Podczas, gdy w swoim apartamencie panna Granger
zasypiała po kolejnym wyczerpującym dniu, w laboratorium Mistrza Eliksirów
kolejny kociołek eksplodował z hukiem. Mężczyzna, znajdujący się w
pomieszczeniu zaklął pod nosem. Po usunięciu wszystkich pozostałości po
wybuchu, oddalił się w kierunku swoich komnat. Po trzeciej nieudanej próbie
uwarzenia Felix Felicis, Severus Snape stracił zapał do dalszej pracy.
Zaśmiał się w duchu z absurdalności całej sytuacji.
Najbardziej pechowy i zniszczony czarodziej w całej
Anglii próbuje stworzyć eliksir szczęścia i sukcesu – pomyślał i podszedł do biurka, zawalonego
książkami i papierami.
Wziął do ręki pióro i wykreślił z listy parę nazw
eliksirów do wykonania. Dopisał kilka pozycji, po czym oddalił się w kierunku
fotela. Usiadł jak co wieczór naprzeciwko kominka. Chwile takie jak te były dla
niego jedynymi, w których mógł odpocząć od wykańczającej pracy. Po siedmiu
godzinach ciągłego stania nad kociołkiem, jego nogi zaczynały powoli odmawiać
współpracy.
Czuł się zmęczony, jednak chodziło tu nie tylko o
wycieńczenie fizyczne. To ciągłe uczucie beznadziejności i pustki odbierało mu
całą energię. Od kilku tygodni wszystko przestało mieć dla niego znaczenie.
Czytanie książek już nie sprawiało mu przyjemności, a apetyt na wiedzę znacznie
zmalał. Również czytanie wypocin i swoich ograniczonych uczniów i komentowanie
ich przestało być dla niego rozrywką. Wszystkie ich prace były pusto
przepisanymi z książek zdaniami, całkowicie pozbawionymi treści. Ani razu od
czasów pewnej przemądrzałej gryfonki nie znalazł w żadnym eseju nic
odkrywczego.
Hermiona Granger…
Przypomniał sobie jej twarz. Ten uśmiech i iskierki
w czekoladowych oczach. To był taki cudowny widok…
Przez prawie dwa lata jego życie było niczym sen.
Związali się ze sobą po kilku miesiącach współpracy na rzecz Zakonu Feniksa.
Choć początkowo nie było kolorowo, to z czasem oboje przekonali się do siebie.
Wszystko to działo się powoli i mimo, że z dnia na dzień nie dostrzegali
żadnych różnic, to po kilku tygodniach zorientowali się, że niechęć przerodziła
się w neutralną obojętność. Później jej miejsce zajęło wzajemne tolerowanie
się, sympatia, ufność, troska i ostatecznie głębokie uczucie…
Przed tamtymi wydarzeniami Severus nie wiedział co
znaczy być ważnym, potrzebnym, pożądanym przez kobietę. Dopiero ta niepozorna
istotka wskazała mu do nich drogę. Pokazała jak troszczyć się, kochać… Przez
prawie dwa lata jego życie wypełniały emocje, w których istnienie wątpił przez
całe życie.
Sam nie wiedział jak to się dokładnie stało. Kiedy
kobieta tak zawładnęła jego sercem i umysłem? Jeśli parę lat temu ktoś
powiedziałby mu, że on - ,,nieczuły dupek”, ,,nietoperz z lochów” zakocha się i
to na dodatek ze wzajemnością, to z pewnością wyśmiałby go i wysłał ze skierowaniem
na badania do szpitala św. Munga.
A jednak stało się…
Zatracił się w niej cały. Gdy przebywała w pobliżu,
nie mógł przestać na nią patrzeć. Sam dziwił się jak wcześniej mógł być tak
ślepy i nie dostrzec jak piękna była.
Niesforne kasztanowe loki, które tak uwielbiał
przeczesywać dłońmi. Zgrabne miękkie ciało, zaokrąglone przyjemnie w
odpowiednich miejscach. Duże czekoladowe oczy, które były niczym lustrzane
odbicie jej duszy. Pamiętał, jak odzwierciedlały emocje nawet, gdy próbowała je
przed nim ukryć.
Radość, gdy opanowała kolejne przeciwzaklęcie.
Rozbawienie, gdy narzekał na uczenie kretynów i
bezmózgów.
Zaciekawienie, gdy pokazywał jej kolejne zasoby
swojej biblioteki.
Jedna emocja szczególnie nadawała wyrazu jej oczom…
Początkowo nie mógł rozgryźć co oznaczało to spojrzenie. Była tam ufność,
troska, podziw i jakby spokój. Gdy patrzyła na niego w ten sposób, jego serce
zaczynało mocniej bić, jakby chcąc wyrwać się do niej. Była taka niewinna,
bezinteresowna, dobra. Jego zupełne przeciwieństwo.
Podzielał opinie większości ludzi na swój temat.
