czwartek, 4 lutego 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 8

Coś ewidentnie wisiało w powietrzu. Od samego rana czuł, że coś jest nie w porządku. To uczucie rozchodziło mu się po kościach i zasiewało iskry niepokoju w jego umyśle. Bardzo trudno było mu je opisać. Nie odczuwał żadnego czysto fizycznego bólu. Była to bardziej nieodstępująca myśl, niewyjaśnialne przekonanie o tym, że coś strasznego niebawem się stanie. Była to świadomość tego, że on mimo dostrzeżenia zagrożenia, nie będzie w stanie go powstrzymać.

To uczucie nie było mu jednak w żadnym razie obce. Znał je aż za dobrze. Podczas wojny prześladowało go ono na okrągło. Wtedy za każdym razem wyczuwał, że coś niebawem stanie się komuś, z kim był w jakiś sposób powiązany. Wiedział, że kolejna osoba zostanie wzięty na celownik Czarnego Pana i za najwyżej kilka dni zostanie pojmana i zabita. W tamtych czasach życie z tą ciągłą psychiczną presją i poczuciem bezradności, było dla niego niemalże równie bolesne co kary cielesne, które musiał znosić z rąk Czarnego Pana i jego wyżej postawionych wyznawców.

Severus nie znosił bezradności, gardził słabością i dopatrywał się w niej siły sprawczej, która to doprowadziła go do takiego życiowego dna, w którym przyszło mu się znaleźć.

Po wojnie praktycznie uwolnił się od tego stanu. Widmo strachu i zagrożenia, które wisiało nad światem magii, zniknęło wraz z Voldemortem i jego morderczą świtą. Ulga jaką poczuł z chwilą, w której jego dawny pan upadł pod ciężarem Avady, była wręcz nie do opisania. Miał wrażenie, jakby jakiś niewidzialny ciężar, który spoczywał na nim przez dwadzieścia lat, został w jednej chwili podniesiony i odrzucony poza zasięg jego wzroku. Poczuł wtedy, że otwiera się przed nim zupełnie nowy rozdział i to on bez niczyjego zwierzchnictwa będzie mógł nim kierować.

Ostatnia Bitwa trwała w najlepsze, jednak on jedynie obserwował cały jej przebieg zza murów. W opinii większości walczących tam osób, powinien być już martwy. Wbrew ich woli dostał od życia drugą szansę. Widocznie nie było jego przeznaczeniem skonanie tam, na zimnej posadzce Wrzeszczącej Chaty.

Niewątpliwie było blisko, by ich życzenie się spełniło. Sam myślał, że nadszedł już jego koniec. Pod wpływem silnego krwawienia i obfitych ran, powoli odpływał w kierunku ciepłego światła. Całe życie przeleciało mu przed oczami, miał wrażenie, że jego fizyczna strona zaczęła stopniowo oddzielać się od świadomości. Wiedział, że nie było już daleko, jednak w pewnej chwili poczuł kroplę, która skapnęła na jego czoło. Była ona jakby ostatnim łącznikiem, między jego ciałem, a duszą. Było to jednak zaskakująco silne spoiwo.

Miał wrażenie, że za jej pomocą wchłonęła się w niego jakaś tajemnicza siła, która wyrwała go z rąk śmierci i przywróciła do świata żywych. Gdy poczuł, że śmierć rozluźnia swój uścisk na jego krtani, całą pozostałą mu moc i siłę woli skierował, by poruszyć choć o milimetr swoją dłoń. Chciał za wszelką cenę przeżyć. Nie mógł umrzeć teraz, gdy w końcu zaczynał rozumieć co znaczy zaznać szczęścia i mieć po co żyć.

Po chwili zmagań udało się ugiąć lekko palec prawej dłoni, a wtedy wszystko już potoczyło się z górki. Niebawem udało mu się otworzył oczy. Gdy obejrzał się po swoim otoczeniu, nie dostrzegł w pomieszczeniu nikogo. Mógł tylko snuć przypuszczenia czym była tajemnicza kropla, która wlała w jego ciało siłę i zabliźniała rany. Wstał i przeszedł kilka kroków. Czuł się niemalże jak nowo narodzony. Postanowił zostawić swoje rozważania na inną okazję i szybkim krokiem skierował się do zamku.

