej niej,
rysy jego twarzy oświetlone zostały przez ciepły strumień światła, emitowanego
przez małą biurkową lampkę.
Dziewczyna poznała go w mgnieniu
oka i mimowolnie potarła powieki jeszcze jeden raz, chcąc jakby upewnić się, że
wszystko to nie jest jedynie marą i przywidzeniem. Gdy jednak okazało się, że
stający przed nią były nauczyciel i postrach jej dziecinnych lat, jest w pełni
rzeczywisty i na dodatek wyraźnie poddenerwowany jej lekko otępiałym wyrazem
twarzy, szybko zebrała się w sobie i zaoferowała mu jak najbardziej neutralnie
przywitanie.
- Profesorze Snape, witam, czy
mogę panu w czymś pomóc?
Mężczyzna odpowiedział jej lekkim
skinieniem głowy, jednak sam nie tracił czasu na żadne podobne grzeczności.
- Muszę pilnie zobaczyć się z
doktor Hermioną Granger. Została ona uprzedzona o mojej wizycie i oczekuje mnie
w gabinecie numer 143. Czy może mi pani wskazać drogę do klatki schodowej,
która prowadzi na wyższe piętra? – Zapytał pospiesznie, a w głosie jego
wybrzmiewała taka pewność, że młoda recepcjonistka zmieszała się nieco.
Po jego pytaniu zapadła na moment
cisza, a młoda kobieta widziała wyraźnie, jak z każdą sekundą oczekiwania na
jej odpowiedź, jego cierpliwość zmniejszała się nieubłaganie. Ona jednak nie
wiedziała co ma odpowiedzieć na jego prośbę.
- Panno Spencer? – Ponaglił ją z
widoczną irytację.
Dziewczyna zmieszała się jeszcze
bardziej, lecz nie śmiała dłużej ignorować, zadanej przez niego, prośby. Poruszyła
się niepewnie za swoim biurkiem, po czym niezbyt przemyślany słowotok wytoczył
się z jej ust.
- Profesorze, panny Granger nie
było na dyżurze już od ponad tygodnia. Nawet jeśli byłaby tu teraz w szpitalu,
nie mogłaby czekać na pana w gabinecie 143… W tym szpitalu nie ma żadnego
podobnego gabinetu, a nawet jakby był…
Snape’a rozzłościła jej
paplanina. Wiedział doskonale, co napisane było w liście. Po przeczytaniu go
tyle razy, znał niemalże na pamięć całą jego treść. Wiedział, że nie mogło tu
być mowy o pomyłce. Wszystko wskazywało na to, że jego dawna uczennica starała
się, z jakiegoś nieznanego mu powodu, celowo wprowadzić go w błąd. Był pewien,
że Hermiona nie wysłałaby do niego owej wiadomości, gdyby rzeczywiście nie
wydarzyło się coś naprawdę poważnego. Słowa, które napisała do niego w liście,
uważał niemalże za świętość i nic nie mogło powstrzymać go przed postąpieniem zgodnie
z przekazanymi mu w nich instrukcjami. Czuł, że z każdą chwilą zwłoki, coraz
bardziej zawodzi resztki jej ufności. Chciał jak najprędzej udać się do niej. Nie
zamierzał pozwolić, by ta nieodpowiedzialna i niedoinformowana dziewczyna
opóźniła choć o minutę jego misję.
Zdecydował, że nie warto dłużej użerać się z jej nieracjonalnym oporem.
Odwrócił się na pięcie, po czym odmaszerował z powrotem w kierunku wyjścia. Tam
jednak nie zabawił długo. Gdy tylko po kilku minutach kobieta widocznie ochłonęła
i wróciła do wcześniej wykonywanej czynności, Severus wyszedł ze swojej
kryjówki i udał się po cichu w kierunku korytarza, znajdującego się na prawo od
recepcji.
Wykorzystując, zdobyte podczas
wojny umiejętności, mógł poruszać się niemalże bezszelestnie i doskonale
orientować nawet w całkowitej ciemności. Niczym niewidzialny duch, przeszedł
cicho przez hall i wyminął czarownicę, która ledwie chwilę wcześniej starała
się stanąć na jego drodze. Mrok, częściowo panujący w pomieszczeniu, był tu
jego sprzymierzeńcem i sprawił, że czerń jego szat całkowicie zlała się z
otoczeniem. Niczym cień, przemknął obok jej stanowiska i po chwili z
zadowoleniem i nutką rozbawienia dostrzegł, jak ta została już prawie
całkowicie pochłonięta, przez otaczającą ją senność.