Był mrocznym, sarkastycznym i zimnym dupkiem. Nic nie wartym. Przez lata
udawał, że nie obchodzi go krytyka innych. Prawda była jednak taka, że za
fasadą człowieka bez uczuć stoją lata bólu i odrzucenia. Od najmłodszych lat
otoczenie nim gardziło. Najpierw rodzice później inni uczniowie z Hogwartu. Gdy
wstąpił do legionów Czarnego Pana myślał, że tak w końcu ktoś go zauważy i
doceni. Mylił się. Był młody i naiwny. Szybko przekonał się, że popełnił straszny
błąd, który skutkował śmiercią jedynej osoby, która choć na moment obdarzyła go
namiastką ciepła.
Później nie było już odwrotu. Po latach służenia
dwóm panom miał już dość. Gdy myślał o świecie po wojnie, nie widział na tym
obrazie siebie. Wątpił, że dane mu będzie żyć, gdy to wszystko się skończy.
Prawdę mówiąc nawet nie był z tego powodu smutny i nie obawiał się tego. Myślał
o swojej śmierci podczas wojny jak o czymś zupełnie oczywistym. Nie zastanawiał
się czy umrze. Czasem rozważał jedynie kiedy może się to stać i w jakich
okolicznościach do tego dojdzie.
Gdy poznał Hermionę po raz pierwszy od wielu lat
poczuł, że ma w życiu jakiś cel. Nawet zanim związali się ze sobą, poprzysiągł
sobie, że za wszelką cenę będzie ją chronił. Obiecał sobie, że tym razem nie
pozwoli, by kobieta, na której mu zależy została skrzywdzona. Gdy już nie mógł
wytrzymać, gdy rozkazy Voldemorta stawały się coraz trudniejsze, a kary jeszcze
bardziej bolesne, przypominał sobie jej delikatną twarz i uśmiech.
Wiele rzeczy w tamtym czasie go zadziwiało,
zastanawiało, ale jedna szczególnie spędzała mu sen z powiek.
Co takiego ona we mnie widzi? – to pytanie zadawał sobie przez cały okres ich
związku.
Uważał się za bezwartościowego starego drania i
żadne jej słowa i zapewnienia nie były w stanie tego zmienić. Twierdził i
zresztą wciąż twierdzi, że nie zasługiwał na nią, że marnowała sobie z nim
życie. Mogła mieć każdego. Po wojnie, gdy w mediach zrobiło się o niej głośno,
interesowało się nią wielu przystojnych młodych mężczyzn. Mimo, że próbowała to
przed nim ukryć, to wiedział, że dostawała bardzo wiele listów od fanów i
adoratorów. Ona jednak nic sobie z tego nie robiła. Została z nim, starym
Śmierciożercą. Nawet po tym, jak zniszczył jej życie. Twierdziła, że to nie
jego wina, ale on i tak swoje wiedział. To przez niego ich straciła. Jedyną
rodzinę jaką posiadała. Obrazy z tamtego dnia prześladowały go do dziś w
koszmarach. Ich twarze wykrzywione pod wpływem bólu, puste oczy…
…
Był 19 grudzień, pół roku po zakończeniu wojny…
Po wylądowaniu w podwórzu, Severus Snape dostrzegł
naprzeciwko siebie dom. Okolica wydawała się niebezpiecznie cicha i opuszczona.
Nic nie wskazywało na to, co przed chwilą miało tam miejsce.
Jak najszybciej podbiegł do drzwi i otworzył je
zaklęciem. W przedpokoju światło było zgaszone, a z góry dobiegał cichy płacz.
Natychmiast podążył jego śladem. Z pokoju naprzeciwko schodów wydostawało się
światło.
Gdy przeszedł przez próg dostrzegł widok, który o
mało nie powalił go na kolana. Pani Granger klęczała nad nieruchomym ciałem
swojego męża, sama ledwo pozostając przytomna. Severus podbiegł, by sprawdzić
stan mężczyzny. Gdy spojrzał na jego puste oczy i bladość zrozumiał. Odwrócił
się w stronę Pani Granger, która oparła się o ścianę, zostawiając na niej ciemny
ślad z krwi. Szybko sprawnymi i pewnymi rękami zatamował krwawienie z rany
ciętej na jej szyi. Próbowała jeszcze coś mu powiedzieć
- Proszę opiekuj się nią, nie pozwól by znów
musiała cierpieć, błagam cię… błagam…
Był jednak tak zaabsorbowany wykonywaną przez siebie
czynnością, że nie zauważył nawet, że jej płacz ustał, a powieki opadły. Gdy
zarejestrował, co dzieje się z matką jego ukochanej, zaczął panikować. Prosił,
by nie zasypiała, by otworzyła oczy, lecz było już za późno.
Nie zdążył na czas.
To przez niego nie żyli. Mógł przecież lepiej
zabezpieczyć ich dom, zabrać w bezpieczniejsze miejsce. Mógł, ale tego nie
zrobił… Teraz było już na to za późno. Oczywistym było, że gdy pozostający na
wolności sympatycy Czarnego Pana dowiedzą się o związku zdrajcy Snape’a ze
szlamą, zapragną za wszelką cenę zemścić się na nim i zastraszyć. Najchętniej
zapewne sami wyjaśnili by z Hermioną kilka spraw, lecz jej przebywanie w
Hogwarcie pod nosem samego Albusa Dumbledore’a i Severusa skutecznie
uniemożliwiało im dobranie się do niej.
