czwartek, 18 lutego 2021

Niewidzialne Bariery - Rozdział 10

Od kilku godzin leżał bezczynnie w łóżku. Złośliwa podświadomość nie pozwalała mu zaznać ani minuty snu. Nienawidził takiego stanu. Przez dwadzieścia lat całe jego życie zależało od stopnia, w jakim był w stanie kontrolować swoje ciało i umysł. Szczycił się tym, że nigdy w całym okresie bycia szpiegiem, nie dał po sobie poznać, po jakiej tak naprawdę stronie stał. Opanował tę sztukę do perfekcji. Jego ciało przez cały ten czas wykonywało bezbłędnie wszystkie jego polecenia, jednak gdy uwolnił się od gróźb i wieczystych przysięg,  zaczęło zbyt przyzwyczajać się do wcześniej nieznanych wygód.

Teraz leżał tylko i patrzył się na nieruchomy punkt na suficie. Gardził taką bezradnością i marnotrawieniem czasu, jednak niezależnie od tego, jak mocno próbował zmusić się do robienia czegokolwiek, natłok myśli skutecznie mu to uniemożliwiał. W końcu uznał, że nie może już znieść takiego stanu ani chwili dłużej. Usiadł na posłaniu, sięgnął po różdżkę i wypowiedział zaklęcie Lumos. Skierował nikły strumień światła na, znajdujący się na szafce nocnej, mały zegarek.

Dochodziła godzina szósta rano. Jako, że była niedziela, mógł teoretycznie jeszcze trzy godziny spędzić w swoich komnatach. W zaistniałych okolicznościach ten pomysł nie wydał mu się jednak zbyt kuszący. Wstał i sięgnął po swoje nieśmiertelne szaty. Zapiął jednym ruchem różdżki cały rząd małych guzików i wygładził wszystkie zagniecenia. Przechodząc przez przedpokój, puścił swojemu lustrzanemu odbiciu jedno pogardliwe spojrzenie, po czym wyszedł cicho na szkolny korytarz.

Skierował swoje kroki do wyjścia na błonia. Ze względu na wczesną porę, nie było zagrożenia, że jakikolwiek uczeń wejdzie mu w drogę. Ta pewność pozwoliła mu na lekkie rozluźnienie się. Gdy nikt nie patrzył, mógł zrzucić swoją maskę i być po prostu człowiekiem, który jak każdy inny ma uczucia i musi czasem wyjść z lochów na długi spacer, by się uspokoić i odetchnąć od problemów.

Poza murami szkoły czekała na niego chłodna zimowa aura. Wielkie połacie ziemi pokryte były cienką warstwą świeżego śniegu. Słońce dopiero wznosiło się ponad horyzont, rozciągając po niebie smugi w wielu delikatnych ciepłych barwach. Wszystko to tworzyło krajobraz niemalże bajkowy. Skierował się w stronę krawędzi lasu. Na takiej nieosłoniętej i szerokiej przestrzeni czuł się zbyt widoczny i wystawiony na atak. Zdawał sobie sprawę z tego, że na terenach zamku jest bezpieczny, jednak trudno mu było z dnia na dzień pozbyć się dawnych nawyków i obaw.

Postanowił udać się nad brzeg, skutego lodem, Czarnego Jeziora. Spokojnym krokiem dotarł na miejsce i stanął przy krawędzi. Na cienkim lodzie, ujrzał doskonałe odbicie swojej sylwetki. Jego czarna szata, które zazwyczaj zapewniała mu anonimowość i brak nadmiernej uwagi, teraz wyraźnie odbijało się na tle wszechobecnej bieli.

Obrócił się w stronę zamku i utkwił wzrok w miejscu, w którym kończyły się niewidzialne bariery anty-teleportacyjne. Początkowo, kilka tygodni temu, traktował je jako granice jego spokojnej przystani, w której nie musiał się obawiać, że napotka swoje dawne wyrzuty sumienia. Mylił się jednak. Całe wnętrze zamku, jego otoczenie i każdy obecny w nim szczegół, nawiązywały w pewien sposób do tego, co kiedyś posiadał i utracił.

Dziś nie dawały one nawet złudnego poczucia spokoju i odcięcia się od przeszłości. Patrząc w ich kierunku, zdał sobie sprawę z tego, że w każdej chwili może się za nimi pojawić osoba, która była dla niego odzwierciedleniem wszystkich jego żalów i utraconego szczęścia. Była bardzo wczesna godzina, więc prawdopodobieństwo, że właśnie taką porę wybierze na swoją wizytę, było raczej nikłe, jednak każda myśl o samej takiej możliwości wzbudzała w nim iskrę niepokoju i pobudzała jego serce do szybszego bicia .