Jego dalsza podróż przebiegła już
o wiele spokojniej. Udało mu się szybko zlokalizować schody, po czym wszedł po
nich aż na czwarte piętro. Gdy wyszedł z klatki schodowej, zanotował, że
znalazł się na oddziale opieki długoterminowej. Dostrzegł przed sobą długi
korytarz, po którego obu stronach znajdowały się szeregi ciemnych drewnianych
drzwi, wyraźnie odznaczających się na tle jasnych ścian i ceramicznych
posadzek.
Severus począł rozglądać się
bacznie na obie strony, szukając znaków lub numerów, które mogłyby wskazać mu
drogę do poszukiwanego gabinetu. Gdy znalazł je i spostrzegł, w jakiej
kolejności zwiększały się oznaczenia na drzwiach, pewnym krokiem udał się przed
siebie. Już po kilkunastu krokach dostrzegł na swojej drodze mały korytarzyk,
odchodzący nieco od głównego przejścia. Kierowany przeczuciem, zwrócił się w
jego stronę i po cichu wkroczył do małego przedsionka, od którego odchodziły
kolejne trzy pary drzwi.
Jednymi z nich okazały się
rzeczywiście być wrota do poszukiwanego przez niego gabinetu. Gdy tylko Severus
ujrzał wyraźną liczbę, która zdobiła ich gładką powierzchnię, przełknął nerwowo
ślinę i poczuł, jak jego serce przyspiesza. Świadomość tego, że Hermiona, jego dawna
ukochana, kobieta, którą kochał i z którą do niedawna dzielił każdy aspekt
swojego życia, znajdowała się za tymi właśnie drzwiami, powodowała u niego
napływ skrajnych uczuć. Smutek niepewność i tęsknota zagościły od tego momentu
w jego sercu i przez długi czas czaiły się gdzieś na skraju jego świadomości.
Czuł również, że bolesne
wspomnienia zaczynają formować się i przygotowywać, by już za moment uczynić go
świadkiem kolejnego ponurego seansu. Nie chciał do tego jednak dopuścić. Miał
misję do wykonania i nie mógł pozwolić sobie na to, by mogła być ona opóźniona
tylko ze względu na jego dawne żale i wyrzuty sumienia. Tak myśląc, zebrał się
w sobie i podszedł bliżej do drzwi. Uniósł rękę i zapukał lekko.
Na pustym korytarzu dźwięk tego
cichego stukania wydawał się być o wiele głośniejszy. Severus zatrzymał się na
chwilę jakby w obawie, że podobny hałas może zwrócić uwagę, dotychczas nic nie
podejrzewającego personelu szpitala. Chcąc wsłuchać się w otoczenie, odczekał
dłuższą chwilę, po czum zapukał ponownie. I na ten sygnał nie otrzymał jednak z
wnętrza gabinetu żadnej odpowiedzi.
W końcu, po kilku chwilach
czekania, położył dłoń na klamce i delikatnie ją nacisnął. Gdy tylko poczuł,
jak zamek z łatwością ustępuje pod jego dotykiem, nacisnął ją jeszcze mocniej,
po czym popchnął drzwi lekko do wewnątrz. Już w pierwszym momencie zaskoczyło
go to, że po otwarciu drzwi, ujrzał on przed sobą jedynie ciemność. Zdziwił się
tym nieco, gdyż myślał, że skoro Hermiona rzeczywiście oczekiwała jego błyskawicznego
przybycia, powinna oczekiwać go tutaj tak, jak pisała to w liście.
Poczuł falę bólu w sercu, gdy
jego podświadomość zaczęła podpowiadać mu, że kobieta mogła mimo wszystko
wątpić w to, że on rzeczywiście wysłucha jej prośby i przybędzie na spotkanie.
Ukuło go w tej chwili poczucie żalu i smutku na myśl, że najwidoczniej jej
zaufanie i ufność zostały przez niego całkowicie utracone.
Postanowił jednak nie poddawać
się. Wiedział, że niezależnie od tego, gdzie udałby się teraz na spoczynek i
tak nie zdołałby zaznać ani chwili spokoju i snu. Pomyślał, że jeśli już tyle
poświęcił i dotarł do jej gabinetu, może równie dobrze zaczekać w nim do
momentu, gdy rano Hermiona pojawi się z powrotem na swoim standardowym dyżurze.