Jej rodzice natomiast byli łatwym celem. Bezbronni
i przebywający w zwykłym nieochranianym mugolskim domu. Wystarczyło jedynie
odnaleźć w archiwach ich adres i zemsta gotowa.
Wystarczyłoby tak niewiele, by uchronić ich od tego
losu. Zakon Feniksa posiadał kilka bezpiecznych ukrytych domów, w których bez
problemu znalazło by się miejsce dla rodziców Hermiony. Nawet porządne bariery
ochronne mogłyby dać członkom Zakonu wystarczająco czasu, by przybyć na miejsce
i zapobiec rozlewowi krwi.
Jednak dokonało się i choćby nie wiem jak mocno
pragnął przywrócić ich do życia, żaden nawet najpotężniejszy czarodziej nie
miał takiej mocy.
Ze zrezygnowaniem opadł na kolana i ukrył twarz w
dłoniach. Zastanawiał się w jaki sposób powiedzieć najważniejszej osobie w
swoim życiu, o tym że przez niego
zginęli jej rodzice. Jej najbliższa i jedyna rodzina. Nie mógł wyzbyć
się z przed oczu widoku przerażonych oczu jej matki i nieruchomego ciała ojca.
Zrozumiał, że mimo postanowień, znów skrzywdził
osobę, na której mu zależało.
Tego dnia nie wrócił na noc do zamku. Nie potrafił.
Nie mógł wyobrazić sobie w jaki sposób miałby jej powiedzieć co się stało.
Wysłał patronusa to Albusa Dumbledore’a, ale poza krótką informacją o śmierci
Grangerów, jednak nie był w stanie przekazać mu jej osobiście. W tamtym
momencie czuł, że już nigdy nie będzie mógł spojrzeć ani w oczy jego ani swojej
kobiety. Zawiódł ich. Zawiódł i nie potrafił zrzucić z siebie ciężaru poczucia
winy jaką wtedy czuł.
…
W tamtym momencie zrozumiał, że ludziom takim jak
on, los daje szczęście tylko po to, by później je odebrać i sprawić tym samym
jeszcze więcej cierpienia.
Teraz gdy przypominał sobie te wydarzenia, poczuł
jak wypełnia go uczucie goryczy i niesprawiedliwości. Po wojnie obiecał sobie,
że nigdy już nikt przez niego nie zginie, że tym razem nie popełni tego błędu i
nie skrzywdzi kobiety, którą kocha. Chciał jej dać wszystko. Całego siebie,
miłość, troskę, bezpieczeństwo. Zamiast tego otrzymała od niego jedynie mogiłę
rodziców.
Wiedział, że do końca życia nie będzie mógł sobie
wybaczyć, że nie chronił ich wystarczająco. Mimo, że miesiąc wcześniej minął
rok od tych wydarzeń, wciąż był prześladowany przez obrazy z tamtego dnia. Były
one swoistym kubłem zimnej wody wylanym na jego głowę. Z dnia na dzień dla Severusa
zmieniło się wszystko. Po Wielkiej Bitwie doszedł do wniosku, że odpokutował
już swoje winy i zapieczętował to własną krwią. Czuł, że w końcu może być
naprawdę wolnym człowiekiem. Uwolnił się ze szponów dwóch panów i czuł, że
nareszcie został jedynym panem swojego życia i decyzji.
Pomiędzy zakończeniem wojny a śmiercią Granger’ów
przeżywał najlepszy chwile w życiu. Nigdy nie był równie szczęśliwy jak wtedy.
Z Hermioną układało mu się bardzo dobrze. Severus wiedział, że w końcu znalazł
to, czego mimo, że nie świadomie, to szukał przez całe życie
Miłość, czułość, akceptacja, spokój
Hermiona była kobietą, z którą pragnął spędzić
każdy dzień swojego życia. Nie miał co do tego wątpliwości. Chciał wziąć ją za
żonę, założyć z nią rodzinę, stworzyć prawdziwy dom taki, którego on sam zawsze
pragnął…
Teraz jednak od trzech tygodni był sam. Z powrotem
zamknął się w swoich lochach. Nie mógł wytrzymać natłoku wspomnień, które
przywoływał dom na Spinner’s End. Nigdzie nie był w stanie znaleźć dla siebie
miejsca. Gdy rano budził się, odruchowo sięgał by przyciągnąć ją do siebie i
złożyć na jej ustach pocałunek. Jednak za każdym razem jego ręka napotykała
jedynie zimną nienaruszoną niczyją obecnością pościel po drugiej stronie łóżka…
Siedząc naprzeciwko kominka, przymknął zmęczone
oczy. Wiedział, że jest już za późno. Z pewnością ona znalazła już kogoś
innego. Interesowało się nią wielu młodych i przystojnych czarodziejów
Czy nie tego chciałeś, Snape?
Przymknął oczy i odpłynął w otchłań snów. Tylko tam
nic się nie zmieniło. Tam wciąż towarzyszyła mu brązowowłosa.