Dzień wcześniej wywalczył sobie wolne na dwa następne dni. Spotkanie z dostawcą składników do eliksirów było oczywiście jedynie wymówką do tego, by zdjąć z siebie obowiązek wypełniania niedzielnych dyżurów i prowadzenia poniedziałkowych lekcji. Ale tak właściwie po co? Na co tak właściwie liczył?

Pierwszą myślą, jaka przyszła mu wtedy do głowy, była wizyta w Trzech Miotłach i powolne topienie swojej bezradności w wysokoprocentowych trunkach. Ze względu na ten właśnie plan, nie ograniczył się wyłącznie do jednego dnia urlopu. Dobrze wiedział, że po takim maratonie Ognistej Whisky, nie byłby w stanie prowadzić następnego dnia lekcji.

Wszystko miał już zaplanowane, jednak teraz, stojąc nie tak daleko od punktu aportacyjnego, nie mógł znaleźć w sobie siły, by odsunąć się od niego ani na krok. Jakaś niewidzialna moc trzymała go silnie w tym miejscu i nie chciała pozwolić mu odejść. Zdawał sobie sprawę z tego, że ta bariera jest jedynie wytworem jego, zatrutej nieuzasadnioną nadzieją, wyobraźni. Na przekór swojemu naiwnemu umysłowi i szybko bijącemu sercu, przeszedł kilka kroków w stronę barier. Był teraz około piętnastu metrów od nich i stopniowo poruszał się w ich kierunku. Planował dojść do nich i udowodnić samemu sobie, że nie jest słaby i nie jest sługą własnego strachu.

Jego ruch przerwany został przez odgłos, który dobiegł go z lewej strony. Momentalnie rzucił na siebie zaklęcie kameleona i zastygł. Spojrzał w kierunku, z którego dochodził szelest. Po chwili dostrzegł, że od strony zamku zbliżał się ubrany w ciepłe szaty i taszczący duży kosz, Neville Longbottom.

Severus był bardzo rad z tego, że w porę znikł z pola widzenia. Nie chodziło tu już nawet o samego profesora zielarstwa, a o sam fakt, że nie chciał, by ktokolwiek zastanawiał się, z jakiego powodu groźny Mistrz Eliksirów skrada się z samego rana w pobliżu barier. Z Longbottomem łączyły go obecnie stosunki niemalże koleżeńskie. Po wojnie, gdy chłopak przyjął, po odchodzącej na emeryturę Pomonie Sprout, stanowisko profesora, Snape poznał się na jego talencie i przyznał, że mylił się w swojej opinii na jego temat.

Longbottom minął go i przystanął dopiero pod samą granicą. Snape obserwował, jak młody mężczyzna zaczął rozkładać cały swój ogrodniczy sprzęt. Ocieplił różdżką mały obszar zaśnieżonej ziemi i uklęknął nad kępką bladoniebieskich kwiatów walerianu.

Snape przeklął cicho pod nosem. Został uziemiony w swojej kryjówce. Nie mógł oddalić się bez zwracania uwagi pracującego nieopodal chłopaka. O ile dałby radę jeszcze rzucić na siebie zaklęcie wyciszające, to samoistnie pojawiające się odciski butów na śniegu, nie uszły by mu już na sucho. Teoretycznie mógłby teraz zrzucić z siebie kamuflaż i ujawnić się towarzyszowi, jednak nie chciał przestraszyć go na śmierć i przy okazji zrobić z siebie idioty.

Postanowił poczekać. Miał nadzieję, że Longbottom szybko oporządzi swoje rośliny i oddali się tak szybko, jak się pojawił. Znudzony obrócił się  z powrotem w stronę jeziora. Patrzył się tak w nicość i cierpliwie czekał. Po kilku minutach, usłyszał za sobą dźwięk, chowanych do kosza narzędzi i odetchnął z ulgą, gdy dostrzegł, że nauczyciel zielarstwa niebawem uwolni go od swojej obecności. Jego plan był już milimetry od powiedzenia się, gdy usłyszał za sobą dźwięk, na którego sygnał jego serce stanęło.

Nie potrafił odwrócić się w kierunku, z którego dochodził ten hałas. Cały czas patrzył na Nevilla, który na widok osoby, która pojawiła się nieopodal, przybrał na twarzy wesoły uśmiech i odrzucił, trzymany już w dłoni, kosz. Jego zachowanie odpowiedziało na nieme pytanie starszego mężczyzny. Zdawszy sobie sprawę z tego, co właśnie się stało, cały się spiął i zastygł. Wzrokiem podążył za chłopakiem, który podbiegł do barier i po zdjęciu zabezpieczeń, zamknął w swoim uścisku drobną brunetkę.