Pod zaklęciem kameleona przyglądał się ostatecznemu pojedynkowi światła i ciemności. Widział, jak blask zielonego płomienia walczy z czerwienią, jednak to nie one przykuwały jego największą uwagę. Nic mu było po wyniku tego pojedynku, jeśli nie byłoby już w pobliżu jej. 

Jednak była tam. Jego błagania zostały wysłuchane. Stała tam pod murami Hogwartu i rozglądała sią dookoła siebie. Wodziła wzrokiem po szeregach Śmierciorzerców i pośród członków Zakonu. Była wyraźnie spanikowana i z każdą chwila coraz bardziej zdenerwowana.

Severus chciał wyrwać się do niej i zamknąć w swoich objęciach, jednak wiedział, że nie jest na to ani dobry czas ani odpowiednie miejsce. Musiał jeszcze chwilę poczekać. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Chciał, by dokonała niemożliwego i dostrzegła jego ukryta za murem postać. Tak zatracił się w jej postaci, że całkowicie przeoczył fakt, że jego największy wróg padł nieżywy na ziemię. Z otumanienia wyrwało go dziwne ściskające uczucie w okolicy serca oraz go okrzyki radości i głośne odgłosy natychmiastowej teleportacji, która poprzez znaczne uszkodzenie bariery ochronnej Hogwartu, pozwoliła niedobitkom Śmierciorzerców na ulotnienie się z niebezpiecznej sytuacji. Sam czuł, jakby nagle dziwny ciężar, który przez lata przyczepiony był do jego duszy, nagle spadł i roztrzaskał się. Gdy po chwili, gdy skupił się na tym, co odczuwa, zdziwił się, że w ogóle możliwym jest, by czuć się tak lekko i spokojnie.

Szybko otrząsnął się ze swojego chwilowego osłupienia i dostrzegł, że pośród gwaru oklasków i wiwatów, nikt nie zwracał uwagi na zapłakaną Hermionę, która stała bez ruchu na samym środku placu. Zwinnie przecisną się przez wyłam w murze i uważając, by nikogo przypadkowo nie dotknąć, podążył w jej kierunku. Gdy do niej dotarł, momentalnie złapał jej dłoń i przeniósł ich do jego kwater w lochach.

Początkowo Hermiona przestraszyła się tym nagłym atakiem i odepchnęła niewidzialnego napastnika, jednak gdy Snape zdjął z siebie zaklęcie, rozpłakała się, rzuciła się na niego i wtuliła w jego ramiona.

- Tak bardzo się bałam! Nie mogłam dostrzec cię na polu bitwy i myślałam… myślałam, że… - szlochała przerywanym głosem. W spazmach płaczu i radości wyznawała mu miłość i zasypywała pocałunkami.

- Ciii – starał się ją uspokoić mężczyzna.

Po kilku minutach wzajemnego wyznawania swoich obaw, strachu i szczęścia, oderwali się od siebie i spojrzeli sobie głęboko w oczy.

- Teraz, gdy to wszystko się skończyło, co z nami będzie Severusie? – Zapytała go z nutką niepewności w glosie.

Nigdy wcześniej nie poruszali tematu tego, jak będzie wyglądać ich relacja, jeśli obojgu uda się przeżyć wojnę. Przed ostatnią bitwą ustalili, że do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia, będą się cieszyć sobą nawzajem i nie będą zaprzątać sobie głowy przyszłością, w której może zabraknąć któregoś z nich. Ich pozycje, jako kluczowych postaci konfliktu, stawiały pod dużym znakiem zapytania ich szansę na wyjście cało z całego tego zamieszanie.