Tak myśląc, wszedł do ciemnego pomieszczenia i jak najciszej umiał zamknął za
sobą drzwi. Gdy miał już pewność, że nikt z zewnątrz nie zobaczy śladów jego
obecności w pokoju, wydobył z kieszeni szaty różdżkę i rzucił za jej pomocą
zaklęcie lumos.
Już po chwili wrota ciemności
rozstąpiły się, a jego oczom ukazał się widok, którego z całą pewnością nie
mógł się spodziewać. Gdy tylko kształty mebli zarysowały się delikatnie przed
jego oczami, zdał sobie sprawę z tego, że z całą pewnością nie mógł znajdować się
teraz w gabinecie.
Pokój był mały i minimalistycznie
urządzony. Na jego środku znajdowało się wąskie szpitalne łóżko, obok którego
ustawione były przeróżne aparaty medyczne i urządzenia. Magiczna aparatura
pracowała po cichu, wyraźnie badając i nieustannie skanując stan, podpiętego do
niej pacjenta. Severus wyostrzył swój wzrok i wszystkie pozostałe zmysły, chcąc
jak najdokładniej zbadać swoje nowe otoczenie. Mimo tego, że na pierwszy rzut
oka wydawało się, że pomieszczenie to było całkowicie puste, już po chwili mężczyzna
wyczuł podświadomie obecność cudzej magii, stabilnie spoczywającej i formującej
się w bliskiej odległości do niego.
Gdy Severus zdał sobie sprawę z
tego, że nieświadomie wtargnął do szpitalnej sali jednego z podopiecznych
kliniki, wyraźnie zdziwił się i zmieszał. Coś jednak było w tym obrazie
takiego, że Severus poczuł również niepewność i obawę, czające się z tyłu jego
podświadomości.
Jego wzrok powędrował z powrotem
w kierunku posłania i dopiero teraz dostrzegł, że rzeczywiście jakaś podłużna
sylwetka zarysowywała się pod cienką warstwą szpitalnej pierzyny. Gdy był już
pewny, że musiała zajść jakaś wielka pomyłka, zrobił kilka kroków w tył, po
czym odwrócił się i chwycił dłonią za klamkę.
Coś jednak powstrzymało go przed
zrobieniem następnego ruchu. Umysł podpowiadał mu, że musi być jakaś luka w
całym tym nieporozumienie, że musi być coś, co przeoczył i co stanowi kluczową
wskazówkę dla rozwiązania całej tej zagmatwanej sytuacji. Wciąż nie mógł
uwierzyć w to, że słowa Hermiony mogłyby okazać się nieprawdę i zwykłym
wybrykiem, który miał na celu wyprowadzenie go z równowagi. Był w stanie
przysiąc, że słowa zapisane w jej liście były prawdziwe. Obecne jego położenie
mówiło jednak znacznie co innego. Wszystko wskazywało na to, że został przez
kobietę oszukany. Severus poczuł gniew budzący się w jego duszy. Czuł, że całym
tym występkiem Granger jedynie wydrwiła jego troskę i niepokój.
Jakby próbując dać ustęp
gromadzącym się w nim negatywnym emocjom, chwycił mocniej za klamkę i zacisnął
na niej swój żelazny uścisk. Coś jednak wciąż hamowało go przed pociągnięciem
jej w dół. Cichy głos w jego sercu mówił mu, że z pewnością jest inne
rozwiązanie, że prawdopodobnie jest ono tu na wyciągnięcie ręki i czeka tylko
na to, by wyszedł ze swojego zaślepienia i sięgnął po nie.
Postanowił ofiarować tej
możliwości ostatnią szansę. Poluzował chwyt na klamce i odetchnął głęboko. Gdy
ochłonął nieco, dał się prowadzić cichemu głosowi swojego w głębi ufnego serca.
Podpowiedział mu on, że szczegół, który ominął tym razem, znajdował się wciąż w
tym pokoju i czekał tylko na to, by odkryć się przed nim i wskazać mu drogę do
podjęcia dalszych działań. Z wolna obrócił się i ponownie objął swoim wzrokiem
ciemne pomieszczenie. Tym razem jego uważny wzrok momentalnie przykuty został
do kosmyka kasztanowych włosów, który wystawał częściowo spod puchatej kołdry.
Widok ten sprawił, że coś w nim
pękło. Podejrzenie co do tego, kto tak na prawdę mógł znajdować się na
szpitalnym łóżku zaledwie kilka kroków od niego, natychmiast pojawiło się w
jego głowie. Czuł, że nie wytrzyma w podobnej niepewności ani sekundy dłużej.