Severus przeżywał istne tortury. Stał o kilkanaście metrów od swojej ukochanej, której nie widział na oczy od pięciu tygodni. Była dokładnie tak piękna, jak ją zapamiętał. Na jej twarzy malował się szczery uśmiech, a jej dłonie obejmowały młodszego przystojnego mężczyznę.

Severus zacisnął pięści. Chciał zapaść się pod ziemię i nie musieć już patrzeć na to, jak kobieta, którą stracił, jest szczęśliwsza bez niego. Chciał jak najszybciej uciec stamtąd i wydrzeć ze swojej głowy ten widok. Nie mógł jednak poruszyć się ani na krok. Jeden jego ruch i sprawna różdżka dziewczyny pozbawiłaby go wszystkich osłon oraz wystawiła na zawiedzione i pogardliwe spojrzenia.

Z jakiegoś jednak powodu nie był w stanie zmusić się do tego, by odwrócić od Hermiony wzroku. Wiedział, że z każdą spędzoną tak minutą, potęgował tylko swój ból, jednak jego oczy pragnęły jak najdłużej patrzeć i cieszyć się jej widokiem. Zapewne chciały zapamiętać każdy pojedynczy szczegół jej sylwetki i twarzy.

Jej nieokiełznane loki oprószone były białymi płatkami śniegu, a jej twarz była zaczerwieniona z powodu zimna. Z tej odległości nie był w stanie dostrzec większych szczegółów jej postaci, jednak oczami wyobraźni widział, że teraz tak jak dawniej, jej czekoladowe oczy błyszczą i rozświetlają całą jej twarz.

Po wymienieniu powitań i krótkiej rozmowie, Neville zaproponował, że odprowadzi dziewczynę pod wejście główne. Ruszyli w stronę zamku, nie zauważając nawet, kogo mijają. Koszmary Severusa ziściły się. Widział jakby ucieleśnienie swoich koszmarów. Ta sama wizja jej przechodzącej koło niego obojętnie u boku przystojniejszego i młodszego mężczyzny, rozgrywała się teraz przez jego oczami.  Czuł, że ogarnia go straszna gorycz i gdy tylko młodzi zniknęli z zasięgu jego wzroku, w kilku krokach pokonał dzielącą go od barier odległość i z głośnym trzaskiem teleportował się daleko od Hogwartu

***

Ku niezadowoleniu Hermiony jedyną możliwością, by szybko dotrzeć do Hogwartu, była teleportacja. Dziewczyna doskonale pamiętała, jak zakończyły się dwie ostatnie próby podróżowania tym środkiem transportu w jej stanie. Musiała jednak wziąć się w garść i jak najspokojniej podejść do tego wyzwania. Wszystko powiodło się lepiej niż na początku zakładała. Mimo, że po wylądowanie czuła chwilowe zawroty głowy i wzmożone kłucie w brzuchu, to przynajmniej nie skończyła cała wytarzana w śniegu.

Po pojawieniu się przy granicy terenów Hogwartu, Hermiona momentalnie dostrzegła stojącego nieopodal Nevilla. Ucieszyła na jego widok tym bardziej, że nie była pewna, czy obejmujące kiedyś jej sygnaturę bariery, nadal wpuszczą ją bez nadzoru.

Bała się, czy po rozstaniu Severus usunął ją z listy zabezpieczeń. Wolała myśleć, że tego nie zrobił i nie sprawdzać, jak było naprawdę. Dzięki przyjacielowi nie musiała wyprowadzać swojej podświadomości z tej pokrzepiającej niewiedzy.

Po podniesieniu przez niego osłon, przeszła przez nie i uściskała go na powitanie. Od kiedy wyprowadziła się do Londynu, ani razu się z nim nie widziała. Wcześniej też nie można było nazwać ich najlepszymi przyjaciółmi, jednak za dawnych czasów często rozmawiali ze sobą na różne tematy i ogólnie rzecz biorąc lubili swoje towarzystwo.

- Witaj Hermiona, profesor McGonagall wspomniała mi wczoraj o twoim liście. Wiedziałem, że mam kilka roślin do doglądnięcia przy granicy i stwierdziłem, że zobaczę, czy nie pojawisz się z rana – Powiedział i uśmiechnął się.

- To bardzo miłe z twojej strony, zastanawiałam się właśnie jak dałabym radę przejść przez zabezpieczenia, na szczęście dzięki tobie nie stanowi to już problemu – Odpowiedziała mu dziewczyna.

- Chodź, zaprowadzę cię do głównego wejścia, wyglądasz na zmarzniętą i osłabioną podróżą – Zaproponował, po czym oboje zaczęli oddalać się w stronę zamku.