Jednak stało się. Stali teraz oboje naprzeciwko siebie. Tak blisko, a zarazem tak daleko. Żadne z nich nie chciało zadeklarować się pierwsze, jednak w ich oczach można było wyraźnie dostrzec pragnienie, by z powrotem znaleźć się w ramionach ukochanej osoby i już nigdy nie opuścić tego wspaniałego miejsca.

- Hermiono… - Zaczął Severus, jednak zaciął się w połowie słowa.

- Tak Severusie? – Zapytała go nieśmiało dziewczyna.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że podczas wojny nasz romans nie był przez nas brany do końca na poważnie. Nie mogliśmy być pewni jutra i musieliśmy układać nasz związek za bieżącymi sprawami, związane z walką.

Hermiona wydawała się nieco posmutnieć. Dla niej od samego początku cała ich relacja była w pełni poważna i nawet teraz, gdy wojna dobiegła końca, chciała trwać u boku mężczyzny, którego kochała. Niepokoił ją kierunek, w jaki jego opowieść zmierza. Nie wiedziała jednak, że jej uczucia są w pełni odwzajemnione i zaraz usłyszy to, czego tak bardzo pragnie.

- Dziś uwolniłem się od jarzma błędów młodości. Czuję, że poprzez dwadzieścia lat służby jako szpieg jasnej strony, moja pokuta została odprawiona i przyjęta. Od chwili, w której Voldemort padł martwy na bruk, moja przysięga dana Dumbledore’owi i śluby Śmierciorzercy, utraciły swoją moc. Zrzuciłem z siebie łańcuchy służenia dwóm panom, jednak wciąż nie jestem w pełni wolnym człowiekiem Hermiono – Tu zatrzymał sią i wziął jej dłoń w swoją.

Kobieta, zaskoczona tym ruchem, patrzyła na niego pytającym spojrzeniem, jakby nie rozumiejąc do czego ten zmierza.

- Wciąż jestem sługą pewnej kobiety. Ona to obecnie jest moja jedyną panią i od tego momentu, moim jedynym zadaniem jest chronienie jej i zapewnienie wszystkiego, co mogłoby dać jej szczęścia. Obecnie mam czystą kartę. Odpokutowałem wszystkie winy i przyrzekam sobie, że już nigdy nie dopuszczę, by ktokolwiek fizycznie cierpiał z mojego powodu. Przysięgam, że nikt już z mojej winy nie zginie.

Jego ostatnie słowa wybrzmiały mocniej niż wszystkie pozostałe. Czuć było w powietrzu przypływ magii, który zwiastował zawarcie w obliczu świata magicznego, wieczystej przysięgi. Hermiona patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Była pod wrażeniem mocy, z jaką zapieczętowywał swoją obietnicę.

Severus, wciąż nie puszczając jej dłoni i nie odrywając wzroku od jej oczu, kontynuował wcześniej przerwaną rozmowę.

- Hermiono, od dzisiaj to ty jesteś moją jedyną panią, tobie jednej chce służyć. Wiem, że z początku mogło ci się wydawać, że traktuję nasz związek jako zwykły romans, jednak prawda jest taka, że od momentu, w którym poznałem lepiej twoją osobę, w którym dostrzegłem jak wspaniała naprawdę jesteś, zakochałem się w tobie i niezależnie od tego, czy trwa wojna, czy panuję pokój, chcę stać u twojego boki i wspierać cię. Zdaję sobie sprawę z tego, że nasz związek trwa zaledwie pół roku, ale widzę w tobie osobę, z którą kiedyś chciałbym kiedyś założyć rodzinę i spędzić resztę mojego życia. Jeśli czujesz to samo co ja i myślisz o nas na poważnie, to pozwól mi pozostać przy tobie. Jest jeszcze tyle rzeczy, których chciałbym się o tobie dowiedzieć, że chcę dać nam jeszcze czas na lepsze poznanie się bez widma wojny i na całkowicie neutralnym gruncie. Jakie jest twoje stanowisko moja droga? – tu spojrzał na nią z nadzieją w oczach, ona jednak wydawała się zbyt oszołomiona, by cokolwiek powiedzieć.

