czwartek, 27 maja 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 23

Okolica wydawała się jeszcze ciemniejsza i bardziej wyludniona, gdy w końcu, po zakończeniu kilkugodzinnej wizyty w pustym mieszkaniu Hermiony, Severus wyszedł ponownie na ulicę. Czując przenikliwy chłód tej zimowej nocy i powiew mroźnego wiatru, mężczyzna szczelniej owinął się połami swojej szaty i przyspieszył kroku. Od wyjścia z kamienicy do najbliższego miejsca, z którego mógł bezpiecznie teleportować się przed bramy Hogwartu, dzieliło go zaledwie kilkaset metrów, jednak wciąż zawiewający mu prosto w oczy wiatr, skutecznie wydłużał i uprzykrzał mu całą tę drogę.

Mimo tego, że jego ciało uginało się pod naporem wichury, jako umysł pozostawał nietknięty i wciąż pracował na najwyższych obrotach. Przed oczami, zamiast otaczającego go nocnego krajobrazu, wciąż widział wnętrze domu swojej dawnej ukochanej. W jego wyobraźni świeże wspomnienia odtwarzały się jakby w zapętleniu. To, co ledwie chwilę wcześniej działo się jego udziałem, teraz ciągnęło się za nim niczym cień. Mężczyzna jednak nie starał się z tym walczyć. Pozwolił, by ciało mechanicznie prowadziło go do celu, a sam poddał się, zalewającej go fali wspomnień.

Dochodziła północ, lecz mimo późnej pory, Severus Snape wciąż nie powrócił do swoich komnat w lochach. Od kilku godzin znajdował nieprzerwanie w jednym i tym samym miejscu. To, co początkowo miało zająć mu jedynie chwilę, okazało się zatrzymać go o wiele dłużej, niż mógłby się tego wcześniej spodziewać. Mimo całego czasu, który spędził na przeszukiwaniu mieszkania Hermiony, jego starania i wysiłki zdawały się wciąż spełzać na niczym. Kręcił się w kółko i zapętlał. Kolejne, pozornie przełomowe odkrycia, co rusz wprowadzały go do ślepych uliczek i kawałek po kawałku odbierały mu nadzieję na poznanie prawdy.

Czas płynąć nieubłaganie, a z każdym kolejnym kwadransem w coraz większej ilości okien gasły światła. Świat zapadał w sen, a wraz z nim na spoczynek udawali się mieszkańcy pobliskich kamienic. On jednak nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek. Czuł, że znalazł się z potrzasku i jedynie podjęciem zdecydowanych działań, będzie mógł odwrócić szale szczęścia na swoją korzyść.

Co jednak mógł zrobić, gdy na jego drodze wciąż znajdowało się tyle niewiadomych i niedopowiedzeń?

Gdzie powinien jej szukać, nie wiedząc nawet, co tak naprawdę mogło jej się przytrafić?

Wszystko wydawało się iść nie po jego myśli. Po chwili uniesienia, w której to gotów był wybiec z mieszkania i bez chwili zwłoki ruszyć jej na ratunek, zdał sobie sprawę z tego, że nie ma bladego pojęcia, gdzie kobieta mogła się tak właściwie znajdować. Dopiero wtedy zrozumiał w pełni to, w jak beznadziejnym położeniu się znajdował i jak graniczące z cudem byłoby odnalezienie jej teraz pośród ogromu całego czarodziejskiego i mugolskiego świata. Czuł się bezsilny, a jako, że było to dla niego uczucie niemalże całkowicie obce, zupełnie nie potrafił sobie z nim poradzić.

Chcąc dać upust swoim emocjom, zrzucił z siebie płaszcz i począł jeszcze żywiej i energiczniej krążyć po feralnym pomieszczeniu. Zaczął po raz kolejny wracać myślami do tego, co zdarzyło się przez ostatnie kilka godzin. Przywołał na pamięć wszystkie obrazy i informacje, które udało mu się zdobyć i ze wszystkich sił starał się zebrać je i połączyć w jedną spójną całość. To zadanie okazało się jednak niemalże niemożliwe do wykonania.