Rozejrzała się dookoła. Rozpościerał się przed nią wspaniały krajobraz. W Londynie bardzo brakowało jej śniegu, pierwszy raz od ponad miesiąca mogła z powrotem podziwiać go w pełnej krasie. Czuła się w końcu jak w domu. To właśnie te tereny przez prawie połowę swojego życia uważała za swoje jedyne miejsce na Ziemi.  Uśmiech mimowolnie pojawił się na jej twarzy.

- Tęskniłam za tym miejscem – Powiedziała do swojego towarzysza.

- Gdy patrzę na ten zamek, przypomina mi się tyle wspaniałych chwil, które tu przeżyłam. Zazdroszczę ci Neville, że możesz mieć to wszystko na co dzień

- Bardzo przywiązałem się do tego miejsca, od kiedy zacząłem uczyć, pokochałem je jeszcze bardziej. Zawsze myślałem, że to ty zasiądziesz, po zakończeniu szkoły, przy nauczycielskim stole

- Podczas nauki tu też tak myślałam, jednak na wojnie, podczas pracowaniem nad ratowaniem ludzkich żyć poczułam, że to właśnie to chcę w życiu robić. Poczułam powołanie. O ile samo mieszkanie w Londynie i życie w wielkim mieście jest dla mnie o wiele mniej przyjemne, niż w Hogwarcie, to kocham moją pracę i osoby, z którymi pracują. Szczególnie zbliżyłam się ostatnimi laty do Ginny. O ile podczas nauki przyjaźniłyśmy się, to po zakończeniu jej, poznałam się tak naprawdę na tym, jak godną zaufania i dobrą osoba jest – Szli tak dalej i wspominali zarówno dawne jak i obecne czasy.

Hermiona jednak już po kilku minutach przestała skupiać uwagę na swoim rozmówcy. Czuła się źle z tym, że Neville mówił praktycznie do ściany, jednak nic nie mogła poradzić na to, że jej myśli same odpływały w kierunku osoby, która najprawdopodobniej znajdowała się teraz tak niedaleko niej. Zastanawiała się, czy Severus wie o jej wizycie. Myślała o tym, jak to by było spotkać go dziś na jednym ze szkolnych korytarzy. Ta wizja napawała ją głównie lękiem i obawami, jednak mała cząstka niej lgnęła do niego i chciała znów móc ujrzeć go, choćby przez moment.

Gdy w końcu dotarli do głównego wejścia, Neville pożegnał się z nią i odszedł w kierunku szklarni. Hermiona została pozostawiona sama na pastwę demonów z przeszłości. Chwilę wpatrywała się w stare wrota. Wzięła głęboki oddech i zdecydowanym ruchem pociągnęła za klamkę.

Jestem silna, pokonam to – Pomyślała po czym mocno popchnęła drzwi.


2 komentarze:

  1. Hej! 💜

    Co tutaj się wydarzyło 😳 oczywiście Neville musiał się pojawić w najmniej odpowiednim momencie, akurat teraz musiał dogladać roślin 🙄 dzięki Neville, tyle czekałam, żeby ich zobaczyć razem, ale nie.. Jakbyś nie mógł przyjść godzinę później 😂
    Gdyby nie on, Severus pewnie spotkałby się z Hermioną ❤

    Jejku Snape, byłeś nie do pokonania u Voldemorta, a boisz się Gryfonki, no daj spokój 😁 wracaj i to już do zamku, bo nie wiadomo, kiedy kolejny raz ją zobaczysz 😊

    Jestem oczarowana kolejny raz Twoimi opisami. Jak już ostatni raz pisałam, widać progres, porównując od pierwszego rozdziału, to tym razem jest tak samo, albo nawet i lepiej! Trzymam kciuki za Ciebie!

    Bardzo podoba mi się Twoja historia, w jakiś sposób wykreowałaś głównych bohaterów. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać do przyszłego tygodnia 💕

    Buźka,
    Jazz ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znowu wpadłaś💕 Trochę rozminęłam się w tym rozdziale z planem, bo zamierzałam zakończyć już na Hermionie odnajdującej odpowiedź na to, co jest jej chorobą, ale wtedy pojawił się Severus, ten śnieg i przepadłam😂
      Męczę się razem z nimi, gdy tak mijają się i wmawiają sobie wszystkie te głupoty, ale nie dam im teraz tak poprostu spotkać😉. Byłoby to zdecydowanie zbyt dramatyczne jak na mnie😂. Potrzymam jeszcze chwilę w niepewności, ale obiecuje że wszystko skończy się dobrze i wyjdą z całego tego nieporozumienia jeszcze silniejsi💕
      Ściskam i idę pisać jedenasty🥰

      Usuń