Jej milczenie zaniepokoiło go. W głębi duszy był niemal pewny, że Hermiona przystanie na jego propozycję, jednak teraz czuł, że mógł bardzo się pomylić. Po chwili dorzucił lekko przybitym tonem i odwrócił się do niej bokiem.

- Niezależnie od tego co powiesz, ja wciąż będę cię chronił. Jesteś jedyną osobą, której chcę służyć – gdy zerwał połączenie wzrokowe z dziewczyną, poczuł na swoim ramieniu jej drobną dłoń.

- Severusie nie mogę się na to zgodzić. Nie po tym jak przez dwadzieścia lat byłeś więźniem władzy i sługą dwóch panów. Nigdy nie zgodzę się, byś traktował mnie jak kolejną taką osobę. Odzyskałeś dziś wolność i nie pozwolę, byś zrzekł się jej rzecz mnie.

- Nic na to nie możesz poradzić. Od pół roku jestem jak związany kajdanami, moje uczucie do ciebie jest nawet silniejszym czynnikiem, niż obie przysięgi na rzecz moich dawnych panów – Tu Hermiona chciała mu przerwać, jednak on nie pozwolił jej na to, gdyż chciał by dobrze zrozumiała znaczenie jego słów.

- Jednak, jeśli nawet zdjęłabyś z moich rąk całe to żelastwo, użyłbym ich tylko do tego, by przyciągnąć cię bliżej do siebie i nigdy nie wypuścić ze swojego uścisku.

Hermionie zakręciła się łza w oku. Nie podejrzewała, że mężczyzna odwzajemnia jej uczucia w takim stopniu. Starała się coś mówić, w jak najmniejszej liczbie słów zawrzeć całą swoją miłość i to jak bardzo chce poznać go jeszcze lepiej. Pod wpływem emocji urywała swoje wypowiedzi w środku zdania i jąkała się. Ostatecznie nie wytrzymała i rzuciła się na niego, chcąc poprzez swój pocałunek oddać to wszystko, czego nie potrafiła ubrać w słowa.

Gdy objął ją i odwzajemnił pocałunek poczuła, że zrozumiał.

- Będzie już tylko lepiej Severusie. Czas naszego cierpienia się zakończył. Wiem, że już nigdy nie dopuścisz by coś stało się mi lub moim bliskim. Już nie musisz wybierać po której stronie danego dnia stoisz. Od dziś oboje staniemy na naszej stronie. W końcu zaznamy szczęścia i spokoju – Powiedziała cicho, po czym uśmiechnęła się szeroko.

Severus złożył ostatni pocałunek na jej czole i wyszeptał w jej włosy.

- Już nigdy nie dopuszczę byś cierpiała. Będę cię chronił. Ciebie i osoby, które kochasz. Obiecuję, że nie dam nikomu was skrzywdzić. Możesz być tego pewna.

Och jak bardzo się mylił tamtego dnia. Teraz czuł, że był głupi, jeśli myślał, że będzie w stanie uczynić to, co jej obiecał. Otrzeźwienie spadło na niego dopiero pół roku później. Granger’owie zostali schwytani niemal pod jego nosem.

Zabójstwo rodziców Hermiony…

Jakże często prześladowało go ono nocami. Dzisiejszego dnia jednak powróciło do niego za sprawą tajemniczego i niewyjaśnionego złego przeczucia, które dopiero drugi raz od czasu Wielkiej Bitwy, zagościło w jego sercu. Wtedy dziewiętnastego grudnia czuł je doskonale. Teraz powróciło, by z podobną mocą prześladować go i spędzać sen z powiek.

Teraz podobnie jak wtedy czuł obezwładniającą bezsilność. Wiedział, że niebawem nad życiem jego lub kogoś z jego bliskich zawisnął czarne chmury, nie mógł się jednak w żaden sposób temu przeciwstawić.