Wszystkie poszlaki, które odkrył w mieszkaniu Hermiony, zdawały się zaprzeczać sobie nawzajem. Początkowo odkryte poprzewracane meble, wylany atrament i ślady przepychanki, kazały mu wyjść z założenia, że musiało to być porwanie lub inna forma umyślnego ataku. Ten scenariusz wydał mu się jednak całkowicie bezsensowny w obliczu informacji, które udało mu się później zdobyć.

Jako, że mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, iż to co oczywiste i łatwo dostrzegalne, często może odwracać jedynie uwagę człowieka od prawdy i głębiej ukrytych faktów, kierując się przezornością, nie przywiązywał się zbytnio do żadnej z rozważanych przez siebie możliwości. Mimo tego, że na pierwszy rzut oka scena, jaką zastał w mieszkaniu, nie pozostawiała wielkiego pola do interpretacji, nie powstrzymało go to przed rozważeniem również tych mniej prawdopodobnych ewentualności. Podsuwane mu przez podświadomość wątpliwości i wrodzona ciekawość, skłoniły go do ponownego, jeszcze dokładniejszego przyjrzenia się całej tej sytuacji.

Nie zawiódł się i później w duchu gratulował sobie podjęcia tej decyzji.

Gdy tylko porzucił wszystkie wcześniejsze przypuszczenia i pozwolił swojemu umysłowi na swobodne zapoznanie się z otoczeniem, do głowy zaczęły napływać mu nowe pomysły i sugestie. Tym razem podszedł do ów poszukiwań z nową determinację i siłą woli. Włożył w nie całą swoją energię i serce. Zaangażował przy tym również swoją magiczną moc i przebadał otoczenie od zupełnie innej strony. Przy pomocy magii przedostał się do barier ochronnym, rozciągających się nad całym tym miejscem i przeanalizował, zawarte w nich dane. Zdobyte w ten sposób informacje, rozjaśniły nieco mroki jego niewiedzy.

To, co tam zobaczył, potwierdziło jego wątpliwości i udowodniło, że nie warto ulegać pozorom i przyjmować za pewnik tego, co podstawiane jest nam prosto pod nos. Mimo tego, co mógłby sugerować bałagan przy biurku i porozwalane na podłodze przedmioty, nie mogło być tu mowy o tym, by w obrębie tego miejsca, użyta została przeciwko komukolwiek przemoc. W delikatnej aurze barier nie widniał ani jeden ślad zaklęć pojedynkowych lub obronnych, które musiałyby pojawić się w razie zajścia podobnej sytuacji.

Istniało oczywiście ryzyko tego, że agresor mógłby próbować posługiwania się mugolskimi narzędziami, lecz Severus wiedział, że Hermiona była potężną czarownicą i nawet we śnie nie dałaby się podejść byle mugolowi. W jego oczach fakt ten wystarczył, by mógł on całkowicie wyeliminować z grona podejrzanych możliwość podobnego ataku. Pozwoliło mu to nieco się uspokoić i odetchnąć. Świadomość ta dała mu nadzieję na to, że wszystko to wciąż mogło okazać się jedynie zwykłym nieporozumieniem, a ona cały czas jest gdzieś tam w świecie i wcale nie znajduje się w niebezpieczeństwie.

Jego pragmatyczny umysł nie pozwolił jednak jego sercu na zbytnie przywiązywanie się do tej myśli. Znaleziony przez niego obok biurka list, wyraźnie adresowany był do niego i nosił na sobie oznaki pośpiechu i niezmiernej determinacji. Severus był pewien, że tak widoczna w nim desperacja nie mogła wziąć się znikąd. Tak myśląc, porzucił ów daremne nadzieje i powrócił do swojego wcześniejszego zadania.

Sama wiadomość o tym, że w sytuacje Hermiony niezaangażowane były najprawdopodobniej osoby trzecie, była niewątpliwie przełomowa, ale na jego nieszczęście była również jedną z ostatnich, które udało mu się natenczas zdobyć. Gdy scenariusz porwania został przez niego wykluczony i przyszło do szukania innego, bardziej prawdopodobnego wytłumaczenia dla całego tego zamieszania, poszlaki i fakty zaczęły jakby rozmywać się i samoistnie zanikać. Gdy ta, jakkolwiek niepożądana, podstawa runęła, pozostałe fakty i wskazówki straciły pole, na którym mogłyby utworzyć ze sobą coś na kształt spójnej całości.  