Chciał jak najszybciej, jednym gwałtownym ruchem dłoni zrzucić z leżącej tu
postaci kołdrę i przekonać się na własne oczy o słuszności swoich podejrzeń.
Zachowując jednak ostatki
ostrożności i chwytając się resztek chłodnego zdrowego rozsądku, szybko
zrezygnował z podjęcia podobnej nieprzemyślanej decyzji. Uspokoił się i
przyciemnił nieco blask, wydobywający się z końca jego różdżki. Przygotował się
mentalnie na swój następny ruch, po czym podszedł powoli bliżej. Obszedł łóżko
dokoła i skierował delikatne światło na twarz osoby, która wciąż niczego nie
świadoma, spała głębokim snem tak blisko niego.
Twarz jej nie była jednak
widoczna, gdyż kobieta wtulała ją w poduszkę i szczelnie zasłaniała się rąbkiem
pościeli. Severus nie mógł mieć jednak najmniejszych wątpliwości. Wielokrotnie
widział Hermionę w dokładnie takim stanie i pewien był, że nie pomyliłby jej
teraz z żadną inną kobietą. Po tylu miesiącach dzielenia z nią swojej sypialni,
znał doskonale manierę jej snu i to, jak wyglądała, balansując na granicy snu i
jawy, rozrzucając burzę swoich kasztanowych loków dookoła na wszystkie strony.
Severus przez dłuższą chwilę nie
mógł oderwać od niej oczu. Stał tak nieruchomo i wlepiał w nią swoje zamglone
czarne oczy w jej śpiącą sylwetkę. Po jakimś czasie otrząsnął się jednak i zdał
sobie sprawę z tego, co tak właściwie robi. Poczuł się jak podglądacz i
włamywacz, który wtargnął do jej prywatnej przestrzeni, gdy jest ona zupełnie
bezbronna i nieświadoma jego obecności. Czuł, że nie ma teraz prawa patrzeć na
nią w takim stanie. Wiedział, że utracił ten przywilej, gdy odepchnął ją od
siebie i odrzucił jej miłość na rzecz własnego spaczonego poczucia tego, co
właśnie dla niej miało być najlepsze.
Gdy te myśli zaczęły napływać do
jego głowy, zrobił kilka gwałtownych kroków w tył i niczym oparzony odszedł na
jak najdalszą od niej odległość. Cofnął się aż pod same drzwi i niewiele
myśląc, wypadł z pomieszczenia z powrotem na korytarz. W jego głowie zaczęła
rozgrywać się bitwa między dziesiątkami nienazwanych emocji i pragnień.
Ciężko opadł na jedno z krzeseł,
stojących pod przeciwległą ścianą. Chwile trwał tak. Przez moment jego emocje
przyćmiewały głos zdrowego rozsądku i ścisłego trzeźwo myślącego umysłu. Taki
stan rzeczy nie mógł utrzymywać się jednak wiecznie. Jako, że Severus nie był z
natury osobą, która pozwalałaby sobie na podobne utraty kontroli, gdy tylko
zdał sobie sprawę z tego, że po raz kolejny dał się wyprowadzić z równowagi,
skupił pokłady swojej silnej woli i oczyścił swoją głowę z wszelkich natrętnych
emocji i obrazów. Gdy tylko odzyskał jasność umysłu, udało mu się spojrzeć na
całą tę sprawę z zupełnie nowej perspektywy. Udało mu się dostrzec coś, na co
wcześniej pozostawał ślepy.
Gdy jeszcze raz pomyślał o tym,
co stało się zaledwie kilka minut temu, pewna myśl huknęła w jego głowie i
niemalże zwaliła go z nóg. Gdy dodał do siebie wszystkie fakty, jakie zdobył po
ujrzeniu wnętrza pokoju, zdał sobie sprawę z jednej rzeczy.
To po to Hermiona wezwała mnie tu
dziś. To ona leżała teraz podłączona do magicznej aparatury… Musiało jej się
stać coś bardzo złego… To o tym chciała ze mną dziś mówić…
Wszystkie najgorsze scenariusze
zaczęły rozgrywać się przed oczami jego wyobraźni. Czując napływ strachu i
bezradności, opadł swoje łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach. Wraz z
napływem kolejnych fal myśli i obaw, przyobiecał sobie coś w duszy. Złożył
obietnicę i przysiągł na wszystkie wartości, które kiedykolwiek wyznawał.