Nerwowo przechadzał się w tą i z powrotem po pokoju. Zupełnie nie wiedział co ze sobą zrobić. W końcu zdecydował, że musi ochłonąć. Narzucił na siebie pelerynę i ubrał czarne wysokie buty. Stwierdził, że długi spacer po szkolnych błoniach w chłodny wieczór, dobrze mu zrobi. Wiedział jednak, że dzisiejszej nocy i najprawdopodobniej przez kilka następnych dni, nie uda mu się zaznać spokoju we śnie. W obawie przed prześladującymi go w nich twarzami Grangerów, postanowił jak najbardziej odwlekać chwilę pójścia na spoczynek.

***

W momencie, w którym Severus Snape zamknął drzwi do swoich komnat, Hermiona zmęczona po całym dniu bezowocnego przebywania w szpitalu, przekroczyła próg swojego mieszkania. Była wykończona i zła. Godzinę wcześniej dostała pergamin z wypisem, na którym jednak brakowało jakiejkolwiek diagnozy. Zespół uzdrowicieli przez kilka godzin dał radę wykryć u niej jedynie lekki niedobór witamin i płynów w organizmie. Takie rozpoznanie wydawało się co najmniej niedorzeczne w obliczu tego, że ból nie odstępował jej obecnie ani na chwilę. Mimo, że stracił na sile, to wciąż z tyłu głowy czuła jego lekkie spazmy, które co rusz przebiegały całe jej ciało.

Udawała przed Ginny, że wszystko już jest w porządku i że ból minął. Nie miała serca patrzeć jak jej biedna przyjaciółka niemal zasypia na niewygodnym szpitalnym krześle. Postanowiła, że rozpocznie walkę ze swoją dolegliwością na najlepiej sobie znany sposób, a mianowicie wygrzebie z największych magicznych otchłani każdą książkę o magicznych ciążach, przeczyta je wszystkie i znajdzie odpowiedzi na swoje pytania.

Z tym postanowieniem udała się do sypialni. Od jutra rozpocznie swoje poszukiwania, jednak teraz skieruje się w objęcia Morfeusza i jeszcze jednej osoby, która jak żadna inna potrafiła odwrócić jej uwagę od zmartwień.

Sny były jedynymi, w których mogła jeszcze posmakować utraconej przeszłości, toteż trzymała ich się zaciekle i z podświadomym uśmiechem myślała o chwili, w której będzie mogła znów do nich powrócić.


2 komentarze:

  1. Oh rozdział z perspektywy Severusa, jak mi tego brakowało 😊 ujęłaś w tym rozdziale tak silne emocje i uczucia pałał do Hermiony, jak był gotowy chronić ją i trwać przy niej, tylko stało się to, że odszedł, zostawił ją tak po prostu. Dlaczego Severusie? Co się takiego wydarzyło?

    Pięknie ujęłaś wszystkie emocje, to jak opisałaś końcówkę bitwy i jego odczucia byly genialne. Chylę nisko czoła, z każdym rozdziałem pragnę więcej i więcej 🙈 nie mogę się już doczekać kiedy dowiemy sie, co się takiego wydarzyło, co rozłączyło ich 🤔

    Dziękuję, że zjawiłaś się u mnie, bardzo się ucieszyłam czytając Twój komentarz 😘

    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać do kolejnego czwartku. Ściskam i życzę dużo weny! 💕

    Jazz ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mega się cieszę, że kolejny rozdzialik ci się podoba. Jest to chyba najszybciej napisane 2000 wyrazów w moim życiu😂. Jak wena nie przychodziła tak jej nie było. Kilka dni pustka, ale w poniedziałek w nocy dopadła mnie i już nie mogłam przestać. Rano ze zdziwieniem uznałam nawet, że ma to w miarę sens i nie potrzebuje aż tylu poprawek.
      Co do zjawienia się na twoim nowym opowiadaniu to nie ma za co dziękować. To ja powinnam, bo czytanie było czystą przyjemnością. Jestem mega ciekawa dalszych rozdziałów i na pewno będę śledzić dalsze losy twojej Hermiony i Severusa😍
      Również życzę dużo weny i do następnego😘

      Usuń