W tym momencie zakończyły się jego chwilowe powodzenia i sukcesy. W obliczu ilości sprzecznych sygnałów i niewiadomych prawda, która wcześniej wydawała się być oddalona od niego na odległość wyciągniętej dłoni, poczęła oddalać się i stopniowo znikać w mroku. Na próżno próbował ją pochwycić. Im bardziej się starał i denerwował, tym większa przepaść zaczynała blokować mu do niej drogę.

Czas mijał, a wcześniej obiecujące poprawę minuty, zaczęły dłużyć się i zamieniać w puste, nic nieznaczące kwadranse. Ta bezsilność zaczęła męczyć go i drażnić. Z rosnącym poirytowaniem patrzył, jak jego wysiłki przynoszą jedynie rozczarowanie i zawód. Począł jeszcze mocniej zastanawiać się nad tym, co mógł przeoczyć i czego zapomniał uwzględnić podczas swoich poszukiwać. Na myśl przyszła mu jedna ostatnia rzecz.

Po usłyszeniu słów, które wypowiedziała w tym momencie jego podświadomość, Severus poczuł, jak dreszcz przeszedł z wolna po jego ciele.

Źródłem obawy, która wywołała ten podświadomy odruch, była myśl, która zamigotała lekko w jego umyśle. W tym momencie przypomniał sobie bowiem o tym, że istniały w czarodziejskim świecie sposoby na to, by jeszcze dogłębniej wczuć się w otaczającą go przestrzeń. Była to bardzo stara i skrzętnie strzeżona sztuka, która znana była jedynie nielicznym miłośnikom niekonwencjonalnych odmian magii. Technika ta pozwalała czarodziejowi na przyjęcie na siebie na moment fragmentu magii, która znajdowała się w otaczającej go przestrzeni.

Szczególnie jedna z odmian tego magicznego rytuału mogła okazać się pomocna w jego niestandardowej sytuacji. Wiązała się ona jednak z ryzykiem, na którego poniesienie nie zdecydowałby się każdy czarodziej. To, co czyniło ją tak trudną i wzbudzało nawet w samym Mistrzu Eliksirów obawę to skutki, które w niesprzyjających okolicznościach mogła ona za sobą nieść. Severus był jednak zdeterminowany. Nie zamierzał cofać się przed niczym. Nie zważając na niebezpieczeństwa i konsekwencje, zabrał się do działania.

Kilka minut poświęcił na poczynienie niezbędnych przygotowań. Rozluźnił się i pozwolił, by całe napięcie uleciało z jego ciała. W obliczu tego, jak wiele zależeć mogło od powodzenia tej misji, wyciszenie się i załagodzenie nerwów nie było zadaniem prostym. Zdobyte, podczas prowadzenia życia podwójnego szpiega, doświadczenie, pomogło mu jednak w wykonaniu tego zadania i już niebawem gotowy był do wkroczenia w ów groźny i nieprzyjazny świat, ukryty głęboko pomiędzy magicznymi barierami.

Tak jak robił to wcześniej, wniknął swoją magią do wnętrza osłony i dotarł do miejsca, w którym wcześniej zapoznać się mógł z wykazem zaklęć, które rzucone zostały w ich granicach. Tu jednak nie zakończyła się jego wędrówka. Skupił się jeszcze bardziej i wniknął na kolejny, głębszy i bardziej mroczny poziom osłon.

Tym razem zamiast mgły, która łagodnie przepływała dookoła niego i mieszała się z lekkimi promieniami jego magii, w koło zapanowała ciemność. Severus zamknął oczy i odetchnął głęboko. Wiedział, że na próżno starałby się uchwycić jakiekolwiek sygnały za pomocą wzroku. Na tym poziomie do bariery nie dochodziły już ani bodźce świetlne ani dźwiękowe. Przestrzeń ta zawierała w sobie ślady czegoś znacznie bardziej ulotnego i nieuchwytnego.   