Cokolwiek Hermiona mi dziś powie,
tym razem zrobię naprawdę wszystko co w mojej nocy, by pomóc jej i ochronić ją
przed dalszymi niebezpieczeństwami. Niezależnie od wszystkich dawnych krzywd i
nieporozumień, nie zostawię jej w potrzebie. Tym razem naprawdę zrobię to, co
będzie dla niej najlepsze.
- Obiecuję Ci to, Granger –
Powiedział cicho i zamilkł, pogrążywszy się w dalszych rozmyślania.
Czytałam ten rozdział na wdechu. Już myślałam, że Severus wyjdzie z pokoju i straci możliwość zobaczenia się z Hermioną. Ale trzymałaś w napięciu. Super rozdział �� Chcę następny!!�� Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHejka, cieszę się bardzo, że rozdział Ci się podobał. Do ostatniej chwili nie wiedziałam, czy uda mi się wstawić go wczoraj dodać zgodnie z planem. Byłam tak zawalona różnymi obowiązkami, że czas na pisanie skurczył się zaledwie do kilku godzin.Teraz cieszę się, że nie odpuściłam. Komentarze takie jak Twój dają mi taką satysfakcję i radość. Wiem od razu, że warto było się starać❤️❤️❤️
UsuńDzień dobry! 💕
OdpowiedzUsuńJak obiecałam wczoraj, wróciłam dziś nadrobić ostatni rozdział, jaki mam. Jejku, tak się cieszę, że jutro już czwartek i pojawi się całkiem nowy rozdział, bo to, co ostatnio się działu u Ciebie, taki zwrot akcji i trzymanie w napięciu, sprawiły, że jeszcze bardziej nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Zwłaszcza teraz, kiedy Severus jest już dosłownie o krok od Hermiony 🙈
Powiem Ci, że z każdym rozdziałem bardziej rozbudowujesz opis uczuć bohaterów i muszę skusić się na stwierdzenie, że Severus w Twoim opowiadaniu mega się rozwinął. Naprawdę! Rozłożyłaś jego postać na czynniki pierwsze, niby wiemy już wszystko, a jednak wciąż zaskakujesz nas czymś nowym. Cudo! 🌸🤗
Ponad miesiąc temu czytałam ostatni rozdział, zanim poszłam na "urlop" i nie pamiętam już dokładnie czy Hermiona jest w trakcie tego leczenia, czy miała dostać te kilka godzin na spotkanie z Severusem 🤔 Liczę na tę drugą opcję, że Severus przybył na czas i uda im się porozmawiać, wyjaśnić sobie wiele spraw...
Jestem absolutnie zakochana w Twoim opowiadaniu! Nie mogę się doczekać jutra i nowego rozdziału 😇
Ściskam ciepło,
Jazz ♥
Hejka
UsuńWitam Cię znowu pod kolejnym rozdziałem💕 Na wstępie przepraszam, że muszę w tym tygodniu zawieść, ale podobnie jak Ty, miałam teraz dużo nauki związanej z zakończeniem roku. W tym tygodniu nie byłam po prostu w stanie znaleźć chwili na to, by choćby na moment siąść i popisać. Sama jestem mega zawiedziona, gdyż dzisiejszego dnia mija dokładnie pół roku od kiedy założyłam swojego bloga😥 Chciałam zrobić z tej okazji coś specjalnego, ale wychodzi na to że również dzień dzisiejszy spędzę nad książkami😯 Na szczęście wszystko wskazuje na to, że jest to ostatni taki tydzień i od wtorku będę znów mieć czas na odpoczynek i pisanie😪
Mega się cieszę, że tak pozytywnie oceniasz i ten rozdział🥰. Ze względu na tę masę nauki bardzo trudno było mi go pisać i cieszę się, że mimo tej presji udało mi się podołać temu zadaniu. Mega się cieszę, że postać Severusa wydaje się tu być autentyczna i nadal wciąż potrafi zaskoczyć😍
Co do sytuacji panującej w tle to tak, Hermiona wciąż czeka na zabieg. Wszystko wskazuje jednak na to, że uda im się zdążyć na czas😁. Wszystko mam już zaplanowane, ale boję się nieco jak mój plan na dalsze wydarzenia zostanie odebrany😮 Nic jeszcze zdradzić nie mogę, ale będzie się działo. Za tydzień zaczniemy od zerwania z perspektywy Severusa a potem no cóż, nie mogę w nieskończoność przeciągać momentu, na który i tak za długo kazałam wam czekać😋
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie miłe słowa i wsparcie🤩 Jesteś najlepsza
Ściskam