Z tego właśnie powodu miejsce to było tak szczególne i z reguły omijane szerokim łukiem przez bardziej ostrożnych i unikających kłopotów czarodziejów. Nie każdy był w stanie podjąć ryzyko spotkania się z tym, co tkwiło w tych magicznych głębiach. Nigdy nie wiadomo było bowiem, co mogło się w nich skrywać i co napotkać może nieostrożny i nieprzygotowany odwiedzający. Poziom ów zawierał w sobie skondensowaną aurę danego miejsca, a wkraczającemu tam intruzowi, oferował cielesną porcję uczuć, którymi napełnione było w danej chwili ów miejsce.

Mężczyzna do ostatniej chwili nie wiedział, z czym przyjdzie zmierzyć się jemu. Mógł zarówno zostać powitany przez błogie uczucie radości i zadowolenia, jak i znaleźć się w objęciach bólu nienawiści i złości. Wnioskując po tym, z jakiego tak właściwie powodu znalazł się właśnie w tym miejscu, opcja pierwsza wydała mu się mu być tą nieco mniej prawdopodobną.  

I tym razem jego przepuszczenia sprawdziły się. Już po chwili przepełniło go uczucie obezwładniającego smutku i żalu. Chłodny podmuch przeniknął jego organizm i sprawił, że dreszcz po raz kolejny przebiegł przez jego ciało. Po smutku przyszedł ból. Początkowo był on czysto psychiczny, lecz po upływie kilku sekund przerodził się on w coś bardziej namacalnego i fizycznego. Severus poczuł się tak, jakby pierwszy raz od lat, znalazł się znów pod działaniem zaklęcia cruciatusa. Sam ten ból był o wiele słabszy niż ten, którego doświadczał człowiek podczas kontaktu z owym zaklęciem, było w nim jednak coś takiego, co sprawiało, że niewątpliwie potrafiłoby ono doprowadzić czarodzieja do szaleństwa jeszcze szybciej niż kontakt z którymkolwiek z zaklęć niewybaczalnych.

To, co odróżniało to dziwne uczucie i nadawało mu ową nadludzką siłę, było sposobem, w jaki ból był przez osobę odczuwany. Było w nim coś takiego, czego na samym początku Severus nie był w stanie zrozumieć.

Czuł ból. Czuł go w każdej komórce swojego ciała. Pewien był jednak tego, że gdyby było to jedynie zaklęcia cruciatusa, nie wywołałoby ono u niego równie silnej reakcji. Zaczął zastanawiać się nad powodem całego tego złudzenia. Skupił się na tym odczuciu i począł badać je dokładnie.

Było w nim coś obcego. Severus czuł się tak, jakby ból ten nie pochodzi z wnętrza jego ciała. Czuł, że jest on jedynie wspomnieniem i iluzją… Odnosił wrażenie, że jest ono takie, jakby odczuwał je ktoś inny… jakby był to ból kogoś zupełnie innego… ból, który jego samego nie dotyczy…

Wtedy pewna myśl dotarła do jego głowy.

Hermiona… – Dźwięk jej imienia począł rozbrzmiewać w jego umyśle.

Właśnie w tym momencie mężczyzna zrozumiał, czego tak naprawdę właśnie doświadcza. To jej bólem wypełniona była cała aura tego miejsca. To ona była źródłem wszystkich emocji, które zgromadzone zostały w tej przestrzeni. To właśnie z tego powodu całe to doświadczenie było dla niego tak bolesne. O ile swój własny ból byłby w stanie jeszcze zdzierżyć, to nie mógł wytrzymać nawet minuty wiedząc, że tak bliska mu osoba cierpi, a on nie jest w stanie nic z tym zrobić. 

Gdy poczuł, jak pojedyncza łza zaczyna formować się w kąciku jego oka, zdecydował, że zobaczył i odczuł już wystarczająco dużo. Szybko zebrał się w sobie i skupił swoją magię wokół siebie. Otrząsnął się i jeszcze szybciej niż w nim pojawił, opuścił ów nieszczęsne miejsce i opadł na fotel.

Po powrocie do rzeczywistości, wziął kilka uspokajających wdechów i powoli otworzył oczy. Otarł pot z czoła i wstał powoli. Myśli huczały w jego głowie, a on starał się za wszelką cenę pozbierać je i podjąć decyzję na temat tego, co powinien zrobić teraz.

Gdy dobrze mu znana ciemna uliczka, zamajaczyła przed jego oczami, Severus otrząsnął się z natłoku myśli i odgonił od siebie resztki wspomnienia, które i tak zmierzało już do końca. Oczyścił swój umysł i skupił się na zadaniu, które już za moment miał wykonać. Wkroczył pewnie w ciemny zakamarek i uważnie rozejrzał się dookoła siebie. Gdy upewnił się, że teren rzeczywiście jest czysty, wziął głęboki oddech, po czym w akompaniamencie przyciszonego pyknięcia, deportował się i zniknął.

 

Już po chwili pojawił się tuż za granicami magicznych osłon Hogwartu. Swoje następne kroki skierował w stronę zamku, którego światła majaczyły łagodnie w oddali. Tempo, w jakim poruszał się po błoniach, było znacznie szybsze od tego, które zwykł obierać zazwyczaj. On jednak śpieszył się i pragnął jak najszybciej znaleźć się w swoich komnatach. Nie były one co prawda jego ostatecznym celem, wiedział jednak, że im szybciej poczyni w nich wszystkie niezbędne przygotowania, tym szybciej będzie mógł wyruszyć w dalszą drogę.  

W jego głowie uformowany został plan i to zgodnie z nim mężczyzna zamierzał od tej chwili postępować. Uznał, że najrozsądniej będzie, jeśli rozpocznie swoje dalsze poszukiwania od szpitala Św. Munga. Było to zarazem miejsce jej pracy, jak i placówka, do której mogła się ona udać po pomoc. Był pewien, że jeśli kobieta miała jakieś fizyczne obrażenia i cierpiała z ich powodu, mogło być to miejsce, do którego mogła w pierwszej kolejności się udać. Miał nadzieję, że uda mu się znaleźć ją tam i doprowadzić swoją misję do końca.

Chciał ujrzeć ją jeszcze jeden choćby ostatni raz. Pragnął upewnić się, że jest ona bezpieczna i nic więcej jej nie grozi. Wiedział, że jeśli mu się to uda, będzie mógł odzyskać dawny spokój i siłę do tego, by usunąć się z powrotem w swój cień i wieść kolejne lata swojego samotnego życia.

Jeśli jednak to rozwiązanie zawiodłoby, Severus planował postawić na nogi również przyjaciół kobiety. Wiedział, że obecnie mogli oni mieć większe pojęcie o tym, co działo się w jej życiu i co mogło być powodem jej nagłego zniknięcia. Jakkolwiek niepociągająca była dla niego perspektywa tłumaczenie się całej hordzie gryfonów ze swojego nietypowego zainteresowania osobą Granger, zamierzał zagryźć zęby i zrobić wszystko, by nie zejść z obranej przez siebie ścieżki.

Gdy w końcu udało mu się dotrzeć do swoich komnat, nawet nie zdejmując płaszcza i butów, udał się od razu do swojej pracowni. Po drodze omiótł jedynie pobieżnie wzrokiem przedpokój oraz salon. Kącikiem oka dostrzegł, że za magicznym oknem czekała na niego śnieżna sowa z kawałkiem zwiniętego pergaminu, przywiązanego do nóżki. Odnotował sobie ten fakt w tyle swojego umysłu, jednak zadanie odebrania od niej poczty, nie wylądowało na priorytetowej liście rzeczy do wykonania. Wiedział, że ma obecnie na głowie znacznie ważniejsze problemy i nie chciał pozwolić sobie na rozproszenie się nawet przez moment.

Szybkim krokiem przeszedł przez pomieszczenie i udał się w kierunku korytarza, na którego końcu znajdowały się drzwi do jego laboratorium. Po drodze, gdy mijał drzwi do swojej sypialni, posłał im jedynie tęskne zmęczone spojrzenie i odszedł dalej  głąb holu.

Po wkroczeniu do pracowni, jednym ruchem dłoni zapalił kilka świec i zabrał się do pracy. Zgarnął z półek kilka eliksirów, które chciał mieć pod ręką w razie, gdyby Hermiona wymagała udzielenia jej pomocy. Wybrane fiolki umieścił ostrożnie w skórzanym pojemniku, po czym schował go do kieszeni, ukrytej w połach jego przepastnej czarnej szaty. Sięgnął do jednej z szuflad i wyjął z niej fiolkę, z niezbyt apetycznie wyglądającym eliksirem w środku. Zdjął z niego zawleczkę i wypił połowę zawartości naczynia. Gdy tylko jego kubki smakowe weszły w kontakt z ową leistą cieczą, mężczyzna skrzywił się nieco. Było to co prawda rozwiązanie jedynie chwilowe, jednak miało mu ono rekompensować brak snu i dodawać siły przez następne kilka godzin.

Gdy wszystko gotowe już było do dalszej drogi, Severus opuścił pomieszczenie i udał się w kierunku wyjścia. Coś jednak kazało mu się zatrzymać. Gdy obrócił się z powrotem w stronę salonu, dostrzegł po raz kolejny sowę, która cierpliwie czekała na niego za oknem. Mężczyzna nie miał serca zostawiać jej w taką pogodę na mrozie. Sam nie był pewien, kiedy uda mu się wrócić do domu i nie chciał narażać biednego stworzenia na zamarznięcie na mrozie.

Podszedł do okna i otworzył je lekko. Sowa wleciała do środka i usadowiła się na jednym ze świeczników, stojących na stoliku. Severus odwiązał od jej nóżki zawiniątko i odłożył je, nawet do niego nie zajrzawszy. Zaoferował jej smakołyk, podszedł do okna i otworzył je, by sowa mogła swobodnie wylecieć z powrotem do swojego domu.

Ona jednak nie ruszyła się z miejsca. Wpatrywała się w niego swoimi bystrymi płomiennymi oczami i rzucała mu jakby wyzywające spojrzenia. Severus zdenerwował się nieco, chciał bowiem jak najszybciej wyjść z lochów i nie przypuszczał, by mógł spotkać się z podobnym oporem ze strony zwykłego ptasiego posłańca. Podniósł świecznik i udał się z nim tuż pod samo okno. Sowa poderwała się jednak do góry i przeleciała z powrotem w głąb pomieszczenia. Usadowiła się wysoko na regale, zastrzegła małymi uszami i przekręciła nieco głowę. Severus wziął głębszy wdech, chcąc uspokoić się i zebrać ostatki swojej cierpliwości.  

Wszystkie jego dalsze wysiłki również zakończyły się fiaskiem. Uparty ptak nie dał się przekupić smakołykami i skutecznie unikał podstępnych pułapek Severusa. W końcu mężczyzna nie wytrzymał. Rzucił sowie ostatnie niechętne spojrzenie i odezwał się.

- Nie wiem co próbujesz osiągnąć ty głupi ptaku. Nie mam czasu użerać się z twoimi wygłupami. Jeśli chcesz, proszę bardzo siedź tu. Okno zostawiam ci otwarte, jeśli znudzi ci się ta zabawa, tam nasz wyjście – To mówiąc odwrócił się na pięcie i odmaszerował w kierunku drzwi.

Sowa jednak wydawała się nieusatysfakcjonowana takim przebiegiem sytuacji. Zatrzepotała skrzydłami i poszybowała w jego stronę. Nim Snape zdołał dotrzeć do wyjścia śnieżnobiała bestia dopadła go i poczęła dziobać go zaciekle. Tego mężczyzna się nie spodziewać. Po chwilowym szoku, jakiego w tym momencie doznał, odpędził od siebie ptaka i popatrzył na niego pytająco.

- Czego chcesz, ty mała bestio? – Zapytał w końcu.

Sowa wydawała się zrozumieć znaczenie jego słów. Obruszyła się nieco i przestała go atakować. Podleciała na skraj stolika i za pomocą kilku małych skoków dostała się aż do kawałka zwiniętego pergaminu, który leżał wciąż nieotwarty na stole. Severus westchnął i mruknął pod nosem.

- Magiczne przesyłki z potwierdzeniem odbioru…

Coś na kształt chytrego uśmieszku uformowało się na obliczu zwierzęcia. Snape rzucił jej niechętne spojrzenie i ugiął się jej namowom. Rozerwał pieczęć i zaczął pospiesznie czytać jego zawartość.

Po chwili jednak zwolnił. Gdy prawdziwa treść wiadomości zaczęła do niego docierać, mężczyzna poczuł, jak jego serce przyspiesza. Szukając oparcia, oparł się o blat, a już po chwili opadł ciężko na pobliski fotel.

Ten widok wystarczył śnieżnej sowie za dowód wykonania, powierzonego jej zadania. Zatrzepotała tryumfalnie skrzydłami, po czym wzbiła się w górę i zatoczyła koło po pokoju. Już po chwili wyleciała z pomieszczenia, wykorzystując to, że magiczne okno pozostawało wciąż niedomknięte. Gdy już znalazła się poza murami zamku, rozpostarła szeroko skrzydła i poszybowała dalej w mrok. Już po chwili jej białe zabarwienie zniknęło.   

Mężczyzna pozostał w pokoju sam.


4 komentarze:

  1. Uff dobrze, że Snape zdecydował się wpuścić tą sowę do środka pomieszczenia. Gdyby nie to to nie wiadomo kiedy by odnalazł Hermione. Mogłoby być już za późno, a tak to ma szansę się z nią jeszcze zobaczyć.
    Życzę, żeby im się udało. Żeby się zobaczyli i żeby wszystko poszło dobrze z ciąża Hermiony. Może Severus będzie musiał przygotować eliksir dla niej
    Pozdrawiam 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, gdyby natrętna sowa nie przywołała w porę Severusa do porządku, szanse na ich spotkanie mogłyby znacznie się zmniejszyć. Nie ma już chyba jednak na co czekać... Nie mogą przecież mijać się tak w nieskończoność😉 Co do eliksirów i Snape'a cóż, na pewno nie dam zmarnować się jego umiejętnościom😁 Dziękuję za komentarz, cieszę się że tu ze mną jesteś💙

      Usuń
  2. To znowu ja 🤗

    Powiem Ci, że już szczerze byłam nieźle zdenerwowana na Severusa, za to jego lekceważenie sowy 🙄 W posłańcu widziałam czysty upór Ginny, wypisz wymaluj panna Weasley haha 😅

    Świetny pomysł z tym rytuałem. Nigdy nie spotkałam się z czymś takim 🤔 Wiele to pomogło Severusowi i co najgorsze, poczuł na sobie ból, który również odczuwa Hermiona. Widać, że to jeszcze bardziej zmotywowało go, aby odnaleźć ją jak najszybciej 💕🤗 Z drugiej strony to mega urocze, pomimo tego, że nie są już razem, on wciąż myśli o niej, chce ją odnaleźć i chronić. No dalej Sev, musisz jak najszybciej pędzić do Św. Munga!

    Kolejny rozdział zostawię sobie już na jutro, jestem wypompowana po dzisiejszym egzaminie 😪

    Całuję,
    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka💕
      Witam tym razem pod kolejnym rozdziałem😉 Cieszę się, że sytuacja z upartą sową Ginny przykuła Twoją uwagę. Dla mnie była ona bardzo miłym przerywnikiem pomiędzy opisywaniem tak dramatycznych i miejscami smutnych wydarzeń. Nie chciałam, by w opowiadaniu tak mocno dominował cały ten angst, więc chciałam dorzucić tu coś nieco humorystycznego. Tak właśnie powstała mała walka między sową i Severusem, w którym jego silny i uparty charakter ugiąć się musiał pod naporem jeszcze bardziej upartej i zajadłej sowy panny Weasley😂
      Co do rytuału, przyszedł mi on do głowy dopiero podczas pisania. Pomysł ten poruszył coś we mnie. Uwielbiam opisywanie takich ulotnych i magicznych zjawisk. Myślę, że to jak Severus porusza się po po takich sytuacjach, jest w stanie jeszcze lepiej pokazać jego charakter i sposób w jaki utrzymuje on harmonię z magią dookoła niego🤔😍
      Dziękuję Ci za ten komentarz i lecę odpisywać pod ostatnim postem🥰
      Ściskam❤️

      Usuń